Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dziewiąty - Prezent

ZSRR stał skamieniały na progu jego własnego salonu. 

- C...co tu się dzieje? - zapytał aż się trzęsąc. To mu nie wyglądało na zamach na jego życie. Raczej na... przyjęcie. Urodzinowe.  - sądząc po prezencie stojącym na stole. Ale dla kogo?

- Eeee.... Robicie...

- Imprezę. - odparł Polska krzyżując ręce na  piersiach. - A ty totalnie zbzikowałeś!

- Ale dla kogo?

- No, jak to dla kogo? Dla ciebie, oczywiście! - krzyknął Gilbert wkurzony na to wszystko, a szczególnie na Iwana.

Zapadła głęboka cisza. Po chwili Rosja osunął się na ziemię. Łzy zaczęły mu spływać po twarzy. Już nawet nie miał siły ich powstrzymać. Fakt, miał udawać, że nic go nie rusza, a jednak teraz krople spływały bez skrępowania po jego policzkach. 

- Ojej!- pisnęła Liz. - Iwan się popłakał! Co się stało?

Gilbert schylił się i podał Rosji rękę. - Wstawaj jełopie, zaczynamy przyjęcie. - odparł uśmiechając się. - Żeby się popłakać na swoich własnych urodzinach!- zachichotał, gdy Iwan już wstał. - Dobre, dobre!

- Hej! - mruknął ZSRR. - Po prostu całe napięcie z wczoraj ze mnie zeszło.

- Jasne, jasne! - zaśmiał się białowłosy.

- A tak w ogóle, to czemu zrobiliście mi przyjęcie? - zapytał się szczerze zdumiony solenizant. - Przecież mnie nie lubicie. Jestem dla was tylko kimś, przez kogo nie jesteście w pełni suwerenni.

- Słuchaj - odparł Gilbert. - Może i jesteś nielubiany przez nas, ale to nie oznacza, że mamy być tacy okrutni i specjalnie nie robić ci imprezy, zwłaszcza, że  ty je robisz. Więc nikt z nas nie widział powodu, żeby tego nie robić. Polska wpadł na ten pomysł, przyznaję, byłem sceptyczny, ale po chwili się przekonałem. Tak jak wszyscy tutaj. - pokazał rozłożonymi rękami na całą salę. - Wszyscy zrobiliśmy ci przyjęcie uśmiechnął się miękko. 

- Ej! Wy tu gadu-gadu, a na solenizanta czeka prezent! - powiedziała z ekscytacją Węgry podnosząc ze stolika opakowany wazon. Gilbert również się podniecił. Ciekawy był, czy ZSRR polubi podarunek, który w końcu był jego pomysłem. 

- O! Mam prezent! - klasnął w dłonie Iwan i przyjął paczuszkę. Gilbertowi wydawało się przez moment, że znowu widzi starego Iwana. Tego Iwana, którego nie zniszczyła rewolucje bolszewicka i wojna. A także jego wymagający i mający manię wielkości szefowie. Aż się uśmiechnął na ten widok. Miał nadzieję, że na razie ZSRR nie będzie zażywał już żadnych lekarstw. On sam podczas wojny musiał zażywać prochy, więc wiedział jak się czuł gdy przestawały działać. Aż się zatrząsł z obrzydzenia na to wspomnienie. 

Iwan tymczasem otwierał delikatnie, tak żeby nie zniszczyć papieru, prezent. 

- Gilbert, wszystko ok? - szepnęła do niego Liz kładąc mu dłoń na ramieniu. - Strasznie zbladłeś.  No...bardziej niż zwykle. - powiedziała z troską. 

- T...tak. - wykrztusił NRD. - Tylko przypomniał mi się pewien epizod, którego nie chciałem pamiętać. - mruknął cicho do niej.

- Ok, rozumiem. - powiedziała Węgry. Wolała nie wnikać o co Gilbertowi chodziło. Każdy miał swoje bolesne wspomnienia po wojnie. 

Iwanowi oczy rozbłysły, gdy niebieski wazon ujrzał światło dzienne. - Piękne! - pisnął dotykając bardzo delikatnie naczynia, tak jakby od samego dotyku mógł się zniszczyć. - O! Widzę, że malowały to dwie osoby! - zachwycił się oglądając dokładnie podarunek. - Czy mogę się dowiedzieć, towarzysze, którzy to artyści zrobili ten ornament?

- Eeee....To totalnie ja i Gilbert. - przyznał się dość niechętnie Feliks.

- Acha! - pomyślał z satysfakcją NRD. - Teraz się wstydzi! Na pewno również uważa, że wygląda to niechlujnie! A nie chciał mi wierzyć i jeszcze ze mną polemizował! - jego myśli nagle przerwały silne ramiona Rosji, które oplotły go ciasno. Iwan przytulił go i Polskę do siebie w miażdżącym uścisku. Aż syknął.

- PRL i NRD! Dziękuję za ten piękny prezent! Strasznie się cieszę, a to że samodzielnie pomalowaliście ściany, powoduje, że dużo bardziej zyskał dla mnie na wartości. To wspaniałe!

- Eeem, ale to nie tylko my braliśmy w tym udział. - przyznał uczciwie Feliks. - Licia kupił sam, surowy wazon. 

- Ach tak? Więc chodź tu Litewska Republiko Radziecka, ciebie również przytulę! - zachęcił Iwan. A potem jeszcze indywidualnie uściskał każdego. Uśmiechnął się szeroko. To były jego najlepsze urodziny!   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro