Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog

Mieszkałam w obozie od dwóch lat, tyle co młodsza ode mnie Włoszka Amaia. Uwielbiałyśmy się i cieszyłyśmy każdym dniem tutaj chociaż ona była córką Demeter a ja Apolla urodziny obchodziłam 7lipca ona 23 maja więc miałyśmy sporo czasu na kupowanie sobie prezentów i wymyślanie przyjęć.

Ten 7 lipca miał byc inny. Kiedy rano się obudziłam widziałam poruszenie w obozie i zastanawiałam się co znowu ta mała zołza kombinuje ale to nie ona a jeden z dzieci Hefajstosa robił zamieszanie swoją osobą, nie wiedzie czemu.

Cały dzień zleciał dość szybko. Trening z Willem-łucznictwo-oraz nauka Greki z Anabeth. potem obiad. Zjadłam o wiele za dużo sałatki gyros. Kolejny trening. tym razem mieczem po czujnym okiem Chejrona i La Rue. ale ja zawsze lubiłam adrenalinę i wkurzanie ludzi więc czasami jak z nią walczyła całkiem przez przypadek dostawała piaskiem w oczy. No serio to nie ja! No jeżeli nie chcecie być martwi-albo prawie martwi-jak ja to nie polecam. Po ognisku około 18 Amaia zaprowadziła mnie do mojego domku gdzie było kilka znanych mi osób od których dostałam drobne prezenty. Gdzieś w połowie imprezy siadłam a kubkiem herbaty na parapecie i spojrzałam przez okno. Wszystkie domki miały albo wyłączone światło albo były ciche. Oprócz jednego. Wyraźnie była w niej impreza jak ta u nas ale nie mogłam sobie przypomnieć co to za domek a po chwili i tak Amaia i Lidia-córka Hermesa-zaciągnęły mnie na parkiet i nie miałam nic do gadania. Na stole stały drinki a telewizor podpięty był do jakies konsoli którą przytargał tu któryś z Hoodów zeszłego lata.

-hej potańczymy?-zapytał mnie mój brat. Aleksander był jedyny swoim rodzaju i chyba jako jedyny nie umiał strzelać z luku w żadnym stopniu.Kiedy brał łuk do ręki to, bylebyś był daleko, mogła ci się stać krzywda, albo co gorsza mogłeś leżeć martwy jak jeden z trenowanych przez Mirandę gołębi. Dlatego się nie znoszą. Mi314-tak nazywał się gołąb-nie był najinteligentniejszy na świecie i przelatywał obok Aleksandra akurat kiedy strzelał.

-jasne-odparłam a on pociągnął mnie prawie na środek pokoju i zaczął się ze mną bujać jak reszta. Śmiałam się kiedy próbował udawać że umie tańczyć Hip-hop albo balet. Uśmiechałam się patrząc na niego a on zrobił dziobek z ust.

-ale dlaczego ty się ze mnie śmiejesz? Jestem najlepszym tancerzem w obozie-powiedział pewnym siebie głosem a ja byłam pewna że gdybym go nie znała to bym mu uwierzyła bez żadnego,, ale,,.

-no wiem po prostu na tle tych ludzi którzy ,,nie umieją tańczyć,, wyglądasz śmiesznie.

-no tak. Jak nie umiesz tańczyć to tego nie rób-skwitował a ja kiwnęłam głową. Całej naszej rozmowie przysłuchiwała się Amaia która od 9 lat trenowała.-Widzisz?-zwrócił się do niej-powinnaś się ode mnie uczyć-ta szykowała się żeby mu coś powiedzieć lub-co pewniej-przywalić mu. Złapałam ją za rękę i ścisnęłam ją delikatnie na co od razu się uspokoiła. Miałam na nią ,,dobry wpływ,,-jak sama zresztą uznała.

Kiedy gdzieś około 22 wszyscy zaczęli zbierać się do domu zauważyłam że domek który imprezował dalej się świeci. Chciałam zatrzymać Amaię i zapytać o to ale gdzieś mi się urwała.

,,Do następnego lata,,

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: