Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział ósmy- Jak to wyjaśnić?

- Widzę, że coś szykujecie! - zaśmiał się szaleńczo Iwan. - I to coś dużego! Co to za imprezkę tutaj organizujecie, co? I na jaką to szczęśliwą okazję? - spytał lodowato. W jego oczach czaiło się szaleństwo.

Gilberta zatkało. Nie wiedział co powiedzieć. Był przerażony.

- O mnie zabije! - pomyślał. - Poprawka, on NAS zabije! Jest w takim stanie, że nic do niego nie przemówi. Mimo wszystko musiał spróbować. - N...nie robimy nic złego I...Iwan. Za...za moment się przekonasz!

-Ha! Za moment? - Rosja przyłożył nóż do szyi NRD. - Żebyś zdążył zawołać swoich przyjaciół na pomoc? Wiem, że Polska jest tutaj głównodowodzącym, ale ty również jesteś ważną personą w tym spisku na moje życie! Myślisz, że nie wiem? Docisnął mocniej ostre narzędzie do krtani Gilberta. 

Niemiec podniósł ręce do góry w geście poddania się. Nie chciał jeszcze bardziej rozwścieczyć Russka, bo on naprawdę go zabije.

- Teraz się boisz,co? - uśmiechnął się okrutnie ZSRR. - Kiedy nie ma koło ciebie współtowarzyszy niedoszłej zbrodni? Nauczę cię - i resztę - że mnie się nie da zabić! Rozumiecie? Nie dacie rady mnie zabić! Jestem za potężnym krajem! Jestem tak wielki jak wasza ukochana Ameryka! Nie! Jestem od niego lepszy! - Iwana zaczęło coraz bardziej ogarniać szaleństwo. Już nawet nie obchodziło go, że to kraj satelicki. Że jak go zabije, to będzie mieć sankcje od szefa. Liczyło się dla niego tylko jedno - że ten chciał go zabić! Widocznie dał im za dużo swobody! A tak zapewniał swojego wodza, że ma nad nimi kontrolę! Że nic się nie stanie! I ma za swoje! Za bardzo im ufał! 

- IWAN! - wrzasnął, na tyle na ile pozwalał mu nóż na gardle, Gilbert przywracając go do względnej przytomności. - NIKT CIĘ TU NIE CHCE ZABIĆ!

- Kłamiesz! - syknął naciskając nożem coraz mocniej i prawie przecinając skórę. - To co niby tam robicie, za moimi plecami? Słyszałem was za drzwiami. Jak to było? ,,Cicho, bo Iwan zacznie coś podejrzewać?" Nie tak było? Co to może być innego niż zamach na moje życie?

Gilbert oklapł. - T...to miała być niespodzianka, ale skoro tak świrujesz, to muszę ci to zdradzić. - westchnął. - Odłóż nóż, to wszystko ci powiem, dobrze?

- Dobrze, ale jak mnie oszukujesz, to zabiję cię bez zawahania, jasne? - odparł ZSRR opuszczając trochę ostre narzędzie. - No, to co chcesz mi powiedzieć? Że co takiego niewinnego robicie?

- Eeeeem...ok. - odetchnął głęboko eks-Prusy. - Pewnie doskonale wiesz jaki dziś dzień...

- Tak. - odparł lekko zdziwiony Iwan. - Moje urodziny, ale chyba nie o to mu chodzi. - pomyślał.

- No...więc właśnie. My też wiemy no i...eeee... to miała być niespodzianka, ale...

-GILBERT! CO TY TAM TAK DŁUGO ROBISZ MIERNOTO? O SZLAG RUSEK! - wrzasnął Polska, który chciał pogonić NRD, bo coś długo nie wracał. 

- O kogo my tu widzimy? - uśmiechnął się Rosja drapieżnie. - Głównodowodzącego tego spisku! Chodź tu, zawsze to milej we trójkę.

- Hej Gilbert, zaprowadź ZSRR do salonu, o szlag! - pisnęła Węgry wchodząc do przedpokoju. 

- Ohoho! Coraz to lepiej! - zaśmiał się histerycznie Iwan. - Chodź i ty! Im nas więcej tym lepiej!

- Eeee...Chyba wdepnęliśmy! - syknął Feliks do Liz powoli podchodząc do Iwana. - Mam nadzieję, że nie zabije nas od razu, a pozwoli najpierw wyjaśnić...oby, bo inaczej jesteśmy w ciemnej...

Gilbert się wkurzył. Po kiego jeszcze włącza w to Węgry? Feliksa może, no bo w końcu to był jego pomysł, ale Liz nie jest niczemu winna. Skorzystawszy z okazji, że Iwan odwrócił się do niego bokiem, pchnął go mocno i pobiegł do dwójki, która bała się podejść bliżej. - Chodź z nami jeśli chcesz się dowiedzieć co planujemy! - krzyknął.

- No właśnie! Gilbert ma totalnie rację! - wrzasnął również Polska. - Chodź tu ty gruba baryło! - dodał jeszcze i zerwał się do biegu.

- Czy te wyzwiska były konieczne? - zapytała się Liz biegnąc razem z nimi.

- No co ty! Fajnie jest! - krzyknął do niej Gilbert i pokazał kciukiem za siebie. - Dzięki temu nas goni!

- Ułaaa! - pisnęła kobieta. - On nas nie goni, tylko dogania! Machajcie tymi nogami, już! - wrzasnęła popychając obu mężczyzn. Wpadli do salonu zdyszani bardziej nerwami niż szaleńczym biegiem.

Reszta popatrzyła na nich z przerażeniem. - Co się stało? - spytał drżącym głosem Bułgaria podchodząc do nich. Oni odsunęli się szybko od drzwi. Nagle z tupotem i wrzaskiem wpakował się przez nie Iwan w całej swojej okazałości, wyglądając jak dziki zwierz. Rozejrzał się po pomieszczeniu i aż skamieniał. Przystrojony salon, jedzenie na stole, oni wszyscy w odświętnych, czyli najlepszych jakie mieli, ubraniach...(dopiero teraz to zauważył?)

- Co tu się dzieje, do diaska? - wrzasnął.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro