Rozdział 1
Siedziałam w starym sześcioosobowym samochodzie mojej babci późnym wieczorem na pustym parkingu i jeszcze łudziłam się, że nic mi się nie stanie. Och, co za naiwność!
Gdy już powoli zasypiałam siedząc na miejscu kierowcy jakiś facet szybko wparował do mojego samochodu i zamykając za sobą drzwi auta usiadł na fotelu.
-Pocałuj mnie!- powiedział szybko, ale stanowczo. Głośno oddychał, musiał biec. Na jego słowa zachłysnęłam się powietrzem.
Nie wiedziałam co mam myśleć, próbowałam wybadać czy to nie jest ktoś z moich znajomych, kto robi sobie ze mnie żarty. Spojrzałam na jego twarz, nie znałam go.
- Co?- jęknęłam odsuwając się.
Chłopak spojrzał przez szybę i chyba się przestraszył tym co tam zobaczył. Znów się do mnie odwrócił i że z przodu były trzy siedzenia, szybko przeszedł na te które jest najbliżej mnie i przyłożył mi pistolet do brzucha. Naprawdę nie wiem skąd on go wyciągnął.
-Teraz- powiedział.
Poczułam jak mocno wciska mi lufę pistoletu w brzuch, Boże już po mnie! Co mam zrobić?
- Posrało cię!- nie wiem dlaczego to powiedziałam, chyba nie chciałam tak łatwo odpuścić, nie chciałam dać za wygraną. Naprawdę nie wiem skąd miałam w sobie tyle odwagi, a raczej głupoty, by stawiać się człowiekowi z bronią.
Brunet odbezpieczył pistolet, a mi serce zaczęło jeszcze szybciej bić.
- No dalej!- powiedział, a ja ze strachu nie byłam zdolna się ruszyć. Niby co mam zrobić? Zacząć się lizać z gościem, który mi grozi?
On jeszcze raz zerknął przez szybę i normalnie się na mnie rzucił. Zaczął mnie cholernie nachalnie całować, a ja nie miałam siły go od siebie odepchnąć. Za każdym razem, gdy chciałam go uderzyć on unieruchamiał mi ręce. Nie wyglądał na tak silnego. Po chwili odsunął się ode mnie o parę centymetrów i zerknął na przednią szybę, stało tam paru gości. Ale nie wiedziałam jak wyglądali ani w jakim byli wieku, było za ciemno.
Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale to nic nie dawało. Chłopak spojrzał na mnie ze strachem w oczach, tak teraz byłam pewna, że się czymś martwi, ale jego wyraz twarzy pozostawał pokerowy. Szybko się od niego odsunęłam, choć nie miałam dużego pola do manewru. Po głowie przelatywało mi z tysiąc myśli. Kim, kurde jest ten walnięty napaleniec? Czego chce? Co chce mi zrobić?
Zdołałam odsunąć się od niego zaledwie o 5 centymetrów, ale on szybko je przekroczył. Nie wierzyłam w to co się działo. Nie potrafiłam wydać z siebie krzyku. Wszystko było takie nierealne!
- Później ci wszystko wytłumaczę- powiedział sapiąc. Chyba wyczytał z moich oczu, że się go boję. Hmmm ciekawe, czy dowiedział się też, że go szczerzę nienawidzę.
- Jesteś pieprzonym dupkiem...- zaczęłam mówić ale on mi przerwał zatykając mi ręką usta. Otworzyłam szeroko oczy zdziwiona. Udusi mnie? Już miałam w głowie krytyczne myśli, kiedy mnie puścił.
- Wiem, przepraszam, wynagrodzę ci to- szepnął i kolejny raz spojrzał przez szybę. Tamci goście się na nas gapili. –Proszę zdejmij mi teraz bluzkę- powiedział.
-Co?- otworzyłam szeroko oczy. W głowie zaświecił mi się alarm. On mnie zgwałci!
- Nie każ mi znów wyjmować pistoletu- syknął chyba już zmęczony tym wszystkim. Nawet nie widziałam, kiedy go schował.
Patrzyłam na niego przestraszona, a on kontynuował całowanie po czym zerknął na szybę, zaraz potem powtórzył swoją prośbę.
-Nie!- próbowałam mu się wyrwać, ale oczywiście mi się nie udało.
- Albo ty mi, albo ja tobie- powiedział stanowczo.
Wkurzona na niego i na samą siebie, bo gdybym nie uciekła z domu nie miałabym takich problemów szybko zrobiłam o to co prosił, o mało nie drąc mu koszulki, a on znów zaczął mnie całować. Położyłam mu rękę na torsie, ale on ją szybko odciągnął. Na początku mu się wyrywałam z całych sił, teraz już leżałam zmęczona i wkurzona.
Czułam bijące od niego ciepło, już nie całował tak nachalnie jak wcześniej. Delikatniej. Ale i tak go nienawidziłam. Za to, że oddycha, że w ogóle tu przyszedł i bez wytłumaczenia zaczął mnie całować, groził mi. Ktoś go gonił, o co tu chodziło?
Jeszcze raz spojrzał przez szybę po czym westchnął. To chyba znaczyło, że tamci goście sobie poszli. Rozglądał się jeszcze chwilę przez wszystkie.
- Daj mi kluczyki!- rozkazał. Nawet nie zawracał sobie głowy założeniem koszulki.
- Nie!- krzyknęłam rozzłoszczona, a on znów zatkał mi ręką usta z taką siłą, że uderzyłam się głową w boczne okno. Chwilę mnie tak przytrzymał wściekły, po czym odwrócił się do przedniej szyby. W jednej chwili miałam ochotę zacząć płakać, krzyczeć, zdzielić go, postrzelić, skopać... ale wiedziałam że jest silniejszy.
- Już to przerabialiśmy. I spróbuj jeszcze raz krzyknąć, a wpakuję ci kulkę między oczy! – puścił mnie, a ja całą sobą powstrzymując łzy oddałam mu kluczyki. Nie wiem dlaczego chciałam płakać, czy z bezsilności, strachu czy ze złości. Chyba ze wszystkiego na raz. Szybko zamieniliśmy się miejscami.
Cały czas myślałam jak i czym mogłabym go zranić by mnie puścił. Hmm w bagażniku miałam łopatę, którą moja babcia wozi od kilku lat, na wszelki wypadek gdyby się zakopała w śniegu. Ale jak się do niego dostać?
Może spróbuję uciec. Zerknęłam w jego stronę, wkładał kluczyki do stacyjki. Z mocno bijącym sercem sięgnęłam do klamki, ale nie zdobyłam się na naciśnięcie jej. Za bardzo bałam się, że coś mi zrobi.
- Po co ci moje auto?- zapytałam, gdy oboje siedzieliśmy na miejscach, on za kierownicą, ja przy oknie.
- Pożyczam- wysłał mi łajdacki uśmiech i ruszył.
Po pięciu minutach wjechał na najnowszą autostradę, szybko przejechaliśmy przez budki, nie płacąc. Przy drodze nie zdążyli wybudować jeszcze żadnej stacji benzynowej, a zgodnie z przepisami, żeby można było pobierać opłaty za przejazd muszą być spełnione wszystkie warunki.
Zaczęłam się bać, ale wiedziałam że strach tylko pogorszy sprawę, więc postanowiłam oddychać spokojnie i skupić się na czymś innym.
Patrzyłam na jego goły brzuch. Goły, umięśniony brzuch. Szybko przeleciałam wzrokiem na jego twarz. Bałam się, że może być jakimś 30- to letnim pedofilem, a w rzeczywistości był niewiele lat ode mnie starszy. Miał brązowe włosy, prosty nos i długie rzęsy. Nie miał grama tłuszczu. Cholera był przystojny. Jeszcze bardziej go znienawidziłam.
Nagle przypomniałam sobie zajęcia z policjantem, które miałam w podstawówce. Pierwsza zasada, gdy napadnie na ciebie terrorysta - nie przyglądaj się mu. To tylko go zezłości. Jeśli będziesz wiedział jak wygląda, na pewno nie ujdziesz z życiem, bo wtedy pomożesz policji go znaleźć.
Jak poparzona odwróciłam od niego wzrok.
Gdy spojrzałam na szybkościomierz niemal nie mogłam wziąć oddechu. Jechaliśmy 190km/h. Dopuszczalne było tylko 140.
- Zwolnij- powiedziałam bez zastanowienia.
- Jeśli masz chodź trochę instynktu samozachowawczego radzę ci się zamknąć- warknął, co mnie zdziwiło. Na początku jest niby skruszony ale stanowczy, a teraz jest na mnie zły i mi grozi, okres ma czy co?
Ale w sumie, to czego mogłam się po nim spodziewać.. Że mnie posłucha?
***
Po jakimś czasie trochę zwolnił, więc też trochę się uspokoiłam.
Nie odezwałam się do niego przez bite dwie godziny. W końcu musiałam się czegoś dowiedzieć.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam szeptem, ale on mnie nie usłyszał- Gdzie mnie wieziesz?- powtórzyłam głośniej. Chciałam dodać ,,palancie" ale na szczęście w odpowiednim momencie ugryzłam się w język.
- Za granicę- odparł i uśmiechnął się lekko widząc moją przestraszoną minę. Miałam ochotę dać mu w twarz.
,,Nigdy, ale to nigdy nie pokazuj że się boisz. Bądź odważny, a jeżeli się boisz, udawaj. Nikt się nie zorientuje"
- Jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? – zaśmiałam się gorzko i mówiłam to co mi przyszło do głowy w danym momencie- Po pierwsze: nie mam paszportu, po drugie: mogę się założyć, że ty też go nie masz, a po trzecie: jak zacznę krzyczeć, że jesteś starym, -powiedziałam to specjalnie, by zdradził mi swój wiek- jebniętym pedofilem i mnie uprowadziłeś na pewno zwrócą na nas uwagę.
On zaczął się śmiać.
- Po pierwsze: mam 20 lat- bingo- po drugie: wystarczy pokazać tym palantom z obsługi dokument kim jestem, a nie ośmielą się nas nawet przeszukać, a po trzecie: jeśli zaczniesz krzyczeć, że jestem pedofilem i cię uprowadziłem wezmą cię za wariatkę, a ja się na tobie odegram.
Ostatnia groźba sprawiła, że na moich rękach pojawiła się gęsia skórka.
- Po co ci ja?- nie miałam już sił. Cała się trzęsłam.
- Potrzebowałem tylko samochodu, mogłaś wyjść- wysłał mi cwany uśmieszek.
- Oo szkoda, że dopiero teraz mnie o tym uświadomiłeś- CO ZA DUPEK!
– Nie możesz mnie gdzieś wysadzić?- próbowałam.
Zaśmiał się.
Co go do cholery tak śmieszy?
- Uwierz mi, gdybym mógł to już dawno bym to zrobił.
- A nie możesz, bo..?- dopytywałam się. Czy to takie trudne, wyjaśnić dlaczego mnie porywa?
- Zawsze zadajesz tyle pytań?- mruknął cały czas patrząc przed siebie, na jezdnię.
- Cóż, nie często jestem porywana przez jakiegoś palanta ze spluwą- samo wyszło mi z ust.
Zerknął na mnie ze zmarszoczymi brwiami.
- Jeśli chcesz przeżyć radzę ci trzymać język za zębami!- warknął, ale ja nie potrafiłam się powstrzymać.
- Zawsze gdy kończą ci się cięte riposty grozisz innym, czy to była spontaniczna odpowiedź?- wypaliłam i sama się przeraziłam. Nie potrafiłam panować nad sobą, nawet w tak beznadziejnej sytuacji.
- Wiesz, co będzie spontaniczne?- zapytał.
Patrzyłam na niego próbując zachować spokój, ale domyślałam się, że to pewnie kolejna groźba.
- Hm?- mruknęłam obserwując go dokładnie. Szukałam wzrokiem gdzie on mógł schować pistolet. Może chowa go gdzieś w nogawkach spodni,tak jak w filmach...
Spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mnie zabić.
- Gdy wpakuje ci kulkę między oczy- odparł.
W końcu zgodziłam się z nim, że powinnam siedzieć cicho.
Dalej jechaliśmy w ciszy. Powoli usypiałam. Ale nie chciałam przy nim spać, a co jeśli mi coś zrobi, albo mnie zostawi gdzieś w środku lasu żeby mnie wilki pożarły? Dobra, z wilkami to była przesada, ale nie znałam tego gościa, nie wiedziałam do czego był zdolny.
- Co masz zamiar ze mną zrobić?- zapytałam po jakiejś godzinie myślenia, byłam już naprawdę śpiąca, nie należałam do osób które przesiadywały do późna.
- Jak będziesz grzeczna, nic złego ci się nie stanie- wysunął w moją stronę rękę. Odsunęłam się.
- Dotknij mnie, a przy najbliższej okazji kopnę cię tak w jaja, że nie wstaniesz- powiedziałam szybko.
Parsknął, ale cofnął rękę.
***
Nie wiem nawet kiedy, ale zasnęłam. Nie miałam snu. Obudziłam się w łóżku. W wyjątkowo niewygodnym łóżku. Nie wiedziałam gdzie jestem. Przypomniałam sobie co się wczoraj wydarzyło i się przeraziłam. Wstałam i zaczęłam szukać wyjścia. Pokój był dość duży, choć zaniedbany. Idąc boso nadepnęłam na parę rzeczy, ale w tym momencie obchodziło mnie tylko to by znaleźć wyjście. Gdy znalazłam się tuż przy drzwiach on się pojawił.
Heyyy to moje pierwsze opowiadanie na wattpadzie, mam nadzieje że pierwszy rozdział wam się podoba i byłoby mi strasznie miło gdybyście zostawili tu po sobie jakiś ślad- gwiazdkę lub komentarz- to by mnie zmobilizowało do dalszego pisania ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro