Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział czwarty- dalsze przygotowania


- I co? - spytał Gilbert patrząc jak Polska wybebesza różne rzeczy z szafek. - Znalazłeś coś?

- Nie za bardzo. Same śmieci - mruknął.

Znajdowali się w salonie, tam ZSRR chował różne przedmioty, które były ,,wspólne". Nie różnił się za dużo od pozostałych pokojów w tym mieszkaniu. Parę mebli, lichy dywanik na środku, oczywiście w kolorze czerwonym, żyrandol i ściany wytapetowane tapetą w czerwone gwiazdy. Dwa fotele po obu stronach wyglądały ubogo. Na półkach było parę książek na krzyż i wszystko rosyjskie o komunizmie. W kącie salonu widniała duża flaga ZSRR. Wszystkich raziła w oczy. 

Nagle NRD dostał w twarz czymś ciężkim. - Aua! - krzyknął. - Polska, ty pierogu głupawy, co robisz? - popatrzył na to czym dostał, a teraz leżało na ziemi. Było to wielkie pudełko z czymś w środku. Kicnął i otworzył je. Znajdował się tam czarny, byle jaki aparat fotograficzny. Jeden na wszystkich. 

-O! - powiedział Polska spoglądając na znalezisko. - Czy to nie ten aparat, którym ZSRR robił nam zdjęcia, kiedy byliśmy na spotkaniu państw socjalistycznych? Pamiętam, że miał podobny. Ustawił samowyzwalacz i dzięki temu wszyscy znaleźliśmy się na zdjęciu. Łącznie z nim.

- No - mruknął Gilbert. Przypomniał sobie ten czas. Iwan wtedy był strasznie radosny i wszystkich głaskał po głowie. Mówił, że w końcu ma ciepło w domu i mnóstwo przyjaciół. To było smutne. No bo kto jest aż tak zdesperowany, żeby osoby, które trzyma wbrew ich woli nazywać przyjaciółmi? I że czuje dzięki nim ciepło? Dziwne. Szefowie wtedy też byli szczęśliwi. Rozmawiali ze sobą i chwalili poszczególne państwa.  I był wyścig, czyj kraj zyska najwięcej pochwał. Westchnął. Na tym zdjęciu wszyscy wyglądali jakby wspaniale spędzali czas ze sobą, co oczywiście  nie było do końca prawdą. Przed spotkaniem pokłócili się ze sobą. Gilbert mówił, że nie ma zamiaru udawać szczęśliwego jak wczoraj dostał od szefa i wciąż miał jeszcze ślad po guzie na głowie, a Iwan kazał mu pozorować, że tego nie pamięta i że wspaniale się czuje.  Liz wtrąciła się jeszcze, że ona w garniturze nie pójdzie, bo tak, a Feliks stwierdził, że mu za gorąco i musi podciągnąć rękawy. I to w tak formalnym stroju. Więc wyglądał jak kretyn. Toris miał problem z psychiką, bo panicznie się bał spotkania z ich szefem, Łotwę  o mało nie zostawili z powodu gorączki, którą dostał z nerwów. Długo szukali Rumunii, by się dowiedzieć, że już siedzi w samochodzie, lecz zamiast na miejscu pasażera, to w bagażniku, bo bał się Węgier, która już od rana była w bojowym nastroju i wystarczyła iskierka, żeby ją aktywować. I w czasie podróży też było sporo podobnych sytuacji. Iwan miał już dość i prawie. Nie mógł się doczekać aż w końcu tam dojadą. Tak. Nie było na początku wcale tak przyjemnie jak to było pokazane na tym zdjęciu. Znowu westchnął. Czemu wszyscy się uparli żeby udawać, że jest wspaniale po tej stronie Żelaznej Kurtyny? 

- Hej! Mam! - z odmętów wspomnień wyrwał go dźwięk głosu Polski. - Udało mi się go znaleźć! - krzyknął z dumą. - Nie było łatwo! Musiałem dość głęboko pogrzebać! - trajkotał dalej.  - Hej? - Ww końcu się zorientował, że Gilbert nie słuchał. - NRD? Wszystko w porządku? Coś taki nieobecny jesteś. I czemu nadal trzymasz w rękach ten aparat? Odłóż go w końcu . Myślałem, że nie lubisz mieć robionych zdjęć, bo to oznaczało, że musisz nienaturalnie się ustawiać i zmuszać się do uśmiechu. 

- Nnnno tak - odparł Gilbert odkładając przedmiot na podłogę i podnosząc się. - Ale przypomniał mi się ostatni raz, kiedy był używany ten aparat. Mówię o spotkaniu państw socjalistycznych. Tego z zeszłego roku.

- A! Ale były wtedy jaja, co nie? - zaśmiał się Feliks. - Eliza o mało nie odgryzła ręki Rumunii. To było genialne! 

Gilbert parsknął śmiechem na wspomnienie tej sytuacji. - No! Prawda! Ale Iwan był wtedy szczęśliwy, pamiętasz? Nie było aż tak źle jak teraz. Jego kondycja się pogorszyła . To musiało się stać przez ten, ostatni rok.

- Masz rację. -  przytaknął Polska. - A my nie możemy nic zrobić oprócz bycia jego przyjaciółmi. Nie wiem jak ty, ale ja nie chcę być jego kumplem jeśli to oznacza, że muszę tu siedzieć i nie mieć kontaktu ze ,,zgniłym zachodem". - jak to mówi Rosja. - Nie lubię być do niczego zmuszany.

- Ja też nie lubię - mruknął NRD. - No bo, żeby się z kimś kolegować to trzeba to robić z własnej woli, a nie być do tego zmuszanym. 

Ale zdziwiło go to jak szybko rozłożył się Iwan. Przecież to kraj. I to potężny. 

- No dobra! Skończ rozmyślać i chodź z tymi farbami do pokoju - stwierdził Polska patrząc na kolegę. - bo musimy jeszcze powiedzieć  Lici co ma kupić. 

- Jasne. - Gilbert przewrócił oczami. - A tak poza tym to czemu ty go nazywasz Licia? 

- Bo to mój kumpel. No dobra, może był nim dawno, ale i tak go tak nazywam. A co, zabronisz mi? - burknął Polska. 

- Jasne, jasne. Już nie wnikam - mruknął NRD i zamiast tego zwrócił się do kolegi z pytaniem: Hej, a u kogo schowamy te farby? U mnie, czy u ciebie? 

- Hmm...To dobre pytanie - stwierdził Feliks. - Może u ciebie? Bo ja ostatnio mam problem ze znalezieniem miejsca na książki, które mi wysyła mój szef. Stwierdził, że moi ludzie za mało lubią komunizm i trzeba im jeszcze bardziej robić papkę z mózgu. Więc wysłał mi dużo lektur do czytania. - wzruszył ramionami. - A to, czy będę czytać to już inna sprawa.

- Aha. Ok, to pójdzie do mnie. - zgodził się Gilbert. Wziął farby i schował je u siebie w szufladzie, gdzie znajdowało się przemycone jeszcze kilkadziesiąt lat temu zdjęcie NRD i jego brata, którego jeszcze , na szczęście, Iwan nie znalazł, bo by musiał się z nim pożegnać. Gdy to zrobił to zamknął drzwi i podszedł do Polski. - Dobra, a teraz szybko do Torisa, zanim on pójdzie na te zakupy! - pobiegli do Litwy mając nadzieję, że jeszcze nie wyszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro