Rozdział szesnasty - koniec
- C-co? Nie-nieprawda! – próbował słabo zaprzeczyć ZSRR, wstając, ale chwiejąc się od razu po przybraniu pozycji pionowej. Złapał się za krawędź łóżka i usiadł na nim.
- Proszę Iwan, NIE ZAWSZE umiesz kłamać. – uśmiechnął się złośliwie Gilbert.
- NRD!
- Dobra, ja nic nie mówię! – Niemiec skulił się na krześle. Jego butność ustąpiła miejsca strachowi. Nie chciał znowu oberwać, bo jeszcze mu się nie zagoiły najświeższe rany.
Feliks westchnął. – Iwan! Tak się nie da żyć. Wiem co mówię. – przyłożył dłoń na klatkę piersiową i spojrzał na nią z półprzymkniętych powiek. – Ale musiałem zacisnął zęby. Potem przyszło przebaczenie i teraz normalnie się czuję w jego pobliżu. – Polak spojrzał na Gilberta, który w odpowiedział uśmiechem. – Dokładnie! Jest duuużo lepiej! Mogę mu w końcu podokuczaćau! – dostał kuksańca od Feliksa. – No co? Przecież my się żartobliwie przezbywamy. I to nie od dziś. Poza tym każdy to wie. – wzruszył ramionami i zaczął rozmasowywać obolałe żebra.
- Wiem. Ale nie sądzę żeby to pomogło ZSRR.
Choć, ku jego zaskoczeniu, Rosja zaśmiał się cichutko. Wszyscy popatrzyli się na niego. Sam Iwan był zdziwiony.
- Widzisz? Dasz radę! – wyszczerzyła zęby Węgry. – Jak Polska dał, to ty też!
- Ale ja miałem powód! – przerwał Feliks, patrząc na Liz.
- On też. – mruknął Gilbert. – Te wszystkie eksperymenty, które są wykonywane w ZSRR i ambicje jego szefa pogorszyły jego zdrowie psychiczne i teraz widzi nas jako wrogów. Gdyby cały czas ktoś ci mówił, że chcą cię skrzywdzić, to sam byś dostał manii prześladowczej.
- S...skąd to wiesz? – zdziwił się Rosja.
- Nie tylko ty masz świetnych szpiegów! – NRD puścił oko do ZSRR. – Ale nie martw się, oni są wierni ideałom komunizmu, więc nie wypaplają. Poza tym parę twoich dla mnie pracuje.
Iwan wstał, nie miał siły się więcej denerwować, i razem z resztą poszedł z powrotem do salonu.
Dzień powoli chylił się ku końcowi. Rosjanin westchnął na widok zachodzącego słońca. – Szkoda, że już niedługo minie to wszystko. – Uśmiechnął się słabo do siebie. Jego państwa zrobiły mu imprezę urodzinową. Nie posądzał ich o tyle empatii. Będzie musiał jakoś im się odwdzięczyć. Który ma najbliżej urodziny? Chyba Gilbert. Zachichotał na tą myśl. Och, ten maniak footballu, piwa i żółtych kurczaczków. Musi zrobić mu przyjęcie! Ten pomysł poprawił mu humor. Lecz najpierw musi zdać raport z tego dnia szefowi. Uśmiech zniknął z jego ust. A co jeśli mu się nie spodoba? Jak zacznie krytykować ucieszenie Sowieta? Powie, że jest zbyt uczuciowy? Że nie jest godny żeby on był jego szefem? Znowu zaczął się trząść.
- Oho! – zauważył to Feliks, odwracając się. – Znowu mu się zaczyna!
- On to powinien na terapię jakąś iść. – mruknął Gilbert, podchodząc do Iwana. Westchnął i podał mu jego własny lek. – masz, zażyj i postaraj się choć trochę wyluzować. W końcu dziś są twoje urodziny, fajnie by było, gdybyś je jakoś celebrował.
- W-wiem. – mruknął Rosja, łykając proszki. Nie miał zamiaru mówić im, że największym problemem w jego schizmach jest jego własny szef. I to nie z powodu tego co dowiedział się Gilbert, choć po części to prawda. On cały czas mówi mu, że jako ZSRR powinien być dużo silniejszy niż jest, to potwarz żeby Iwan nazywał się największa potęgą wschodniej Europy. Jest na razie największym, ale rozczarowaniem.
Słońce zaszło i zrobiło się ciemno. Węgry i Bułgaria zapalili świece, żeby było bardziej nastrojowo.
- Ojej, jak ładnie! – rozczulił się i zachwycił Rosja. – Kocham was! – przytulił, a raczej próbował przytulić wszystkie kraje, które miał w posiadaniu. Nie udało mu się, więc zrobił to na dwie tury.
- Ble. – jęknął Feliks, uwalniając się od potężnych, misiowatych ramion ZSRR. – Czemu on się ta do nas klei?
- Bo według niego jesteśmy ,,przyjaciółmi" – mruknął eks-Prusy. – Chodź, poczęstujemy się resztą jedzenia jaka jeszcze została, bo zaraz wszyscy to pożrą i guzik nam zostanie, a ja jestem głodny.
- Hahaha! Dobrze, dobrze. Ja też bym zjadł konia z kopytami! – zaśmiał się Polak.
- Gorzej, ja bym zjadł nawet Rosję!
-Ohohoho! To nieźle! No tak, w przeciwieństwie do mnie, ty nie jesteś przyzwyczajony do głodu.
- No i co? – stwierdził Gilbert, udając że ma focha.
_ I to, że ja będę pierwszy przy talerzu! – krzyknął Feliks i rzucił się pędem do stołu.
- Hej! To nie fair!
- Życie nie jest fair!
Wszyscy bawili się do późnych godzin nocnych.
Sam Rosja nie chciał się za wcześnie kłaść, gdyż obudziłby się znowu w normalny, okrutny dzień. Ale i do tego musiało kiedyś dojść. I doszło, jak dla Iwana, o dużo za wcześnie.
KONIEC
Hejka! Skńczyłam już ff. Mam nadzieję, że nikt nie będzie z tego powodu smutny, choć ja trochę jestem. W końcu żyłam z tym opowiadaniem prawie półtora roku. Cóż, trudno. Wszystko mija.
Trzymajcie się zdrowo!
~MadokaAi
11.05.20
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro