14
Seher:
On naprawdę mnie przeprosił stałam dość długo patrząc jak wychodzi. Zatrzasnął za sobą drzwi ja stałam dalej patrząc się na nie. Nie mogłam zrozumieć jego toku myślenia. Najpierw mnie bije potem przeprasza. A może z nim jest coś nie tak? Może przeżył coś w życiu co uczyniło go takim jakim jest teraz. Poszłam za nim lecz nie znalazłam go ani w kuchni ani w salonie. Jego gabinet gdzieś jest lecz nie wiem gdzie. Ruszyłam w poszukiwaniach. Otwierałam kolejno każde z drzwi z nadzieją, że go tam znajdę. Lecz bez skutecznie przeszłam cały dom i nie znalazłam go. Wyjrzałam przez okno i tam go zobaczyłam stał i palił papierosa. Był odwrócony do mnie tyłem. Wyszłam z domu a dziwo drzwi były otwarte podeszłam do niego i zaczęłam rozmowę:
- Zdziwiłeś mnie... - urywam.
On odwrócił się i spojrzał na mnie tym spojrzeniem pełnym gniewu.
- Pozwoliłem ci wyjść ? - pyta zaciągając się papierosem.
- Nie.. chciałam..
- Nie interesuje mnie co chciałaś... Wracaj do domu ja muszę pomyśleć..
- Dlaczego taki jesteś ?
- Jaki? - dopytuje wyrzucając peta.
- Szorstki i bez interesowny, wrogi i samotny...
- Przestań. Choć do środka..
- Dlaczego ty wiesz o mnie wszystko a ja o tobie nic? Przecież mam tu spędzić resztę życia.. chce co kolwiek o tobie wiedzieć.
- Nie jest ci to do niczego potrzebne żeby coś o mnie wiedzieć - mówi i chwyta mnie za nadgarstek ciągnąć do domu.
- Ale ja chce wiedzieć...
- To nie chciej.. przestań mnie drażnić ! Zajmij się czymś a nie szukasz dziury w całym.
- Dziury w czym?
- W moim zachowaniu taki jestem nie zmienisz tego...
- Założymy się ?
- Masz nową strategie chcesz mnie zmienić? - zaśmiał się gardłowo.
- Tak chce i zrobię to jestem tego pewna.
- Pewna ! - znów się zaśmiał zamykając za nami drzwi i puszczając moja rękę.
Ruszył w stronę schodów złapałam go za rękę zmuszając by się zatrzymał.
- Puść i nigdy więcej mnie nie dotykaj.
- Serio ?! Nie dotykaj a ty możesz mnie dotykać i bić - oburzam się.
Yaman zszedł z pierwszych stopni i złapał mnie za ramiona wbijając moje plecy w ścianę.
- W końcu zrobię ci krzywię jak nie przestaniesz.
- Zrób proszę bardzo i tak gorzej już nie będzie...
- Jesteś tego taka pewna ? To lepiej nie doprowadzaj mnie do ostateczności.. - mówi i wbiega na górę.
Ja zaś ruszyłam do salonu usiadłam na kanapie i myślałam. Coś musi być na rzeczy skoro ucieka od odpowiedzi. Coś musiało się stać w jego życiu. Dowiem się co choćbym miała dostać od niego lanie. I obiecuje wam, że zmienię go na lepsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro