Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Tak bardzo cię nienawidzę...


Logan:

Patrzyłem, jak przy mnie klęczy. Chloe była bliska załamaniu się. Czekałem tylko na to. Jej piekło dopiero się zaczyna. Spojrzałem w jej kierunku. Była strasznie szczupła, a jej blond włosy tworzyły coś na wzór aureoli. Jasna karnacja była przeciwieństwem mojej. Była zadziorną kobietą i mogła pyskować mi do woli, ale prędzej czy później, ulegnie...

– Wstawaj. Idź pod prysznic. Czekam na ciebie w sypialni.

Widziałem, jak po jej ciele przeszedł dreszcz. Nie musi się martwić, nawet jej nie dotknę, ale zabawa dopiero się rozpoczyna.

Dziewczyna podniosła się z podłogi i ruszyła w stronę łazienki, biorąc przy tym swoje pakunki z ciuchami. Gdyby nie kupiła tego Kira, wyrzuciłbym je do śmieci.

– Nie zamykaj drzwi – powiedziałem.

– Dobrze – szepnęła.

Weszła do środka, a ja ruszyłem do sypialni.Ściągnąłem marynarkę i powiesiłem ją na krześle, które stało przy ścianie. Pomieszczenie było w odcieniu ciemnego brązu, a dodatkiem do tej kolorystyki był czarny. Nie było nic tu z jasnych tonacji. Naprzeciwko drzwi wejściowych stało ogromne łóżko, po obu stronach ciemne szafki z nocną lampką. Parę metrów od łóżka znajdowały się drzwi, które prowadziły do garderoby. Była większa, niż nie jeden pokój. W sypialni dało się wyczuć zapach lawendy. Czekałem już ponad dwadzieścia minut, a Chloe dalej nie było. Przypomniawszy sobie o niej, zadzwoniłem do Keirana, gdzie w tle usłyszałem głośną muzykę.

– Gdzie jesteś? – spytałem bez żadnego przywitania.

– W Angel. Coś potrzebujesz?

– Oprócz kogoś, kto sprawi, że dziewczyna zniknie, to nie, ale Kira urwałaby mi głowę... – Odparłem – chce wiedzieć o niej wszystko. Kim była, gdzie mieszkała, gdzie są jej rodzice i co robiła na ulicy.

– Jasne Logan. Zadzwonię do Davida.

– Informuj mnie na bieżąco – po czym się rozłączyłem.

Po zakończonej rozmowie drzwi się otworzyły, a w ich progu stanęła owa dziewczyna. Jej włosy były jeszcze mokre i opadały na jej małe piersi. Chloe miała na sobie czarną, satynową koszulę nocną, która kończyła się do połowy ud. Górę zdobiła koronka. Wyglądała seksownie, ale była dla mnie brudnej krwi. Osobą bezwartościową, która nic nie znaczyła dla tego świata. Tak, jak moja matka.

– W takiej piżamie też spałaś na ulicy? – spytałem, a w moim głosie dało wyczuć się kpinę.

– Nie. Tam akurat spałam w ciuchach. Kira kupiła mi tą koszulę, jako prezent. Jednak jest nie udany. Jutro kupię sobie kożuch – odparła, wzruszając ramionami.

– Gdzie dałaś torebki z ciuchami?

– Zostawiłam je w łazience. Nie mam gdzie ich schować, a wątpię, że podarujesz mi trochę miejsca w swoich szafkach.

– Garderobie – poprawiłem ją.

– Świetnie. Masz swoją garderobę... Może masz też garaż z drogimi samochodami? W poniedziałek jeździsz Ferrari, we wtorek Bugatti,a w środę Porsche... – wymieniała na palcach.

– Prawie się zgadza. We wtorek jeżdżę Rolls-roycem, w niedzielę Bugatii – odparłem ze śmiechem.

– Świetnie!

Patrzyłem, jak twarz Chloe marszczy się w złości. Skanowałem jej chude ciało. Powędrowałem ku górze i zobaczyłem coś srebrnego na jej szyi. Ruszyłem w jej stronę, chcąc zobaczyć, co to takiego. Dziewczyna spięła się na ten gest. Wyciągnąłem rękę w jej kierunku, a ona zrobiła trzy kroki do tyłu, przymykając oczy. Robiliśmy, tak przez jakiś czas, aż opierała się plecami o ścianę. Jej czarne oczy wyglądały, jak u sarenki, która ma zaraz zostać zabita.

– Nie bój się – powiedziałem.

Sam nie wiedziałem, dlaczego te słowa opuściły moje usta. Pewnie pomyślała, że mam coś z głową, a w moim ciele są inne oblicza Logana. Nic bardziej mylnego.

– Co chcesz zrobić? – spytała, patrząc w moje oczy.

– Chce cię dotknąć.

– Nie chce byś mnie dotykał – odpowiedziała, a na jej ciele mogłem dostrzec gęsią skórkę.

– Dlaczego?! Brzydzisz się mnie?! To ja powinienem czuć do ciebie odrazę! – ryknąłem w jej stronę.

Uderzyłem pięścią w ścianie, a dziewczyna po tym wybuchu jeszcze bardziej się skuliła. Targały mną różne emocje. Gniew, złość, smutek i zaskoczenie. Czemu ta nic niewarta istota czuje do mnie wstręt? Może to przez to jakim chujem jesteś? - Odparł głos w mojej głowie.

– Skąd to masz? – spytałem, wskazując na naszyjnik z koniczynką. – Nie wyglądasz na osobę, którą stać na to.

– Dostałam – szepnęła, a jej głowa dalej zwisała w dół, spoglądając na ciemne panele.

– Pewnie ukradłaś.

– Nie prawda! – krzyknęła, patrząc się teraz w moje oczy. – Mogę być bezdomną dziewczyną, ale nigdy niczego nie ukradłam!

– Powiedz mi, jak to jest spać na ulicy, Chloe?

– Prawie, jak tu. Tylko z tą różnicą, że tam było wiele osób, co zrobiło mi krzywdę, a tu jest tylko jedna – odpowiedziała, ciskając we mnie gniewnym spojrzeniem.

– Przyzwyczajaj się. Tylko, ja cię mogę skrzywdzić, a ty będziesz mi ulegać, za każdym pieprzonym razem. To twój ostatni dzień, kiedy mi pyskujesz. – wyszeptałem jej to wprost do ucha.

Patrzyłem, jak jej wielkie oczy robią się jeszcze bardziej duże. Intrygowała mnie ta istota. Nic o niej nie wiedziałem. Jest dla mnie tajemnicą. Jako jedyna czuła do mnie odrazę i nie zależało jej, też na kasie. Kira mi wszystko opowiedziała, a gdy weszła do Angel i zobaczyła, co będzie robić, z wielkim uśmiechem powiedziała, że podoba jej się ta praca i zawsze coś sobie odłoży z napiwków. 

– Czas do spania – odparłem z wielkim uśmiechem – oby podłoga lekka ci była.

Poszedłem do łazienki, zostawiając ją samą. Po skończonym prysznicu, gdzie przemyślałem parę spraw, ubrałem czarne bokserki i wszedłem do sypialni. Chloe leżała na podłodze obok mojego łóżka. Bez poduszki i kołdry. Zwinęła się w kłębek i wyglądała, tak bezbronnie. Jeśli myślała, że jej uwierzę, to się grubo myli. Z prawej strony od łóżka, z szafki wyciągnąłem srebrne kajdanki. W każdym możliwym miejscu mam schowaną broń, nigdy nic nie wiadomo. Złapałem jej małą dłoń, która gubiła się w mojej i przypiąłem ją do nogi łóżka. Dziewczyna zerwała się do pozycji siedzącej i spojrzała na mnie.

– Czy ciebie do reszty pogięło?

– Skąd mogę wiedzieć, czy nie uciekniesz? Albo nie poderżniesz mi w nocy gardła?

– Gdybym chciała, już dawno bym to zrobiła – powiedziała, a na jej twarzy malował się gniew.

– Nie śmiała byś, a nawet jakbyś to zrobiła, to zdychałabyś w męczarniach.

Chloe nic nie odpowiedziała. Ułożyła się na podłodze i wyszeptała:

– Tak bardzo cię nienawidzę.

– I vice versa – odpowiedziałem, śmiejąc się.

Bawiło mnie to nasze przekomarzanie. Nie widziała we mnie przyszłego szefa mafii, tylko zwykłego dupka. A mi się to podobało...


***


Obudził mnie głośny dźwięk. Zerwałem się na równe nogi, a z szafki obok wyciągnąłem pistolet. Gdy usłyszałem odgłos, który dochodził z podłogi, wymierzyłem tam pistolet. Moim oczom ukazała się Chloe, która szarpała za kajdanki.

– To tylko ty! – powiedziałem jeszcze zaspany, lądując znów na miękkim materacu.

– Halo! Twój więzień chce siku! – krzyknęła.

– Idź spać, później cie wypuszczę.

Zamknąłem swoje oczy, chcąc poddać się snu. Nie byłem typem śpiocha. Zawsze wstawałem przed siódmą. O tej godzinie przychodziła gosposia, która robiła mi śniadanie i sprzątała moje mieszkanie.

– Nie jestem twoim psem, ale jak tak myślisz, to zsikam się się na podłogę – odparła wesoło.

Zerwałem się na równe nogi, bo wiedziałem, że ona nie blefuje. Odpiąłem jej nadgarstek i patrzyłem, jak dziewczyna wstaje zadowolona. Ruszyła w stronę łazienki, wychodząc z salonu. Położyłem się na łóżko i zamknąłem oczy, gdy nagle usłyszałem pisk dziewczyny.

– Co kurwa znowu!? Pająk czy duch?! – wrzasnąłem.

Byłem wściekły, bo czeka mnie dzisiaj długi dzień i chociaż teraz chciałem odpocząć. Bycie przyszłym szefem nie jest łatwe, a Chloe nie ułatwia mi tego zadania. Wleciała do sypialni, uprzednio zatrzaskując drzwi. Jej twarz była blada, a całe ciało dygotało ze strachu. Wstałem na nogi i z pistoletem podszedłem do dziewczyny. Wiele razy ktoś włamywał mi się do mieszkania. Odsunąłem delikatnie dziewczynę, martwiąc się o moje i jej zdrowie. Nigdy nie czułem strachu. Nie mogłem sobie na to pozwolić, ale teraz, widząc zlęknione spojrzenie blondynki, chciałem ją ochronić. Poczułem się do tego zobowiązany. Nikt przy mnie nigdy nie ucierpiał i zostanie tak dalej. Odtworzyłem drzwi i z wycelowaną bronią przekroczyłem salon. Chloe trzymała się mnie z tyłu. Panował jeszcze półmrok. Usłyszałem chrząkniecie i moja głowa odwróciła się w tym kierunki. W moim mieszkaniu znajdowało się pięciu uzbrojonych mężczyzn w garniturach. Zakrywali coś, a raczej kogoś. Po chwili zza ich pleców wyszedł starszy mężczyzna.

– Nie ładnie tak celować bronią w gości – powiedział, a jego głos był zimny.

Jego pomarszczona twarz nie wyrażała żadnych emocji. Czarne oczy, podobne do moich skanowały nas, niczym rekin swoją przyszłą ofiarę, a ciemne niegdyś włosy, były teraz ulizane. Zacząłem dusić się, będąc z tą osobą w pomieszczeniu.

– Witaj ojcze – powiedziałem, a mój głos zabrzmiał podobnie. – W czym mogę ci pomóc, o tak wczesnej porze? Ach... Gdzie moje maniery? Kawę, herbatę czy może od razu whiskey?

– Widzę, że żarty już teraz się ciebie trzymają. Kim ona jest? – wskazał na Chloe, która dygotała za moimi plecami.

Kurwa! Całkiem o niej zapomniałem.

– Moja nowa zabawka, a co? – odparłem nonszalancko. 

Dziewczyna na te słowa jeszcze bardziej zaczęła drżeć. Jej ciało było wtulone do moich pleców. Mogłem poczuć jej przyśpieszony oddech i serce, które biło w tym momencie za szybko. Nie mogłem powiedzieć ojcu prawdy. Wpakowałby jej kulkę w głowę od razu i bez mrugnięcia okiem.

– Ciekawe... Skąd ją wyrwałeś? Ładniutka jest – powiedział, rozsiadając się na skórzaną sofę.

– Będzie pracować w Angel. Tam ją poznałem. Znasz moje gusta... Lubię zdzirowate laski, które pchają się na kutasa.

– Jak ci się znudzi, możesz ją przysłać do mnie – odparł z sztucznym śmiechem.

– Tak szybko mi się nie znudzi. Jest dobra. –wytłumaczyłem – Więc? Po co się fatygowałeś przychodząc tutaj? – Spytałem, chcąc zejść z tematu blondynki.

Usiadłem naprzeciwko niego. Spojrzałem na Chloe, która stała sztywno. Przywołałem ją palcem, a ona bez żadnego sprzeciwu ruszyła w moim kierunku. Szykowała się by usiąść obok, gdy jej przerwałem.

– Nie musisz się skarbie wstydzić – rzuciłem w jej stronę. Chciałem oczami przekazać jej, by robiła, o to, co ją poproszę. Inaczej mogło skończyć to się źle. Chloe usiadła stanowczo na moich kolanach. Victor Castello nie należał do głupich osób. Musieliśmy, więc dobrze grać, albo nigdy więcej nie zobaczę Kirę, a moja siostra wiele dla mnie znaczyła. Jest jedyną pozytywną osobą, w tym kręgu.

– Jesteś pewny, że chcesz rozmawiać o tym, przy niej? – powiedział.

Jeżeli kazałbym dziewczynie wyjść, mój ojciec na pewno już, by coś podejrzewał. Mogła być tylko zabawką, ale odejście dziewczyny było jednoznaczne, że z czymś go okłamałem.

– Nic nie piśnie, inaczej wie, co się z nią stanie, prawda? – Spojrzałem w jej oczy, a ona jak moja marionetka pokiwała głową. Należą się jej brawa. Dzisiaj dostanie poduszkę do spania.

– Musimy połączyć siłę z Carlo De Santis, więc jeszcze dzisiaj polecisz do Włoch, by poznać się z jego córką.

– To kpina! Sam będę decydować z kim się zwiążę, a szczerze? Mam już kandydatkę.

– Niby kogo? Może tą twoją ,,zabaweczkę''? – wypalił, kiwając głową na Chloe.

– Nawet jeśli, to ma być ona, to ci nic do tego! – odparłem wkurzony. Nie powinno obchodzić go z kim wezmę ślub, a na pewno nie wezmę go z tą rozpuszczoną córką Carla, Camillą.

Zacisnąłem pieści, a Chloe chcąc dodać mi otuchy, położyła swoją dłoń na mojej. Zaskoczyła mnie tym gestem. Jeszcze niedawno kłóciliśmy się o wszystko, a ja zachowywałem się jak ostatni skurwiel, a ona mnie teraz próbuje pocieszyć. Niewiarygodne...

– Więc polecisz do Włoch, po ty bo to wszystko odwołać! Niech Bratva nasz wszystkich pozabija!

– Boisz się Sidora Iwanova? – spytałem, patrząc prosto w jego zimne oczy.

– Nie boję, ale coraz bardziej przekraczają granice, która nie powinna być przekroczona! – Jego głos grzmiał w pomieszczeniu, niczym szalejąca burza.

– Zostaw mi to. Obiecuję, że więcej tego nie zrobią.

– Co masz na myśli? Co chcesz zrobić? – spytał, a na jego twarz wkradło się niedowierzanie.

– Spotkać się z ich ,,Worem'', albo wezmę moich ludzi i ich wszystkich pozabijam. – Powiedziałem to stanowczo.

– Do reszty zgłupiałeś? Chcesz by cię wypatroszyli?!

– Możliwe. Jeżeli będę musiał, to coś z tym zrobię i nie będzie to ślub z Camillą De Santis.

– Jesteś moim jedynym synem i nie pozwolę ci iść na samobójczą akcję. Masz zostać przyszłym Capo.

– To nie każ mi też brać ślubu! – Krzyknąłem, a Chloe zadrżała na moich kolanach.

Musiałem się uspokoić, bo to nie wróżyło niczego dobrego. Jak on śmie przychodzić do mnie do mieszkania i kazać mi brać z kimś ślub?! Nie jestem pieprzonym dzieckiem! To, że jest Capo dei Capi nie znaczy, że może mnie do czegoś zmuszać. Miałem paskudny charakter. Byłem uparty i ojciec wie, że jak coś postanowię, to też tak będzie. Położyłem swoje dłonie na udach Chloe i zacząłem je głaskać, by trochę ochłonąć. Blondynka obserwowała to cicho i nie spuszczała wzroku z mojego czarnego sygnetu, gdzie wyryty był napis: ,,Capo dei Capi'', dostałem go niedawno od ojca, na cześć tego, że już wkrótce nim zostanę.

– Porozmawiamy później, jak trochę ochłoniesz. Jesteś moim synem i tylko do ciebie mam jakikolwiek szacunek – odparł, wstając.

Victor był dobrym szefem, pomimo zimnego charakteru. Troszczył się o swoich i zawsze powtarzał, że jesteśmy rodziną. Karał tych, których musiał i nagradzał, tych którzy na to zasłużyli. Jednak od dziecka wpajał mi pewne reguły, których musiałem przestrzegać. Był też dla mnie bardziej surowy, niż dla innych, a to wszystko przez to, że miałem odziedziczyć po nim szefostwo. Mojej matki nie widziałem już od dłuższego czasu. Diana Castello przestała dla mnie istnieć, gdy skończyłem osiem lat.

Pokiwałem głową i siedziałem dalej. Chloe również nie ruszyła się ze swojego miejsca. Jestem pełny podziwu, że trzymała język za zębami. Była osobą porywczą i kto wie, czy nie odpyskowałaby mojemu ojcu. 

– Przyjadę do ciebie po dziesiątej. Najpierw muszę podjechać do klubu. – Odparłem.

Victor pokiwał głową i ruszył do windy wraz ze swoimi ochroniarzami. Jego pilnowało pięciu, mnie tylko Keiran. Czasami, gdy robiło się bardziej gorąco, było ich trzech. Gdy w końcu ojciec zniknął, mogłem do woli przeklinać. Byłem wkurwiony całą tą sytuacją.

– Wyjdź stąd – powiedziałem do dziewczyny, która wstała z moich kolan.

Całe te problemy odbijały się na moich kontaktach z ludźmi. Gdy Chloe zamknęła się w pokoju, mogłem dać upust emocją. Nie chciałem jej bardziej wystraszyć. Chyba już wie, w czym tkwię. Jak coś wpadło w moje ręce, rzucałem tym o ścianę, patrząc, jak rozbija się w drobny mak. Talerze, wazony, obrazy. Wszystko... Byłem tym zmęczony. Wojna wisi w powietrzu. Już teraz zbiera duże żniwo. Od miesiąca ginie ktoś od nas. Czułem czysty strach, choć nie powinienem. Bałem się, że za nie długo zginie Kira albo Keiran. Gdyby nie oni, już dawno ogarnął, by mnie większy mrok. Nagle poczułem, jak ktoś przytula się do moich pleców. Cały zesztywniałem. Wyczułem zapach Chloe, pachniała moim męskim żelem pod prysznic. Wściekłość nie ustąpiła, a powiększyła się. 

– Co ty robisz?!

– Uspokajam cię? – spytała z nadzieją w głosie.

– Mnie się nie da uspokoić!

– Widzę. Choć zrobię ci jedzenie – powiedziała, wtulając się jeszcze bardziej w moje plecy, które były spięte. – Jak człowiek jest głodny, to jest też zły – spróbowała zażartować.

– Żebyś mogła mnie otruć? – spytałem.

Czułem, jak gniew gdzieś odchodzi. Jakim cudem to ona mnie uspokoiła? 

– Chciałabym, ale nie chce umierać w męczarniach. Wole normalną śmierć. – Powiedziała, śmiejąc się w moje plecy. Czułem jej ciepłą twarz.

Odetchnąłem głęboko i wziąłem się w garść.

– A potrafisz chociaż coś zrobić?

– Chodź, to się przekonasz...


***


Patrzyłem, jak dziewczyna stoi przy ciemnym blacie i coś miesza. W ten czas, co robiła ciasto na naleśniki, ja poszedłem pod prysznic. Ubrałem się w czarny garnitur, bo tylko takie stroje posiadałem w garderobie. Teraz siedziałem i obserwowałem blondynkę. Jakie to śmieszne, że tak szybko się do siebie zbliżyliśmy i, że ujrzała we mnie kogoś innego. Śmiem twierdzić, że normalną osobę.

– Co tak się patrzysz? Choć mi pomożesz! – Rzekła w moją stronę.

– Ale po co? Mam ludzi od tego.

– Bardzo śmieszne. Powiedz po prostu, że nie umiesz, smażyć naleśników.

Wstyd było się przyznać, ale nie potrafiłem.Gotowaniem i sprzątaniem zajmowała się pani Cooper. Eleanor była moją gosposią, a jeszcze wcześniej nianią. Jest to siwiejąca kobieta po sześćdziesiątce, z dobrocią malującą się w zielonych oczach. Jako jedyna zawsze powtarzała mi, że jestem dobrym chłopakiem, tylko brakuje mi kogoś, kto poprowadzi mnie tą drogą. Mogłem  powiedzieć jej wszystko i kochałem, ją jak własną matkę. Gdy usamodzielniłem się i zamieszkałem tutaj, zaproponowałem jej, by została ze mną. Zgodziła się od razu, bo twierdziła, że musi mieć na mnie oko.

– A co ci do tego? – odparłem chamsko. Zachowywałem się przy niej, jak dzieciak.

– Chodź cię nauczę – zaproponowała.

– Tak... Żebyś później mówiła wszystkim wkoło, że uczyłaś samego Logana Castello, smażyć naleśniki? Podziękuje.

– Tak. Myślisz, że jestem taką osobą? – Położyła patelnie na płytę indukcyjną, po czym wlała do niej trochę oleju, by ją natłuścić.

– Nie znam cię. Nie wiem kim jesteś, dlaczego znalazłaś się na ulicy... Więc, jak mam ci ufać?

– Masz trochę racji. Jednak nie jestem osobą, co rozpowiada i obgaduje kogoś za plecami. W sumie? Dzięki tobie i Kirze mam dach nad głową. Jestem wam wdzięczna, nawet jak śpię na podłodze. – Odparła, wlewając trochę ciasta. Jej wyraz twarzy był nieodgadniony, gdy patrzyłem na nią z boku.

– Po dzisiejszym dniu zasłużyłaś na poduszkę.

Chloe się zaśmiała. Był to piękny dźwięk dla moich uszu. Nikt przy mnie nie śmieje się szczerze. Nie licząc Kiry oraz Keirana. Wszyscy się mnie boją i uważają na to, co do mnie mówią. Czują respekt. Owa dziewczyna miała w nosie, czy jej słowa mnie zabolą, czy urażą. Mówiła, to co chciała oraz była szczera do bólu.

– Dziękuje szefuńcio – odpowiedziała ze śmiechem, przywołując te przezwisko, którym nazwała mnie na początku.

Podziwiałem jej ciało, okryte koszulą nocną. Jak przytyje parę kilogramów będzie seksowną kobietą. Chloe podała mi kilka naleśników, które leżały na talerzu. Pachniało to smakowicie. Mogłem wyczuć wanilię. 

– Z czym chcesz? Syrop klonowy, dżem?

– To i to – odparłem.

– Serio? Przecież to słodkie będzie.

– Ja też jestem słodki. – Odparłem ze śmiechem.

Gdy Chloe podała mi rzeczy na stół, usłyszeliśmy głos.

– Dzień dobry! – Przywitał się damski głos. 

– Witaj Eleanor. Jak widzisz, znalazłem nową gosposię. – Odparłem ze śmiechem.

Na twarz kobiety pojawił się uśmiech. Podeszła do Chloe, która stała zawstydzona.

– Witaj moje dziecko! Jestem Eleanor, jak już wspomniał Logan.

– Witam. Jestem Chloe... I nie jestem jego gosposią – dodała szybko.

Pani Cooper roześmiała się. Już widzę, że pokocha dziewczynę, jak własną córkę. Eleanor uwielbiała wszystkich. Była miłą i sympatyczną kobietą. Nie miała swoich dzieci, więc rozpieszczała mnie, Kirę i Keirana. Oddała nam swoje serce. Wiedziała też, w jakim świecie żyjemy. Mimo wszystko nigdy nie wypowiedziała złego słowa.

– Wiem Chloe. Logan to taki żartowniś – podeszła do mnie i złapała mnie za policzek, tarmosząc go. 

Blondynka była w takim szoku, że wybuchnąłem śmiechem. Dzisiaj śmiałem się więcej razy, niż przez całe życie.

– Pójdę pościelić ci łóżko, skoro masz już śniadanie.

Pokiwałem głową i zacząłem jeść naleśniki.

– Myślałeś, że ją zabije? – spytałem Chloe, która dopiero otrząsnęła się z szoku.

– Nie widziałam cię nigdy takiego – szepnęła, tępo patrząc się w podłogę.

– Nie znasz mnie. Nie jestem tylko skurwysynem.

– Widzę. Schowałeś kajdanki?

Przypomniałem sobie, że owa rzecz dalej przypięta była do nogi łóżka. O kurwa! Z sypialni dobiegł mnie krzyk mojego imienia i wiedziałem, że będę musiał ostro się tłumaczyć. W to, że dziewczyna lubi takie zabawy, raczej nie uwierzy...




***

Witajcie moje kochane! 

Przychodzę z rozdziałem 6 <3 Jak już widzicie. Liczy ponad 3K słów <3

Mam nadzieję, że będzie się podobać.

Co myślicie o tym rozdziale? Długo myślałam, jak ich trochę pogodzić. Jak zauważyłyście oboje mają ciężki charakter... 

Więc wpadłam na taki pomysł. Wplątałam tutaj ojca Logana, zaaranżowane małżeństwo i smażenie naleśników. 

Zwłaszcza to trzecie pogodzi nawet największych wrogów. 

Czekam na wasze opinie i sugestie, co może przytrafić się w kolejnym rozdziale ;) 

A ja idę pisać coś dalej. <3 Ale też z perspektywy Logana. Hmm. Chciałabym żeby stała się mu mała krzywda :D  Jak myślicie Chloe ucieknie, czy zostanie? ^^


Pozdrawiam cieplutko <3 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro