Rozdział 1 Duch
https://youtu.be/yfAWqNxqcIE
klip który pokazuje jak mogłaby wyglądać relacja Luz i takiego ducha ;) I moim zdaniem miałoby to potencjał. Dlatego starałem skupić na relacjach między głównymi postaciami jakimi są Luz i Ian podkreślając różnice ich charakterów. W tym rozdziale jest dopiero zarys, ale w kolejnych będzie to lepiej opisane
Było późne popołudnie, w Sowim Domu panowała raczej zwykła jak na tą porę atmosfera. Luz bawiła się z Królem, czytając mu fragmenty książki o Azurze. Eda była zajęta swoimi sprawami podobnie jak Hooty który usiłował złapać muchę, która ewidentnie z nim pogrywała. Spokój został przerwany, kiedy do środka wpadł nagle Gus, który zdawał się czymś bardzo podekscytowany.
- Co się stało Gus?- Zapytała Luz, przerywając zabawę z Królem.
Gus nie odpowiedział od razu, bo przez ten bieg musiał złapać oddech, a kiedy to zrobił, przeszedł do powodu swojej wizyty.
- Zobacz, co znalazł Klub Doceniania Ludzi- Gus z podekscytowaniem pokazał, to co trzymał w rękach.
Była to kamienna figurka wysokości ok. 21 cm oraz ok 15 cm szerokości przedstawiająca człowieka, na którego twarzy malowało się zaskoczenie lub strach, ale ze względu na niewielki rozmiar ciężko było stwierdzić to jednoznacznie.
- Wiesz, jeśli chcesz to wśród śmieci, które ma tutaj Eda, znajdzie się jakaś lepsza figurka człowieka- Powiedziała lekko zaskoczona Luz- Zresztą myślałam, że cię wyrzucili z klubu?
- Prawda, ale z racji, że znam jedynego człowieka na Wrzących Wyspach to czasem im pomagam jako konsultant. To zresztą nie istotne bo nie o mnie tu chodzi tylko o tę figurkę. Ta figurka to nie figurka, ale człowiek zamieniony w kamień- Odpowiedział Gus który powiedział to z takim przekonaniem jakby rzeczywiście ta figurka faktycznie była człowiekiem zamienionym w kamień.
Luz wzięła figurkę do ręki i zaczęła się jej przyglądać z każdej strony.
- Skąd wiesz, że ta figurka to człowiek zamieniony w kamień?- Dopytywała z lekkim powątpiewaniem w głosie.
- W klubie jest osoba która nieco się orientuje w tych sprawach, ale nie jest na 100% pewna. I dlatego tutaj przyszedłem licząc, że Eda lub Lilith potwierdzi przypuszczenia.
- Ludzie nie są, aż tak mali- Stwierdziła po chwili przyglądania- Ten ktoś chyba zrobił ci kawał.- Uśmiechnęła się oddając mu figurkę.
-Co to za hałasy?- Zapytała nieco poirytowana Eda która właśnie weszła do pokoju.
- Gus znalazł figurkę która według niego ma być człowiekiem zamienionym w kamień- Wyjaśniła Luz.
Eda podeszła do nich i wzięła do ręki figurkę bacznie się jej przyglądając, i usiłując zrozumieć o co ten cały hałas.
- Nawet jeśli to był człowiek -co jest niemożliwe- to teraz tylko kamień i nic więcej. Chociaż rozmiar jest interesujący to tylko tyle. Szkoda czasu- Eda bezceremonialnie odwróciła się do nich plecami i rzuciła figurkę za siebie.
Gus próbował ją złapać, ale wyślizgnęła mu się z rąk i uderzyła z hukiem o podłogę, rozpadając się na kawałki.
Nagle z roztrzaskanych odłamków zaczął się wydobywać czarny dym, który wypełnił szybko większą część pomieszczenia, pulsujący i tętniący energią, zmieniał strukturę i kształt. W smugach dymu pojawiał się ruch, widok czegoś, co przypominało zarys czyjejś sylwetki. Gus miał rację. W figurce faktycznie był ktoś zaklęty. Po chwili dym zaczął znikać, a w miejscu, gdzie rozbiła się figurka, pokazała się nagle postać ludzka.
Człowiek, który stał w miejscu gdzie upadła figurka sprawiał wrażenie zdezorientowanego. Jedynym ruchem jaki wykonywał, było poruszanie dłońmi co mogło świadczyć, że powoli dochodzi do siebie i zaczyna być świadomy, a nikt nie wiedział, jak długo był zaklęty w kamienną figurkę i jakie efekty uboczne się z tym wiązały.
- Tego się nie spodziewałam- Wydusiła z siebie zaskoczona Eda, którą mało co w życiu zaskakiwało, ale coś takiego? Takiego obrotu spraw nikt nie mógł przewidzieć- Nie wiedziałam, że złamanie czaru zamiany w kamień jest tak banalne- Uśmiechnęła się złośliwie- Dobrze wiedzieć.
Nieznajomy rozejrzał się powoli po pokoju i kiedy dostrzegł Luz, Ede i Króla zadziałał u niego odruch obronny.
- Jeszcze jeden krok, a zamienię was kupkę popiołu!- Zagroził szybko pozycję do ataku, bo jak wiadomo najlepszą obroną, jest atak najlepiej szybki, ale kiedy wykonał gest w celu rzucenia zaklęcia ognistej kuli, to nic się nie stało. Spróbował jeszcze dwa razy, za nim dotarło do niego, że z jakiegoś dziwnego powodu nie ma sił, aby rzucić zaklęcie.
Musiało mu to mocno dać do myślenia, bo nieco się uspokoił i zaczął analizować nową sytuację, w jakiej się znalazł.
- Czyli jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. To było do przewidzenia. Takie moje zakichane szczęście- Mruknął do siebie z wyrzutem, ignorując wszystkich dookoła. Czuł jednak, że coś jest z nim nie tak. Jego moc niemal całkowicie zniknęła i nie odczuwał większości bodźców takich jak dotyk, ciepło czy zimno, a na dodatek czuł, że o czymś zapomniał, o czymś ważnym. Kiedy starał się skupić, odczuwał ich namiastki, ale gdy tylko przestawał, znów nic nie czuł co sprawiło, że zaczął myśleć, co poszło nie tak, a znając swoje szczęście, bardzo wiele rzeczy mogło pójść nie tak.
- Przepraszam...- Luz podeszła do niego, mimo że Eda dawała jej do zrozumienia, by tego nie robiła. Jednak Luz zignorowała jej sprzeciw oraz fakt, że jeszcze przed chwilą chciał ich wszystkich usmażyć. Jej natura do niesienia pomocy zatriumfowała nad zdrowym rozsądkiem, ale w chwili kiedy chciała złapać go za ramię, by sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku jej dłoń po prostu przez niego przeszła co omal, nie skończyło się jej upadkiem, ale w ostatniej chwili zdołała złapać równowagę.
Człowiek zdawał się czymś rozkojarzony, ale była to dobra chwila, aby się mu lepiej przyjrzeć.
Był to szczupły chłopak o krótkich ciemno brązowych włosach i ciemnozielonych oczach. Jego kolor skóry bardzo przypominał ten Luz. Miał na oko jakieś 16-17 lat ubrany był w strój podobny do tego, jaki nosili członkowie cesarskiego sabatu, ale widać po nim było, że był przerabiany, bo różnił się od tych, które widziała Luz, ale co jeszcze o tym świadczyło, to symbol cesarskiego sabatu jaki miał na piersi ewidentnie świadczył, że chłopak miał coś z nim wspólnego. W oczy rzucała się blizna, którą przecinała prawą część ust na pół. A poza tym sprawiał wrażenie dość zwyczajnego, o ile zwyczajne jest to, że człowiek jest duchem. Jego ciało przez większość czasu było półprzeźroczyste, chociaż były momenty, kiedy zanikał lub robił się wyraźniejszy, co mogło świadczyć o tym, że próbował siłą swojej woli się zmaterializować, ale zdawało się to przekraczać obecnie jego możliwości lub pochłaniało za dużo energii albo starał się sprawdzić na jak wiele, może sobie pozwolić. Jego postawa i rozbiegany wzrok sugerowały, że jest zdezorientowany i przestraszony nawet jeśli starał się to ukryć to odruchy, jakie wykonywał, były silniejsze od niego. Pomimo że nie miał fizycznej postaci, jego umysł reagował jak gdyby nigdy nic się nie zmieniło, ale z tą różnicą, że w obecnej postaci ciężko ukryć odruchy. Zwłaszcza takie, które świadczyły o strachu.
- Eda co się właśnie stało?- Spytała zaniepokojona Luz, która starała się ogarnąć sytuację, ale nigdy nie widziała czegoś podobnego.
- Nie mam pojęcia- Rozłożyła bezradnie ręce- Wiem tyle, co ty. Czyli nic.- Eda również nie rozumiała, co właśnie zaszło, bo według jej wiedzy, to co się właśnie stało nie powinno się stać.
- Ja chyba wiem, co mogło zajść. Chociaż to są tylko moje przypuszczenia- Wtrącił chłopak, który omiótł wzrokiem całe pomieszczenie, w międzyczasie układając w głowie swoją teorię, która wydawała się mu prawdopodobna i najbardziej sensowna- Pamiętam, że chciano mnie zamienić w kamień, ale zrobiliśmy coś, aby przemiana nie zaszła do końca, albo żeby nie zadziałała. Tak przynajmniej mi się zdaje, ale mam problem z pozbieraniem myśli- Chłopak starał się przypomnieć szczegóły ostatnich chwil sprzed przemiany, ale nie bardzo mu szło. Jego wspomnienia dalej były mgliste i niejasne przynajmniej w tej chwili nie mógł się do nich dokopać. Możliwe, że był to efekt długiego czasu spędzonego jako figurka. Im więcej o tym myślał, tym bardziej wszystko było zamazane. Gdyby miał teraz ciało to pewnie by zwymiotował od tej gonitwy myśli.
- To by wyjaśniało, dlaczego rozbicie figurki go uwolniło- Szepnęła Eda do stojącej obok Luz.
- Chyba nie wszystko poszło zgodnie z planem- Chłopak znów spojrzał na swoją dłoń, która nagle stała się przeźroczysta- Zużyłem niemal całą energię na zachowanie fizycznej postaci, a kiedy się skończyła, wróciłem do punktu wyjścia. Do bycia duchem.
Nieznajomy mówił wszystko na głos, co mogło świadczyć, że chciał w ten sposób utrwalić, to co już wie, i czego nie wie, lub miał po prostu nierówno pod sufitem.
Luz patrzyła na niego ze zdziwieniem, a chłopak z każdą chwilą zdawał się przyzwyczajać do sytuacji, co przychodziło mu nadzwyczaj lekko.
-Nie ważne jakoś to naprawię- Wziął głęboki wdech- Dzięki. Kimkolwiek jesteście i przepraszam, że chciałem was usmażyć, ale to był odruch.- Uśmiechnął się lekko, a mimo to można było dostrzec, że jest tą sytuacją trochę zażenowany. Zupełnie jakby zrobił coś głupiego, co nie było tak dalekie od prawdy.
Luz chciała już zaproponować mu pomoc, kiedy chłopak spojrzał na nich i powiedział.
- Jednak na mnie już czas. Miłego dnia- Lekko się ukłonił i przeszedł przez drzwi, jak gdyby nigdy nic się nie stało.
Pozostali patrzyli na siebie, starając się zrozumieć co właśnie zaszło, ale nie zdążyli, bo po kilku sekundach chłopak wpadł do środka zupełnie, jakby coś go przyciągało i wylądował na plecach tuż obok Luz.
- Wszystko gra?- Spytała Luz, która stanęła tuż nad nim.
- Też pytanie. Nic nie gra!- Warknął przez zaciśnięte zęby- Jestem duchem i okazuje się, że nie mogę odejść stąd dalej niż 30 kroków- Chłopak wziął głęboki oddech i spojrzał na Luz i mgnieniu oka był już na nogach, odzyskując fason. Była to chyba jedyna zaleta bycia duchem. Mógł zmieniać swoją pozycję w mgnieniu oka, ale coś nie pozwalało się mu oddalić.
- Chyba już wiem dlaczego- Uśmiechnął się, chociaż nie miał ku temu powodów, a informacja nie była wesoła ani dla niego, ani dla niej- Jeśli moja teoria jest prawdziwa, to zostaliśmy ze sobą w jakiś sposób połączeni- Odparł i rozłożył bezradnie ręce.
- Co? Jak? Dlaczego?- Luz sprawiała wrażenie jeszcze bardzo zdezorientowanej niż na początku.
- Chyba zaklęcie, którego użyliśmy, aby ochronić mnie przed zamianą w kamień, nie zadziałało, jak powinno, albo zadziałało? Nie wiem. Magia bywa nieobliczalna i bardzo wiele rzeczy mogło pójść nie tak, jak powinno- Chłopak splótł dłonie za plecami i zaczął się bacznie przyglądać Luz.
- Jesteś człowiekiem jak ja, więc może dlatego połączyło mnie akurat z tobą- oznajmił, patrząc na nią badawczym wzrokiem, jakby starał się ustalić, z jakim typem człowieka ma do czynienia, a co jakiś czas rzucał okiem na Ede i Króla- Albo masz po prostu pecha, bo znalazłaś się w złym miejscu i czasie. Zależy jak na to spojrzeć.- Chłopak zniknął i pojawił się tuż obok Luz.- Nie chcę nadużywać twojej gościnności, więc jeśli mi pomożesz, to szybko zakończymy tę niezręczną sytuację- Jego twarz wykrzywił lekki grymas, ale szybko z niej zniknął- Tak czy siak do tego czasu jesteśmy skazani na swoje towarzystwo.++++
- Chwila, chwila! Po kolei- Wtrąciła Eda, która już miała dość tego cyrku -Może najpierw powiesz kim jesteś? I czemu masz na sobie coś, co przypomina cesarski strój? Możesz być jakimś sługą cesarza, którego przysłano, aby nas złapać, ale zaklęcie ci nie wyszło lub jest to jakaś sztuczka- Eda sama chyba w to do końca nie wierzyła, ale pytania były istotne. Ostrożność przede wszystkim zwłaszcza teraz kiedy jej moc była ograniczona.
- Nie jestem i nigdy nie byłem sługą Belosa. Zresztą jestem człowiekiem, a to ostatnia istota, jaką Belos poprosiłby o pomoc- Odparł tonem, jakby oskarżenie o współpracę z Belosem, było dla niego wielką zniewagą, a sposób, w jaki to mówił, świadczył o tym, że on również mógł podpaść cesarzowi.
- Ma to sens- Stwierdziła Luz, analizując jego słowa.
-No, ale faktycznie się nie przedstawiłem, a powinienem od tego zacząć. Ian Varon do waszych usług- Chłopak wysunął lewą nogę nieco do przodu, prostując lewą dłoń, prawą trzymał lewe ramię, podczas gdy jego broda dotknęła piersi. Ian uśmiechnął się, wiedział, że taki ukłon jako powitanie jest nieco pompatyczny, ale jest też pełen elegancji, jednak było w nim też coś zabawnego.
Królowi spodobało się, że ktoś się mu ukłonił na dodatek tak nisko i postanowił spróbować powtórzyć ukłon Iana, ale pochylił się za bardzo do przodu i upadł. Jednak szybko się podniósł, a na jego szczęści wszyscy skupili wzrok na duchu człowieka, więc oszczędził sobie niepotrzebnego wstydu.
- Co do drugiego pytania to fakt jest, a raczej był cesarski strój, ale mi się nie podobał, to go przerobiłem na coś, co jest bardziej w moim guście no i jest to pamiątka, po tym, jak zostałem "wyrzucony"z cesarskiego sabatu-chrząknął przy słowie wyrzucony- Chociaż nie byłem nawet jego oficjalnym członkiem więc żadna strata- Prychnął pogardliwie.
Gus stał jak wryty. Działo się za dużo i za szybko przynajmniej dla niego, a nadmiar emocji sprawił, że zakręciło się mu w głowie i zemdlał.
- Ja jestem Luz Noceda. Miło mi cię poznać. Chyba- Powiedziała lekko niepewna. W końcu Ian bardzo szybko przeszedł od próby spalenia ich ognistą kulą do kłaniania się im w pas- A to jest Eda Clawthorne, a ten słodziak tam to Król- Luz wskazała Ede i Króla, który wpatrywał się nieufnie w Iana.
- Nie jestem żadnym słodziakiem!- Oburzył się Król, zaczynając energicznie machać łapkami ze złości.
- Jest uroczy, kiedy się złości- powiedziała rozczulona Luz widokiem złoszczącego się Króla.
O ile zawsze był uroczy to kiedy się złościł, trudno było się oprzeć tej słodyczy, a już, kiedy wydawał z siebie ten charakterystyczny pisk zupełnie jak mały czajniczek...cóż to potrafiło rozbroić każdego no prawie.
Ian natomiast lekko przechylił głowę, bo nie do końca rozumiał, dlaczego to jest urocze. Zabawne owszem, urocze niekoniecznie. Przynajmniej nie dla niego, ale to chyba kwestia punktu widzenia lub czegoś takiego.
- Bardzo miło mi was poznać, a szczególnie słynną Ede Clawthorne najpotężniejszą wiedźmę na Wrzących Wyspach- Oznajmił, stosując starą sztuczkę, która działała na każdego, kto miał o sobie wysokie mniemanie, a rzeczą, jaką przypomniał to fakt, że jego mistrzyni wspominała, że Eda oprócz wielkiego talentu miała też wielkie ego, a nic nie pompowało go bardziej niż pochlebstwa od ledwo poznanych osób.
- Słyszałeś o mnie?- Zapytała, wyraźnie zdziwiona, ale musiała przyznać, że tytuł, jakim ją określił jest adekwatny, chociaż w obecnej chwili z magią nie miała za wiele wspólnego, przez którą klątwę rzuciła na nią jej siostra.
- Kiedy byłem jeszcze w cesarskim sabacie, krążyło wiele opowieści, a niektóre mówiły, że gdyby nie klątwa to ty byłabyś twarzą sabatu nie twoja siostra, a kto wie, może nawet zostałabyś prawą ręką cesarza.
- Fiu, Fiu- Zagwizdała Eda- Niezłą miałam tam opinie. Gdybym wiedziała to, może jednak przyjęłabym od razu ofertę swojej siostry- Zamyśliła się z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Chyba nie mówisz poważnie?- Zdziwił się Król, który chyba zrozumiał, w co gra Ian.
- Pewnie, że nie- Oburzyła się- Zresztą po ostatnim numerze raczej jesteśmy tam spaleni.
- Nie wiem jak u innych członków cesarskiego sabatu- Wtrącił, przerywając jej rozważania co by było gdyby- Ale moja mistrzyni uważała, że ty bardziej zasługiwałaś na miejsce w cesarskim sabacie nie twoja siostra.
- A twoją mistrzynią była?- Eda spojrzała na niego podejrzliwie, bo nie znała nikogo w cesarskim sabacie poza jej siostrą, która miała o niej dość marną opinię.
- Iris Fallmoon- Odparł krótko.
- Iris Fallmoon?!- Eda zrobiła wielkie oczy, jakby do końca nie wierzyła w to co słyszy.
- Iris jaka?- Luz przekrzywiła lekko głowę, bo nie wiedziała, czy to imię i nazwisko powinno jej coś mówić.
- Jak to jaka?! Fallmoon! Największa ekspertka od mikstur na Wrzących Wyspach, autorka kilku encyklopedii o demonach, w której opisała ich język i zwyczaje. Prawdziwa mistrzyni magii swoich czasów! Byli też tacy, którzy twierdzili, że Azure wzorowano na niej.
- Co jest oczywiście bzdurą- Sprostował Ian- Miała jakby to delikatnie powiedzieć...trudny charakter, który nie miał nic wspólnego z tym jak opisuje się Azurę. No i wygląd też się nie zgadza, ale w książkach często wszystko idealizują. Chociaż osoba, która napisała te książki, miała fantazje.
- To nie istotne.- Eda machnęła ręką i zwróciła się do Luz, patrząc na nią z wyrzutem- Naprawdę nie uczyli was w szkole o Iris Fallmoon?!
- No...nie- Wydusiła. Chociaż może i mówili, ale była zajęta tworzeniem własnego opowiadania o Azurze. Dla Luz wszystkie lekcje mikstur wyglądały tak samo: Proporcje i mieszanie, proporcje i mieszanie i tak do znudzenia więc często się zdarzało, że myślami na tych zajęciach była gdzie indziej sprawiając tylko wrażenie, że uczestniczy w zajęciach, przez co jej oceny były...poniżej oczekiwań.
- Wiedziałam, że wysłanie cię do szkoły to był beznadziejny pomysł. Czego oni was tam uczą?- Westchnęła ciężko załamana stanem obecnego programu nauczania- Spokojnie nadrobię twoje braki w edukacji. Dlatego słuchaj uważnie, bo powiem to tylko raz!- Oświadczyła stanowczo.
Luz podobnie jak Król byli mocno zdziwieni, że Eda wyraża się o kimś dobrze i jest to na dodatek ktoś kto miał coś wspólnego z cesarskim sabatem co było bardzo dziwne żeby nie powiedzieć nie do pomyślenia. Jednak dzisiejszy dzień był pełen niespodzianek.
- Iris to, była, a właściwie to dalej jest jedną z tych postaci, które trzeba było znać. Dobrze pamiętam opowieści o niej jakie słyszałam za czasów, kiedy ja i Lilith chciałyśmy dołączyć do cesarskiego sabatu, a plakaty z nią promującą cesarski sabat wisiały na każdej ulicy, aż jakiś czas temu słuch po niej zaginął, a twarzą cesarskiego sabatu została moja siostra. Oczywiście, gdybym nie została przeklęta i nie pozwoliła mojej siostrze wygrać, to o mnie pisaliby książki i to ja byłabym na plakatach. I to ja chodziłabym w tych tandetnych cesarskich łachach- Po ostatnich słowach Eda wzdrygnęła się, jakby zjadła coś bardzo kwaśnego.
- Zwolnij Eda.- Upomniał ją Król- Za bardzo odpłynęłaś i to w niewłaściwą stronę! I przypominam ci, że już jesteś na plakatach, które wiszą na każdym rogu tyle, że są to listy gończe z całkiem wysoką ceną za twoją głowę.
Eda skwitowała protesty Króla dwoma lakonicznymi słowami- Może odrobinę.
I kontynuowała swój monolog, a Król doszedł do wniosku, że próba dialogu z nią teraz jest bezcelowa.
- Może odrobinę, ale wierz mi Luz, Iris Fallmoon to nie była byle wiedźma, co prawda nie tak urocza, jak ja no i oczywiście nie miała mojego poczucia stylu, ale co trzeba jej oddać to, że doszła do wszystkiego sama. Jako sierota nie miała rodziców ani nazwiska, które mogłoby jej pomóc się wybić, a mimo to osiągnęła więcej niż ci wszyscy bufoni razem wzięci pokroju rodziny Blight. Zostając prawą ręką cesarza, ale nigdy nie przyjęła oferty kierowania żadnej ze szkół. Co ciekawe nawet nie chciała być twarzą sabatu odpowiedzialnego za mikstury, a z tego, co wiem, zawsze podkreślała, że nie widzi się w roli mentorki, dlatego tak zdziwiło mnie, dlaczego Ian twierdzi, że go uczyła.
Król nie ukrywał swojego zażenowania tym monologiem na temat Iris, który przeskoczył na monolog o uwielbieniu dla niej samej Edy. Z kolei Luz już miała zapytać co Eda ma przeciwko rodzicom Amity, ale przerwał jej Ian.
- Skoro już wiadomo, kto kim jest, i fakt, że jedziemy na tym samym wózku, to możesz liczyć na moją pomoc – Oświadczył, a humor znów wrócił na jego twarz. Chociaż słowa na temat jego mistrzyni nieco dały mu do myślenia, a coś w jego głowie drgnęło, jakby kolejne wspomnienia stały się wyraźniejsze, ale teraz nie miał czasu o tym myśleć- Pomagając tobie pomagam sam sobie- Dodał, podkreślając, że nie jest tak do końca bezinteresowny. Bo jedyną zasadą, jaką pamiętał ze świata ludzi oraz pobytu na Wrzących Wyspach było: Nie ufaj nikomu!
- Ah tak?! Jak niby chcesz to zrobić, skoro nie możesz czarować?!- Zapytał złośliwym tonem Król, który pamiętał jak Ian jeszcze kilka minut nie był w stanie rzucić zaklęcia, które miało ich rzekomo spopielić, więc zrobił się pewniejszy siebie i nabrał odwagi.
- Już sam fakt kto mnie uczył, powinien ci mówić, że potrafię i to całkiem dobrze.- Wypiął dumnie pierś.
- Czego nikt nie potwierdzi- Podkreśliła Eda.
- Ani nie nikt zaprzeczy. Chociaż są pewne niedogodności, jakie mi to uniemożliwiają gównie fakt, że jestem duchem. Dlatego potrzebuje do tego małej pomocy, a dokładniej ciała, które mogę tymczasowo przejąć. Bo samemu jak widzieliście, to za wiele nie mogę obecnie zrobić- Westchnął, czując wstyd związany z tym, że musi na kimś polegać, aby osiągnąć swój cel, mimo że wcześniej zawsze radził sobie sam.
-Obecnie może jestem w stanie rzucić jakiś prosty czar, ale to raczej poziom przedszkola niż cesarskiego sabatu.- Wyjaśnił, a jego duma zniknęła tak szybko jak się pojawiła.- Posiadacz zyska całą moc, jaką miałem przed „wypadkiem". Haczykiem jest czas. Wszystko zależy od siły mojego nośnika im słabszy tym krócej potrwa połączenie, ale nawet kilka sekund może ocalić życie. No i jest jeszcze fakt, że przez ten czas to ja przejmuje kierownicę- Ian skrzyżował ręce na piersi.
Luz zdawała się jednak nie nadążać za jego tokiem myślenia, bo co chwile pojawiała się jakaś nowa informacja, którymi ją uraczył.
- To, co Luz mamy umowę? Nie, żebyś miała obecnie jakieś inne opcje, ale współpraca wszystko by ułatwiła. Wierzę jednak, że mi pomożesz i wszystko dobrze się skończy, a na końcu podziękujemy sobie za wspólne przeżycia i każde z nas pójdzie w swoją stronę- Ian znów się uśmiechnął, tak jakby był pewny, że Luz się zgodzi.
- Chwila, chwila- Eda znowu przerwała rozmowę- Co znaczy, że ty przejmujesz kierownice? Że co? Ktoś musi dać ci się opętać?
-Mniej więcej. Bo co komu po mocy, jeśli nie wie jak jej użyć?- Odparł bez zbędnego wdawania się, w których szczegóły i tak by nie zrozumieli- Plan jest prosty: W chwili zagrożenia przejmę kontrolę nad ciałem, i rozwiązuje problem, a potem wracamy do punktu wyjścia. I wszyscy są zadowoleni.
- Mówisz, jakbyś to już robił wcześniej, a duchem jesteś raptem od kilku minut- Eda dała tym jasno do zrozumienia Luz, że ta umowa raczej nie jest zbyt dobra, a Ian ewidentnie z nią pogrywa.
- Mówię to tylko w oparciu o to, co czytałem.- Odrzekł, chociaż bez jakiegoś wielkiego przekonania.
Eda dalej za bardzo tego nie kupowała, ale widziała po oczach Luz, że dziewczyna rozważa jego propozycję.
- Chcę tylko, odzyskać swoją fizyczną postać, nic więcej. Zapewniam cię też, że spędzenie reszty życia w ciele nastolatki jest ostatnią rzeczą, o jakiej marzę. Więc nic złego się jej z mojej strony nie stanie- Ian starał się przekonać Ede, że ma jednoznaczny cel, jakim jest odzyskanie swojego własnego ciała, a jeśli tego nie zrobi, to już do końca jej życia będzie musiał się z nią użerać.
- Może on ma rację?- Odezwała się Luz, która wahała się jaką decyzję podjąć.
- Młoda jesteś i głupia- Skarciła ją Eda- Musisz przestać być taka ufna.
- Skoro tak stawiasz sprawę, to może ty potrafisz nas rozdzielić? Jeśli tak to nie było tematu, jeśli nie to mój pomysł jest obecnie jedyną sensowną opcją.
- Teraz nie potrafię rzucić zaklęcia światła bez pomocy- Do Edy zaczynało docierać, że na chwilę obecną Luz faktycznie nie ma specjalnego wyboru.
- Brzmi jak przygoda. Dziwaczna i szalona, ale przygoda – Odezwała się Luz i spojrzała na Iana, w którego spojrzeniu coś dostrzegła. Nie wiedziała jednak, co to jest. Zdawał się bardzo przenikliwy, a przy okazji tajemniczy. Nie mówił wprost, więc nie wiedziała czy mówi prawdę czy tak dobrze udaje, ale jednak coś jej podopowiadało, że powinna mu pomóc- Dobra zaufam ci- Luz wyciągnęła dłoń w jego stronę. Mimo że miała sporo obaw, to odmawianie pomocy nie było w jej stylu zwłaszcza, że prosił ją o to inny człowiek.
Dłoń Iana przez krótką chwilę znów stała się materialna.
- Umowa została zawarta- Powiedział, niespodziewanie aktywując zaklęcie wiążącej przysięgi.
- Wiążąca przysięga?- Spytała zdziwiona Luz.
- Ufać, ale sprawdzać to moje motto- Odparł- Zresztą mam bardzo złe doświadczania w kontaktach z innymi ludźmi- Ian zdawał nie być zadowolony, że musiał się do tego posunąć, ale jego wyraz twarzy stopniowo zmienił się na bardziej życzliwy- Jednak ty wglądasz na kogoś komu można zaufać, więc nie masz się o co martwić. Zresztą przysięga zobowiązuje do pomocy, ale nie mówi, kiedy masz to zrobić. Widzisz, jaki jestem miły? Pokazałem ci mały kruczek w naszej umowie. To znak mojej dobrej woli, ale staraj się tego nie nadużywać, chyba że nie przeszkadza ci, że zawsze ktoś będzie w twoim pobliżu. Na przykład romantycznych spacerach i randkach- Ian uśmiechnął kończąc na tym tą wyliczankę, wiedząc, że przekaz jest wystarczająco czytelny i motywujący ją do działania prędzej niż później. Po wyjaśnieniach podszedł do okna i spojrzał na krajobraz, jaki się za nim znajdował.
- Co to kruczek?- Zapytał zdziwiony Król.
- Pozwól, że ci to wyjaśnię mały kolego- Ian odwrócił się w stronę Króla- Każda umowa zawiera tzw kruczki. Drobne zapisy, które jednak wpływają na ostateczną treść umowy. Dotyczy to także umów ustnych. Prosty przykład.- Ian uśmiecha się.- Mogłem zażądać , że Luz ma mi pomóc i to natychmiast. Gdyby się na to zgodziła, wtedy musiałaby to zrobić jakże by inaczej natychmiast, i nie wróciłaby do domu, dopóki nie wywiązałaby się z umowy. Jedno słowo lub zdanie mają spory wpływ na ostateczny kontekst umowy. Taka moja rada: Zawsze dobrze formułuj swoje życzenia lub umowy inaczej hmm...mogą być problemy.
- Oh- Król zdawał się zdziwiony jego tłumaczeniem- Nie miałem o tym pojęcia.
- Oczywiście, że nie- Przytaknął- Mało kto zwraca uwagę na takie szczegóły, ale kto wie może dzięki mnie unikniecie niekorzystnych umów.- Zadeklarował, chociaż wiedział, że tu na Wrzących Wyspach mało kto ma tyle oleju w głowie, aby się bawić w coś takiego kruczki. Jednak Ian wolał być przygotowany na taką ewentualność. Nic tak nie uczy rozumu, jak popełniane błędy zwłaszcza duży błędy.
Ian ponownie spojrzał za okno, delektując się widokiem za nim.- Jestem ciekaw, jak wyglądają Wrzące Wyspy.- Uśmiechnął się.
- Nigdy ich nie widziałeś?- Zdziwiła się Luz, podchodząc do niego.
- Przez 5 lat „nauki" w cesarskim sabacie nie opuściłem murów tej jego "szkoły"- Chrząknął raz jeszcze-Heh, gdyby nie nocne wypady do biblioteki, podszywanie się pod jednego z uczniów i robienie kawałów strażnikom oraz pozostałym osobą, które były w zamku, pewnie bym oszalał, ale udawanie było to zbyt nudne i niebezpieczne więc robiłem to rzadko- Ian zdawał się uśmiechać, przypominając sobie stare czasy, które teraz zdawały się dobre, ale wtedy wcale takie nie były- Szkoda tylko że Imperator na końcu tak mnie, potraktował- Po ostatnich słowach Ian wyraźnie spochmurniał.
Nagle uwagę Iana przykuł leżący na komodzie telefon Luz.
- Możesz pokazać mi na telefonie, jaką mamy datę?- Zapytał. Mimo iż nie widać było tego po nim, to w głowie cały dygotał ze strachu, przed tym co może zobaczyć.
- Pewnie.- Powiedziała, biorąc telefon i kiedy weszła na kalendarz i pokazała datę Ianowi.
Ian, kiedy ją zobaczył, aż zacisnął pięści, a na jego twarzy pojawił się gniew.
- Co się stało?- Spytała zaskoczona jego reakcją Luz.
- 10 lat. Rozumiesz?! Spędziłem jako kawałek kamienia 10 lat!- Ian zaczął nerwowo chodzić w tę i z powrotem.- Kiedy odzyskam ciało, odpłacę się za to imperatorowi. Odpłacę się im wszystkim- Ian wziął kilka głębokich oddechów i nieco się uspokoił.
- Bardzo mi przykro- Powiedziała smutnym tonem Luz, która wiedziała, że świadomość straty 10 lat życia jest potworną wieścią, której nie życzyła nikomu.
Król i Eda też nieco posmutnieli, mimo że nie znali go za dobrze był to los nie do pozazdroszczenia.
- Niepotrzebnie- Machnął ręką tak pokazać, że nic się nie stało, chociaż stało się i to dużo- To kara za moją naiwność, ale jestem z powrotem i wychodzi na to, że mam znacznie więcej do nadrobienia niż mi się zdawało- Ian położył dłoń na ramieniu Luz- Teraz jeszcze bardziej liczę na twoją pomoc.
- Bardzo szybko to przetrawiłeś- Oznajmiła Eda.
- Jeśli nie miało się niczego do stracenia to ciężko długo się długo złościć. Po prostu zacznę od nowa- Odparł – Zresztą nie byłby to pierwszy raz, a fakt, że już jestem wolny to jakiś początek.
- A rodzina? Przyjaciele?- Dopytywała Luz.
- W naszym świecie nie miałem nigdy nikogo takiego. Liczyłem...-Westchnął ciężko- Naiwnie myślałem, że tutaj mój los się odmieni, ale ostatecznie nic się nie zmieniło. Chociaż moja mistrzyni była jedyną osobą którą, na którą mogłem liczyć to...- Przerwał w pół zdania i pokręci głową z dezaprobatą, tak jakby było mu wstyd- Może byłoby inaczej gdybym wtedy zrobił to, o co mnie prosiła- Wzruszył ramionami- Tego się już pewnie nie dowiem.
- To takie smutne- Powiedział Król, ocierając łezkę z oka.
- Na dzisiaj wystarczy opowieści, bo co za dużo to niezdrowo ja znikam, bo też muszę to przetrawić. Będę w pobliżu, jeśli będziesz mnie potrzebowała- Ian zdematerializował się, przyjmując postać ducha, którego nikt teoretycznie nie powinien widzieć i położył się na kanapie.
- Eee, ja cię dalej widzę- Powiedziała zdziwiona Luz.
- A ja nie- Wtrącił Król, rozglądając się po pokoju.
- Ja też nie- Dodała Eda która miała to raczej w nosie- Jak to się mawia „Co z oczu to z serca."
- Interesujące- Mruknął Ian, spoglądając na Luz.- Widocznie przez nasze połączenie tylko ty mnie widzisz, ale jeśli chcesz, aby inni mnie widzieli, użyj resztek figurki, w której byłem. Podejrzewam, że wystarczy mieć przy sobie mały fragment, aby mnie widzieć cały czas. Co z tym zrobisz, zależy od ciebie. Tylko uważaj, aby ktoś niewłaściwy nie dostał takiego odłamka. A już na pewno nikt z cesarskiego sabatu.- Oznajmił, podkreślając zwłaszcza ostatnie zdanie.- A i obudźcie tego małego, który mnie tu przyniósł, a w międzyczasie wszystko sobie przymyślę.- Odparł, przymykając oczy.
- Gus słyszysz mnie?- Luz podeszła do przyjaciela i potrząsnęła nim kilka razy.
- Czy to naprawdę był człowiek?- Spytał, niepewnie podnosząc się z podłogi.
- Tak, tyle że jest teraz duchem- Westchnęła- Nie pytaj, długa historia później ci opowiem- Chociaż sama do końca nie rozumiała co się właśnie stało.
- Może masz rację- Gus spojrzał za okno, widząc jak powoli się ściemnia.- Ja się zbieram, bo robi się późno. Widzimy się jutro w szkole. Pa!- Pomachał Luz i szybko wybiegł z domu.
- Więc co teraz?- Zapytała Eda, która zadała jedyne słuszne w tej sytuacji pytanie.
- Muszę mu pomóc. Zawarłam przysięgę, a po drugie nie jest w porządku zostawić go w takim stanie- Luz spojrzała przygnębiona na leżącego Iana- No i jest człowiekiem. Nikt nie zasłużył na taki los.
- Fakt. Tylko uważaj na siebie młoda i miej na niego oko. Nie chcę, aby coś ci się stało.- Eda podniosła z podłogi kilka fragmentów figurki, w której uwięziony był Ian.
W chwili kiedy to zrobiła zobaczyła, że on faktycznie dalej tu jest i wygląda, jakby drzemał na kanapie.
- Zrobię z tych odłamków jakiś naszyjnik lub coś równie gustownego dla mnie i dla Króla, ale to jutro- Eda ziewnęła.- To był dziwny dzień.
Jakiś czas później, kiedy wszyscy poszli spać, Ian wstał z łóżka.
Nudził się, a że duchy nie śpią, postanowił pokręcić się po domu, ale z racji, że wszyscy spali i nie znalazł niczego ciekawego, chociaż prawda była taka, że nie tyle się nudził, co chciał czymś zająć myśli. Wtedy zdał sobie sprawę, że ten dom żyje, czyli można będzie z nim porozmawiać.
*Demon zaklęty w dom może będzie miał coś ciekawego do powiedzenia.*Pomyślał.
- Hej słyszysz mnie?- Zapytał Ian, pukając cicho w drzwi.
- Hoot, hoot! Jesteś nowym przyjacielem Luz?- Odezwał się Hooty
- Można tak powiedzieć. To świeża znajomość- Uśmiechnął się lekko- Masz może ochotę pogadać? Reszta śpi, a ja nie mam za bardzo co robić, więc liczyłem, że może ty masz czas- Spojrzał na demona, który nie wyglądał na inteligentnego, ale kto wybrzydza, ten nie gada.
- Poważnie chcesz ze mną porozmawiać- Hooty wykrzywił nieco głowę i spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem.
- A co? To takie dziwne? Inni z tobą nie rozmawiają?
- Tylko kiedy czegoś potrzebują. hoot, hoot- Odparł.
- To przykre.- Ian pokręcił głową z wyraźną dezaprobatą.- Ja mam czas i to całkiem sporo więc chętnie posłucham, co masz do powiedzenia. Może jakaś ciekawa historia?
- Hoot! Hoot! Pewnie! Mogę opowiadać historię całą noc i dzień, noc i dzień, Hoot! Hoot!- Hooty sprawiał wrażenie bardzo uradowanego.
Ian zmaterializował się na tyle, aby przysunąć pod drzwi krzesło, na którym usiadł.
- Więc zaczynaj. Bardzo jestem ciekaw, jakie historie ma dom taki jak ty- Ian oparł się wygodnie i czekał, aż jego nowy kompan uraczy go jakąś historią.
Hooty zaczął opowiadać historia za historią, a Ian co jakiś dokładał do nich swoje spostrzeżenia i komentarze. Cała ta rozmowa wprawiała go w świetny humor i to pomimo faktu, że Hooty przez większość czasu opowiadał takie bzdury, że ciężko było je brać na poważnie, ale Ianowi to nie przeszkadzało. Hooty okazał się wspaniałym towarzyszem rozmów, którego bawiły głupawe historyjki, jakie opowiadał mu Ian, które większości były tym, co zapamiętał z książek, jakie czytał podczas pobytu w cesarskim sabacie lub z momentów, kiedy w tajemnicy uczestniczył w lekcjach cesarskiego sabatu, ale dla Hoota raczej nie miało to znaczenia. Sam Ian żałował, że wszyscy nie są tacy jak Hooty, otwarci, nieoczekujący nic w zamian, oraz tacy, którzy naprawdę słuchają może gdyby był ciut inteligentniejszy, ale wtedy pewnie nie byłby taki zabawny. Fakt, że Ian nie miał zbyt wielu okazji z kimś szczerze porozmawiać, tylko źle świadczył o osobach, które miał okazję poznać. Co prawda słowa Hooty'ego nieco popsuły jego opinię na temat osób tu mieszkających, ale Hooty opowiedział na ich temat kilka historii, które dały Ianowi pewną nadzieję, że nie popełnił błędu, wchodząc w układ z Luz, i nie skończy znów jako kawałek kamienia lub gorzej.
C.N.D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro