38
Seher:
Znów zabrzmiał dzwonek najgorsze to, że zostałam sama. I jestem pewna, że on śledząc nas napewno o tym wie. Podeszłam do drzwi które kolejny raz zabrzmiały dzwonkiem. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam je mój koszmar wrócił. Za drzwiami stał nie kto inny jak Yaman.
- Odnalazłem cię Zeynep! - mówi i wchodzi tak jak bym go zaprosiła.
Nie mogłam z siebie wydusić słowa kompletnie nic. Nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam jak kołek. On zaś zabrał i zamknął drzwi. Oboje staliśmy na przedpokoju.
- Będziemy tak stać ? - mówi i wchodzi do kuchni.
Ruszyłam za nim stanęłam w drzwiach do kuchni.
- Jak mnie odnalazłeś?
- To nie było trudne dla prokuratora - mówi prostuje się po czym siada na krześle.
- Nie rozsiadaj się tak zbieraj się i tam są drzwi! - mówię pokazując w tamtym kierunku.
- Dlaczego jesteś taka nie miła? Nie widziałem cię rok i kilka miesięcy.. - wzdycha.
- Czego ode mnie chcesz?!
- Chce dać ci prezent na urodziny jutrzejsze twoje...
- Prezent?! Oszalałeś? - oburzyłam się wchodząc do kuchni.
- Co w tym szalonego nierozumiem?
- Ech..
- Jak mam się do ciebie zwracać Seher czy Zeynep? - pyta i podchodzi do mnie.
- Nie zbliżaj się! - mówię i się cofam.
- Dlaczego ? - pyta i dalej się zbliża.
- Yaman przestań z tymi gierkami naprawdę mnie to meczy... - mówię w końcu zatrzymuje mnie ściana.
- Wiec będę mówić Seher uwielbiam to imię.. - staje na przeciwko mnie bardzo blisko - Mam nadzieje, że wyjdziesz dziś wieczorem ze mną. Swojemu kochankowi coś wymyśl i wyjdź pod dom punkt 20 inaczej ja tu przyjdę - mówi i pochyla się całując mnie w policzek.
- Mhm.. - po chwili usłyszałam zamykanie drzwi.
Zjechałam po ścianie prosto na podłogę chowając głowę w dłoniach. Zaczęłam płakać mój koszmar znów wrócił.. wrócił by zniszczyć wszystko na co tak ciężko zapracowałam.
Załatwiłam sobie wolne i zastępstwo na dziś i na jutro w pracy. Co na pewno nie spodoba się Mehdi'emu jak się dowie. Ale co ja poradzę.. nie mam wyjścia muszę dziś iść na to spotkanie. Nie chce by jemu coś się stało.
Zaczęłam sprzątać w domu ogarnęłam prawie wszystko. Zostawiajac na koniec zrobienie obiadu. Padło na faszerowane liście winogrona wiem, że Mehdi uwielbia te danie. Chociaż tak spróbuje go udobruchać nie zostając z nim na kolacji. Mam nadzieje, że wróci późno. Bo jeżeli wróci wcześnie to będę musiała tłumaczyć gdzie i z kim wychodzę takim wieczorem.
Była godzina 19 dostałam SMS od Mehdiego, że wróci później. Na co nawet się ucieszyłam. Na wszelki wypadek napisałam liścik na lodowce. I poszłam się przebrać. Ubrałam leginsy czarne do tego trampki i sweter szary. Spojrzałam na zegarek widniała tam godzina za dwadzieścia ósma. Wiec wyszłam z pokoju zabierając ze sobą torebkę i weszłam do kuchni. Skończyłam piec obiad i zostawiłam wszystko gorące. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam czarne BMW. Wiedziałam, że to on wiec weszłam na dół. Wyszłam z klatki schodowej i pędziłam prosto do jego samochodu. Weszłam do wnętrza auta i po chwili on ruszył bez słowa. Jechaliśmy przed siebie.
- Nie masz zamiaru znów mnie porwać ? - pytam.
- Nie co by to były za urodziny..
- To dobrze.
Na tym rozmowa się zakończyła do momentu aż nie stanęliśmy w całkowitym pustkowiu.
- Co się stało gdzie jesteśmy?
- Jesteśmy na miejscu.
Wyszliśmy z samochodu ogarnęło mnie zimne powietrze. Pożałowałam wtedy, że nie zdecydowałam się na kurtkę. Yaman zaraz to zauważył i zarzucił mi na ramiona swój płaszcz.
- Teraz tobie będzie zimno..
- Mną się nie przejmuj, choć - mówi i wysuwa w moja stronę swoją rękę.
- Yaman.. - chciałam coś powiedzieć ale w tym momencie cała droga w której staliśmy rozświetliła się.
Rozejrzałam się Yaman ruszył przed siebie a ja stałam w miejscu. Byłam zachwycona.
- Idziesz? - pyta odwracając się.
- Tak - mówię idąc za nim chwytając go za rękę.
W końcu doszliśmy do skarpy tak jak by świat się kończył. Wielka przepaść i gwiazdy.
- Ale tu pięknie - mówię zachwycona.
- Dla mnie najpiękniejsza jesteś ty..
Spojrzałam na niego patrząc w jego oczy i próbując zrozumieć to co właśnie powiedział.
- Seher ja jestem w dobie zakochany.. ostatni rok był dla mnie jak tortura..
- Nie, nie, nie - mówię - Nie możesz! Słyszysz nie możesz! - mówię i puszczam jego rękę.
Odwróciłam się i zaczęłam biec spowrotem. Nie zważałam na ciemność czy na godzinę. Chciałam uciec uciec od niego i jego słów.. właśnie dlatego uciekłam..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro