Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.

Obudziłam się i od razu poczułam ból rozchodzący się po moim ciele. Nogi miałam rozwiązane, natomiast tylko lewą rękę miałam wolną, bo prawa była przykuta kajdankami do kraty z klatki. Tak, byłam w cholernej klatce.

Co ja, kurwa, zwierzątko domowe? No pojebani...

Pomieszczenie, w którym się znajdowałam to prawdopodobnie piwnica. Śmierdziało wilgocią, a stara lampa oświetlała pomieszczenie. Nic tu nie było, oprócz mnie w klatce i schodów, które prowadzą na górę. Nawet jak jakimś cudownym cudem udałoby mi się wydostać z tej klatki, to drzwi u góry schodów nie wyglądały na drewniane. Zaplanowali wszystko od a do z. Nawet miskę miałam, co było już chore w cholerę i naprawdę zaczynam uważać, że jestem ich "nowym zwierzaczkiem".

Skurwysyny.

Marzyłam o powrocie do normalności, jednak gdyby nie to, nie poznałabym chłopców i dziwnych interesów ojca. Mimo, że traktowali mnie jak gówno, w sumie Ashton nadal tak traktuje, to polubiłam ich.

Polubiłaś swoich porywaczy.. Dajcie mi nagrodę za debilkę roku.

Tylko teraz muszę wymyślić, jak wkupić się w łaski Frank'a. Sensu nie ma to, że jestem przykuta kajdankami i to w stalowej klatce. Przecież wiadome, że i tak bym nie miała szans na wydostanie się stąd. Usiadłam skulona w kącie i czekałam, aż ktoś przyjdzie. Nie żeby mi ich brakowało, ale liczyłam na to, że chociaż jeden wytłumaczy mi, po co jestem potrzebna i o co chodzi z moim ojcem. Nie wiem, ile tak siedziałam, ale chyba z kilka godzin zanim drzwi się otworzyły. Wszedł przez nie dorosły mężczyzna, na moje oko ma coś około 35 lat. Ubrany jak każdy, czyli cały na czarno i z parszywym uśmieszkiem. W ręce miał prawdopodobnie małą butelkę z wodą.

Mam nadzieję, że dla mnie..

- No witam, witam. - Powiedział i ukucnął przed moją klatką. Kiedy zauważył, że nie zamierzam się odezwać westchnął i położył butelkę wody w klatce. Z ledwością dosięgnęłam jej ręką. Łapczywie piłam wodę ,w skutku czego większość wody znalazła się na mnie. Kiedy skończyłam pić, popatrzyłam się na mężczyznę marszcząc brwi.

Co on tu jeszcze robi? I  jeszcze patrzy się na mnie, a na dodatek ten wzrok nie jest przyjemny.

Odchrząknęłam, a mężczyzna potrząsnął głową, po czym wstał i kierował się do wyjścia. Jednak na chwilę się odwrócił i powiedział:

 - Masz być grzeczna. 

- Pierdol się. - Warknęłam i wyrzuciłam butelkę w jego stronę. Prychnął pod nosem i wyszedł z pomieszczenia. Drzwi chodziły ciężko, czyli to było jakieś żelastwo, dodatkowo chyba dźwiękoszczelne i na milion zatrzasków, blokad. Odetchnęłam ciężko i oparłam się o kraty. Wszystko mnie bolało, chciałam jeszcze zobaczyć chłopaków, zjeść normalnie, spotkać mamę, a przede wszystkim żyć normalnie.

Zwariuje tutaj, patrząc się na te ściany.

Krzyknęłabym, żeby ktoś tutaj przylazł, ale mnie nie usłyszą.

Nawet nie wiem jaki mamy dzisiaj dzień i czy w ogóle jest dzień.

Chłopcy ja tutaj nadal czekam, tak tylko przypomnę..

Postanowiłam pójść spać, przysunęłam się bliżej kąta, podciągnęłam nogi pod brodę i położyłam głowę na nich. Po kilku minutach zasnęłam.

Mój sen nie trwał długo, ponieważ obudziły mnie drzwi, które się otwierały. Potarłam oczy jedną ręką i spojrzałam w ich stronę. Weszła przez nie osoba, której bym się spodziewała, ale nieco później niż teraz. Ubrany w garnitur, z cwanym uśmieszkiem na twarzy. Oczywiście nie był sam, a z czwórką swoich ludzi. Patrzył na mnie z wyższością, co mnie cholernie denerwowało. On sobie zasłużył, żeby siedzieć w tej klatce, a nie ja. Kiedy był już przed moją klatką, ukucnął, żeby mnie widzieć, a jego ludzie rozstawili się po bokach. 

- Jak ci się tutaj żyje, Harten? 

- Przyjemnie. - Wycedziłam przez zęby. Wstał i popatrzył na swoich ludzi.

- Zabierzcie ją do sali przesłuchań. - Mruknął, i już go nie było w pomieszczeniu.

Chce mnie przesłuchać z rzeczy, o których sama nie mam pojęcia..

Pierdolony mistrz, kurwa. 

Jego ludzie wyciągnęli mnie z klatki niezbyt delikatnie, swoją drogą. I pytanie, czy próbowałam uciec? Nie, ponieważ dostałabym wpierdol taki, o jakim nie marzę. Dwójka z jego ludzi trzymała mnie za ręce po bokach. Jeden z nich był z przodu, a drugi z tyłu, czyli nawet nie miałabym jak uciec. Po prostu mnie ciągnęli w stronę tej sali. Nie trwało to dość długo, bo po wyjściu z piwnicy był długi ciemny korytarz z mnóstwem drzwi, a oni szli w stronę ostatnich z lewej  strony. Pomieszczenie do przesłuchań było jak w każdym filmie, czyli długi stół, dwa krzesła, z czego jedno (dla mnie) było dość masywne, a na podłokietnikach i na nogach krzesła były żelazne obręcze. Mężczyźni którzy mnie trzymali, posadzili mnie na krześle i zamknęli te "obręcze", dzięki czemu nie mogłam ruszać rękoma ani nogami. Myślałam, że zostaną wszyscy i będą mnie pilnować, ale został tylko Frank, który przyszedł chwilę po nich. Usiadł na krześle naprzeciwko mnie. Myślał pewnie, że będę przerażona...

Jestem i to cholernie, ale nie pokaże mu tego.

- To zaczynamy, Harten. - Cwaniacki uśmieszek nie z chodził mu z twarzy. - I uprzedzając.. Za każdą niezadowalającą mnie odpowiedź będzie kara.

Przełknęłam cicho ślinę po czym odpowiedziałam już pewniej.

- No to dawaj Frank.

♥♥♥

Enjoy ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro