12.
Dosłownie 5 minut po śpiewaniu piosenki weszliśmy do domu w ciszy. Ruszyłam w stronę mojego pokoju, w którym znajdowała się łazienka. Gdy weszłam do pokoju, rozebrałam się do bielizny oraz wzięłam czystą z szafki, aby ją założyć po umyciu się. Zamknęłam się w toalecie i nalałam wody do wanny.Całe szczęście, że mam wannę, bo uwielbiam długie kąpiele. Siedziałam w tej przyjemnej, gorącej wodzie. Nie wiem, ile czasu minęło, ale coś pewnie około godziny zanim wyszłam. W końcu mam długie włosy, a ciężko je myć. Zrelaksowana wyszłam z wody, założyłam przygotowaną wcześniej bieliznę i owinięta w ręcznik oraz założonym ręcznikiem na moje mokre włosy otworzyłam drzwi, aby przejść do pokoju. Miałam wrażenie, że ktoś tu był podczas mojej kąpieli. Chociaż może to tylko jakieś urojenia? Ale nie pamiętam, żebym otwierała okno. Dziwne... Może to któryś z chłopaków? Tak, na pewno jeden z nich. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej wygodne, czarne spodnie dresowe i jakąś bordową, luźną koszulkę na krótki rękaw. Po zamknięciu szafy i ubraniu się w te rzeczy, zaczęłam wycierać włosy ręcznikiem, który był na mojej głowie. A kiedy były już lekko wilgotne związałam je w kitkę i wyszłam z pokoju. Na całym piętrze było cicho, jednak zbliżając się do schodów usłyszałam głosy chłopców. Schodząc po schodach nie zwróciłam ich uwagi, dlatego będąc na dole i widząc ich rozwalonych na kanapie krzyknęłam.
- Pograjmy w butelkę! - Wszystkie cztery głowy obróciły się w moją stronę. Z ich wyrazów twarzy nie mogłam nic odczytać. - Proooszę...
- Dobra, idź po butelkę. - Po długiej ciszy Ashton skierował to zdanie do Luke'a, po czym on wstał i poszedł do kuchni, a Calum w tym czasie odsunął stolik do kawy, żebyśmy wszyscy usiedli na dywanie. Siedziałam obok Calum'a i Michael'a, a na przeciwko mnie był Luke i obok niego Ashton.
- Tooo, kto pierwszy kręci? - Spytałam, lecz nikt się nie zgłosił. - No dobra, to ja pierwsza zakręcę.
Chwyciłam szklaną butelkę i zakręciłam mocno. Obraca się i bum! Wypadło na naszego supi Ashtonka.. Pewnie się ucieszył z tej wiadomości.
- Pytanie czy wyzwanie ?
- Pytanie.
- Zabiłeś kiedykolwiek kogoś? - Byłam tego strasznie ciekawa, bo niby taki groźny i stra...
- Tak. - Odpowiedział jak gdyby nigdy nic, a mi opadła szczęka. Pozbierałam się, a Ashton zakręcił butelką, która wypadła na Michael'a.
- Pytanie czy wyzwanie? - Zapytał z głupim uśmieszkiem. Kiedy Michael otwierał już usta żeby odpowiedzieć Ashton go wyprzedził. - A weź tylko pytanie... - Michael przełknął ślinę.
- Wyzywanie. - Powiedział niepewnie.
- Poliż stopę Calum'a. - Zaczęłam się śmiać razem z Lukiem i Ashtonem. Calum i Michael nie wyglądali na zadowolonych, ale nie dziwię im się, bo to jest obrzydliwe. Calum ściągnął buta oraz skarpetę, a Michael podniósł stopę i polizał.
- Fuuuu.. - Powiedziałam z obrzydzeniem, kiedy Michael wybiegł z pokoju do łazienki.
- Hej, Michael, nie wymiotuj mi tam! - Krzyknął Luke ze łzami w oczach. Kiedy wszyscy już się ogarnęliśmy, wróciliśmy do wspólnej gry. Mikey zakręcił mocno butelką. Wypadło na Luke'a. Chłopak od razu powiedział pewnie:
- Wyzwanie.
Michael zastanowił się na chwile, popatrzył na mnie i uśmiechnął się, a ja lekko zaniepokoiłam się tym.
- Pocałuj Anastasie! - Krzyknął uśmiechnięty i kiedy myślałam, że to tylko zwykły, najzwyklejszy buziak musiał oczywiście pogorszyć moją sytuację.. - W usta i z języczkiem.
- Uuuu..! - Powiedzieli równo chłopcy. Tylko ja się tego bałam? Luke nie wyglądał na przejętego.
Nachylił się w moją stronę, co również uczyniłam. Wziął moją twarz w dłonie i kiedy zbliżał swoje usta do moich, zamknęłam oczy. W jednej sekundzie usłyszałam trzask drzwi, otworzyłam oczy i popatrzyłam w tamtą stronę. Z jednej strony jestem szczęśliwa, bo nie doszło do pocałunku, a z drugiej, to może być to nie proszony gość, co jest pewne. Przez drzwi wszedł mężczyzna w podeszłym wieku i garniturze z okularami, a na ustach miał cwany uśmieszek. Nie znałam go i nie zamierzałam go poznawać. Zauważyłam, że chłopcy się spięli i wstali z dywanu oprócz Calum'a. Postanowiłam również wstać i schować się lekko za Ashtonem. Tajemniczy mężczyzna zatrzymał się na środku korytarza.
- Nie przeszkadzam dzieciaki? - Zdjął okulary po czym schował je do kieszeni. Michael i Luke popatrzyli na kanapę jednocześnie. Coś czuję że tam coś jest. Ashton stał niewzruszony obcym mężczyzną. Nikt się nie odzywał, jedynie Calum podniósł rękę, na co mężczyzna skinął głową na niego dając mu znak, żeby się odezwał.
- Właściwie to przeszkadzasz... - Podniósł brwi w zdziwieniu mężczyzna, a Ashton zaczął kręcić głową z politowaniem. - Chciałbym zauważyć, że nie było jeszcze mojej kolejki, a byłaby, gdyby nie ty. Więc, czy mógłbyś wypierdalać z tego domu? - Wszystko działo się dość szybko. Michael i Luke przewrócili kanapę wyciągając spod niej bronie i podając Ashtonowi i Calumowi.
- Widzisz Frank nas jest czterech, a ty jesteś sam. - Powiedział Ashton z uśmiechem. Wycelował broń w mężczyznę, a on zaczął kręcić głową, co było niezrozumiałe dla nas. Bo w końcu powinien błagać o litość czy coś moim zdaniem.
- Widzisz dzieciaku... Ja nigdy nie działam sam. - Oznajmił spokojnie Frank i pstryknął palcami, przez co w domu pojawili się uzbrojeni ludzie. Było ich spokojnie ponad dwudziestu, a nas piątka, z czego ja nie mam nic do obrony, czyli można powiedzieć, że czwórka. Zginiemy...
♥♥♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro