Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Seher:

Do wieczora spędziłam godziny w salonie siedząc i czytając jakąś książkę z biblioteczki. Yaman co chwile się pojawiał i obserwował mnie byłam odwróciłam tyłem wiec nie widział moich łez. Udawałam, że czytam te pieprzoną książkę. Było mi źle tak bardzo źle, że tak mnie ojciec załatwił. Było by łatwiej gdyby coś mi powiedział. Mogła bym uciec ukryć się gdzieś za grabiącą. A teraz ? Siedzę zamknięta u gościa którego w rzeczywistości w ogóle nie znam. Łzy spływały jedna za druga opanowywałam się przed szlochem. Ale nie wytrzymałam i płakałam już głośno. Nie uszło to uwadze mojemu oprawcy który diametralnie pojawił się obok mnie.

- Zdajesz sobie sprawę, że łamiesz mój zakaz - mówi spokojnie patrząc na mnie.

- Tak - mówię wycierając łzy z policzków nie patrząc na niego.

- I co już pierwszego dnia doprowadzasz mnie do szału... - zaczyna podnosić głos.

- A czego się spodziewałeś ? Że będę zadowolona po domu chodzić ? Czy może odrazu się z tym pogodzę? Skoro tak myślałeś to się mylisz...

- Nie testuj mojej cierpliwości nie chce cię uderzyć.. - urwał patrząc na mnie.

- Rób co chcesz ja nie potrafię się opanować. Nie mogę zrozumieć ojca jakby nie mógł wsiąść pożyczki w banku pod zastaw domu na przykład. A on nic kompletnie nie zrobił niczego. A teraz ? Zostawił mnie z tym wszystkim samą. Zabił się by uciec od problemu ciężko byłoby mu spojrzeć mi w oczy. Zniszczyłoby go to, że tak mnie potraktował jak jakiś przedmiot. Rozumem, że kochał mamę a gdzie ja jestem w tym wszystkim? - mówię i wzdycham wstając z kanapy - A może ty kłamiesz ! Co?! By winę zwalić na mojego ojca a sam mnie kupiłeś. Albo twój kolega to zrobił co tu był kupił mnie dla ciebie. Tak mi powiedział! Właśnie! Kłamiesz gnoju! Chciałeś zamącić mi w głowie! Jak możesz! - unoszę się.

- Jeżeli te myślenie ma cię uspokoić to dobrze - mówi i odchodzi.

- Czekaj! - mówię i łapie go za rękę zmuszając by odwrócił się.

- Co chcesz? - zapytał a ja bez zastanowienia podniosłam rękę i uderzyłam do w policzek - To twoja wina! Twoja! - popycham go - Twoja jesteś potworem! Tyranem! Śmieciem! Jesteś nikim! - uderzam do w pieści w klatkę piersiową.

- Skończyłaś to przedstawienie? - pyta patrząc na mnie.

- Nie! Będę ci co dzienne przypominać jaki okrutny jesteś! - znów się unoszę.

Yaman stał i patrzył na mnie jak na dobra wariatkę.

- To lamentuj dalej a ja idę pracować - mówi i chce wyjść.

- Nie pójdziesz! Będziesz mi tłumaczyć wszystko.

- Seher  moja cierpliwość naprawdę się kończy... - mówi z spokojem.

- Mam to w dupie chce wrócić do domu! Nie chce tu być z tobą! Nie chce rozumiesz?! Nienawidzę cię! - krzyczę wyrzucając ręce w powietrze.

Nagle wydarzyło się to czego się obawiałam Yaman nie wytrzymał. Uderzył mnie z całej siły w policzek tak, że wpadłam na łóżko. Spojrzałam na jego zalana łzami trzymając się za bolący policzek.

- Oto twoje prawdziwe oblicze - mówię przez płacz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro