Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dwunasty - Nie udaje się


Iwan zamknął drzwi i ruszył w stronę salonu. Nagle napadła go grupka czworga ludzi.

- Liz, Gilbert, Feliks i Toris! Co wy wyprawiacie? – wystraszył się Rosjanin. – Czyżby koniec miał nastąpić już? – szybko mignęła mu ta przerażająca myśl.

- Coś się z tobą dzieje! – krzyknął białowłosy, siedząc na brzuchu Rosji. – I nie spoczniemy póki nie odkryjemy co to, jasne? Od kilku chwil chodzisz, jakbyś miał jakieś wielkie zmartwienie. Boli cię coś?

- Eeeee...nie. – zaczerwienił się Iwan. – Martwili się o mnie? Oni? Serio? – przemknęło mu przez myśl w tej samej chwili.

- No to co się dzieje? – fuknął NRD dyskretnym ruchem wskazując Liz drogę do kuchni.

- Ale z cienie idiota! – stwierdził tylko Feliks, na co Toris aż się zjeżył. Rosja zresztą też. Gilbert popatrzył na niego i uniósł ręce w geście:,,co ty wyprawiasz debilu"?

- No bo nie rozumiem cię totalnie! – burknął Polska patrząc wrogo po twarzach obecnych. – Zamiast powiedzieć co cię gnębi i pozwolić sobie pomóc, to odstawiasz cyrki w stylu: ,,jestem wielki, potężny! Sam sobie pomogę i wara wam od tego! Jesteście tylko moimi podnóżkami! Co wy możecie wiedzieć!"

Wszyscy znowu popatrzyli się na Feliksa. Nawet Liz, która słysząc takie komentarze, wychyliła się z kuchni.

- A mam powiedzieć, kto to wcześniej robił? Tylko bez tego fragmentu z podnóżkami? – spytał ironicznie Gilbert, patrząc wymownie na Polskę. – No?

- Ciebie nikt o zdanie nie pytał, Prusaku! – fuknął Feliks. – I obraziłem się na ciebie!

- A kiedy ty się nie obrażasz panie ,,wieczny foch"?- zaczął dogadywać mu NRD. – Hm?

- Gilbert, morda! – syknęła Węgry. Dobrze znała temperament Polski i obawiała się, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Mieli uspokoić Iwana, a nie przyprawiać go o zawał! Litości!

- Czemu tylko mnie uciszasz? – spytał się żałośnie eks- Prusy, czując że został pozbawiony swojego oparcia, przystani, do której mógłby spokojnie zawinąć podczas przeciwności losu – czyli Węgier.

Feliks zaczął chichotać.

- Polskę też to czeka! Nie martw się!- Liz znowu wzbudziła w NRD nadzieję, że jednak sprawiedliwość na tym świecie istnieje i ma się dobrze.

- Nie, no Liiiiz! – jęknął Feliks i dostał lekko po uchu od Litwy.

- Eeeem..Poliś! Akurat Węgry ma tu rację...- stwierdził cicho, bojąc się, że zaraz oberwie i to wcale nie delikatnie od kolegi.

- Uspokójcie się!- krzyknął dotąd cichy Iwan. – Nie wiem co się tutaj dzieje, ale właśnie niszczycie mi urodziny! – syknął. – Więc złazić ze mnie, albo za wszosz wezmę! – zwrócił się do Gilberta.

- Nic mi nie jest! Trochę się słabo poczułem, ale już jest ok! – powiedział patrząc po wszystkich. – No! Uspokoiłem was? To dobrze! A teraz wracajmy na przyjęcie, bo reszta zaraz wszystko zje! –zaśmiał się cierpko, próbując udawać, że naprawdę nic mu nie jest.

- Ale na pewno? – zapytał się Toris od razu doskakując do Iwana i od razu chcą go podeprzeć.

- PRECIEŻ MÓWIĘ, ŻE NIC MI NIEJ JEST! – wrzasnął ZSRR, strasząc przy tym Litwę, który od razu skulił się i podbiegłszy do Feliksa, schował się za jego plecami . – Iiiiii! – rozpłakał się.

- Nie no, nie becz! - powiedział z dezaprobatą Gilbert. – I ty jesteś chłop? Na pewno? Polska, czy ty jesteś pewien, że to osobnik płci męskiej?

- No tak. – przytaknął Feliks. I odwrócił się do Litwy – Toris! Przestań! Widzisz? NRD się z ciebie śmieje!

- Bo on jest głuuuuupi! – jęknął mężczyzna i znowu zawisł na Polsce.

- Hej! Nie przezywaj mnie! – wrzasnął Gilbert od razu z pięściami.

- USPOKÓJCIE SIĘ JUŻ! – ryknął Iwan. – Idziemy do salonu! Nie chcę więcej słyszeć waszych kłótni, jasne? – dodał jeszcze.

- Jasne. – mruknęła cała grupa niechętnie.

- No to super! Idziemy! – warknął ZSRR. – Mam nadzieję, że mi nie zepsujecie mojego święta.

- Zważywszy na fakt, że przyjęcie, to sami zrobiliśmy, to to co teraz mówi Iwan brzmi nielogicznie, co nie? – szepnął Feliks do Gilberta.

- Nie gadać, póki nie znajdziemy się w pokoju! – krzyknął Iwan. – Bał się strasznie, że się namawiają, albo chcą się pokłócić. I jedno i drugie byłoby kiepskie. Nie chciał mieć rozwalonych urodzin!

Weszli do salonu. Łotwa i Estonia zajadali się słodyczami i już prawie nic nie zostało.

- No mówiłem, że wszystko będzie zjedzone! – powiedział cierpko na ten widok Rosja. – I miałem rację!

- Ups...- Łotwa i Estonia wystraszyli się, widząc ZSRR i czym prędzej czmychnęli w kąt, kuląc się do siebie.

Rosja nawet nie zwrócił na to uwagi i podszedłszy do stolika, zjadł jedno ciastko. Był strasznie głodny, ale nie miał zamiaru tego okazywać. Nie! To on ma być fundamentem tego układu! (chodzi tu o Układ Warszawski) Jak fundamenty okażą się słabe, to wszyscy opuszczą dom. A on tego nie chce! Fakt, że jest głośno i co chwila są bójki, ale czuje ciepło innych osób i to jest najpiękniejsze! Nigdy nie pozwoli by to ciepło zniknęło! – zacisnął pięści i z determinacją wziął kolejne ciastko. – Nigdy!





 Przepraszam za tak duży odstęp czasu! Mam wakacje, więc następne rozdziały będą już szybciej. Jak wam się podoba nowy rozdział? Możecie pisać do mnie z pomysłami. Do zobaczenia w następnym!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro