21.
- O kurwa... - Mruknął zszokowany Calum, spoglądając na mnie. Rozumiem, że nie powalam wyglądem, ale mógłby mi pomóc, bo ledwo oddycham, a wszystko mnie cholernie boli.
- Rusz się Calum. - Powiedział Michael i lekko popchał Calum'a, żeby się poruszył. - Trzeba to ogarnąć. - Powiedział i podszedł do mnie. - Nie wyglądasz jakbyś umierała, więc możesz otworzyć oczy i przestać zaciskać zęby.
- Śmieszku pierdolony, umieram tak trochę. Więc z łaski swojej pomóż mi. - Powiedziałam na tyle, ile pozwalały mi płuca, czyli dość cicho, ale chłopak mnie słyszał, bo prychnął pod nosem. Mike i Calum pozbierali mnie z podłogi i nieśli gdzieś. Zaufałam im, dlatego zamknęłam oczy, ale przy każdym ich ruchu moje ciało odczuwało cholerny ból. Mimo to, nie dałam po sobie poznać, chociaż powinnam tu płakać z bólu i drzeć mordę. Czułam jak schodzą po schodach i słyszałam kilka przekleństw kierowanych w stronę Hemmings'a.
CHWILA... JAK ONI MOGĄ SCHODZIĆ ZE SCHODÓW?!
- Czemu schodziliście po schodach? - Mruknęłam z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. Popatrzyli na siebie, po czym Calum westchnął.
- Nie musimy ci na nic odpowiadać.
No chyba ci się coś pomyliło, chłopczyku.
- Zaskoczę cię... Musicie, bo mimo wszystko biorę w tym udział.
- Weź się zamknij, popatrz jak wyglądasz i zastanów się, czy nie chcesz wyglądać gorzej. - Powiedział widocznie zmęczony i zirytowany Calum.
- Da się gorzej? - Zaśmiałam się drwiąco.
- Oczywiście. - Odpowiedział Calum z całkowitą powagą.
W sumie zaraz sama się dowiem, gdzie wyląduje. Może wyjmą ze mnie to pieprzone szkło i opatrzą mi rany. Po pewnym czasie położyli mnie na ziemi i zamknęli kraty. Rozejrzałam się i tak... Jestem w czymś, co moim zdaniem przypomina więzienie. A ja znajduję się w jedynej celi z i łóżkiem, które nie wydaję się takie miękkie na pierwszy rzut oka. Calum i Michael popatrzyli na mnie, po czym ten pierwszy wyciągnął z kieszeni jakąś strzykawkę, a ja zaczęłam oddalać się od niego aż nie spotkałam się z zimną ścianą.
- Calum... - Już miałam go poprosić jednak coś sobie przypomniałam i od razu moja twarz z przerażonej zmieniła się w obojętną. Chłopak zmarszczył brwi i wbił mi w rękę strzykawkę. Czułam się swobodnie i lekko, jednak po chwili odleciałam. Byłam otumaniona. Jakby przez mgłę słyszałam dźwięk zamykanych krat, a potem otwieranych i jakby ktoś robił coś z moim ciałem, a następnie polał czymś co piecze i potem znowu otwieranie tych kratowych "drzwi" i zamykanie. Zamknęłam oczy i próbowałam tak jakby się ogarnąć, niestety odpłynęłam już kompletnie.
***
Obudziłam się z cholernym bólem głowy jak i każdej części ciała. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nic się nie zmieniło poza tym, że butelka wody stała obok łóżka. Lecz kiedy spojrzałam na swoje ciało zamiast kawałków szkła i rozcięć zobaczyłam opatrzone wszystkie rany bez szkieł. Czyli zrobili to po podaniu mi czegoś, przemyśleli to jednak. Powinnam zacząć się użalać nad swoim życiem i obecną sytuacją, ale jakoś tak nie mam ochoty na zrywanie danej sobie obietnicy i robieniem z siebie beksy. Usiadłam na łóżku, chwyciłam butelkę wody po czym wzięłam kilka łyków i odłożyłam ją na wcześniejsze jej miejsce. Siedziałam nadal na łóżku i z obojętnością wpatrywałam się w ścianę czekając aż któryś z nich zlezie na dół.
- Już zwariowałaś i możemy Cie oddać do psychiatryka? - Jak na zawołanie usłyszałam głos Ashton'a. W środku byłam zdziwiona jednak mój wyraz twarzy na zewnątrz był obojętny. Oparł się nonszalancko
o ścianę naprzeciwko mnie z zadziornym uśmieszkiem. Dzieliły nas kraty, czyli jestem bezpieczna. Mogę mu nawrzucać ile wlezie, a i tak mi się nie oberwie... Chociaż ten pomyleniec może mieć klucz.. Wtedy już bym była martwa, co by w sumie było mi na rękę.
- Co się stało że wielmożny pan Ashton przyszedł tutaj i rozmawia ze mną? - Powiedziałam i prychnęłam pod nosem. Odpowiedział mi tym samym i nie spuszczał oczu ze mnie choćby na sekundę.
- Chciałem się przekonać, że żyjesz.
- Obchodzi cię to? - Zapytałam, po czym prychnęłam śmiechem.
- Ani trochę, jednak jest za ciebie dość spora sumka pieniędzy, a pieniądze grają tu dużą rolę, skarbie. - Odparł spokojnie
- Powinieneś nie dopuścić do tego co zrobił Luke, bo jakby mnie zabił nie było by pieniędzy.
- Uwierz, że sam miałem ochotę cię pobić, jednak ja bym cię zabił, a Luke'a uszczęśliwia krzywda innych. - Zarechotał na koniec wypowiedzi, a ja wstałam, usiadłam na zimnej podłodze i oparłam się plecami o ścianę. W tym samym czasie Ashton zjechał plecami po ścianie.
- Jak długo będziesz tu siedział? - Spytałam, gdy minęło kilka minut.
- Ile będę chciał, aczkolwiek zaraz przyjdzie tu Michael. - Zmarszczyłam brwi.
- A on tu przyjdzie po ... ?
- Myślisz, że wiem? - Odpowiedział mi pytaniem tym samym mnie irytując i chyba zdawał sobie z tego sprawę.
- Oh... No proszę cię Ashton, nie udawaj głupszego niż jesteś. - Dopiero po chwili ogarnęłam co powiedziałam i zobaczyłam jak chłopak zaciska szczękę i bez słowa wstał, a następnie najzwyczajniej w świecie wyszedł. Westchnęłam ociężale. Po kilkunastu minutach pojawił się Michael z talerzem z dwoma kanapkami.
Chociaż przyniósł jedzenie, wybaczę mu.
Czy byłam głodna? CHOLERNIE.
Michael usiadł tak samo jak Ashton i wpatrywał się we mnie mając talerz z kanapkami przed sobą.
Michael.. Daj mi te kanapki.
Mendo jedna dawaj to, bo zaraz umrę noo.
- Mógłbyś? - Powiedziałam i kiwnęłam głową w stronę talerza z kanapkami. Chłopak pierw zmarszczył brwi.
- Ah... Tak. - Odpowiedział i zaczął jeść MOJE kanapki. A mnie po prostu zalała wściekłość.
- NAPRAWDĘ?! - Wrzasnęłam na niego kiedy spokojnie jadł sobie kanapki niewzruszony tym, że mój brzuch właśnie wydawał dźwięki, które słyszeli prawdopodobnie pozostali w tym domu.
- Nie możemy dawać ci nic poza wodą. - Odparł spokojnie i wrócił do jedzenia. Zrobiłam większe oczy zdziwiona.
Okej, nie wygrasz ze mną Hemmings
- Hemmings to jednak pizda. - Powiedziałam burcząc pod nosem. - Ile mam tu jeszcze siedzieć? - Powiedziałam cicho i chłopak widać nie usłyszał mnie, choć dam sobie uciąć palca, że słyszał, ale to po prostu zignorował. - TE! CHŁOPIE! ILE MAM TU JESZCZE SIEDZIEĆ?! - Krzyknęłam machając do niego rękami, a on popatrzył na mnie, odłożył pusty już talerz obok i spokojnie odpowiedział.
- Do póki nie dostaniemy kasy.
- Świetnie. - Mruknęłam pod nosem.
Mimo tego, że chłopak bezczelnie zjadł kanapki na moich oczach postanowiłam jeszcze o coś spytać tak z czystej ciekawości.
- Pamiętasz... - Odchrząknęłam, żeby pozbyć się chrypki i kontynuowałam. - Pamiętasz kiedy powiedziałam ci, że jakiś facet mnie zgwałcił? - Chłopak pokiwał głową w odpowiedzi. - Powiedziałeś komuś? - Zastanowił się na chwilę po czym spokojnie odpowiedział.
- Nie, nikt nie wie oprócz mnie. - Zdziwiłam się, lecz moja twarz pozostała obojętna. To dlatego wtedy Luke pytał się mnie, czy jestem dziewicą. Ogólnie śmieszy mnie jak słyszę, że jakaś dziewczyna w wieku 15-16 lat straciła dziewictwo z facetem, a raczej chłopakiem, którego niby kocha, a on na drugi dzień ją zostawia. Chociaż lepsze są te przypadki w szkołach, kiedy dziewice są wyśmiewane za to, że po prostu się nie puściły.. No błagam... Mam pieprzone 21 lat już i gdyby nie gwałt nadal bym była dziewicą. Zignorowałam już totalnie chłopaka i w sumie to dobrze. No weźcie, ja w wieku 16 lat nawet się nie całował, a one już miały za sobą wszystko. Czemu nie załamałam się po gwałcie? To proste. Nie chciałam rozpamiętywać tego. Owszem nadal mam w pamięci to wszystko, ale kiedy nie wspominasz o tym, a w twoim życiu dzieją się inne rzeczy, zapominasz, a raczej odkładasz to w niepamięć, bo zapomnieć nigdy nie zapomnisz. Nie sądziłam w sumie, że przeżyję tyle.
♥♥♥
No więc, jak już wspominałam gdzieś w komentarzu to jestem aktualnie zagranicą. Złapałam jednak wifi, więc weszłam, aby wstawić rozdział, na który tak czekalyscie!
Nie wiem kiedy będzie następny.. Albo za kilka dni, jak będę miała wifi, albo gdy już wrócę do Polski. :)
Już za kilka dni do szkoły, hm? Gotowe? Do której klasy teraz idziecie? Może zmieniacie szkołę tak jak my?
J & A
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro