Rozdział 2 Przyjaciel do pierwszych kłopotów część 1
Piosenką przewodnią tego rozdziału jest:
https://youtu.be/RMs6QsMJ2f0
W tym rozdziale chciałem się trochę pobawić serialowym humorem doprawione to jest szczyptą filozofii. Czy mi wyszło? Według mnie nawet, nawet. Rozdział wrzucam nieco na szybko bo nie mam za bardzo czasu jeszcze raz go przejrzeć. Więc zaglądajcie tu od czasu do czasu bo mogą pojawiać się korekty. To samo tyczy się uwag odnośnie gramatyki czy interpunkcji. Cóż to tyle i udanej lektury życzę.
Kiedy nastał kolejny poranek jako pierwsza do pokoju w którym przebywał Ian zeszła Luz ubrana w swój szkolny uniform, a tuż obok niej szedł zaspany Król który przecierał co jakiś czas oczy szeroko przy tym ziewając.
Hooty i Ian kończyli akurat swoją całonocną debatę która była pełna najróżniejszy opowieści oraz zwrotów akcji dlatego obaj byli w świetnych humorach. Hooty może i nie grzeszył inteligencją, ale miał poczucie humoru nieco dziwne, ale miał. Co prawda Ian nie miał za dużego porównania jeśli chodzi o humor bo przez niemal całe życie nie miał okazji ani powodów do śmiechu tym bardziej takiego.
Kątem oka Ian dostrzegł przyglądających się mu zdziwionych Luz i Króla, ale udał, że ich nie zauważył.
- Wszystko, co dobre szybko się kończy, może wieczorem to powtórzymy?- Zaproponował i przeciągnął się leniwie. Bardziej z przyzwyczajenia niż z konieczności w końcu był duchem i nie musiał tego robić, ale takie odruchy w niewielkim stopniu sprawiały, że zapominał, że jest duchem.
-Hoot, hoot jasne. Dziękuje, że mnie wysłuchałeś przyjacielu Hoot, hoot- Hooty zadowolony z całonocnej rozmowy wrócił na swoje miejsce.
- Przyjemność po mojej stronie.- Rzucił na koniec Ian.
- Długo rozmawialiście?- Wydusiła zaskoczona Luz.
Ian pokręcił głową, starając się oszacować czas, jaki spędził ze swoim nowym towarzyszem rozmów- Całą noc- Odparł po chwili.
- Nie mów, że słuchałeś tego jego bełkotu całą noc.- Chichotał Król, chyba nie do końca dowierzał w to, co Ian powiedział.
- Bełkotu? Być może, i owszem słuchałem- Odparł, marszcząc nieco brwi- Co nie zmienia faktu, że rozmowa z nim była na swój sposób fascynująca- Ian uśmiechnął się szeroko, przypominając sobie tematy, jakie poruszali. Kto nie słyszał, niech żałuje.
- Hooty i humor?- Król roześmiał się na cały głos- Nie rozumiem jak ktoś, może uważać za zabawne, rozmowę z kimś, kto zjada muchy i komary- Król rozbawiony machnął ręką.
Ian zmarszczył brwi, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie.
- Bardzo byś się zdziwił, ale Hooty potrafi rozmawiać też inne tematy niż wyższość jedzenia much nad innym robactwem. A jeśli tak bardzo ciekawi cię co uważa za zabawne, to z radością ci opowiem.
Ian wbił w Króla swój wzrok, a sam Król poczuł nagle dreszcze na plecach. Już samo to dawało Królowi nieco do myślenia, ale to był tylko wstęp do rozmowy.
Ian przeszył Króla wzrokiem, a było to wyjątkowo chłodne spojrzenie. Uczucie, jakie temu towarzyszyło, sprawiło sam Król, poczuł nagle dreszcze na plecach. Co już samo w sobie dawało Królowi nieco do myślenia, ale to był tylko wstęp do mało przyjemnej dla niego rozmowy.
- Spróbuj przez 5 lat nie opuszczać domu, w którym nikt cię nie słucha poza jednym wyjątkiem, a jedynymi twoimi towarzyszami są postaci z książek, a później przez kolejne 10 lat przeleżeć gdzieś jako kamienna figurka. I zobaczymy, jak po takich doświadczeniach wyglądałoby twoje poczucie humoru- Odparł ostro Ian, który jako jedyny w tym domu mógł się postawić na miejscu Hooty, bo temat znał aż za dobrze.
Słowa Iana sprawiły, że Król mocno się zawstydził i zrobiło się mu zwyczajnie przykro, co podkreślała jego opuszczona głowa i wzrok wbity w podłogę oraz pocieranie rąk, które świadczyło o ewidentnym poczuciu winny.
- Przepraszam. Nie chciałem być nieuprzejmy.- Ton głosu Iana zmienił się na nieco bardziej życzliwy.- Po prostu starajcie się być dla niego milsi. Jeśli nie chcecie z nim rozmawiać to, chociaż wysilcie się na jakieś dzień dobry Hooty, dobranoc Hooty te sprawy. Wtedy on poczuje się lepiej i wy też.- Ian westchnął ciężko. Nie wierzył, że kiedykolwiek przyjdzie mu kogoś uczyć podstaw kultury, i dobrego wychowania, a tym bardziej dbać o czyjeś samopoczucie.
- Uwierzcie mi, nie chcielibyście, aby was ktoś tak traktował. Wiem co mówię- Odparł, podkreślając mocno ostatnie zdanie.
- Masz rację, to moja wina. Nie powinienem się z niego nabijać. Przepraszam- Odpowiedział Król, który zdał sobie sprawę, że źle się zachował.
Luz nic nie odpowiedziała, ale wyglądało na to, że ona też zrozumiała przekaz.
A w tym, co powiedział Ian, było całkiem sporo prawdy, w końcu nawet ona nie była dla niego zawsze miła.
- Co to za hałasy- Odezwała się pół przytomna Eda, która ciężkim krokiem weszła do pokoju i przeciągnęła się leniwie tak, że słychać było trzask kości.
Ian miał zapytać, czy to normalne, czy są to objawy starości, ale uznał, że pewne spekulacje i domysły lepiej zostawić dla siebie.
- Rozmawialiśmy- Odparł krótko Ian na jej pytanie.- Hooty opowiedział mi o twoim problemie z klątwą.
Ian uznał, że może jeśli obieca Sowiej Damie pomoc w zdjęciu klątwy, to Luz będzie miała większą motywację, aby szybciej pomóc mu uporać się z jego problemem.
- Hooty za dużo gada. Muszę chyba z nim o tym porozmawiać.- Westchnęła Eda i rzuciła gniewne spojrzenie w kierunku drzwi.
- Jeśli odzyskam ciało, to może będę w stanie ci pomóc- Powiedział, starając odwrócić się jej uwagę od jego nowego towarzysza rozmów.
- Ty?- Zdziwiła się- Tej klątwy nie da się zdjąć i gdyby nie fakt, że podzieliłam się nią ze siostrą, byłabym teraz wielkim pierzastym sowim potworem.
- Nie obraź się, ale mylisz się- Ian zdawał się niezwykle pewny swoich słów.- Każdą klątwę można zdjąć.
- Naprawdę?- Odezwała się Luz, która również zastanawiała się nad sposobem jak jej pomóc, a słowa Iana tylko podsyciły jej nadzieję.
- Wśród ludzi jest takie powiedzenie "Gdy wszyscy wiedzą, że coś jest niemożliwe, przychodzi ktoś, kto o tym nie wie, i on to robi" czy jakoś tak- Ian uśmiechnął się lekko- Widzisz, ludzie mają pewien talent do robienia rzeczy niemożliwych, a z tego, co słyszałem Luz, chyba jest tego przykładem. I poniekąd ja w końcu człowieka, który jest duchem, raczej nikt tutaj nie spotkał. Tak myślę- Zastanowił się nad ostatnim przykładem czy traktować go jako sukces, czy spektakularną porażkę, ale miło było myśleć o sobie, że jest się wyjątkowym.
- Coś w tym jest- Eda zamyśliła się chwilę, przecierając zmęczone oczy- Wy ludzie faktycznie jesteście niezwykli. Za każdym razem, kiedy wydaje mi się, że was znam, ciągle zaskakujecie czymś nowym.
- Prawda- Przytaknął Król, który był świadkiem, jak Luz dokonywała rzeczy teoretycznie niemożliwych dla człowieka.
- Jednak jak odzyskanie ciała miałoby ci pomóc w przełamaniu mojej klątwy?
- Wtedy będę mógł dowolnie się przemieszczać i odnaleźć swoją dawną mistrzynię. Jeśli ona nie będzie wiedziała jak ci pomóc, wtedy faktycznie będzie problem, ale jak ją znam, to na pewno coś wymyśli- Ian zdawał się pokładać sporą wiarę w swoją mistrzynię, a czas, jaki z nią spędził, mocno utwierdził go w tej opinii.
- Może i masz rację- Eda niechętnie przyznała mu rację- Iris Fallmon to faktycznie może być moja jedyna szansa na pozbycie się klątwy- Ostatnie słowa powiedziała cicho, prawie szeptem tak jakby mówiła do siebie.
- To jakie plany na dzisiaj?- Ian zniknął i pojawił się nagle tuż obok Luz.
- Idziemy do szkoły- Odparła zadowolona- Nie mogę się doczekać, aż przedstawię cię Amity i Willow- Uśmiechnęła się z entuzjazmem.
- To twoje przyjaciółki tak?- Zapytał bardziej, aby podtrzymać rozmowę, bo dobrze znał odpowiedź na własne pytanie.
- Tak- Przytaknęła- Polubisz je.
- Nie, żebym miał jakieś inne wyjście-Uśmiechnął się pod nosem.- Tylko pamiętaj, nie chwal się wszystkim w szkole, że masz kumpla ducha, który do tego jest człowiekiem. Dyskrecja.- Upomniał ją. Nie chciał, aby wieść o tym, że jednak „żyje" dotarła do niewłaściwych uszów.
- Jasne. Można im zaufać- Pokiwała głową ze zrozumieniem. Może i zdarzało się jej robić rzeczy głupie, ale potrafiła dochować tajemnicy. Tak przynajmniej się jej zdawało.
- Może wspólnie znajdziemy sposób, aby ci pomóc- Luz zdawała się brać na poważnie problem Iana, co było w jej przypadku dość niezwykłe.
- Miło-Odparł krótko pozwalając sobie na lekki uśmiech- Ale teraz chyba powinnaś się śpieszyć do szkoły- Ponaglił ją. Czuł się jak niańka która musi pilnować czy jej podopieczny nie zrobi czegoś głupiego i aby uspokoić nieco nerwy, powtarzał sobie w myślach.
* Wszystko, co robisz dla niej, robisz też dla siebie.*
- Pa wszystkim.- Rzuciła Luz, machając ręką na pożegnanie i szybko wybiegła z domu, a Ian zmienił postać w małą białą unoszącą się kulkę, która popędziła zaraz za Luz, trzymając się w jej cieniu. Bo podczas nocnej debaty okazało się, że prócz teleportacji może zmieniać kształt. Co prawda nie wiedział, jakie ma ograniczenia, ale uznał, że zmieni się w coś małego i nierzucającego się w oczy trzymając się tuż za plecami Luz, a w razie kłopotów może przecież stać się niewidzialny.
Jakiś czas później, kiedy Luz i Ian byli niedaleko szkoły dołączyli do nich Willow i Gus.
- Cześć wam!- Przywitała się z nimi, przybijając im piątkę.
Ian był zdziwiony, że znają ludzkie powitania, ale nie rozmyślał nad tym specjalnie długo.
- Dzisiaj jesteś wyjątkowo punktualnie.- Zauważyła Willow.
- Powiedzmy, że ktoś mi pomógł przy wyjściu do szkoły- Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Co z duchem?- Zapytał Gus, który zadał najistotniejsze dla niego obecnie pytanie.
- Jakim duchem?- Zdziwiła się Willow, która badawczym wzrokiem spojrzała na Luz, a potem na Gusa, bo jej przyjaciele chyba zapomnieli jej o czymś powiedzieć.
- Tu jestem- Odezwał się głos Iana.
Zza pleców Luz wyłoniła się mała biała kulka, która mieściła się w dłoni, a w okamgnieniu przybrała postać człowieka, którego Luz i Gus już znali. Iana, ale Willow nie co było po niej widać.
- Oh!- Przestraszyła się Willow, robiąc dwa kroki w tył.
- Człowiek duch to najbardziej niezwykła rzecz od czasu pojawienia się Luz na Wrzących Wyspach- Oznajmił Gus, przedstawiając towarzysza Luz. On sam zdawał się zafascynowany Ianem i nie mógł się doczekać, aż dowie się więcej na jego temat. Dwoje ludzi na Wrzących Wyspach i on zna ich osobiście. Niektórzy z jego byłego klubu zzielenieją z zazdrości, kiedy im o tym powie.
- Spokojnie Willow. To jest Ian. Nic ci nie zrobi.- Powiedziała, Luz starając się uspokoić przyjaciółkę.- Jest duchem i tak jakby jesteśmy ze sobą magicznie połączeni. Dziwne wiem, ale nie bardzo wiem jak mam to wytłumaczyć, aby brzmiało to logicznie- Luz podrapała się po głowie, szukając jakiegoś sensownego wyjaśnienia którego nie było.
- Połączeni?- Willow z wystraszonej zmieniła się na nieco zaintrygowaną.
- Tak. Jednak Ian wytłumaczy wam to chyba lepiej niż ja. A i jeszcze jedno. Proszę was, abyście nikomu o tym nie mówili zgoda?- Luz zwróciła się do przyjaciół, aby wykazali się zrozumieniem i dyskrecją w kwestii, w jakiej się ona i jej nowy przyjaciel się znaleźli.
- Jasne. Buzia na kłódkę- Willow zrobiła dłonią ruch, jakby coś zamykała, a później jakby wyrzucała prawdopodobnie klucz.
- No dobra- Westchnął zawiedziony Gus którego marzenia o sławie i szacunku pękły jak bańka mydlana.
- Jeśli mogę- Zaczął Ian, który chciał przejść do kwestii wyjaśnień obecnej sytuacji.- W dużym skrócie nie mogę...- Kiedy już rozpocząć zarys ich obecnej sytuacji jego wywód przerwał czyjś głos.
- Witaj Luz, witaj Willow, Gus.
- O, Amity. Myślałam, że o tej porze jesteś już w szkole?-Zauważył Gus, któremu miał w zwyczaju zwracać uwagę na drobiazgi w końcu sabat, do którego należał, tego właśnie od niego wymagał.
- Miałam po drodze coś do załatwienia i...- Amity spostrzegła ducha stojącego obok Luz, i podobnie jak Willow lekko się wystraszyła, bo nigdy nie widziała TAKIEGO ducha, który wyglądał jak człowiek i faktycznie nim był.
- Ian to jest Amity Blight moja przyjaciółka, o której ci mówiłam.
- Mam nadzieję, że dobrze o mnie mówiła- Odparła, lekko się uśmiechając, nie bardzo wiedząc co powinna odpowiedzieć.
- Nawet bardzo dobrze. Opisała cię jako osobę godną zaufania, nieco marudną, ale bardziej przyjazną niż udaje, że jest- Odpowiadając bez uciekania do ubarwiania słów Luz.
Po tych słowach Amity zdawała się całkiem zadowolona, a jeśli dobrze się przyjrzeć na jej twarzy był skromny uśmiech, a kto był bardziej spostrzegawczy, mógł dostrzec zalążki rumieńców.
- Czy to już wszyscy twoi przyjaciele?- Spytał ironicznie. Zdawał sobie sprawę, że będzie musiał tłumaczyć swoją sytuację więcej niż raz, ale na pewno nie chciał tego robić za każdym razem, kiedy pojawi się jakiś przyjaciel Luz, a nie wiedział, ilu ich miała, ale po cichu liczył, że nie zbyt wielu. Jak bardzo się wtedy pomylił.
- Hej Nitka! Pośpiesz się, bo spóźnisz się do szkoły.
Dźwięk tych słów sprawił, że Amity poczerwieniała ze złości.
- Na serio? To jest już jawna kpina- Mruknął pod nosem lekko podirytowany. -Kto to jest?- Szepnął do Luz.
- Edric i Emira bliźniaki. Starsze rodzeństwo Amity. Są trochę wścibscy, więc ostrożnie z tym, co mówisz- Odparła, mając ciągle w pamięci akcję w bibliotece i to, że przez nich omal nie straciła możliwości na zaprzyjaźnienie się z Amity. Jednak mimo to lubiła ich, bo wiedzieli jak dobrze się bawić, chociaż często przesadzali, zwłaszcza jeśli chodziło o Amity.
Ian był pełen uznania, dla tego co powiedziała Luz. Była to całkiem sensowna uwaga zwłaszcza jak na nią i jej lekkie podejście do życia, żeby nie powiedzieć nieodpowiedzialne.
- Plotkujesz z przyjaciółmi?-Emira podeszła do siostry rzucając okiem na jej przyjaciół, wśród których dostrzegła Iana- Czy podrywasz duchy?- Zachichotała, wprawiając Amity w zażenowanie, które skutkowało zmianą koloru jej twarzy na czerwoną.
Emira podeszła bliżej Iana zaintrygowana jego obecnością i ze skrzyżowanymi rękoma za plecami zaczęła się mu dokładnie przyglądać.
- Nie jesteś typowym duchem, jakie tu zazwyczaj widujemy.- Zauważyła, lekko się uśmiechając, licząc, że okaże się ciekawy nie tylko z wyglądu.
- Nie, nie jestem. Nie jestem też jakimś eksponatem muzealnym, aby mnie oglądać. Jestem człowiekiem i miło by było, abyś dała siostrze spokój. Przynajmniej dzisiaj- Odezwał się Ian, przekrzywiając lekko głowę i krzyżując ręce na piersi jako wyraz lekkiej dezaprobaty dla śmiałości dziewczyny, chociaż na swój sposób mu tym zaimponowała.
- Niestety nie mogę tego zrobić, bo takie jest siostrzane prawo, które nakazuje, że muszę się z nią trochę podrażnić, ale muszę ci przyznać, że jesteś na swój sposób zabawny. Jednak wbrew temu, co się mówi na Wrzących Wyspach, to ludzie potrafią być całkiem zabawni- Zachichotała Emira, którą bawiła konwersacja z Ianem, który zdawał się nieco innego zdania.
- Masz gust siostrzyczko, to muszę ci oddać. Teraz tylko trzeba ustalić, czy lecisz na ludzi, duchy czy na tych, co przypominają postaci z twoich bazgrołów.- Mrugnęła do brata porozumiewawczo.
- O co ci chodzi?! Dlaczego zawstydzasz mnie przy przyjaciołach?! I dlaczego obchodzi cię, z kim się zadaje?! To moja sprawa!- Twarz Amity czerwieniała ze złości z każdym kolejnym zdaniem, jakie wypowiadała jej siostra.
Docinki Emiri sprawiły, że można było zauważyć, że twarz Amity dysponuje całkiem dużą paletą czerwieni co gdyby nie okoliczności byłoby nawet ciekawe.
- My tylko chcemy, aby nasza mała siostrzyczka znalazła sobie kogoś odpowiedniego.- Odparła, Emira ciągle się uśmiechając- Ale robisz postępy, z rysunkowych postaci przerzuciłaś się na duchy, chociaż kto wie, co się kryje w tej twojej główce.- Zaśmiała się, jakby opowiedziała bardzo zabawny żart, który zrozumiała tylko ona i jej brat.
Amity nie odpowiedziała, ale po kolorze jej twarzy można było odgadnąć, że nie jest zadowolona, ba była wściekła, bo stała jeszcze bardziej czerwona niż wcześniej, co teoretycznie było niemożliwe, że można było pokusić się o stwierdzenie, że jest to nowy rodzaj czerwieni. Czerwień Złośliwa.
Ian widywał już tego typu zachowania, które było typowe dla rodzeństwa i postanowił wykorzystać broń Emiri, jaką było zawstydzenie jej siostry przeciwko niej. Nie dlatego, że chciał pomóc przyjaciółce Luz, lecz dlatego, że nie chciał marnować więc czasu na rodzinne pogaduszki, które do niczego nie prowadziły, więc postanowił ją zakończyć, ale kto powiedział, że nie może się przy okazji dobrze bawić?
- Moim skromnym zdaniem...-Odezwał się Ian i zwrócił się do Amity, mając w głowie już gotowy plan rozmowy- Rozgryzłem, o co chodzi twojej siostrze. Ma ewidentny problem z nawiązywaniem kontaktów z innymi i pewnie dlatego potrzebuje pośrednika. I teraz padło na Ciebie. W sumie trochę się nie dziwię. Ciężko zagadać do kogoś tak przystojnego i z tak czarującą osobowością, jak ja prawda?- Skierował oba swoje kciuki na siebie, uśmiechając się szeroko.
Luz, Amity, Willow i Gus byli tak zaskoczeni, tym co powiedział Ian, że nie wiedzieli, jak mają zareagować, a Ian zdawał się dopiero rozkręcać.
- Nie dziwię się, że niektórzy boją się do mnie podejść. Chociaż może to tylko dlatego, że jestem duchem albo są onieśmieleni moją nieprzeciętną osobowością i potrzebują kogoś, aby za nich przełamał pierwsze lody, aby móc zamienić ze mną choćby słowo. Nie wiem. Może jedno i drugie.- Powiedział, udając, że myśli- Ale spokojnie nie gryzę. Zresztą, nawet gdybym chciał, to nie mogę, bo jestem duchem.- Zaśmiał się i puścił jej oczko.
- Uuuuu...trafiona zatopiona.- Powiedział Edric, starając się powstrzymać od śmiechu.
Amity zaczęła chichotać, a Emira zrobiła się cała czerwona na twarzy.
- Rozumiem, że to może być nieco za szybko, ale ja akurat wiem, że życie jest za krótkie, aby przepuścić nadarzającą okazję. Więc jeśli chcesz, to moi przedstawiciele skontaktują się z twoimi i ustalimy, czy coś z tego będzie, czy nie.- Wskazał na Luz i Amitę, które nie wiedziały, o co chodzi. Ba sam Ian nie wiedział i to było w tym najlepsze, głównie dlatego, że było to spontaniczne.
W tym momencie Ian już nawet nie myślał, co mówi. Po prostu mówił pierwsze, co przychodziło mu do głowy. Jego taktyka polegała na przegadaniu przeciwnika. W tym wypadku padło Emiri taką ilością nonsensów, że potrzeba dużo czasu, aby sensownie na nie odpowiedzieć. I o dziwo taktyka zadziałała.
- Teraz już wiesz, jak się czuje siostrzyczko.- Powiedziała triumfalnie Amity, która marzyła, aby się w końcu zrewanżować siostrze za to ciągłe dogryzanie tym samym.
Emira starała się coś powiedzieć, ale nie mogła. Została zaskoczona przemową, na którą nie była gotowa, a słowa grzęzły jej w gardle, co sprawiało, że wyglądała naprawdę zabawnie zwłaszcza dla Amity.
- Zawsze jesteś taka wygadana siostro, a teraz coś zamilkłaś.- Amity napawała się sukcesem wprawdzie nie swoim, ale zobaczyć swoją siostrę, która nie może wydusić ani słowa to coś, na co długo czekała.- Na widok tego ducha aż cię zatkało. Jak chcesz załatwię ci jego numer, to sobie spokojnie pogadacie. Nawet jest w twoim typie.- Mówiła dalej, starając się pogrążyć siostrę, i wychodziło jej to naprawdę dobrze. Sam Ian był zdziwiony, że Amity tak szybko przejęła inicjatywę, i przy okazji trochę ją poniosło, ale było mu ostatecznie wszystko jedno.
- Chodźmy Emira, musisz trochę odetchnąć.- Edric położył rękę na ramieniu siostry, widząc, że sytuacja przerosła jego siostrę.
Emira nadęła się tak bardzo, że omal nie zemdlała, a tak zwykle robiła Amity, kiedy się za bardzo zdenerwowała.
- Może masz rację.- Wydusiła lekko skołowana- Chodźmy. To dla mnie za wiele
Emira i Edric powoli poszli w kierunku szkoły. Emiria przez całą drogę trzymała się za głowę i nie było wiadomo do końca czy to był ból głowy, którego dostała od tego gadania, czy to, że została pokonana jej własną bronią. Sam Edric nie odezwał się ani słowem, bo wiedział, jak jego siostra może zareagować, gdyby jeszcze on zaczął by jej wypominać to co się stało.
- Muszę przyznać Luz, twój nowy kolega naprawdę okazał się przydatny- Amity spojrzała za uśmiechem w kierunku swojego rodzeństwa znikającego powoli z zasięgu wzroku- Może teraz trochę przystopują z denerwowaniem mnie i tym głupim dogryzaniem. W co jednak wątpię, ale miło czasem się im zrewanżować- Amity sprawiała wrażenie bardzo zadowolonej.
- Skoro wszyscy są zadowoleni, to sugeruję się pośpieszyć, bo chyba za chwile zaczynają się zajęcia.- Zauważył Ian, który jak na ducha miał świetne poczucie czasu.
- Ma rację- Gus spojrzał na swój zegarek- Nie wiem jak wy, ale ja lecę do zobaczenia później- Szybko pobiegł w kierunku szkoły.
Pozostali również żwawym krokiem udali się w jej kierunku, przez resztę drogi rozmawiając o pierdołach, a sam Ian nie odezwał się ani słowem. Kiedy już dotarli do drzwi szkoły, Ian niespodziewanie zniknął.
- Gdzie się podział twój przyjaciel?- Zapytała Amity.
- Oh. Jest tutaj, dokładnie w miejscu, gdzie stał, a obecnie tylko ja go widzę i słyszę, a jeśli chcesz, to mam tu coś, co pozwoli ci też pozwoli ci go zobaczyć.- Luz wyciągnęła z torby 4 fragmenty figurki, w której był uwięziony Ian.
- Może później.- Amity uśmiechnęła się lekko, dla której fakt, że Luz zaprzyjaźniła się z duchem, który wygląda jak człowiek, był na tyle dziwny, że ciężko było jej ogarnąć, jak jej przyjaciółka wpakowała się w ten dziwaczny układ- Pędzę na zajęcia, zobaczymy się później.- Amity pomachała Luz i poszła do klasy, w której miała zajęcia.
- Ja też idę do klasy, bo mam jeszcze coś do zrobienia. Widzimy się na miejscu.- Odezwała się Willow.
- Jasne- Odparła Luz.
Willow zostawiała Luz i Iana, samej udając się do klasy.
- Masz ciekawych znajomych- Zauważył Ian, niespodziewanie zmieniając temat.
- To moi przyjaciele- Poprawiła go- Może też powinieneś jakiś poszukać.
- W tym stanie? Wątpię- Pokręcił głową- Na razie wystarczy mi nasza znajomość.
- Czasem zapominam, że jesteś duchem- Zaśmiała się, aby obrócić w żart, że stwierdziła oczywistą oczywistość.
Ian westchnął tylko i wzruszył ramionami.
- Chyba też powinnam pójść. Moje zajęcia zaraz się zaczną.- Odparła lekko podekscytowana Luz.
- Coś ciekawego?- Spytał, mając nadzieję, że Luz idzie na zajęcia w jakimś ciekawym sabacie.
- Magia roślin-Odparła.
- Magia roślin?-Powtórzył z niedowierzaniem.- Ze wszystkich kierunków ten jest najbardziej nudny przynajmniej dla mnie. Zapamiętaj moje słowa, jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.- Ian westchnął i pokręcił głową z dezaprobatą. Uważał, że trzeba sobie wybrać 3 lub 4 kierunki i w nich się doskonalić, a wszystkich obecnie jest 9, a te dzielą się jeszcze na podgrupy.
- Życia ci nie starczy, aby się wszystkiego nauczyć.
- A czego twoim zdaniem powinnam się uczyć?- Luz skrzyżowała ręce na piersi i przechyliła lekko głowę.
- Czegoś bardziej użytecznego. Jak np. zamienić swojego wroga w popiół lub sopel lodu, jest wiele opcji zadawania bólu swoim wrogom.- Wyliczał Ian, który zdawał się mieć podobne poglądy do wrogów co Król, ale kiedy Król mówił o bólu i śmierci, to było urocze, a w przypadku Iana Luz miała dreszcze na samą myśl, co mógłby zrobić Ian, gdyby nie fakt, że jest duchem.
Chyba że po prostu udaje twardego tak jak jedna z postaci w książce o Azurze, a naprawdę ma miękkie serce, tylko nie chce tego publicznie pokazać.
- Cóż...nie chcę krzywdzić innych, tylko bronić tych, na których mi zależy. Tak jak Azura- Odparła stanowczo- I dlatego chcę się nauczyć jak najwięcej.
- Jedno nie wyklucza drugiego. Zresztą, zamiast brać wzór z książek o fikcyjnej bohaterce, powinnaś się kierować zdrowym rozsądkiem- Ian z rezygnacją pokręcił głową, widząc, że nie przemówi jej do rozsądku- Będę czekał przed klasą- Oznajmił, nie chcąc tracić czasu na wysłuchiwanie bełkotu na temat roślin.
- Dobrze tylko postaraj się nie sprawiać kłopotów.- Upomniała go.- I baw się dobrze...chyba.- Luz pomachała mu i weszła do klasy gdzie czekała na nią jej przyjaciółka Willow.
Na korytarzu po jakimś czasie zapanował spokój, a że Ian nie należał do osób, które lubiły bezczynność, postanowił poszukać sobie jakiegoś zajęcia. Ograniczał go zasięg ruchu, bo według obliczeń mógł zrobić jeszcze 3 góra 4 kroki, ale trudności tylko motywowały go do kreatywnego rozwiązywania problemów. Ian dostrzegł koło jednej z szafek złotą monetę. Gdyby był w swoim ciele, pewnie nawet nie marnowałby mocy na tak błahą rzecz, jak dosięgnięcie monety, ale ograniczał go brak ciała, odległość oraz to, że jego moc była znacznie ograniczona. Ian znów stał się widzialny ,skoncentrował się na monecie, rzucając zaklęcie, które powoli przyciągało do niego monetę. Teraz dopiero widział, jak bardzo jest słaby. Coś, co byłoby proste nawet dla dziecka dla niego stanowiło spore wyzwanie, ale mimo to udało się mu przyciągnąć ją na tyle blisko, żeby ją dosięgnąć. Ian jako duch musiał się mocno skoncentrować, aby móc wpływać na fizyczne obiekty. Było to trudne, ale liczył, że nie mając ciała, odzyska choćby cząstkę dawnych mocy, ale trochę się przeliczył. Mimo to udało się. Dzięki skupieniu udało się mu zmaterializować dłoń na tyle, aby podnieść monetę. Czuł ją w dłoni, ale nie tak jak kiedyś było to uczucie inne niż pamiętał. Chwilowa materializacja dawała jedynie namiastkę odczuć, jakie miałby jako osoba z krwi i kości. Kiedy już trzymał monetę mocno w dłoni, spróbował czy jest w stanie toczyć ją pomiędzy palcami. Była to jego kiedyś ulubiona zabawa, która pochłaniała jego uwagę, kiedy nie było nic ciekawszego do roboty. Nie było w tym żadnej magi tylko lata praktyki, ale pamiętał, że w cesarskim sabacie ten trik robił wrażenie nawet na osobach znających się na magii. Pierwsze kilka razy Ian przetoczył monetę dość wolno i raz omal mu nie spadła, dlatego postanowił to robić niemal tak szybko, jak robił to dawniej, wiedząc, że najważniejsze jest tempo.
O dziwo szło mu to całkiem dobrze, ale wymagało to skupienia i potrzeby utrzymania stałego rytmu, który był kluczowy zwłaszcza teraz kiedy musiał zadowolić się namiastką prawdziwego ciała. Skupienie na tej czynności sprawiło, że nie usłyszał kroków, które się do niego zbliżały.
- To znów ty?- Odezwał się znajomy głos.
Ian w jednej chwili stracił koncentrację, a moneta upadła na ziemię i potoczyła się w kierunku, z którego usłyszał głos, który zwracał się do niego. Odwróciwszy głowę w stronę, z której dochodził głos, zobaczył, że głos ten należał do Emiri starszej siostry Amity tej samej, którą rano miał okazję ośmieszyć lub przynajmniej dać do myślenia.
Emira podniosła monetę z podłogi.
- Niezła sztuczka.- Powiedziała, trzymając monetę w dłoni.
- Dzięki, ale chyba nie wpadłaś tu podziwiać moich umiejętności?
- Nie-Pokręciła głową.- Tak się zastanawiam, co tutaj robisz?- Zapytała, przyglądając się monecie, próbując zrobić to samo co on, ale moneta szybko wypadła jej spomiędzy palców, a Emira wydała z siebie odgłos frustracji.
- Nigdy nie wychodzi za pierwszym razem- Zauważył- A co do twojego pytania to czekam to chyba oczywiste- Odparł, krzyżując ręce na piersi.
- Są chyba lepsze miejsca na spędzanie wolnego czasu niż korytarz, prawda?- Zapytała, podnosząc monetę z podłogi i chowając ją do kieszeni.
- Strasznie jesteś przenikliwa.- Ian lekko przekręcił głowę.- Powiem wprost, nie mogę odejść od Luz na więcej niż 30 kroków, więc sama widzisz, że nie mam specjalnie wyboru- Ian nie miał pojęcia, dlaczego jej to powiedział czy była to próba wydobycia współczucia wobec bliźniego w potrzebie, czy po prostu nieświadomie uznał ją za kogoś, komu może powiedzieć. Lub lata spędzone jako figurka oraz izolacja i brak towarzystwa sprawiły, że stał się mniej ostrożny, ale musiał się z tym pogodzić.
Emira roześmiała się, ale nie w sposób szyderczy brzmiało to bardziej tak, jakby usłyszała zabawny dowcip tyle, że to nie był dowcip przynajmniej nie dla Iana, chociaż bardzo by chciał.
- Cieszę się, że cię to bawi- Mruknął obojętnie- Próbujesz się na mnie odegrać za ostatnie spotkanie? Czy po prostu śmieszy cię sytuacja, w jakiej jestem?- Ian zdawał się tym razem średnio zadowolony spotkaniem z Emiri.
- Może jedno i drugie. Chociaż śmieszy to niewłaściwe słowo. Bardziej powiedziałabym, że jest w tym coś uroczego, że tak bardzo się odsłoniłeś, pokazując, jak bardzo jesteś zależny od innych- Powiedziała ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
- Jednak bez świadków taki triumf jest niepełny- Zauważył. Pamiętał, że w świecie ludzi ci, którzy się z niego nabijali zawsze dbali, aby mieć widownie, a w tym wypadku mogło chodzić o coś więcej niż wbicie przysłowiowej szpili.
- Może- Wzruszyła obojętnie ramionami.- Widziałam kilka duchów w swoim życiu, ale ty nie wyglądasz jak one.
- Pff.-Parsknął i machnął ręką- Bo nie wyglądam jak latające prześcieradło z wycinkami na oczy i usta? No proszę cię.- Ian zmienił się w małą świecącą kulkę i po kilku sekundach wrócił do swojej pierwotnej postaci.- Wszystko jest kwestią gustu ducha. Ja na przykład wolę swój stary wygląd. Zresztą nie jestem zwykłym duchem, jak miałaś okazję zauważyć.
Emira znów zachichotała.
- Masz gadane jak na ducha i jesteś bardzo bezpośredni no i oczywiście fakt, że jesteś człowiekiem. To wszystko czyni cię nieco bardziej interesującym.- Oparła się o ścianę i spojrzała w jakiś punkt na korytarzu.
- Człowiek, który stał się duchem, gdyby nie zrządzenie losu mógłbym rzucić wyzwanie samemu Imperatorowi Belosowi.- Zrobił kilka kroków jej stronę i zniknąłby po chwili pojawić się tuż przed nią.
Ian wiedział, że to, co mówi, jest nieprawdą, przynajmniej nie wszystko. Był silny i ambitny, ale nie mógł się równać z imperatorem i już raz boleśnie się o tym przekonał. Nie wtedy, a już zwłaszcza teraz. Bo teraz nie mógłby się równać nawet z dzieckiem. Jednak liczył, że dziewczyna uwierzy, w to co mówi, o ile jest jedną z tych dziewczyn, które cenią facetów z aspiracjami.
- Chyba bardzo lubisz brzmienie swojego głosu? Bo trochę za dużo gadasz-Westchnęła nie specjalnie przejmując się, tym co powiedział- Ale wyobraźni nie mogę ci odmówić- Roześmiała się na samą myśl, że człowiek mógłby nawet pomyśleć o pokonaniu imperatora.
- To chyba jedyna rzecz, jaka nas łączy. W sensie twoje uwielbienie dla brzmienia własnego głosu- Odparł obojętnie. Chociaż był lekko zaskoczony, że nie wywołał u niej żadnego zaskoczenia, tylko kpinę.
- Naprawdę zaczynam cię lubić.- Uśmiechnęła się.- Pozostali, których znam to raczej kiepscy rozmówcy i nie znają się na żartach. Zwłaszcza moja młodsza siostra, ale jej ludzka przyjaciółka ma...potencjał.
- Zaczynasz mnie lubić? Czuję się niemalże dumny- Ian pozwolił sobie na lekki uśmiech, chociaż nie wiedział, czy mówi prawdę, czy tylko z nim pogrywa, bo nie mógł rozgryźć tej dziewczyny.
- Właśnie o tym mówię- Powiedziała zadowolona z faktu, że jej rozmówca poza poczuciem humoru przejawia też śladowe ilości inteligencji- Ale chciałam cię zapytać o jedną rzecz.
Emira stała się na moment poważna, a Ian z kolei zaczął panikować, chociaż nie dał tego po sobie poznać. Zastanawiał się, czy dziewczyna nie zaczęła rozważać jego słów, jakie padły podczas ich pierwszego spotkania, a zwłaszcza tych Amity o tym, że pasowaliby do siebie, chociaż i on powiedział sporo głupich rzeczy. Jednak nie był gotowy na coś takiego jak związek z kimkolwiek zwłaszcza teraz kiedy nie miał ciała, a nawet gdyby miał inną listę priorytetów. Uważał jakiekolwiek uczucia za przejaw słabości, które odwracały uwagę od spraw istotnych, chociaż musiał przyznać, że dziewczyna miała kilka cech, które szanował. Ian mimo młodego wieku miał okazję widzieć, do czego zdolne są odtrącone kobiety, a Emiri wyglądała na taką, która mogła bardzo długo chować uraz. Teraz dopiero żałował, że pomógł Amity no ale co się stało, to się nie odstanie. Cokolwiek się stanie, musi to przetrwać.
- Halo?- Pomachała mu przed twarzą- Jesteś tam?
- Jestem- Odparł, przerywając rozmyślanie, które z każdą kolejną myślą szło w bardzo niebezpieczną stronę- Od kiedy jestem duchem, to czasem zdarza mi się "zawiesić."
- Bywa- odrzekła lakonicznie- W kwestii mojego pytania. Jak jest w cesarskim sabacie? Bo widzę, że masz strój cesarskiego sabatu. Nieco inny, ale rozpoznaje niektóre elementy, więc musiałeś w nim być.
- Faktycznie byłem w cesarskim sabacie. Masz niezłe oko- Powiedział z uznaniem. Poczuł też ulgę, że nie chodziło jej o to czego się obawiał.- Co do twojego pytania to cesarski sabat nie jest miejscem dla takich jak ty i twój brat oraz siostra.- Ian zmienił wyraz twarzy na poważny, aby podkreślić, że nie żartuje.
- Skąd wiesz, że chcemy do niego dołączyć?-Zapytała zaskoczona, chociaż miał rację. Chciała do niego dołączyć, ale wahała się, czy powinna to zrobić i nie poszukać swojej własnej drogi.
- Słyszałem co nieco o twoich rodzicach, ba miałem okazję ich spotkać, ale to nie jest akurat ważne. To, co mnie w nich denerwowało to ta niezdrowa obsesja na punkcie mocy i władzy oraz to ich niezdrowe przekonanie, że ich dzieci powinny się tylko zadawać z wpływowymi lub potężnymi znajomymi.
Na twarzy Emiri pojawiło się coś, co przypominało mieszankę fascynacji i ciekawości, bo zaskakująco dobrze ich opisał, mimo że nie przypominała sobie, aby rodzice wspomnieli kiedykolwiek o jakimś człowieku.
- Zgadłeś. Jednak skąd o tym wiesz? Mówisz, jakbyś ich znał- Zdziwiła się.
- Jak mówiłem, spotkałem ich, a było to jakieś 13 lat temu i słyszałem, w jaki sposób opisywali swoim znajomym tych, którzy nie dołączyli lub zostali odrzuceni przez cesarski sabat, ale nie będę tego opisywał, bo możesz się domyślić, o czym mówię.
- Zaraz chwila! Jakie 13 lat?! Wyglądasz na kogoś w moim wieku, więc nie możesz mieć więcej niż 17 lat- Emiri była mocno zdziwiona jego słowami i zaczęła się zastanawiać czy chłopak jej nie oszukuje.
- Przez ostatnie 10 lat tkwiłem zaklęty w kamiennej figurce, do czasu aż nie zostałem uwolniony, ale niestety miało to swoją cenę, jak sama widzisz.
Emira nie mogła uwierzyć w to co słyszy, ale nie czuła, że chciałby ją okłamać.
- Masz rację. Nasi rodzice uważają, że jeśli chcemy coś osiągnąć to cesarski sabat to jedyna opcja, aby zostać kimś- Odparła zmieszana.
- W tej kwestii akurat mają racje.- Spojrzał na nią, a na jego twarzy malowała się powaga-Tylko że to wszystko ma swoją cenę. W cesarskim sabacie zmienią cię i nie będziesz o tym nawet wiedzieć. Będziesz tylko kolejnym sługą w służbie imperatora. Stracisz swoją indywidualność. Teraz zadaj sobie pytanie, czy cena, aby zadowolić rodziców nie jest zbyt duża.- Orzekł, odwracając się do niej plecami, przypominając sobie, że sam omal nie stał się pozbawionym własnej osobowości sługą imperatora.
- Skąd tyle wiesz? Dlaczego mi to mówisz?- Emira próbowała złapać go za ramię, ale jej dłoń przez niego przeleciała.
Ian odwrócił się w jej kierunku i nie widział już tej samej roześmianej dziewczyny, którą spotkał rano. Była wstrząśnięta i targana wątpliwościami.
- Spędziłem w cesarskim sabacie 5 lat! I doświadczyłem jego PRAWDZIWEGO oblicza na własnej skórze i nie jest to to, co pokazują tym naiwniakom na targach-Ian spojrzał jej w oczy, w których widział zwątpienie- A dlaczego ci to mówię?- Odwrócił się ponownie do niej plecami i zrobił kilka kroków do przodu, lekko odwracając głowę w jej kierunku- Chcieli się mnie pozbyć, bo uznali mnie za potencjalne zagrożenie. Takie było podziękowanie cesarza za moją lojalność. Chcę tobie i innym oszczędzić bolesnego zderzenia z rzeczywistością, jakie was czeka po dołączeniu. Bo właśnie tak naiwniacy stają się wiernymi sługami Imperatora. Nie trzeba było nikogo specjalnie namawiać, po prostu wystarczyło, że pokazali ci parę sztuczek i dali kilka obietnic o prestiżu i potędze, jaki można zdobyć, a wszyscy byli gotowi ze sobą walczyć, byleby tylko załapać się na wolne miejsce. Jeśli mi nie wierzysz, to spytaj rodziców- Podszedł do niej. Na jego twarzy malowała się dezaprobata przeplatana z gniewem oraz wstydem, ale nie do niej.
Emira zauważyła, że Ian traktuje tę sprawę bardzo osobiście. Na tyle osobiście, że kiedy mówi o innych, ma na myśli konkretnie siebie, jednak nie dał jej czasu na przetrawienie tych informacji.
- Zapytaj ich o to, jak wyglądała walka Edy z jej siostrą Lilith i co się stało w jej trakcie. Albo lepiej nie ich. Lepiej zapytaj o to Lilith, wtedy dowiesz się do czego byli zdolni niektórzy, tylko po toby dołączyć do cesarskiego sabatu, i czy dołączenie było tego warte. I jak na końcu można wszystko łatwo stracić.- Ian westchnął ciężko.
Emira zdawała się rozbita, wszystkie jej plany nagle się posypały. Sama nigdy nie chciała dołączać do cesarskiego sabatu, ale Ian miał rację, z tym że tego oczekiwali od niej rodzice. Słowa Iana wstrząsnęły nią, ale wiedziała, że mówi prawdę. Zastanawiała się ile ona i jej rodzeństwo znaczy dla rodziców czy po prostu mają zaspokoić ich ambicję.
To było za wiele dla Emiri która z reguły była beztroska i nieprzejmowana się niczym bowiem ziarno zwątpienia, jakie zasiał w jej głowie Ian, zaczynało powoli kiełkować i zmuszało do przemyśleń czy iść drogą wyznaczoną jej przez rodziców? Czy spróbować znaleźć własną? Emira zdawała sobie sprawę, że ta decyzja będzie też miała wpływ na jej rodzeństwo, więc musiała się dobrze zastanowić nad decyzją.
- Posłuchaj mnie.- Ian podszedł i lekko położył dłoń na jej ramieniu, przerywając tym samym jej gonitwę myśli- Nie mówię ci tego wszystkiego, aby zniszczyć twoje marzenia, ale po to, by je ocalić. Żebyś nie skończyła jak ja lub gorzej oraz abyś nie czuła tej pustki, oraz rozczarowania takiego jak ja, wtedy kiedy okazało się, że wszystko, co ci mówili, okazało się na końcu jednym wielkim kłamstwem- Odparł Ian i puścił jej ramię.
- Dziękuję- wydusiła cicho.- Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw.- Emira była zmieszana bardzo zmieszana- Muszę już iść i przemyśleć to wszystko. Do następnego- Powiedziała, wykrzesując z siebie wymuszony uśmiech.
Kiedy Emira poszła w swoją stronę, rozległ się dzwonek. Na jego dźwięk Ian znów stał się niewidoczny dla innych i czekał, aż Luz wyjdzie z klasy. Jednak miał jakieś niejasne przeczucie, że mógł trochę przesadzić, ale dopiero później miało się okazać jak bardzo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro