4. Znajdź ją...
Logan
Jechałem, jak najszybciej, by dostać się do klubu. Dzieliło mnie parę dobrych kilometrów, ale mój licznik nie zwalniał. Przeklinałem w myślach tego, kto to zrobił. Jeżeli się dowiem, a na pewno tak się stanie, jego głowa będzie robiła mi za dekoracje w salonie.
- Kurwa! - wrzasnąłem sam do siebie, a moje palce mocniej zacisnęły się na kierownicy.
Dojeżdżałem do miejsca i moim oczom ukazał się straszny widok ,,Flame Heart's''. Nie wyglądało to, jak podpalenie, a raczej, jakby ktoś podłożył bombę. Cała pierwsza ściana klubu była w rozsypce. Dużo czasu zajmie mi odbudowa tego budynku. Mogłem ją zrównać z ziemią i postawić tutaj coś innego, ale ten klub, znaczył dla mnie zbyt dużo. Ja go sam stworzyłem. Był moim pierwszym dzieckiem i dawał mi ogromny zysk. Zaparkowałem blisko samochodu Keirana. Sam mężczyzna rozglądał się, po tym bałaganie. Wysiadłem z auta i podszedłem do mężczyzny.
- Coś wiadomo? - spytałem.
- Nic. Żadnych świadków. Zadzwonił do mnie, ktoś z numeru prywatnego.
- Kto? Podejrzewasz kogoś?
- Nie. Nie rozpoznałem głosu. Powiedział tylko, że klub zacznie zaraz płonąć i się rozłączył. Ciężko mi było odgadnąć, który. Masz ich z trzydzieści. Później zadzwonił Josh.
- Ten stały klient? - wtrąciłem.
- Tak. Powiedział, że jechał do klubu, a z daleka zobaczył dym i zawrócił, bo myślał, że zaczęła się wojna.
- Rozumiem.
Zamyśliłem się. Ktoś musiał bardzo mnie nie lubić, że uderzył w mój czuły punkt. Myślicie, że taka osoba, jak ja ich nie ma? Grubo się mylicie. Za pierwszą kasę, którą dostałem z handlu bronią, otworzyłem ,,Flame Heart's''. Wydałem na to całą swoją fortunę. Nawet mój ojciec powtarzał, że wjebałem kasę w błoto. Jakie było jego zdziwienie, gdy po trzech miesiącach przyniosłem mu kartkę, informującą jaki miałem z niego zysk. Sam byłem kurwa zdziwiony. Później otworzyłem w centrum drugi night klub: ,,Angel's in Hell''. Miał podobny zysk do tego pierwszego. Następnie kolejny i kolejny...
- Jest coś, co powinieneś jeszcze wiedzieć – odparł Keiran.
Mężczyzna o ciemnych oczach, podobnych do moich i takich samych, czarnych włosach odwrócił się w moją stronę.
- Co chcesz powiedzieć? - wściekłem się, bo czułem, że będzie to zła informacja.
- Jest tutaj ktoś jeszcze – rzekł.
- Kto?!
- Sam zobacz. Jak przyjechałem, siedziała już tutaj.
Odwróciłem się w wskazanym, przez Keirana kierunku, a moim oczom ukazała się postać kobiety, która siedziała w jego aucie.
Ruszyłem szybkim krokiem w jej stronę, a będąc bliżej, krew w moich żyłach wrzała. Zacisnąłem swoje pięści.
A, jakby kurwa, jeszcze jej coś się stało!?- Te myśli krążyły mi po głowie, niczym tajfun.
Kira wyleciała z auta. Jej ciemne włosy były mokre, a na jej twarzy ujrzałem zaschnięty ślad krwi. Jej ciuchy były w opłakanym stanie. Zresztą, cała ona prezentowała się tragicznie.
- Braciszku, ja ci to wszystko wyjaśnię – wyszeptała.
- CO CHCESZ MI WYJAŚNIĆ?! - wrzasnąłem.
- Ja... ja tylko chciałam się zabawić.
- Gdzie twój ochroniarz?! - zapytałem.
- Leży pewnie.
- JAK TO KURWA LEŻY?! - Teraz to cały chodziłem. Ma pilnować moja siostrę, a nie odpoczywać. Jak go tylko dorwę, to nie chciałbym być w jego skórze.
- Zrobiłam mu herbatkę, a do niej dodałam środki na sen. Wiedziałam, że nie pozwoliłby mi jechać. Przepraszam – wytłumaczyła go Kira, bo zapewne podejrzewała, co działo by się z tym facetem.
- Nie wierzę. Zejdź mi z oczu! – wrzasnąłem.
Dałem się za bardzo ponieść, ale jeśli okazałbym trochę serca, ona dalej by to wykorzystywała. Jeżeli myślała, że siedzenie w domu lub brak karty kredytowej, jest dla niej tragiczne. To nie wiedziała, w czym ja tkwię. Moje życie było istnym piekłem, a ja sam byłem Lucyferem.
Z jej oczu popłynęły łzy. Stała i spoglądała na mnie. Jej ciało drżało, na pewno ze strachu. Co mogłem poradzić na to? Jestem złym człowiekiem. Już dawno zapomniałem, jak się normalnie rozmawia z ludźmi. Wykorzystywałem ich słabości i działałem na swoją korzyść.
- Jest coś jeszcze, co powinieneś wiedzieć – szepnęła.
- Co kurwa znowu?!
- Był tutaj ktoś jeszcze.
- Kto?! - Być może, to ta osoba to zrobiła.
- Dziewczyna. Nazywa się Chloe. Tak się przynajmniej przedstawiła.
Dziewczyna? Ta słaba istota miała mi zaszkodzić? Sam w to nie wierzyłem. Jednak musiałem ją odszukać. Może widziała coś jeszcze, albo ktoś jej to zlecił. Nic mnie w życiu już nie zaskoczy.
- Na co czekasz?! Znajdź ją! - zwróciłem się do Keirana, który stał, niczym mój cień.
Mężczyzna pokiwał głową. Wiedziałem, że najpóźniej jutro, do godziny siódmej będę mieć tą dziewczynę, u siebie w apartamencie. Jeżeli nic nie wie. Cóż... Po co mi ona? Spocznie obok rodziców, w ciemnym grobie.
- Jest bezdomna. Mieszka jakieś trzy kilometry stąd, w opuszczonym magazynie. Logan! - powiedziała, chcąc zwrócić na siebie moją uwagę. - Ona mi pomogła. Mogła uciec, a się mną zaopiekowała.
- Nie ważne. Znajdź ją, Keiran. Masz czas do jutra – powiedziałem i ruszyłem do swojego auta.
***
Cześć wam! <3
Pojawiam się z małym rozdziałem. Taki wstęp do akcji ;D
Pojawiają się tutaj przekleństwa, ale jak mówiłam, to nie jest książka o księciu na białym rumaku.
Mam nadzieję, że się spodoba rozdział. Piszę już kolejny, który może się jeszcze dzisiaj pojawi ;)
Zostawcie coś po sobie <3
Xoxo <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro