Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dziesiąty- To już paranoja?

Wszyscy po przytulaskach rzucili się na jedzenie. Gilbert tłumaczył Rosji, że spóźnił się tyle godzin, wtedy gdy miał dyżur i poszedł do sklepu, bo szukał ciastek na tę imprezkę. Iwan poklepał go po plecach. - Ehehehe! Nie wiedziałem! Mówi się trudno, nie? - zapytał chyba czując się trochę głupio.

- Spoko. - Uśmiechnął się NRD, mimo że nadal był zszokowany jak go ZSRR potraktował wtedy, jak przyszedł (ale zaraz uczucie zbladło, jak przypomniał sobie ILE był na tych zakupach). 

Feliks tymczasem popisywał się piciem soku z dużej wysokości i o mało się przy tym nie udławił. No cóż...chyba nie był do końca poważny... 

Było bardzo radośnie i spokojnie. Nawet za bardzo... 

- A co jeśli oni tylko udają, że robią mi przyjęcie? - Iwana nadeszły wątpliwości, ale zaraz zepchnął je w głąb umysłu. Uśmiechnął się, próbując pokazać, że wszystko jest w porządku. Gdyby jego myśli były nieuzasadnione, a pokazałby, że się denerwuje i jest smutny, to by jego krajom zrobiło się przykro i może nawet kolejnych urodzin by mu nie zrobili. A to by nie było miłe. Dla obu stron. Westchnął. 

Gilbert zaczął się popisywać trzymaniem talerzy na głowie. Zaraz Iwan usłyszał brzdęk tłuczonego szkła. - Ech. - jęknął patrząc na rozbite naczynia. - Będziesz to sprzątał. - powiedział twardo do Niemca, który umknął do schowka po zmiotkę. To mogły być jego urodziny, ale nie będzie tolerował rozwalania domu. Chwilkę potem nie było już niczego na podłodze. 

- Zrobiliśmy kawał dobrej roboty! - ucieszył się Polska rozmawiając z Węgrami i Litwą. Zaraz doszedł do nich Gilbert - Co jest? Spiskujecie beze mnie? Wspaniałego mnie? - zaśmiał się i uwiesił się na ramieniu Feliksa i Torisa. Litwa oczywiście z powodu nagłego ciężaru wywalił się i razem z nim NRD.

- Uła! - krzyknęli.

- Co tu, ostra popijawa była? - spytał się Bułgaria podchodząc do nich z kieliszkiem wódki.

- N...nie, po protu Litwa opuścił chyba ,,dzień ramion" na siłowni. - wystękał NRD zbierając się z podłogi.

- Hej! Przestań Gilbert! - krzyknął płaczliwie Toris, którego w tym samym momencie głaskał po głowie Polska z cichym ,,ciiii Licia". - Popatrz na siebie! Też byś pewnie nie udźwignął osoby, która nagle się na ciebie rzuca!

- Wcale się nie rzuciłem. - Niemiec zrobił buzię w ciup. 

- Nie? A co zrobiłeś?

- Nie kłóćcie się! To są urodziny Iwana! - wrzasnęła Węgry wchodząc pomiędzy nich. - Rozumiemy się?

- Dla ciebie wszystko, Liz! - Gilbert puścił do niej oko i się uśmiechnął.

- Doprawdy, myślałam, że jesteście mądrzejsi. - westchnęła kobieta. - I Gil, nie próbuj mi się przypodobać, bo ty zacząłeś!

- Dobrze, dobrze Węgry. - zachichotał NRD. - Ale Litwa, na twoim miejscu to bym trochę poćwiczył.

- Znowu? Co ci mówiłam? - ton Liz przeszedł na ostrzegawcze nuty.

- Jasne. Zrozumiałem. - popatrzył się na Iwana kątem oka. - Ale się cieszy z tej imprezy, co? - uśmiechnął się miękko. - W takich chwilach znowu jest zwykłym Iwanem, tym jakiego znam i znałem, zanim się te głupie wojny zaczęły.

- No. - zgodziła się Węgry również patrząc na rozanielonego Rosję. 

- Taaaaaak...- powiedział sucho Polska. - Dokłaaadnie. Wtedy był super.

- Uła! - pisnął Gilbert odwracając się do Feliksa i aż odskakując od niego. - Ależeś zrobił minę.

Iwan był szczęśliwy. Nie spodziewał się od swoich państw, że zrobią mu taką niespodziankę. 

- A co jeśli to tylko przykrywka? - nagle do jego kolorowych, radosnych myśli wpełzła szara, oślizgła, przyklejająca się do wszystkiego myśl o zdradzie. Zaczął się denerwować. Próbował ją zablokować, ale przeciskała się krętymi, ciasnymi tunelami jego umysłu po to żeby zagnieździć się w centrum jego myśli i nie dać przez długotrwały czas o sobie zapomnieć. Zapragnęła zostać się taką ideą, która co chwila przypomina o sobie właścicielowi, kłując i dręcząc. Iwan zaczął drżeć. Nagle wszystko już  nie wydawało się takie radosne i przyjemne. Teraz wszędzie widział zasadzkę.  Śmiejący się ludzie stawali się w jego umyśle osobami, które cieszą się, że uśpili jego czujność i wyśmiewali jego naiwność, jedzenie zdawało się być zatrute. Zrobiło mu się duszno. Poluzował szalik i rozpiął płaszcz. Powoli zaczął wpadać w panikę. - Och nie! - pomyślał. Dobrze wiedział, że jak już się to stanie, to długo nie puszcza i wtedy jest bliski szaleństwa. Zdarzały się momenty, w których nie pamiętał już nawet co robił. Przeszukał kieszenie. - Gdzie te leki na uspokojenie, co je NRD wczoraj kupił? Zostawiłem w pokoju! - pomyślał spanikowany. Zdecydował się wymknąć na krótki czas po nie. Nikt nie zauważy, a on ich potrzebuje.

- Iwan? - Rosja nagle usłyszał głos i aż zesztywniał. Pełna troski twarz Gilberta pojawiła się przed nim. - Wszystko gra? - Niemiec spytał miękko.

Lecz w umyśle ZSRR, już przepełnionego szaleństwem, obraz państwa satelickiego był o wiele inny. Widział twarz człowieka, który na policzkach i rękach nosił ślady krwi. Jego krwi. Widział twarz wykrzywioną w upiornym uśmiechu, tylko czekająca na jego potknięcie, żeby wbić nóż prosto w jego serce i zakończyć żywot nielubianego przez wszystkich w tym domu, kraju. 

Iwan był zmęczony. Poddał się tym myślom. Oni nie mieli powodu, żeby nie myśleć o jego zabójstwie. Musi działać! Inaczej zostanie zamordowany we własnym domu! 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro