15.
Obudziłam się i od razu poczułam ból rozchodzący się po moim ciele. Nogi miałam rozwiązane, natomiast tylko lewą rękę miałam wolną, bo prawa była przykuta kajdankami do kraty z klatki. Tak, byłam w cholernej klatce.
Co ja, kurwa, zwierzątko domowe? No pojebani...
Pomieszczenie, w którym się znajdowałam to prawdopodobnie piwnica. Śmierdziało wilgocią, a stara lampa oświetlała pomieszczenie. Nic tu nie było, oprócz mnie w klatce i schodów, które prowadzą na górę. Nawet jak jakimś cudownym cudem udałoby mi się wydostać z tej klatki, to drzwi u góry schodów nie wyglądały na drewniane. Zaplanowali wszystko od a do z. Nawet miskę miałam, co było już chore w cholerę i naprawdę zaczynam uważać, że jestem ich "nowym zwierzaczkiem".
Skurwysyny.
Marzyłam o powrocie do normalności, jednak gdyby nie to, nie poznałabym chłopców i dziwnych interesów ojca. Mimo, że traktowali mnie jak gówno, w sumie Ashton nadal tak traktuje, to polubiłam ich.
Polubiłaś swoich porywaczy.. Dajcie mi nagrodę za debilkę roku.
Tylko teraz muszę wymyślić, jak wkupić się w łaski Frank'a. Sensu nie ma to, że jestem przykuta kajdankami i to w stalowej klatce. Przecież wiadome, że i tak bym nie miała szans na wydostanie się stąd. Usiadłam skulona w kącie i czekałam, aż ktoś przyjdzie. Nie żeby mi ich brakowało, ale liczyłam na to, że chociaż jeden wytłumaczy mi, po co jestem potrzebna i o co chodzi z moim ojcem. Nie wiem, ile tak siedziałam, ale chyba z kilka godzin zanim drzwi się otworzyły. Wszedł przez nie dorosły mężczyzna, na moje oko ma coś około 35 lat. Ubrany jak każdy, czyli cały na czarno i z parszywym uśmieszkiem. W ręce miał prawdopodobnie małą butelkę z wodą.
Mam nadzieję, że dla mnie..
- No witam, witam. - Powiedział i ukucnął przed moją klatką. Kiedy zauważył, że nie zamierzam się odezwać westchnął i położył butelkę wody w klatce. Z ledwością dosięgnęłam jej ręką. Łapczywie piłam wodę ,w skutku czego większość wody znalazła się na mnie. Kiedy skończyłam pić, popatrzyłam się na mężczyznę marszcząc brwi.
Co on tu jeszcze robi? I jeszcze patrzy się na mnie, a na dodatek ten wzrok nie jest przyjemny.
Odchrząknęłam, a mężczyzna potrząsnął głową, po czym wstał i kierował się do wyjścia. Jednak na chwilę się odwrócił i powiedział:
- Masz być grzeczna.
- Pierdol się. - Warknęłam i wyrzuciłam butelkę w jego stronę. Prychnął pod nosem i wyszedł z pomieszczenia. Drzwi chodziły ciężko, czyli to było jakieś żelastwo, dodatkowo chyba dźwiękoszczelne i na milion zatrzasków, blokad. Odetchnęłam ciężko i oparłam się o kraty. Wszystko mnie bolało, chciałam jeszcze zobaczyć chłopaków, zjeść normalnie, spotkać mamę, a przede wszystkim żyć normalnie.
Zwariuje tutaj, patrząc się na te ściany.
Krzyknęłabym, żeby ktoś tutaj przylazł, ale mnie nie usłyszą.
Nawet nie wiem jaki mamy dzisiaj dzień i czy w ogóle jest dzień.
Chłopcy ja tutaj nadal czekam, tak tylko przypomnę..
Postanowiłam pójść spać, przysunęłam się bliżej kąta, podciągnęłam nogi pod brodę i położyłam głowę na nich. Po kilku minutach zasnęłam.
Mój sen nie trwał długo, ponieważ obudziły mnie drzwi, które się otwierały. Potarłam oczy jedną ręką i spojrzałam w ich stronę. Weszła przez nie osoba, której bym się spodziewała, ale nieco później niż teraz. Ubrany w garnitur, z cwanym uśmieszkiem na twarzy. Oczywiście nie był sam, a z czwórką swoich ludzi. Patrzył na mnie z wyższością, co mnie cholernie denerwowało. On sobie zasłużył, żeby siedzieć w tej klatce, a nie ja. Kiedy był już przed moją klatką, ukucnął, żeby mnie widzieć, a jego ludzie rozstawili się po bokach.
- Jak ci się tutaj żyje, Harten?
- Przyjemnie. - Wycedziłam przez zęby. Wstał i popatrzył na swoich ludzi.
- Zabierzcie ją do sali przesłuchań. - Mruknął, i już go nie było w pomieszczeniu.
Chce mnie przesłuchać z rzeczy, o których sama nie mam pojęcia..
Pierdolony mistrz, kurwa.
Jego ludzie wyciągnęli mnie z klatki niezbyt delikatnie, swoją drogą. I pytanie, czy próbowałam uciec? Nie, ponieważ dostałabym wpierdol taki, o jakim nie marzę. Dwójka z jego ludzi trzymała mnie za ręce po bokach. Jeden z nich był z przodu, a drugi z tyłu, czyli nawet nie miałabym jak uciec. Po prostu mnie ciągnęli w stronę tej sali. Nie trwało to dość długo, bo po wyjściu z piwnicy był długi ciemny korytarz z mnóstwem drzwi, a oni szli w stronę ostatnich z lewej strony. Pomieszczenie do przesłuchań było jak w każdym filmie, czyli długi stół, dwa krzesła, z czego jedno (dla mnie) było dość masywne, a na podłokietnikach i na nogach krzesła były żelazne obręcze. Mężczyźni którzy mnie trzymali, posadzili mnie na krześle i zamknęli te "obręcze", dzięki czemu nie mogłam ruszać rękoma ani nogami. Myślałam, że zostaną wszyscy i będą mnie pilnować, ale został tylko Frank, który przyszedł chwilę po nich. Usiadł na krześle naprzeciwko mnie. Myślał pewnie, że będę przerażona...
Jestem i to cholernie, ale nie pokaże mu tego.
- To zaczynamy, Harten. - Cwaniacki uśmieszek nie z chodził mu z twarzy. - I uprzedzając.. Za każdą niezadowalającą mnie odpowiedź będzie kara.
Przełknęłam cicho ślinę po czym odpowiedziałam już pewniej.
- No to dawaj Frank.
♥♥♥
Enjoy ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro