Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

Obudziła mnie czyjaś obecność. Był to kolejny z porywaczy. Miał niebieskie włosy, kolczyka w brwi. Był ubrany w ciemne rzeczy.. Czarne rurki, czarna koszulka z logiem jakiegoś zespołu i na to bardzo wyróżniająca się bluza w kolorze - czarnym. Przyglądałam mu się jak dawał na stolik, który tak na marginesie musiał przynieść wcześniej, jedzenie. Byłam ciekawa jak niby ja mam to zjeść... Nie popatrzył ani razu w moją stronę, a kiedy chciał wyjść z pomieszczenia odezwałam się.

- Ey, czekaj... Jak mam to zjeść? - W odpowiedzi usłyszałam westchnienie, ale wrócił do mnie. Chwile na mnie popatrzył, a następnie podniósł talerz z jajecznicą i stanął na stole, żeby być na równi ze mną. Od wczoraj nic nie jadłam, a nawet nie wiem ile tu już jestem wiec może dłużej.

- Zamierzasz mnie karmić? - Zapytałam nieco zszokowana. 

- A widzisz jakiś inny sposób? - Chłopak prychnął, ale tak jakby ze śmiechu. Mam nadzieję, że nie jest taki jak tamci. 

-No wiesz.. Na przykład możesz mnie rozwiązać i zdjąć mnie z tego czegoś, to zjem jak człowiek. - Zaproponowałam. Szczerze wątpię w to, że tak zrobi, ale zaproponować można. Co nie? No.. Chociaż, moja pewność siebie chyba tu nic nie zdziała. Już mi nawet zaszkodziła.

- To nie jest głupi pomysł.. - Powiedział. Chyba się zgodzi! Mam taką nadzieję bynajmniej.. Bo najwygodniej to tu nie jest. - Ale słyszałem, że już raz nabroiłaś, więc chyba zostaniesz tu gdzie jesteś. - No i moja nadzieja poszła się że tak powiem -  jebać. Ugh, Jestem ciekawa, czy moi rodzice sie zorientowali, że coś jest nie tak. Albo czy Maia coś podejrzewa..

- Ile dni tu już jestem?

- Już mija 3 dzień - Odpowiedział spokojnie

Jak na zawołanie zaczęło mi burczeć w brzuchu, chłopak spojrzał na mnie podniósł talerz z jedzeniem i stanął na stole żeby być na równi ze mną.

- Powiesz mi przynajmniej, po co wam jestem ? - Zapytałam patrząc w jego oczy.

- Niestety nie dostaniesz odpowiedzi.

- Czemu ty jesteś dla mnie miły, a nie taki jak tamci?

- Chodzi ci o Luke'a i Caluma? - kiwnęłam niepewnie głową, bo znam tylko jedno imię. - W takim razie nie chcesz poznać Ashtona..

- Jest jeszcze gorszy?

- Hmm...? Poznasz go to odpowiesz sobie na to pytanie?  A teraz otwórz usta, bo musisz jeść. - Jednak musiałam dalej tkwić w tej niewygodnej pozycji. Ughhh. Otworzyłam buzię, widząc zbliżający się widelec z usmażonym jajkiem. Było takich jeszcze z 13 widelców na zmianę z kromką chleba. Jedyny posiłek, który tu zjadłam. 

- Emmm. W ogóle to jak masz na imię?

- Michael.

- Dzięki za śniadanie i za to, że można z tobą jakoś rozmawiać, i że mnie nie bijesz ani nic. - Zobaczyłam u chłopaka na twarzy lekki uśmiech.Po czym zszedł ze stołu i bez słowa  wyszedł. I znowu zostałam sama. Nie wiem, czy się cieszyć, czy płakać z bezsilności. Tylko ja sama  wisząca, sznury, materac, zamknięta w  czterech  ścianach. Zamknęłam oczy i  próbowałam odpłynąć  w krainę snów i koszmarów, krainę, w której jestem w zupełnie innym miejscu, w miejscu w którym jest spokój i cisza. Jednak po chwili odpłynęłam w krainę morfeusza.

*

Obudziłam się po raz kolejny. Tyle, że tym razem sama. Nikt mnie nie budził, ani nikogo tu nie było raczej. Próbowałam się obrócić w stronę okienka, żeby zobaczyć, czy jest jasno. Niestety, byłam obrócona w stronę drzwi i ciężko było mi się obrócić chociażby trochę w stronę okienka. Zrezygnowana przymknęłam oczy. Jednak szybko je otworzyłam, bo usłyszałam otwieranie drzwi. Modliłam się w duchu żeby to był Michael. No, ale zauważyłam, że ostatnio nic nie idzie po mojej myśli, ani z moją nadzieją. Zza drzwi ukazał się całkiem wysoki chłopak, z ciemnymi blond lokami na głowie. Czy to ten Ashton, o którym mówił?  Okay, nie wygląda na strasznego.

- Jako iż twój tatuś okazał się sukinsynem, to teraz ty za to zapłacisz. A raczej ktoś zapłaci za ciebie, suko. - Chłopak uśmiechnął się szyderczo i do mnie podszedł. Złapał mocno moją szczękę. - Zrozumiałaś?

- Nie bardzo. Nie jestem jakąś rzeczą do sprzedaży. - Mówię szybciej, niż to przemyślę. muszę nad tym popracować, bo to nie wychodzi mi na dobre. 

- Zła odpowiedź. - Pięść chłopaka zetknęła się z moim brzuchem i to wcale nie tak lekko. Myślałam (tak, własnie w tej chwili zaczęłam dopiero myśleć), że mi wątroba i jelita wyjdą na zewnątrz, a raczej wylecą przez dziurę, którą by mi zrobił ten damski bokser. Z oczu poleciało mi kilka łez. Miałam ochotę się zgiąć w pół, ale ręce związane u góry mi to uniemożliwiały. Obraz, który widziałam, stawał się niewyraźny, dlatego zamrugałam kilka razy, żeby znowu zobaczyć  twarz  znienawidzonego przeze mnie w tak krótkim czasie chłopaka. - Przestań płakać szmato. - Teraz jego pięść spotkała się z moją twarzą. Nie pamiętam co dalej się wydarzyło, bo straciłam przytomność...

*

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Wszystko mnie bolało. Nawet nie chciałam patrzeć na swoje odbicie w lustrze, bo pewnie moja twarz wygląda teraz okropnie. Chciałam wstać i porozglądać się po pomieszczeniu, ale niestety coś mi to utrudniło, a mianowicie moja lewa ręka. Była zakuta w kajdanki i przypięta do metalowego zagłówka łóżka. Zrezygnowana usiadłam na łóżku i przyjrzałam się miejscu, w którym aktualnie jestem. Przy ścianie na środku znajduje się duże łóżko, do którego akurat jestem przykuta. Naprzeciwko są białe drzwi. Po lewej stronie jest okno zamknięte na kłódkę i zakratowane. Bo akurat uda mi się uciec... Po prawej zaś jest komoda, a nad nią lustro. Tylko po co mi to skoro i tak nie mam tu ani ubrań, ani nigdzie nie wychodzę? Prostopadle do mnie są kolejne drzwi. Któreś z nich to wyjściowe, a któreś to pewnie do toalety. A wspominając o toalecie to dawno się nie załatwiałam. Na samą myśl zachciało mi się siku. Cały pokój był biały, podłoga była ciemno brązowa. Sam pokój jest całkiem ładny, minimalistyczny, ale chcę wracać do mojego przytulnego domku. Siedzieć w moim pokoju z Maią, plotkując i rozmawiając na różne tematy.. Bądź silna, wytrzymasz. Mama i tata już cię szukają. Dasz radę, Ana. 

♥♥♥


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro