Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#21

Peter

Mój sprężysty krok odbijał się od metalowych ścian, tworząc echo, które docierało do mnie ze wszystkich stron. Sprawiało to, że mogłem wsłuchać się w ciszę i przygotować w myślach do rozmowy z moją drużyną, która była nieunikniona, gdyż musieliśmy wreszcie porozmawiać o wczorajszych wydarzeniach.

Nie ma Fury'ego, więc musimy poradzić sobie sami.

Skręciłem w lewo, napotykając znowu pusty korytarz. Nie było to ani trochę niepokojące, ponieważ w te rejony Triskelionu zazwyczaj nie zapuszczali się żadni agenci. No chyba, że czegoś chcieli, ale tak ogólnie to był nasz teren, czyli średniej wielkości pomieszczenie i prowadzący do niego korytarz. Zaproponowałem kiedyś, że możemy nazwać to jaskinią, ale jak do tej pory to tylko ja używałem tej nazwy.

Stanąłem przed drzwiami, przykładając mój sieciosplot z prawej ręki do czytnika i wpisując prawidłowy kod, który zmieniamy co tydzień, tak dla bezpieczeństwa. Drzwi rozsunęły się, ukazując długi, metalowy stół z krzesłami i duży monitor. Cała drużyna siedziała już na miejscach, patrząc na mnie wyczekująco.

- Cześć wam! - rzuciłem wesoło, a przynajmniej miałem taką nadzieję, że wesoło, gdyż w środku targały mną sprzeczne emocje.

Dlaczego tak bardzo boję się tej rozmowy?

W paru krokach podszedłem do krzesła u szczytu stołu i usiadłem na nim.

- Too, jak wam dzień mija? - zaśmiałem się nerwowo, błądząc wzrokiem po twarzach przyjaciół.

- Serio? Nawet teraz?! - odezwał się podniesionym tonem Nowa. - Przyszli...

- Może najpierw ściągnijmy maski - zaproponował Iron Fist. - Nie możemy zamknąć się w pułapce naszych emocji, powinniśmy porozmawiać na spokojnie twarzą w twarz - dodał swoim uspokajającym głosem.

Wszyscy, bez zbędnych kłótni, skinęli głowami na znak zgody, ściągając maski i kładąc je na stole przed sobą, co i ja uczyniłem. Przeczesałem ręką włosy, żeby je jakoś ułożyć.

Przez dłuższy czas było cicho. Czułem na sobie wzrok wszystkich w pomieszczeniu. Oczekiwali ode mnie, że jakoś zacznę, ale ja... Emm. Nie wiem jak to się stało, ponieważ (chyba) pierwszy raz w życiu nie chciałem się odezwać. Chciałem, aby to krzesło, na którym siedziałem, pochłonęło mnie i schroniło od ich natarczywych spojrzeń.

- Dobra, to może ja zacznę - odezwała się Tygrysica, wybawiając mnie z opresji, na co odetchnąłem z ulgą. - Musimy ustalić, co z nią zrobimy.

- Jak to, co? - prychnął Sam. - Będzie siedzieć w pokoju aż...

- Dlaczego tak bardzo jej nie lubisz? - zapytał Luke, prostując się trochę na krześle.

- Nie to, że nie lubię - przewrócił oczami. - Po prostu jej nie ufam.

- Nawet po tym, co pokazał nam pan Stark? - Wtrąciłem się cicho.

Czułem, że gdybym podniósł głos, to Sam zacząłby się drzeć i wtedy do niczego byśmy nie doszli.

Aleksander spuścił wzrok i zacisnął prawą pięść nas moje słowa, co pokazało mi to, że miałem rację.

- No widzisz - mruknąłem.

***

- Idź do niej, my musimy coś załatwić - mamrotałem pod nosem przedrzeźniając głos Tygrysicy, kierując się do odpowiedniego korytarza. - Kłamca, po prostu chcieliście się pozbyć problemu.

Kiedy po naradzie kazali mi zabrać May do cioci, nie byłem zbytnio zadowolony. Ale jako, że jestem przywódcą, zdusiłem w sobie irracjonalny strach, zgadzając się do niej pójść, bo w końcu i tak musiałbym stanąć z nią twarzą w twarz i iść z nią do cioci.

A może jutro się z nią spotkam?

Stanąłem w miejscu, głęboko się nad tym zastanawiając. Nic się nie stanie, jak nie zrobię tego dzisiaj, przecież...
Spojrzałem w dół na lewą rękę, słysząc głos przychodzącej wiadomości.

Kiedy jestem przebrany za Spider-Mana, nie mam w kostiumie miejsca na telefon, więc wszystko automatycznie łączy się z moimi sieciosplotami. Było to bardzo przydatne, ponieważ przez to nie musiałem taszczyć ze sobą wszędzie telefonu. Wyobraźcie sobie tylko, jak na misji niesamowicie by przeszkadzał.

Kliknąłem w lewy sieciosplot, a z niego od razu wyświetlił się dotykowy hologram. (Fajne tu mają bajery, co nie?)

Wiadomość od cioci. Przełknąłem ślinę, klikając w nią z zawachaniem.

Od: cioMAYcia

Kiedy przyjdziesz z May? Chciałabym przygotować jedzenie na czas

Czy ona umie czytać w myślach i co ja mam tu odpowiedzieć?! Ech, jestem udupiony.

Do: cioMAYcia

Powinniśmy być ok. 15

Wyłączyłem hologram, ruszając w dalszą drogę. Odetchnąłem głęboko, żeby się uspokoić.

Co ze mną nie tak?

***

Stanąłem przed odpowiednimi drzwiami i niewiele się zastanawiając, wpisałem kod otwarcia, wchodząc od razu do pomieszczenia, w którym automatycznie zapaliło się światło. Oddech ugrzązł mi w gardle, gdy nie zauważyłem nikogo w łóżku, ale zaraz potem mój pajęczy zmysł poinformował mnie o potencjalnym zagrożeniu, dając mi znak, że jednak ktoś tu był.

Ukucnąłem, tym samym niwelując plan osoby, która się na mnie rzuciła, aby zaraz po tym, nie dając tej osobie szans na kontratak, przyprzeć ją do ściany.

Oddychałem ciężko, nie ze zmęczenia, ale z zaskoczenia, patrząc na May, która obserwowała mnie z rozszerzonymi źrenicami.

No nie powiem, miłe powitanie.

- Co to było? - zapytałem, odchodzac parę kroków w tył, cały czas ją obserwując.

- J-ja... - Spuściła wzrok, chwytając się za prawe ramię i mogłem przysiąc, że lekko się zarumieniła. - Mogłeś uprzedzić, że wchodzisz, czy coś. Miałam prawo się przestraszyć. - Spojrzała na mnie, marszcząc brwi.

- Przepraszam, nawet o tym nie pomyślałem. - Podniosłem ręce w akcie poddania, przyznając dziewczynie rację i dopiero teraz jej się dokładniej przyjrzałem.

Na twarzy można było zauważyć oznaki snu. Miała na sobie T-shirt, który był na nią o wiele za duży, a nogi były bose i cały czas podkurczała palce u stóp.

- Emm, czym zawdzięczam sobie tą wizytę? - zapytała niepewnie.

- Zabie... - Odchrząknąłem, bo mój głos nabawił się dziwnej chrypy. - Zabieram cię do mnie do domu na obiad. Ciocia nalegała.

- Och, ja - przez chwilę chyba widziałem panikę na jej twarzy - nie spodziewałam się tego.

- No cóż, ja też nie. - Klasnąłem w dłonie, wycofując się do drzwi. - Przyjdę tu za dwadzieścia minut. Starczy ci tyle?

- Tak, jasne. - Uśmiechnęła się do mnie blado.

Wyszedłem z pokoju, jeszcze chwilę patrząc na jej sylwetkę, gdy wrota się zasuwały. Odeszłem dopiero, kiedy były dokładnie zamknięte.

***

Przebrałem się ze stroju Spider-Mana w czarną koszulkę, niebieskie dżinsy i czarne trampki. (Nie zostawiłem plecaka w zaułku, gdyż nie chciałem ciągnąć jej po mieście, a po prostu od razu udać się do domu i mieć już to wszystko za sobą, więc przyniosłem wszystko do Triskelionu.)

Niesamowicie się denerwowałem, bo właśnie miałem jej się pokazać pierwszy raz bez stroju!

A może ona nie jest tą, za którą się podaje?

Przestań, skarciłem się zaraz w myślach. Widziałem, przecież niezaprzeczalne dowody, które pokazał mi pan Stark.

Otworzyłem drzwi, a siedząca na łóżku May poderwała się z miejsca, idąc w moją stronę. Tym razem miała na sobie odrobinę za duży biały
T-shirt, czarne leginsy i buty nike. Włosy pozostawiła rozpuszczone.

Przystanęła parę metrów przede mną i wyglądała jakby z trudem powstrzymywała łzy. Spuściła wzrok, gdy zobaczyła, że jej się przyglądam.

- Aż tak źle wyglądam? - zażartowałem dla rozluźnienia atmosfery.

- Nie, tylko... - Pokręciła głową i zacisnęła żeby. - Po prostu, chodźmy już.

- No dobra. - Wzruszyłem ramionami ruszając w lewo, a ona zaraz za mną. - Ale serio, czy ja jestem tak straszny? - zapytałem po chwili marszu. - No powiedz.

- Pierwszy raz widzę ciebie nie na zdjęciach, nie w internecie, a na żywo - odpowiedziała cicho po dłuższej chwili, wpatrując się w podłogę, a jej sylwetka nieco się zgarbiła.

Całe moje ciało zdrętwiało od tej informacji. Zacisnąłem ręce w pięści, żeby jakoś się opanować.

Co ona musiała przeżyć w przyszłości?

- Ja nie wiem, co odpowiedzieć.

- Nic nie mów. Tylko... Chodźmy.

Poszła w prawo, nie dając mi czasu na odpowiedź i tym samym mnie dezorientując. Po chwili zdałem sobie sprawę, że stoję jak idiota po środku korytarza, wpatrując się w przestrzeń, gdyż zniknęła już za zakrętem. Zmusiłem swoje kończyny do ruchu, truchtając, aby się z nią zrównać.

- Skąd wiedziałaś, że chciałem tu iść?

Rzuciła mi krótkie spójrzenie, zaplatając ramiona na piersi.

- Znam, przecież te korytarze no i wywnioskowałam, po tym, gdzie mnie prowadzisz, że Triskelion jest we wodzie, przez co dostaniemy się na ląd dolnymi kapsułami. Mylę się?

- Nie, nie! - zaprzeczyłem szybko. - Dobrze mówisz.

Postać May, mojej córki z przyszłości, nadal była dla mnie szokiem, ale chyba zacząłem powoli się przyzwyczajać do jej obecności.

***

Weszliśmy za furtkę prowadzącą do mojego domu, gdy dziewczyna nagle się zatrzymała, a ja spojrzałem na nią zdziwiony.

- Co jest?

- Wiem, że to dziwne, ale boję się... Trochę.

- Nie masz się, czego bać - parsknąłem, idąc w stronę wejścia. - No chodź. - Spojrzałem na nią przez ramię. - Czy ciocia jest aż tak straszna w przyszłości?

- Nie wiem - odpowiedziała, stając przy mnie.

- Jak to nie wiesz? - Zmarszczyłem brwi.

- Nie miałam szansy jej poznać. - Spojrzała na mnie smutno.

- Co...

Moją wypowiedź przerwał głos otwierających się drzwi.

_________________________________________

CDN 😉😜😘

Jak tam u Was? Cieszycie się, że już są wakacje? Bo do mnie jakoś to jeszcze nie dotarło 😵

Teraz, w te wakacje postaram się nadrobić trochę rozdziały ❤❤❤

Miłego wieczora wszystkim i do następnego

Kanexsia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro