Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sick

Wey heyyy! Mam duuużo lekcji, ale jestem cholernym leniem, więc macie tu nowiutki, jeszcze ciepły rozdzialik xd.

 


Tuż po szkole poszłam do parku, gdzie miałam się spotkać z Nickiem. Miałam dużo lekcji i ciężki plecak, więc droga nie była najprzyjemniejsza, ale bardzo chciałam z nim porozmawiać.  Może wyjaśni mi wszystko? Kto wie. Albo będzie chciał to skończyć…

Przeszłam przez furtkę i znalazłam się w parku. Było parę minut po 16, więc nie było tłumów. Właściwie, to chyba nie było nikogo. Szłam wydeptaną ścieżką przed siebie. Nie umówiliśmy miejsca spotkania, więc nie wiedziałam gdzie iść, ale postanowiłam zaufać intuicji. Był marzec, więc już o tej godzinie można było zobaczyć zachód słońca, ale latarnie jeszcze się nie zapalały. Więc im głębiej wchodziłam do parku tym bardziej było ciemno.

Po kilku minutach wędrówki pod jednym z drzew zauważyłam jakąś postać. Mężczyznę. Miał ręce w kieszeniach i był wysoki, ale twarzy nie widziałam. Mimo małego cykora podeszłam bliżej. No bo co on może mi zrobić? Nie jestem nikim ważnym, mój ojciec nie jest mafiozą ani prezydentem. Nie wpakowałam się w żadne brudne interesy, byłam czysta.  

Zobaczyłam, że ten facet zrobił krok w moją stronę. Więc musiał mnie rozpoznać. To pewnie Nick.

- Hej- przywitałam się cicho podchodząc do niego.

Spojrzał na mnie głębokimi niebieskimi oczyma i się uśmiechnął. Ale to nie był miły uśmiech, bardziej… morderczy.

Nie zdążyłam nic zrobić, gdy on wyciągnął nóż. Jego ostrze błysnęło w ostatnich promieniach słońca. Wydałam z siebie cichy krzyk przerażenia, ale było za późno. On wbił mi go prosto w serce. Poczułam przeszywający ból. Cała się trzęsłam. Upadłam na kolana. Resztkami sił spojrzałam na mordercę. Stał i z zafascynowaniem mi się przyglądał.  

Yeah nie za fajnie, co?

Hah. A tak na serio, to…

 Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić on przyciągnął mnie do siebie. Poczułam jego zapach. Tak, to był Nick.

- Przepraszam- powiedział w moje włosy. Przytuliłam się do niego mocniej. Wow nie widziałam go raptem jeden dzień, a tak mi go brakowało.

-Powiesz mi wszystko? – zapytałam z nadzieją odsuwając się od niego, by spojrzeć mu w oczy.

  Spojrzał w bok.

- Dobrze, ale najpierw chodźmy do mnie.- zaproponował. Westchnęłam zrezygnowana.

Wiedziałam, że to była wymijająca odpowiedź, ale zważając na to, że było ciemno, zimno i ogólnie nie przyjemnie o tej godzinie w parku, a moja chora wyobraźnia szalała, zgodziłam się.

- Chcesz piwo?- zapytał wyjmując dwie czarne szklanki z szafki kuchennej.

- Masz coś mocniejszego?- zapytałam siadając na blacie. Chcę wódkę. O tak.

Spojrzał na mnie z poważnym wzrokiem.

- Denerwujesz się?- Nie wiem, czy to było pytanie, ale postanowiłam na nie odpowiedzieć.

- Co? Nie, po prostu mam ochotę.- wzruszyłam ramionami. Taka była prawda.

Ale on nie ustępował. Wiedziałam, że zaraz się mnie o coś jeszcze spyta. We wszystkim znajdzie podtekst.

- Dobra, to daj mi wino- podniosłam ręce w geście poddania.

Widziałam jak po jego twarzy przemyka lekki uśmiech. Yeah rozbawiłam go. Punkt dla mnie.

Pewnie po prostu nie miał wódki i nie chciał się przyznać. Ciota.

Patrzyłam jak wyjmuje z lodówki puszkę piwa. Piwo chyba było ulubionym napojem Alexa i Nicka, bo zajmowało połowę ich lodówki.

Ej…. Właściwie, to…

- Gdzie jest Alex?- zapytałam mojego chłopaka patrząc jak nalewa alkoholu do szklanki.

Nagle zatrzymał się tal jakbym go przyłapała na gorącym uczynku.

- W pracy. – mruknął cicho nie patrząc na mnie.

- Tak długo?- dopytywałam się. Było już późno, a myślałam, że on pracuje tylko na jedną zmianę.

- Tak. – odparł po prostu.

Coś mi tu nie pasowało… ale na razie postanowiłam nie drążyć tematu. Nie chce gadać, to nie. Później to od niego wyciągnę.

Usiedliśmy w salonie na kanapie przodem do siebie i ze szklankami w rękach rozmawialiśmy.

- Właściwie, to o czym chciałeś mi powiedzieć?- zapytałam siedząc po turecku.

Chyba go zdenerwowałam tym pytaniem, bo cały się napiął. Cholera, on kiedykolwiek mi wszystko powie?

- Widzisz… bo musimy wyjechać- powiedział. Zmarszczyłam brwi. To nie brzmiało najlepiej.

Jak ktoś coś takiego mówi, zwykle ma na myśli, że jedzie na jakiś czas. Nie na tydzień, czy dwa, ale rok.

- Musimy?- zapytałam.

- Tak.- mruknął.

-Dlaczego?- odłożyłam szklankę z niedopitym winem na ławę.

Złapał się za kark.

- To długa historia.

Jak można coś takiego mówić? Przecież znamy się szmat czasu, nie może mi po prostu wyjaśnić?

- Mamy czas- powiedziałam szybko. Coraz bardziej mnie denerwował.

Westchnął.

- Jane….- zaczął.

- Nie, nie Jane'uj mi. Tylko powiedz, o co chodzi.

Westchnął.

- Pamiętasz, jak spytałem cię kiedyś, czy mi ufasz? – Zrobił krótką przerwę, ale zaraz kontynuował- Odpowiedziałaś ,,teoretycznie”.

-No i?

- Musisz mi zaufać!

Wstałam.

- Czemu mi po prostu nie wyjaśnisz?- podniosłam głos. On i te jego cholerne tajemnice.

Widziałam jak też wstaje.

- Nie mogę.- przyznał. Zaśmiałam się gorzko.

- Możesz! To wolny kraj.

- Jane, nie wszystko jest takie proste!- podniósł głos

- By ty to komplikujesz!- dostosowałam się.

- A nie możesz, po prostu mi…

- Nie mogę- przerwałam mu.

Spojrzał na mnie zdziwiony. Chyba go zatkało. Cóż. Właśnie powiedziałam mu, że nie potrafię mu zaufać.

- Nie! zachowujesz się cholernie dziwnie, nie chcesz o tym rozmawiać, a teraz chcesz, żebym gdzieś wyjechała, nie mówiąc gdzie, ani kiedy, ani nawet po co! Mam szkołę, rodzinę i ….

- On chce cię zabić!- przerwał mi.

Zamrugałam.

- Co?- zapytałam przerażona.

- Słyszałaś- szepnął. Widziałam jak chowa ręce do kieszeni spodni.

- Jak to, ale kto, dlacze…

- Zaufasz mi czy nie?

Patrzyłam na niego zdziwiona. Zacisnęłam ręce w pięści, żeby przestały się trząść.  

- Żartujesz, prawda? – zapytałam paranoicznie i zrobiłam krok w tył. – To po prostu głupi żart, tak?

- Jane…- chciał mnie uspokoić, ale mu nie pozwoliłam. To dla mnie za dużo.

- Nie! Wiesz, co… - wzięłam w ręce moją kurtkę leżącą na fotelu i plecak.- …nie chce sekretów, ani żadnych głupich żartów z clownami, niczego. Jeśli nie chcesz mi nic mówić, nie mów. Mam to gdzieś. Nie wiem co ci jest, ale weź się lecz.- warknęłam i poszłam w stronę drzwi. Gdy już byłam w ciemnym przedpokoju wymacałam klamkę i już miałam ją przekręcić, ale on mnie zatrzymał.

- Chcesz powtórkę z przed roku?- zapytał mnie dysząc lekko.

Co? Chodzi mu o Garego, Chrisa i innych? Oni mogą… nie, to nie prawda. Nie, to nie może być prawda!

- Odczep się ode mnie- powiedziałam i wybiegłam z domu.

Wohoo ale sie dzieje! XDDDD Piszcie co o tym myślicie. Kocham wasze komentarze. Normalnie takie macie pomysły, że przy was jestem cienka. xoxo

 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro