Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział drugi - początek przygotowań

Gilberta bolała głowa. A przecież nic nie pił, więc co jest grane? Przemieścił się na łóżku by dosięgnąć okna. Popatrzył przez nie na zewnątrz. Śnieg jak zwykle. Co może być innego w tym głupim miejscu? Oczywiście, że wszędobylski śnieg! Wstał z łóżka. Od razu poczuł przeraźliwe zimno i jak najszybciej, w okamgnieniu ubrał się w ubranie służbowe. Spojrzał jeszcze przelotnie w lustro, czy wszystko ok.  ( w końcu był Niemcem, co nie? A Niemcy muszą dbać o prezencję!) Chusta była poprawnie zawiązana, fartuszek również. Wszystko było na swoim miejscu: koszula, spodnie i buty też. - Ok. - stwierdził oceniając swój wygląd i poleciał od razu do salonu. Dziś udało mu się wstać wcześniej niż było to wymagane ( pobudka o 7 i to obowiązkowo! Nie ma tak, że ktoś chce dłużej pospać. Wyjątek- choroba) i chciał coś sprawdzić. Wiedział od Polski jak się robi alkohol ( nie, żeby kiedyś z Feliksem próbował, oczywiście, że nie!), więc chciał sprawdzić czy wszystkie potrzebne rzeczy znajdują się w lodówce. Czechy zdecydowała, że zrobi bimber więc zadaniem Gilberta było zobaczenie, czy czegoś nie dokupić. ZSRR nigdy nie pozwoliłby im kupić wódki, a jej nie da się tak łatwo ukryć jak tych ciasteczek wczoraj. W zasadzie to dziękował losowi , że na nich nie usiadł jak plaśnięcie w twarz od Rosji zwaliło go dosłownie z nóg. No dobra. Rozejrzał się po wnętrzu lodówki. Wszystko jest. Nie musi nic mówić Litwie, bo to Toris dziś szedł na zakupy. Pewnie jak zwykle będzie wszystko, ale w maleńkich ilościach, bo wszystko jest w łapach tzw. ,,elyty". Miał dość tego szarogęszenia się partii. Ale cóż mógł zrobić? Feliks pewnie klął już na czym świat stoi przez nich. 

- No dobra! Mogę wracać. - pomyślał. - Wykorzystam ten czas jaki mi został do 7.00 czyli chyba już 10 minut ( nie opłacało się już kłaść. - on w ubraniu się nie położy, bo w brudnej odzieży nie będzie leżał w czystej pościeli. Co to by była za ujma dla Niemca! Niewybaczalne!)  na naukę rosyjskiego. Wciąż, czego wstydził się przyznać, kulał z tego języka. Siadł przy stoliku w swoim pokoju. Miał bardzo mało mebli u siebie. W ogóle to pomieszczenie było małe. Białe ściany , brązowa, drewniana podłoga z lichym, okrągłym, czerwonym dywanem, łóżko, szafka nocna, szafa na ubrania, krzesło i stół. I lampa zawieszona na górze. Ostatnio udało mu się dostać małą lampkę na biurko. Włączył ją właśnie i zaczął powtarzać rosyjski. Miał jeszcze problemy z wymową niektórych słów, nieważne ile czasu by się ich uczył. Nagle zadzwonił jego budzik. Rosja każdemu sprezentował budzik jak tylko się tu pojawił. Niestety ten zegar miał tylko jeden dźwięk dzwonka - Hymn ZSRR. NRD aż się zjeżył. Nie mógł się przyzwyczaić do tego, pomimo, że słyszał tą melodię ( oczywiście ze słowami!) codziennie już od parunastu lat. Zastanawiał się czy inni też  mają tak samo, czy oni raczej już nie podskakują na dzień dobry. Będzie musiał się zapytać ferajny. Polska pewnie reagował podobnie jak Gilbert i nadal tak robi. ( Feliks dostaje kręćka jak tylko słyszy coś związanego z komunizmem). Wybiegł do salonu na zbiórkę. ZSRR każdego ranka urządzał zbiórkę wszystkich krajów. Pewnie po to żeby zobaczyć czy nikt nie uciekł. Ale na pewno po to żeby powiedzieć każdemu co ma dziś robić. Tak jakby trzeba było to robić. Od tylu lat była ta rutyna, że pewnie nawet najmniej kumate państwo umiało wyrecytować z pamięci cały plan swojego tygodnia, dzień po dniu. I to jeszcze musiał gadać po rosyjsku Jakby innych języków nie było. Halo, angielski? Język światowy? No ale to było za żelazną kurtyną, tu językiem światowym był rosyjski. Pardon. A raczej Izwinite. Ech. Skończył rozmyślenia i stanął w salonie. Był  pierwszy. Oczywiście skoro był już ubrany. A przebrał się wcześniej, wtedy kiedy chciał zobaczyć czy składniki do zrobienia domowego bimbru są w lodówce, bo nie rozumiał czemu miałby chodzić w piżamie po salonie, zwłaszcza po tym co wczoraj wyszło na jaw: że nikt tego pokoju nie sprząta za dokładnie, to już na pewno nie wszedł by tu w piżamie! W życiu! 

Rosja już stał. Popatrzył się na Gilberta ze zdziwieniem. Tamten jęknął w duchu. - No co? Nie można być pierwszym? 

Chwilę potem przybiegła Natalia. Popatrzyła się na NRD z niemałym szokiem, który potem zmienił się w chęć mordu. Czuć było nawet dookoła niej aurę morderstwa. 

- Gulp! - Gilbert przełknął głośno ślinę. Odsunął się lekko od niej. Dziewczyna popatrzyła na niego z nienawiścią. 

- Uła! - wychlipiał w duchu NRD i zaczął nieznacznie drżeć. - Ona mnie tu zaraz zakatrupi! Tu na miejscu! Ja się boję! 

Na szczęście niedługo potem przyszła reszta grupy i Gilbert nie musiał sam męczyć się z Natalią. 

- O hejo, ferajna! - krzyknął Feliks wchodząc ostatni. Ten to jak zawsze miał mocne wejście. 

- Cisza! - wrzasnął ZSRR patrząc na wszystkich. - Dobra. Są wszyscy. To teraz wam będę po kolei mówił co macie dzisiaj robić. 

Eks-Prusy westchnął. Nauczył się już nie zwracać uwagi na zadania innych, tylko na swoje, żeby się nie pomylić. Nie chciał zostać znowu uderzony przez Rosję, bo zignorował jego polecenia. 

- Ty, Gilbert dzisiaj gotujesz. - odparł Iwan podchodząc do niego.

- Ok. - odparł NRD. - To znaczy: tak jest towarzyszu Rosja. - przemógł chęć żeby przewrócić oczami.

- Tak lepiej. - powiedział usatysfakcjonowany Iwan i podszedł do innej osoby. 

Gilbert skrzywił się z niesmakiem. Nie lubił być chwalony przez ZSRR. Chociaż z Polską to ma taką mini wojnę o to kogo więcej razy pochwali Rosja. Taka mała rywalizacja. On lubił rywalizację. Popatrzył się na Polskę i pokazał jeden na palcach. To znaczy, że musi dopisać jeden punkt więcej do ich notatek wojennych po stronie NRD.  Feliks skrzywił się na ten widok. 

Gdy wszyscy zostali poinformowani co mają robić to się rozeszli. Gilbert pobiegł robić śniadanie. Każdy dostanie po jednej kromce ze smalcem. Aż się serce krajało na ten widok. Nie będzie obiadu do 14, a jest dopiero wpół do ósmej.  Jak oni mają się tym zadowolić? Drugi posiłek dopiero za 7 godzin.  No dobra, za sześć i pół. Ale to nie zmienia faktu, że to i tak bardzo długo. Ale niestety inaczej się nie da. Gilbert wziął talerze z kromkami, tyle ile zdołał, czyli trzy i zaniósł do salonu na stół. Oczywiście jako pierwszemu należy się Rosji jako krajowi zaprzyjaźnionemu ze wszystkimi innymi państwami komunistycznymi. Ale i tak dostaje on tak samo mało jak reszta. Ta ,,elyta" żałuje nawet własnym krajom! Mówią nam,  że wszystko idzie do ,,czerwonego przyjaciela na wschodzie", ale ,,czerwony przyjaciel na wschodzie" też nie ma więcej.  To do kogo tak naprawdę idzie? Oczywiście, że do ,,elyty", a do kogo innego? To po prostu śmieszne! Ale nie można się postawić, bo to jednak twój rząd. Ech. 

Po zjedzeniu śniadania wszystkie państwa wróciły do swoich spraw. Eks-Prusy został wezwany przez Rosję, więc czym prędzej poszedł do jego gabinetu. - Ciekwe o co komuchowi może chodzić? - zastanowił się, lekko się denerwując. - Czyżby o to wczorajsze? Nie, niemożliwe. To nie może być to. - zaśmiał się nerwowo i stanął przed wejściem do gabinetu. Przełknął ślinę i zapukał.

- Wejść! - powiedział ZSRR.

Gilbert otworzył drzwi i wszedł. 

- A więc NRD - zaczął Rosja patrząc się na niego spod sterty papierów. Gilbert tak wielkich ilości papierów to jeszcze nie widział. 

- Jak z twoim rosyjskim? Dawno nie sprawdzałem twojej wiedzy. Przeczytaj ,,Pravdę" na głos. Ten rozdział, Da? - podsunął mu gazetę pokazując palcem o którą część pisma mu chodziło. 

- Eeerm, ok. - odparł Gilbert. Nerwy mu trochę opadły, gdy zorientował się, że nie chce go ZSRR za nic ukarać. Wziął prasę i zaczął czytać. Wyszło mu średnio, ale dał radę wszystko przeczytać z miarę dobrym akcentem. ( Wszystkie inne państwa nie musiały tak chodzić do Rosji. Po prostu Gilbert miał największy problem z akcentem, bo był Niemcem. Szybko się uczył, ale słychać było w jego mowie ten twardy, niemiecki akcent.) 

- Dobrze. A teraz opowiedz własnymi słowami co tam było, ok? 

- Em...Ok. No więc było to o wspomnieniu najważniejszych nauk Lenina jakimi były... - trochę mu zeszło z opowiadaniem tego. Po godzinie został wypuszczony i mógł powrócić do swoich spraw. Pobiegł do  pokoju i posprzątał swoje cztery kąty. Jak to skończył to poszedł cichutko do pokoju Węgier, gdzie leżały ozdoby. Robił je na zmianę z Liz, tak żeby ich liczba wystarczająca do ozdobienia całego salonu. - No dobra! - powiedział patrząc na rozgardiasz. - Czas zakasać rękawy i porobić ozdób. Mają być perfekcyjnie zrobione!  Chyba by się ze wstydu spalił , gdyby powiesił rzeczy prawie że rozpadające się przy najmniejszym dotknięciu. Tak być nie może!  To by złamało jego niemiecki honor! No dobra. Siadł na krześle przy biurku i zaczął robić girlandy śnieżynek. Gdy ich ilość była ok dla Gilberta przerzucił się na białe, pojedyncze płatki śniegu. Tak go zastała Węgry, gdy przyszła po zrobieniu swojej części robót. 

- Gilbert! - krzyknęła na niego przywołując go do przytomności.

- Eeeee...tak? - spytał mężczyzna odrywając się od swojej roboty. 

- Czas na ciebie. Masz zrobić obiad. - oznajmiła Liz. - Daj, ja dokończę. Dobry pomysł z tymi śnieżynkami. Co jeszcze zrobiłeś?

- Te girlandy. - odpowiedział NRD pokazując leżące na kupce łańcuchy. 

- O ładniutkie! - pisnęła Węgry podnosząc je i rozwijając.

Gilbert zaczerwienił się. - Dziękuję. W końcu jestem wspaniały, nie? - zaśmiał się nerwowo. Ucieszył się, że Liz uznała jego pracę za ładną. 

- Dobra! To ja cię zostawiam i lecę obierać grule! - krzyknął do kobiety i cicho wyszedł z pokoju. ZSRR nie powinien wiedzieć, że spotykają się w pokojach, bo znowu ubzdura, że coś knują przeciwko ,,jedynej, słusznej, komunistycznej władzy". Już raz prawie nie pobił Feliksa za to, że  razem z Czechami spotykali się w pokoju kobiety by trochę popić. Ale to może też było przez tą wódkę. Bo potem ZSRR wkurzony przyszedł do Gilberta. - Tak. Ale Feliks mu później powiedział, że Rosja na początku myślał, że coś knują, bo ,,po Polsce to się można wszystkiego spodziewać". Oczywiście. A po nim to nie? - westchnął tylko. Doszedł do kuchni i wziął kozik. Zaczął obierać ziemniaki z dość dużą trudnością. Wszystkie noże w tym domu były trochę tępe. No...dało się nimi obierać i kroić, ale już dużej krzywdy nie zrobiłoby się człowiekowi, to znaczy nie dałoby się takim nożem zabić państwa. Rosja zaczął ostatnio być strasznie podejrzliwy. Bał się, że wszyscy chcą go zabić. A już najbardziej to trzy państwa satelickie: Węgry, Polska i NRD. Gilbert uważał to trochę za przesadę, bo pomimo tego, że nikt z tej trójki go nie cierpiał, to żeby go zaraz zabijać? Okaleczyłoby się go na tyle, by móc uciec, ale nie na tyle by potrzebował natychmiastowej opieki szpitala. Sam Rosja też miał ciężko. Szef mu się zmienił i wiele razy widać było siniaki na jego ciele i częste ataki kaszlu z krwią, mimo, że próbował to ukryć żeby nikt nie widział. 

Polska mówił NRD, że prawdopodobnie ZSRR nie ma tak naprawdę dużo lepiej niż oni. W zasadzie to każde z państw satelickich było w różnej sytuacji np.: NRD miał większy dostęp do żywności i do towarów, ale za to mniejszą wolność, a PRL znowu na odwrót. To wszystko zależy od szefów.  

Mężczyzna zatopiony w myślach obierał ziemniaki. Już chciał brać kolejnego pyra, gdy spostrzegł, że nie ma już nic w wiadrze. Dopiero wtedy zorientował się, że obrał wszystkie dostępne ziemniaki. - Ua! Muszę rzadziej stawać się melancholijny, bo inaczej będzie problem. - syknął do siebie NRD i przeklinając swoją głupotę, postawił ziemniaki. Zaczął podgotowywać również mięso, które zrobił wcześniej.

- No dobra. To obiad się gotuje. Ciekawe co u innych.

Polska dzisiaj mył podłogi, korciło go trochę by je wypastować, ale wiedział, że pierwszą ofiarą byłby on sam, bo uwielbiał ganiać po całym mieszkaniu. Zresztą tak samo robił NRD i czasami Rumunia. A mały Mołdawia to by się rozryczał, gdyby się wywalił. To było jeszcze małe dziecko. Rumunia by go chyba zabił. Ups. 

W czasie mycia podłóg Feliks robił rekonesans. On był odpowiedzialny za jedzenie, więc musiał znaleźć miejsce na przechowywanie tego wszystkiego. Wiadomo, byli głodni przez prawie cały czas, więc żeby się nie okazało, że w głodzie po prostu to wszystko zjedzą.  Poza tym Rosja tego nie może znaleźć, bo by było po ptakach. Jeszcze by pomyślał, że szykują się do ucieczki, a to jest prowiant na drogę. - Ech. No dobra. Rekonesansu ciąg dalszy! - krzyknął w duchu i poszedł dalej myć podłogę, cały czas rozmyślając gdzie mógłby to wszystko schować.  Słodycze i ciasto nie mogą być w cieple, bo jeszcze się wszyscy strują, a to nie byłoby przyjemne. Aż go skręciło, gdy sobie to wyobraził. A reakcja ich szefów? Brrr! - wzdrygnął się. 

- Hej! - syknął do swojego towarzysza niedoli, którym był Bułgaria. - Wymyśliłeś, gdzie by można było schować żarcie? 

- Niestety nie. - mruknął cicho do niego Bułgaria. No powiedzmy, na tyle cicho jak mógł z drugiego końca pokoju. - Niektóre rzeczy mogłyby być schowane w schowku na rzeczy luksusowe. - odparł po chwili ciszy. - No bo Rosja rzadko tam zagląda. Ale jest jeden mankament. A mianowicie nie wszystko się tam zmieści.

- Wiem, niestety. - jęknął Feliks. - Ale dzięks Bułgaria, to naprawdę niezły pomysł. - podniósł kciuk w górę. - Dobra, to co dzisiaj zrobię to tam schowam. Mamy niecałe dwa dni na zrobienie tego. Zacząłem już zbierać u siebie składniki na kanapki i schowałem ciasteczka Gilberta. A z tymi kanapkami to trochę bida jest, bo nie mogę za dużo plastrów szynki, albo ogórków ukraść z kuchni, bo nie będzie na bieżące jedzenie. 

- Wiem. I to jest problem. Na zachodzie to wystarczyłoby spokojnie dzień przed kupić więcej i po prostu zrobić. - westchnął Bułgaria. - Ah! Chciałbym być na zachodzie! 

- Ja też. - odparł smutno Feliks.

- Myślisz, że Gilbert mógłby coś przeszmuglować od braciszka? No, Ludwik by mu paczkę wysłał?

- Dobry pomysł! Tylko musi to być niewinna paczka. Żadnych dużych ilości jedzenia, bo byłoby, że chcemy uciekać. Iwan już czasami dostaje paranoi na tym punkcie!

- Prawda. Dobra, to wieczorem zmusimy Gilberta do wysłania listu do braciszka. 

- Po co czekać na wieczór? Teraz to zróbmy! - krzyknął Feliks

- Ale teraz sprzątamy! Jak ty to sobie wyobrażasz? - spytał Bułgaria pokazując na wpół umytą podłogę. W czasie rozmowy on przesunął się do Polski i teraz sprzątali obok siebie. 

- Ty zostaniesz, a ja pobiegnę do NRD, albo pójdziemy razem, mówiąc Rosji jakby się pytał, że musimy coś wziąć, albo o! Zapytać Gilberta co zrobić z plamą na podłodze, powiedzmy po...e...po czymś tłustym.

- Eeeerm, ok. Zobaczymy czy to wypali. Idziemy.

NRD tymczasem nieświadomy tego, w co chcą go wrobić kumple, pogwizdując lekko, mieszał marchewkę w garnku.

- Hej, karaluchu! - krzyknął do niego Polska stojąc na progu. Gilbert zacisnął zęby.

- Czego pierogu? - zapytał równie grzecznie. 

Bułgaria poczuł, że atmosfera robi się gęsta. - Eeeee...  chcielibyśmy cię poprosić, żebyś napisał list do Ludwika. 

- Z prośbą o przesłanie słodyczy! - dokończył Feliks. - A i musimy pomyśleć o prezencie! - nagle się zorientował. - Uhhhh! Zapomniałem! - Chłopak aż się zaczerwienił ze wstydu.

- CO? No to super! - krzyknęła pozostała dwójka.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro