Urodziny
Generalnie to ta scenka powstała, bo mam niewyparzoną gębę i obiecałam przyjaciółce, że napiszę jej na urodziny erotyka.
Może jakiemuś spragnionemu yaoi czytelnikowi umili dzień ^^
W pustym mieszkaniu rozległ się odgłos otwieranych drzwi i brzęk kluczy, rzuconych niedbale na szafkę. Do przedpokoju wtoczyły się dwie osoby, splecone w osobliwym tańcu. Wyższa z nich, chłopak o ciemnych, niemal kruczych włosach, przyparł towarzysza do ściany i zachłannie wpił się w jego usta, wolną ręką odplątując szaliki z ich szyi. Doskonale wiedział, gdzie się znajdowali, ale miał wrażenie, że nadal nie opuścili szatni i stoi zażenowany wśród kolegów, trzymając w rękach swój urodzinowy prezent – nową parę ochraniaczy i większy bidon na wodę, stosowny do coraz cięższych treningów. Jednak żadne życzenia czy nawet najbardziej udane przebicia na treningu nie zapadły mu w pamięć tak, jak krótka w chwila, w której pozostali opuścili już szatnię i został sam na sam z Hinatą. Mógłby przysiąc, że wciąż czuje dotyk jego chłodnej ręki na policzku i słodki szept w uszach: ,,moich rodziców dziś nie będzie". Jak mógłby nie skorzystać z okazji? Tobio był tylko człowiekiem i, jak każdy człowiek, posiadał granice, do których był w stanie opierać się swoim słabościom. W dodatku jutro czekał ich wolny dzień, a jego chłopak przez cały trening zdawał się z nim drażnić, paradując bez koszulki dłużej, niż było konieczne i niby przypadkowo muskając jego biodro, ilekroć się mijali.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa – szepnął, gdy Shoyo pociągnął go wgłąb swego pokoju i pchnął na łóżko. W odpowiedzi rudzielec spojrzał mu wyzywająco w oczy i, nie przerywając kontaktu wzrokowego, zdjął z siebie koszulkę. Wzrok Kageyamy spoczął na bladym brzuchu z ledwie widocznymi zarysami mięśni. Jak to możliwe, że pomimo kilku godzin dziennie spędzanych na ćwiczeniach wciąż był takim chuderlakiem? Nieważne. W oczach Tobio i tak był piękny. Ważniejsze było to, że dziś chłopak zachowywał się...Inaczej. W sprawach łóżkowych zawsze był bardziej śmiały od niego, ale jeszcze nigdy taki nie był. Tak pewny siebie, tak chciwy. Podczas poprzednich zbliżeń prędzej czy później zawsze następował moment, w którym Shoyo odpychał go i zakrywał sobie twarz ze słowami "N-nie patrz na mnie!". Lecz dzisiaj jego wstyd i zdenerwowanie zostały wyparte przez czyste pożądanie.
Jakby na potwierdzenie tych myśli, chłopak objął jego twarz i pocałował go, mocno, jakby świat miał się zaraz skończyć.
- Co w ciebie... Dzisiaj wstąpiło? – zapytał Tobio, gdy pozbyli się wierzchniej odzieży.
Zamroczone przyjemnością oczy spojrzały na niego, a miękkie kosmyki zafalowały, gdy Shoyo pytająco przekrzywił głowę.
- Powiedzmy, że to taki urodzinowy bonus... Nie podoba ci się?
Kageyama przyciągnął go do siebie i prowokująco przejechał zębami jego szyi, wywołując dreszcze na całym ciele.
- Podoba, i to jak... - mruknął, a potem gwałtownie pochylił chłopaka tak, że ten wylądował pod nim, i oparł się na łokciach po obu jego stronach, w obawie, by nie zgnieść drobnego ciała. Hinata poddał się bez protestów, zarzucając ręce na jego barki i krzyżując łydki na plecach, by mogli przylegać do siebie jeszcze ciaśniej.
Podobała mu się ta jego uległość. Zwłaszcza w połączeniu z myślą, że Shoyo nie poddawał się mu tak po prostu, ale grał również na własnych zasadach i robił wszystko, by oboje czerpali z tego jak największą przyjemność.
- Ngh! – Kageyama wydał z siebie nieokreślony odgłos, gdy drobne dłonie niepostrzeżenie zsunęły się po jego plecach, by chwycić go za pośladki. Hinata jedynie mruknął w odpowiedzi, delikatnie zsuwając bieliznę z jego bioder.
Podstępna krewetka! Doskonale wiedział, co robić, by zbić go z tropu. I przy okazji doprowadzić na skraj zawału. Spróbował w odwecie pozbyć się bokserek Shoyo, ale zadania wcale nie ułatwiał mu deszcz pocałunków, którym ten postanowił obsypać jego szyję. W końcu oboje zostali całkowicie bez ubrań. Przez kilka krótkich chwil po prostu leżeli ciasno objęci i w milczeniu patrzyli na siebie, wsłuchując się w swoje niespokojne oddechy.
Gdyby ktoś powiedział mu rok temu, że zakocha się w chłopaku, i to jeszcze akurat w tym małym, irytującym rudzielcu, to by go wyśmiał. A jednak Hinata w jakiś sposób zdołał wkraść się do jego serca i zająć w nim ważne miejsce.
Przykuł jego uwagę od pierwszego spotkania, jeszcze w gimnazjum. Walczył, choć inni nie mieli nadziei. Niski, niepozorny, a jednak kiedy nadszedł kuliminacyjny moment, nie skoczył do piłki - on pofrunął do niej niczym najprawdziwszy ptak. Potem, po dołączeniu do drużyny siatkarskiej w Karasuno, Shoyo naprawdę go denerwował. Obaj musieli przezwyciężyć wzajemną niechęć i nauczyć się współpracować. Nawet nie zauważyli, kiedy stali się kolegami, i kiedy rzeczy, które dla innych wybiegały poza definicję przyjaźni, zaczęły się dla nich stawać naturalne. Sporo czasu minęło, nim zdali sobie sprawę sobie z tego sprawę. Jeszcze więcej, nim odważyli się na szczerą rozmowę i przyznanie do własnych uczuć.
A teraz zarumieniony Hinata leżał pod nim, opuszkami palców badając jego plecy. Tobio nie mógł uwierzyć, że naprawdę są tutaj razem, i zamierzają się ze sobą kochać. Kochać, nie bezmyślnie pieprzyć. Zważywszy na to, że właśnie leżeli nago, podnieceni, i... hmm, bardzo wyraźnie odczuwający ten fakt, głupio byłoby nadal uparcie zaprzeczać myśli, że chyba naprawdę kocha Hinatę. Z niesfornymi włosami rozsypanymi na poduszce, zaczerwienionymi policzkami i ufnym spojrzeniem, wyglądał w jego oczach najpiękniej i najbezbronniej w świecie.
Naprawdę chciał, żeby wszystko poszło, jak należy i to doprowadziło go do kolejnej myśli, która sprawiła, że znieruchomiał i zaklął pod nosem.
- O... o co chodzi? – zapytał Hinata, odgarniając kosmyki, które pod wypływem grawitacji opadły mu na twarz. Zawahał się. Nie chciał teraz psuć atmosfery, ale wolał już to, niż sprawić mu ból. - Shoyo... Masz prezerwatywy? I coś nawilżającego?
- Za łóżkiem... – odpowiedział, podgryzając płatek jego ucha. Kageyama sięgnął ręką we wskazane miejsce, po omacku odnalazł niewielką buteleczkę i wyjął ją razem z paczką gumek.
- Spryciarzu... Nieźle się przygotowałeś... - nie mógł powstrzymać się od sarkazmu, mimo iż widok ukochanego w towarzystwie jednoznacznych akcesoriów powodował u niego dziwne uczucie, jakby serce chciało wyskoczyć mu z piersi. – Doskonale wiedziałeś, jak skończy się ten dzień, prawda? – zapytał, jedną ręką gładząc jego ciepły policzek. Potem otworzył butelkę i rozprowadził po palcach gęsty, zimny żel.
- Oczywiście. Jak mógłbym tego nie zrobić? – wzdrygnął się i jęknął z zażenowaniem, gdy Tobio pokierował dłoń między jego uda, niby przypadkowo muskając naprężoną męskość. – Wiesz, jutro będziesz świętował z rodziną, więc dzisiaj chciałem dać ci coś od siebie.
- Dziękuję – nie wiedział, co więcej mógłby powiedzieć na to wyznanie. Nie wyczuwając oporu ze strony Hinaty, zabrał się do rzeczy i powoli wsunął w niego palec. Chłopak wzdrygnął się i zacisnął dłonie na prześcieradle, czując, jak ukochany dodaje kolejnego, ostożnie rozciągając jego wnętrze. Było to bardzo specyficzne uczucie i przeszło mu przez myśl, że chyba nigdy się do niego nie przyzwyczai. Jednocześnie wypchnął nieco biodra do góry; wiedział bowiem, jak ważne są dla Kageyamy sygnały świadczące o tym, że wszystko w porządku i jest chętny. Ten zaś, obserwując reakcje wiercącego się pod nim Shoyo, poczuł, gwałtowny napływ podniecenia. Wysunął z niego palce, sięgnął po paczkę z gumkami i nasunął jedną z nich na swojego penisa.
- Mogę? – zapytał cicho. Rudzielec jedynie kiwnął głową, zbyt zawstydzony, by otworzyć oczy i na niego spojrzeć. Zresztą odcięcie jednego ze zmysłów powodowało, że wyraźniej czuł dotyk Kageyamy, jego ciepło i zapach skóry. Zaraz po uświadomieniu sobie tego jęknął cicho i wygiął się z myślą, że palce nijak spełniły swą przygotowującą rolę. Co prawda nie miał z kim tego porównać, ale doskonale czuł, że Tobio jest duży. Pojedyncza łza bólu wymknęła mu się spod powieki i bezgłośnie spłynęła po policzku. Bardzo chciał jednak, aby jego chłopak odczuwał wyłącznie przyjemność i nie martwił się o nic, dlatego nie pozwolił sobie na słowo skargi. Zamiast tego mocno zacisnął dłoń, wbijając paznokcie w jej wewnętrzną część. W następnej chwili poczuł, że Kageyama nakrył ją swoją, większą ręką i przestał w niego wchodzić.
- Shoyo, nie rób tak.
Otworzył oczy i spojrzał na niego; wyglądał zupełnie inaczej, niż zwykle. Zdyszany, z rozszerzonymi źrenicami i rumieńcami, które tak rzadko mógł obserwować na jego policzkach. Naszła go głupia myśl, że musi wyryć sobie ten widok w głowie, aby móc później do niego wracać. Tymczasem niebieskie oczy odszukały jego, brązowe.
- Mów, jeśli cię boli.
- To nic takiego – zaprotestował i uniósł biodra, mimo bólu starając się bardziej na niego nasunąć. Kageyama westchnął, czując, jak mocniej się na nim zaciska, ale zaraz odepchnął od siebie pragnienie i zmarszczył brwi.
- Naprawdę uważasz, żeby byłbym w stanie to z tobą robić, wiedząc, że cierpisz? Mowy nie ma. Nie możesz poświęcać się tak tylko dlatego, że mam urodziny.
- Ale...
- Żadnych ale. Fajnie z twojej strony, że tak się starasz, ale nie o to tu chodzi. Ty też masz czuć się dobrze. Zrobię to wolniej, a ty złap mnie za rękę i ściskaj. W ten sposób przejdziemy przez to razem – mruknął Kageyama, zerkając na jego ściągnięte brwi.
Hinata cicho sapnął, ale posłusznie splótł z nim palce, a jego partner z wahaniem wsunął się trochę głębiej, zerkając na ich ręce. Kostki zbielały pod wpływem nacisku, ale to dobrze. Dzięki temu czuł, że naprawdę tutaj są i przeżywają to wspólnie.Powoli dotarł do końca, świadom każdego westchnienia Hinaty i jego najmniejszego ruchu. Delikatnie poruszył biodrami, wiedząc, że musi zaczekać, aż ten się przyzwyczai.
Ale Shoyo nie tego oczekiwał. Czuł drżenie napiętych mięśni na plecach Kageyamy i widział, że z trudnością się powstrzymuje. Dlatego przyciągnął go do siebie na szybki pocałunek i wyszeptał w jego usta:
- Już. Możesz się ruszać.
Tobio z radością spełnił polecenie, czując, jak Hinata zaciska uda wokół jego żeber i okazyjnie drapie mu plecy.
Ciekawe czy zdaje sobie sprawę, jak mocno to na mnie działa - przeszło my przez myśl.
Przyśpieszył nieco ruch, wywołując u ukochanego salwę krótkich, zduszonych jęków, i ukrył nos w załębieniu jego szyi. Uwielbiał jego zapach, który na co dzień kojarzył mu się ze słonecznym dniem, a w tak intymnych chwilach nakręcał go jeszcze bardziej. Uwielbiał uczucie ciepła i ciasnoty, sposób, w jaki Shoyo obejmował go i wzdrygał się, ilekroć udawało mu się trafić w ten szczególny punkt. Uwielbiał go całego.
Obaj gwałtownie wzdychali, gdy raz za razem ich ciała zderzały się z rytmicznym „plask". W pewnym momencie Kageyama poczuł, że to wciąż za mało i odchylił się do tyłu, pociągając za sobą partnera, tak, że ten wylądował mu na kolanach; w tej pozycji mógł zanurzać się w nim głębiej, lepiej słyszeć usilnie powstrzymywane jęki i czuć dotyk dłoni, które Shoyo dla lepszej stabilności przeniósł na jego barki. Rudzielec poruszył biodrami, znakomicie współgrając z jego rucami.
- Kageyama, chyba zaraz doj... - szepnął i krzyknął krótko, gdy Tobio wykonał wyjątkowo mocne pchnięcie. Trochę bolało, ale to był cudowny ból. Spojrzał na niego oczami zamglonymi z przyjemności.
– T-tutaj, jeszcze... - poprosił chrapliwie, czując, że chłopak natychmiast stosuje się do jego wskazówek. W końcu wygiął się, czując spazmy szarpiące jego ciałem, i wystrzelił, brudząc nasieniem ich brzuchy. Brunet nie zwrócił na to uwagi, ale przyspieszył, i u siebie czując zbliżający się orgazm; w momencie, w którym szczytujący Hinata wyrzucił z siebie urywane ,,Tobio" i delikatnie ugryzł go w ramię, zdał sobie sprawę, że nie wytrzyma już ani chwili dlużej. Jego biodra wykonały kilka ostatnich, głębokich pchnięć i zatrzymały się. Widok Shoyo rozmazywał mu się przed oczami, gdy niemal elektryzujące dreszcze przebiegały przez całe jego ciało, wywołując falę spełnienia.
Czuł jego ciężar na swoich udach, gdy przez następnych kilka chwil powoli uspokajali zdyszane oddechy i drżące mięśnie. Zerkali nieśmiało na swoje twarze, rozdrarci między poczuciem wstydu i satysfakcją, nie mówiąc już o zmęczeniu. Hinata oprzytomniał nieco szybciej - delikatnie zsunął się z jego bioder, ignorując pomruk protestu, i legł w pościeli, instynktownie starając zasłonić się kołdrą. Kageyama wychylił się, otworzył nocną szafkę, w której – jak dobrze wiedział – znajdowały się chusteczki i butelka wody. Wytarł ich brzuchy. Podał butelkę Hinacie, a potem sam łapczywie wypił kilka łyków. Odstawił wodę na szafce, a chusteczki wrzucił do pobliskiego kosza. Wrócił do łóżka i usiadł na jego skraju, udając, że nie dostrzega palącego spojrzenia, jakim Shoyo lustrował jego nagie ciało wraz ze wszystkimi szczegółami.
Teraz, gdy rozładowali napięcie, wstyd znów wrócił – czuli się niezręcznie, siedząc koło siebie zupełnie nago. Zabawne, biorąc pod uwagę to, że właśnie skończyli uprawiać seks, który w dodatku zakończył się... cóż, nie do końca cichym orgazmem.
Tobio uśmiechnął się półgębkiem, gdy naraz wróciło do niego wspomnienie ich pierwszego razu. To było tutaj, w tym pokoju. Obaj się denerwowali. Stopniowo odkrywali swoją seksualność, uczyli się, jak obchodzić się z ciałem partnera, by sprawiać mu rozkosz i co to znaczy ją odczuwać. Jednak zarówno pierwszy raz, jak i następne, kończyły się w ten sam sposób - ten, który akurat był gościem, zrywał się z łóżka jak oparzony, w zakłopotaniu wciągał spodnie i znikał, rzuciwszy wymówkę o nieodrobionej pracy domowej.
W głębi duszy Kageyama nad tym ubolewał. Nie chciał, żeby ich relacja... A przynajmniej ta jej część... wygladała w taki sposób. Shoyo najwyraźniej myślał o tym samym, bo naraz wysunął spod kołdry drobną, ciepłą dłoń i chwycił jego własną.
- Chodź tu – powiedział. Jego duże, brązowe oczy patrzyły na niego prosząco. Nie miał ani siły, ani ochoty, żeby odmówić, więc po prostu kiwnął głową i wsunął się pod kołdrę tuż obok niego.
Przeszło mu przez myśl, że powinni się umyć. Z oczywistych względów byli nieco spoceni, ale w sumie żadnemu z nich to nie przeszkadzało, więc równie dobrze mogli poleżeć parę przyjemnych chwil dłużej. Zwłaszcza, że Hinata i tak prędko zniwelował odstęp, który Kagemama między nimi zostawił.
- Było dobrze? – zapytał z wahaniem, delikatnie odgarniając na bok jego ciemne kosmyki.
- Lepiej, niż dobrze. To było niesamowite. A u ciebie... W porządku? – niepewnie wyciągnął rękę, by na oślep pogładzić go po boku. W odpowiedzi usłyszał ciepły chichot gdzieś w okolicach swojej szyi.
- Lepiej, niż w porządku. Też bardzo mi się podobało. I nie, prawie w ogóle nie boli – dodał, przewidując, jakie będzie następne pytanie. Kageyama milczał przez chwilę. Już wcześniej wiedział, że Shoyo wykorzysta jego urodziny, by go uwieść - nie, żeby mu to przeszkadzało - ale naraz poczuł wdzięczność do chłopaka za jego zaangażowanie i to, jak we wszystkim się starał, nieważne, czy chodziło o siatkówkę, seks czy też jedzenie bułeczek na czas.
- Kocham cię, Krewetko – powiedział, odwracając wzrok, by Hinata nie mógł spojrzeć mu w oczy; tego typu wyznania nadal dość ciężko przechodziły mu przez gardło, ale wiedział, że bardzo cieszą Shoyo. Jakby na potwierdzenie, chłopak chwycił jego dłoń i mocno ścisnął.
- Ja ciebie też. Ale to pewnie wiesz.
- Mhm... Masz urodziny w czerwcu, prawda? – mruknął, uśmiechając się pół żartem, pół serio.
- No, mam – odpowiedział Hinata, kierując spojrzenie za okno; gdy weszli do domu, było popołudnie. Teraz słońce już zachodziło, rzucając długie cienie wgłąb jasnego pokoju. – Wiesz co? Dzień się jeszcze nie skończył - rzucił lekko, zerkając na niego z uśmiechem.
- I co w związku z tym? – zapytał Kageyama, nie do końca rozumiejąc, dlaczego chłopak o tym wspomniał. Uniósł się na łokciu, by na niego spojrzeć, ale nie zdążył, bo Hinata nagle przyciągnął go do siebie i pocałował prosto w usta.
- Twoje urodziny też się jeszcze nie skończyły.
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Chyba zaraz spalę się ze wstydu :')
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro