Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22

Seher:

Od tamtego zdarzenia minął tydzień równy tydzień. Siedzę w sypialni zamknięta na klucz. Yaman nie pokazuje się wcale jedynie poda mi obiad, śniadanie i kolacje. Poza tym zero nawet na mnie nie spojrzy. Spać przychodzi kiedy ja juz śpię. Wiec i wtedy nie rozmawiamy. Wcale nie rozmawiamy. Nie mam zamiaru nawet na niego patrzeć co dopiero z nim rozmawiać. Nie mam ochoty na to najmniejszej. Siedziałam na łóżku czytając książkę. Na raz drzwi się otworzyły a w nich stanął Yaman mówiąc:

- Kara się skończyła ale był bym wdzięczny jak nadal nie będziesz stąd wychodzić.

Po czym wyszedł trzaskając drzwiami byłam pewna, że je zamknie lecz nie zrobił tego. Siedziałam do wieczora w sypialni. Aż do momentu gdy nie zadzwonił dzwonek a po chwili było słychać śmiechy. Zdziwiona otworzyłam drzwi i spojrzałam w dół. Przyszło czterech mężczyzn witając się z Yaman'em. Który szczerzył się jak głupi do sera. Jeden z nich spojrzał w moją stronę. Diametralnie się schowałam spowrotem. I żałowałam, że w ogóle się pokazałam. Mogłam siedzieć w tym pokoju i nie reagować na to ale moja ciekawość wygrała. Usiadłam spowrotem na łóżku i czytałam dalej. Do momentu aż nie usnęłam z książką w ręku.

Nagle. Poczułam dotyk zimnej dłoni na swojej skórze. Myślałam, że to sen lecz gdy poczułam jak wjeżdża pod moją bluzkę. Otworzyłam diametralnie oczy wystraszona. Nade mną był ten sam mężczyzna który na mnie spojrzał jak wchodził do domu. Odsunęłam się na drugi koniec łóżka.

- Spokojnie mała przyszedłem się zabawić - mówi.

On jest pijany poczułam woń alkoholu unoszącego się w pokoju. Znów do mnie się zbliżył wspinając się po łóżku. Tym razem nie miałam gdzie uciec a moje krzyki zdały się nie usłyszane. Szarpanie i gryzienie tez nic nie pomogło gdy wspinał się na mnie siadając okrakiem. Ręce złapał mi nad głowa trzymając mocno.

- Proszę nie rób tego ja już raz to przeżyłam nie chce kolejnego...

- Zamknij się - warczy.

Wsunął wolną rękę pod materiał moich spodni. Po chwil zsunął mi je ze mnie jednym ruchem. Wyciągnął z kieszeni sznurek zawiązał mi nią ręce wiążąc do ramy łóżka. Mój płacz tez na nic się nie zdał jedynie go denerwował. Próbowałam się szarpać krzyczeć lecz za każdym razem obrywałam w twarz. Zaczął wchodzić we mnie całą swoją długością mocno i szybko. Zaczęłam wręcz dławić się swoimi łzami. Zaczęłam się drzeć ile sił w płucach. Nagle drzwi pokoju otworzyły się a w nich stanął Yaman.

- Stary kurwa kto pozwoli ci tu wejść i ruszać to co nie należy do ciebie?! - wrzeszczy.

Ściągając go ze mnie ciągnąć go na korytarz i przysięgam, że chyba zrzucił go ze schodów. Yaman wrócił okrył mnie kocem i spojrzał na mnie przepraszająco. Po czym wyszedł spowrotem było słychać łomoty krzyki i rozbijanie szkła. Na raz wszystko ucichło na kilkanaście minut. Po chwili usłyszałam dźwięk skrzypienia schodów. A do pokoju wszedł Yaman i spojrzał na mnie.

- Skąd wiedział, że tu jesteś ?! - warczy na mnie.

- Niemam pojęcia..

- Kłamiesz.. nie będę już lekceważyć twoich kłamstwa tylko za nie zapłacisz.

Powiedział podchodząc do mnie bliżej..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro