9.
LUKE
Siedziałem w salonie oglądając jakąś bajkę disney'owską. Nie było nic ciekawego w tej gównianej telewizji, dlatego byłem skazany na oglądanie animowanego gówna z mojego dzieciństwa. Mike był zapewne u siebie, Cal na siłowni, a Ashton pojechał załatwiać sprawy. Usłyszałem czyjś krzyk. To było kobiece wycie, a że nie ma tu innej laski oprócz tej całej Anastasii, to był pewnie jej. Zerwałem się jak oparzony i pobiegłem na górę. Wbiegłem do jej pokoju, ale nie widziałem nikogo ani nic dziwnego, oprócz niespokojnej dziewczyny, rzucającej się po łóżku. Kurwa. Uklęknąłem obok ramy i nagle dziewczyna gwałtownie usiadła. Płakała. Pewnie miała koszmar. Blondynka odsunęła się na drugi koniec łóżka.
- O-odejdź od-ode mn-nie. Proszę. - Powiedziała, jąkając się. Nie wiedziałem o co jej chodzi. Zmarszczyłem brwi i wysunąłem do niej rękę, ale ona jeszcze bardziej się odsunęła to ją zabrałem.
- O co chodzi? - Spytałem.
- Proszę... Nie dotykaj mnie. - Powiedziała ledwo słyszalnym głosem, ale to usłyszałem.
- Pojebało cię? - Teraz to się wkurwiłem i znowu próbowałem ją dotknąć, gdy ta zaczęła znowu krzyczeć i wołać o pomoc. O co kurwa jej chodzi?! Przecież nic jej nie zrobiłem!
- MIKE!! POMOCY! - Krzyczała i płakała zarazem. Ja pierdole. Michael wbiegł do pokoju i podszedł do niej.
- Co jest? - Spytał zdezorientowany patrząc na mnie pytającym wzrokiem.
- Nie mam jebanego pojęcia! Najpierw krzyczała to przybiegłem tu, a później do mnie, żebym jej nie dotykał i się odsunęła i zaczęła histeryzować.
- Dobra, pogadam z nią, ale wyjdź. - Rozkazał Michael. Posłuchałem się go. Może jemu wyjaśni co się stało. A później przyjaciel i tak mi o wszystkim powie. Skierowałem się na zewnątrz. Z kieszeni spodni wyciągnąłem paczkę papierosów z czego wziąłem jednego i zapaliłem. Zaciągnąłem się dymem rozkoszując się nim. Emocje mi opadły, więc jest dobrze. To zawsze mi pomaga. Budynek, w którym akurat przebywamy znajduje się niedaleko plaży, ale jest wystarczająco daleko od ludzi i turystów. Dlatego gdy znalazłem się na plaży usiadłem na chwilę i zacząłem rozmyślać o wszystkim.
ANASTASIA
Minął tydzień od tamtego dnia, od tamtego koszmaru. Większość dni przesiedziałam w pokoju. Oczywiście schodziłam na dół, żeby coś zjeść albo do toalety. Na dwór mnie niestety nie wypuścili, więc nadal nie wiem gdzie się dokładnie znajduję. Strasznie się mi tu nudziło. Nie miałam co ze sobą zrobić. Aktualnie siedziałam na łóżku i patrzyłam się w ścianę jak głupia, albo jakaś nawiedzona. Do pokoju właśnie zawitał całkiem radosny Michael. Zaproponował coś na co się od razu zgodziłam. A mianowicie wyjście na spacer! O kurde! Pierwszy raz pooddycham świeżym powietrzem! Rzuciłam się chłopakowi na szyję i podziękowałam. On jedyny jest dla mnie taki miły. Pozostali nadal traktują mnie tak jak na początku. Szkoda w sumie.. Bo już się przyzwyczaiłam do myśli, że nikt mnie nie szuka i nikomu na mnie nie zależy. Nadal też nie znam celu tego porwania.. A nie. Przecież to przez mojego ojca i tą jebaną kasę. Ale tak naprawdę to już mam gdzieś to wszystko. Niech sobie robią co chcą.. Jak tylko zmienią do mnie swoje stosunki z wrogości na bardziej milszy to mogę tu zostać, bo do spotkania mojego ojca już mi się nie śpieszy. Nie wytrzymałabym z nim w jednym budynku po tym wszystkim..
- Będziesz tu tak stała czy się w końcu ruszysz? - Zamyślona nie zauważyłam Luke'a, który stał obok mnie. Zaczęłam panicznie rozglądać się po korytarzu w poszukiwaniu Michael'a, ale nigdzie go nie było. Do tego w całym domu było cicho, więc prawdopodobnie reszty chłopaków też nie ma. To oznacza, że jestem tylko ja i Luke. Ja i nieobliczalny Luke. To... Moje rozmyślenia przerwało uderzenie w policzek. Spojrzałam na sprawcę i chciałam mu oddać, ale niestety zablokował moje ręce w swoich.
-POJEBAŁO CIĘ?! - Krzyknęłam choć dzieliły nas centymetry. Nie powiem.. Ta odległość sprawiała, że czułam się bardzo, ale to bardzo niekomfortowo.
- Nie reagowałaś.. - Wytłumaczył o dziwo spokojnie chłopak.
- Ale nie musiałeś mnie bić w twarz!
- Dobra, dobra, zamknij się już. Było - minęło. Koniec, ubieraj się bo wychodzimy.
- Ale jak? Że ja i ty? Bezbronna ja i ty? A zresztą miałam iść z Michaelem.. - Powiedziałam lekko zawiedziona.
- Michael musi załatwić kilka spraw, więc albo idziesz ze mną, albo tu zostajesz. Wybieraj.
- Dobra, chodźmy . - Oznajmiłam i poszłam założyć buty.
*
Jak się okazało ten domek, co ja gadam - ta willa - znajduje się niedaleko plaży. Można powiedzieć, że wystarczy tylko przejść przez drogę i czuje się piasek między palcami. Posiadłość też jest chyba na końcu tej ulicy, najbardziej w oddali.. W sumie to się nie dziwię. Szliśmy po piaszczystej plaży. Z zewnątrz ktoś mógłby pomyśleć, że jesteśmy mającymi ku sobie nastolatkami, którzy są na romantycznym spacerku na plaży. No ale tak nie jest. Spacerowaliśmy w ciszy, chłopak nic nie mówił, o nic nie pytał, niczego mi nie rozkazywał. Cieszyło mnie to, gdyż mogłam rozkoszować się tą przyjemną ciszą...
♥♥♥
Dzisiaj trochę krótszy niż zwykle. Przepraszamy za tak długą przerwę <3
Do napisania :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro