Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Ostatnie dni zimy, kiedy sroga pani śniegu i lodu została ostatecznie przegnana przez kwitnącą i pachnącą wilgotną glebą wiosnę, minęły mu pod znakiem intensywnego pisania, co było o tyle zaskakujące, że we wcześniejszych tygodniach nie pisał praktycznie wcale. Podła sytuacja, w której się znalazł, wprawdzie złamała jego wolę i wstrząsnęła jego spojrzeniem na świat, a zwłaszcza na najbliższych mu ludzi, ale jednocześnie wlała w niego nowe natchnienie. Stworzył więcej tekstów niż kiedykolwiek i choć sam nie wiedział, co go popycha do popełniania kolejnych wierszy, czytając je potem, dostrzegał, jak porażająco różnią się one od tych, jakie zwykł do tej pory pisać – zupełnie jakby porównywał ze sobą utwory dwóch różnych poetów. Na salonach wiersze Augusta zaczęły odnosić sukcesy, Aristow chwalił go i dopytywał, skąd ta niesamowita przemiana w jego poezji, ale on zbywał go półsłówkami i żartami, bo mimo że znał odpowiedź, obawiał się jednak jej udzielić.

Z jego najnowszych utworów biła wściekłość – czarna fala niszcząca dotychczas tworzone przez niego melancholijne i senne krajobrazy, pozostawiając na ich miejscu połamane gałęzie i wyjałowioną ziemię. Jego smutek i bezsilność eskalowały do rozmiarów hydry, której głowy nosiły imiona żalu, tęsknoty i nienawiści. Zmiana w sposobie pisania Augusta nie była – wbrew temu, co mogli sądzić zainteresowani nim literaci – żadną nową kreacją, ale lustrem tego, co działo się w jego wnętrzu. Burza, którą tam nosił, mruczała gardłowo, towarzysząc mu niczym niechciany kompan i zaczynała warczeć za każdym razem, kiedy sięgał po pióro. Przelewał na papier najgorsze uczucia, wypowiadając lodowatą skargę wobec okrutnego losu i człowieka pociągającego za jego sznurki. Fiodorow stał się nieobecnym adresatem większości z powstałych po ich kłótni wierszy – nawet jeśli Worokin nigdy nie wymienił go z imienia, nazwiska czy chociażby inicjału, Florian stał się ośrodkiem jego tekstów, obiektem do wyładowania gniewu i rozczarowania, które zalewały Augusta, gdy tylko pomyślał o zdradzie człowieka nazwanego niegdyś przez niego przyjacielem. Nie sądził, by kiedykolwiek potrafił mu wybaczyć tak okropne świństwo. Kiedy tylko mógł, unikał kuzyna, nie chcąc z nim rozmawiać, a tym bardziej udawać przed wpływowymi znajomymi tamtego, że pozostaje z Fiodorowem w jak najlepszych stosunkach. Zaczął marzyć o tym, by przeprowadzić się do własnego dworu i nie musieć więcej znosić codziennej obecności mężczyzny, który, w zestawieniu z ogniem trawiącym Worokina, przypominał bryłę lodu – był zupełnie zimny i zobojętniały, tak jakby wywołany przez siebie chaos traktował z lekceważącym uśmieszkiem, jako chwilowe wzburzenie na tafli swego spokojnego oceanu. Augusta doprowadzało to do jeszcze większego wrzenia, któremu nie potrafił dać upustu.

Z cichą furią wpatrywał się w zawartość swojego talerza. Przesadnie stanowczymi ruchami kroił ziemniaki i pieczoną szynkę, aż zastawa piszczała pod jego sztućcami, wyrażając sprzeciw wobec równie brutalnego traktowania.

— Co zrobiła ci ta biedna potrawka, że tak się nad nią znęcasz, kuzynie? — Głos Floriana brzmiał jak napomnienie kierowane do niegrzecznego dziecka. Worokin zacisnął mocniej palce na widelcu i nożu, mając ochotę wstać od stołu i odmówić jedzenia obiadu w towarzystwie Fiodorowa, który jak na złość postanowił im wyjątkowo potowarzyszyć.

— Nie znęcam się nad nią. Myślę — odpowiedział oschle.

Florian zmarszczył brwi.

— W ten sposób porysujesz zastawę mojej matki — upomniał młodszego. — Nad czym tak intensywnie się zastanawiasz?

August miał ochotę zapytać kuzyna, dlaczego niby go to interesuje, ale widząc zmartwione spojrzenie Rozy, zrezygnował z tego pomysłu.

— Myślę nad remontem Woroniego Gniezda. Chciałbym przeprowadzić się tam jak najszybciej. Chyba sam rozumiesz, z jakiego powodu — powiedział, spoglądając na Fiodorowa wyzywająco. Widział kątem oka, jak Roza drgnęła niespokojnie, wyraźnie zaskoczona stanowczością, z jaką wyraził swoją wolę. Florian zaś milczał dłuższą chwilę, spokojnie przeżuwając jedzenie. Jeśli słowa Worokina w jakikolwiek sposób go zirytowały, nie pokazał tego po sobie.

— Sporządzę plany i sprowadzę odpowiednich ludzi, kiedy tylko wyrazisz takie życzenie. Cieszę się, że mimo awersji rozważyłeś moją propozycję.

— Nie robię tego dla ciebie — odparował August, nim zdołał się powstrzymać. Roza położyła dłoń na jego dłoni i ledwo zauważalnie pokręciła głową.

Florian dołożył sobie potrawki, ostentacyjnie ignorując komentarz Augusta.

— Sądzę, że tak będzie dla nas wszystkich najlepiej — kontynuował swoją wypowiedź. — Woronie Gniezdo dostatecznie długo stało puste i zapomniane, a ty jesteś w odpowiednim wieku, by przekonać się, jak należy rozporządzać majątkiem. Wszystkiego cię nauczę, jeśli tylko zechcesz przyjąć moją pomoc.

August skrzywił się w duchu. Nie podobała mu się uprzejmość krewnego i szczerze wątpił w jego dobre intencje.

— Oczywiście.

Odłożył sztućce na bok, pozostawiając na talerzu resztki niedojedzonej potrawki. Siostra spojrzała na niego z troską.

— Nie jesteś głodny?

— Już się najadłem — zapewnił August i zerknął na Floriana, który uważnie go obserwował. — Dziękuję. Chciałbym już odejść od stołu, jeśli żadne z was nie ma nic przeciwko.

— Zaczekaj — powstrzymał go Fiodorow. — Mam wam do przekazania dwie ważne informacje.

Worokin zacisnął usta w wąską linię, ale posłusznie pozostał przy stole.

— Co takiego chcesz nam powiedzieć?

Hrabia wytarł usta serwetką, złożył ją starannie i odłożył obok talerza.

— Gubernator Suworow będzie się starał zapewnić mi pozycję ambasadora rosyjskiego we Włoszech. To więcej niż kiedykolwiek mógłbym marzyć i znacząco podniesie pozycję naszej rodziny. Odzyskamy dobre imię i szacunek — zaczął. — Poza tym, za dwa tygodnie wyprawiam uroczysty obiad, na którym zostaną oficjalnie ogłoszone zaręczyny moje i Eugenii Pietrowny. Przybędzie cała jej rodzina i nasi najbliżsi przyjaciele. Chciałbym, żebyście o tym wiedzieli, bo ten dzień wiele znaczy dla nas wszystkich. Byłbym wdzięczny, gdybyście świętowali go wraz ze mną.

August czuł się tak, jakby dostał czymś twardym prosto w twarz. Pobladł i mocniej zacisnął palce na brzegu stołu, czując, jak zalewa go dzika fala żalu.

— Tego właśnie oczekiwałeś? — zapytał cicho, nie patrząc na Floriana, ale na własne dłonie. — Osiągnąłeś już wymarzony cel, dla którego tyle lat naginałeś prawo, tułałeś się po świecie i podeptałeś uczucia najbliższych sobie osób? Czy wreszcie jesteś szczęśliwy, mogąc upajać się wizją rychłego przedłużenia rodu, nowej posady i bogactwa mogącego zaspokoić potrzeby więcej niż jednego człowieka? Jak się czujesz z myślą, że sprzedałeś moją przyjaźń za śmiechu warte awanse?

— Auguście! — Roza posłała mu proszące spojrzenie, ale on nic sobie z niego nie robił. Uśmiechnął się z satysfakcją, kiedy zauważył, że wreszcie jego słowa odniosły zamierzony skutek i wyprowadziły Fiodorowa z równowagi. Twarz mężczyzny cała stężała od gniewu.

— Nie masz pojęcia ani o moich interesach ani o tym, ile kosztowało mnie podniesienie naszej rodziny z ruiny. Nie wiesz, jak wiele poświęciłem i co starałem się osiągnąć. Twoje horyzonty nie wykraczają poza czubek twojego nosa — mówił ostro, nie przebierając w słowach. — Przez te wszystkie lata pracowałem ciężko na rzecz naszego wspólnego dobra, a ty rzucasz mi w twarz, że moje działania są śmieszne? Otwórz oczy i zobacz, że bez moich wyjazdów, układów i tego przeklętego małżeństwa nie miałbyś nic. Wylądowałbyś na bruku jak zwykły żebrak, gdyby nie moja pomoc! Kocham cię, Auguście, ale jesteś najbardziej ślepym i niewdzięcznym człowiekiem, jakiego znam. Dostałeś ode mnie wszystko – bez słowa sprzeciwu wydawałem na ciebie pieniądze, dawałem ci dom, oferowałem radę i przyjaźń. Sądzisz, że wielu ludzi postąpiłoby podobnie na moim miejscu? Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, jak to jest opiekować się całą swoją rodziną, zapewniać jej byt, pozycję i otaczać ochroną. Być może popełniłem błąd, okazując ci swoje serce i hojność, nie oczekując praktycznie niczego w zamian, bo ty nie potrafisz tego docenić. Zachowujesz się jak dziecko, które zawsze tylko polegało na ocenach i pomocy innych. Źle, że nigdy nie dowiedziałeś się, czym są prawdziwe zmartwienia i trudne decyzje. Przez całe życie obchodziliśmy się z tobą jak z jajkiem, podsuwając ci wszystko pod nos i usuwając z drogi przeszkody, byś nigdy nie zaznał krzywd i nieprzyjemności, z którymi ja i Roza mierzymy się na każdym kroku. Wychowaliśmy w ten sposób kapryśnego, naiwnego lekkoducha bez grama wdzięczności. Tym właśnie jesteś.

Kiedy Florian skończył swoją tyradę, dyszał ciężko. Wyglądał tak, jakby sam nie spodziewał się, że podobne słowa opuszczą jego usta. Zresztą Worokin również był zaskoczony. Bardziej, niż chciałby przyznać. Miał zamiar coś odpowiedzieć na oskarżenia swojego kuzyna, ale ten mu na to nie pozwolił – z głośnym szurnięciem odsunął krzesło i wstał od stołu.

— Radzę ci przemyśleć własne zachowanie, Auguście. Może wyciągniesz jakiekolwiek wnioski. Zacznij postępować tak, jak przystało na dorosłego mężczyznę, którym przecież jesteś. Liczę, że się opamiętasz i okażesz nieco pokory, nim odwiedzi nas rodzina mojej narzeczonej, ponieważ nie zasłużyła sobie ona na oglądanie takich scen.

Wyszedł, trzaskając drzwiami, a August jedyne, co mógł zrobić, to patrzeć za nim w milczeniu.

~*~

Tym razem posiadłość nie wydawała mu się równie straszna jak poprzednim razem. August nie był pewien, czy to namacalna obecność Rozy, która mocno ściskała go za ramię, działała na niego w kojący sposób, czy może raczej tym razem jego nastrój zaskakująco współgrał z atmosferą tego miejsca. Woronie Gniezdo powitało go z otwartymi ramionami – niczym zgnębionego włóczęgę powracającego na łono starej, pomarszczonej matki, bywającej czasem kochającą i czułą rodzicielką, a innym razem zgryźliwą kurwą wyrzucającą syna na bruk. Worokin przymknął powieki i wziął głęboki oddech, tak jakby przygotowywał się do zanurzenia głowy pod wodę. Nie wiedział, na co tak naprawdę czeka – aż znów ogarnie go fala tragicznych wspomnień, duch ojca zmaterializuje się na progu czy cały budynek zapadnie się, gdy czeluście ziemi otworzą pod nim swą paszczę. Żaden z tych scenariuszy się nie sprawdził – kiedy Roza włożyła klucz do zamka i zdecydowanym ruchem nacisnęła klamkę w kształcie wroniej główki, drzwi ustąpiły z cichym jękiem protestu, ukazując ich oczom zalany słonecznym światłem hol.

— Nie byłam tu od tak dawna... — wyszeptała Lebiediewa, jakby starając się nie zakłócić panującej dookoła ciszy, która z jednej strony miała w sobie coś nabożnego, a z drugiej – grobowego. — Opuściłam nasz dom jako dziecko, teraz zaś jestem dorosłą kobietą. Ileż uczuć się z tym miejscem wiąże! Pamiętam uśmiech naszej matki, kiedy żegnała się z nami każdego wieczoru i czyniła znak krzyża na naszych czołach, nim ułożyliśmy się do snu. Przypominam sobie też dźwięki pianina, tupot dziecięcych stóp i swój własny śmiech, kiedy bawiłam się w zawiązywanie wstążeczek swym lalkom. To były dobre chwile warte zachowania.

August pokręcił głową.

— Moje wspomnienia związane z tym miejscem są mniej kolorowe. Widzę w nich ojca – wiecznie pijanego i rozzłoszczonego na cały świat. Jeśli kiedykolwiek towarzyszyły mi śmiechy i muzyka, nie zapamiętałem tego.

Roza wzmocniła uchwyt na jego przedramieniu. Worokin wiedział, że jego słowa sprawiły siostrze przykrość.

— Wyjechałam na pensję, nim jeszcze pijaństwo ojca i choroba matki eskalowały. Codziennie dziękuję Bogu, że nie musiałam przeżywać tego, co ty przez wszystkie te lata, a jednocześnie, modlę się o przebaczenie, bo kiedy ty cierpiałeś, ja byłam daleko i nie mogłam ci pomóc.

— To nie twoja wina, Rozo — zapewnił ją August, żałując, że wcześniej nie ugryzł się w język.

— Jeśli nie jestem winna, to dlaczego czuję wyrzuty sumienia? — zapytała kobieta retorycznie. — Mam wrażenie, że cię zawiodłam. I obawiam się, że to uczucie będzie mi towarzyszyło już zawsze.

Nie, ty nigdy mnie nie zawiodłaś. Ojciec, matka, Florian – oni mnie zawiedli, ale nie ty. Ty zawsze o mnie dbałaś, byłaś przy mnie i wysłuchiwałaś. Wciąż próbujesz mnie chronić przed całym światem, podczas gdy to ja powinienem zaopiekować się tobą — to chciał jej powiedzieć, ale tego nie zrobił. Zamiast tego milczał, rozglądając się po dostępnych na parterze pomieszczeniach, w których nic się nie zmieniło, od kiedy po raz ostatni odwiedził Woronie Gniezdo, a jednak w obecności Rozy wydawało mu się inne – może nieco przykurzone i opustoszałe, ale cieplejsze, otulone przyjaznym światłem i otaczającym ich zewsząd zapachem impregnowanego drewna.

— Możemy stworzyć nowe wspomnienia związane z tym miejscem. Znacznie szczęśliwsze. — August uśmiechnął się do siostry blado, starając się wynagrodzić jej wcześniejszą nieprzyjemność, której powodem był jego własny, okrutny język. — Byłoby wspaniale, gdybyś zechciała pomóc mi w ożywieniu naszego dworu. Mielibyśmy swój własny kąt na tym świecie, tak jak tego chciałaś.

— Tak, to prawda — przyznała Roza, chociaż z pewnym wahaniem. — Wreszcie mielibyśmy dla siebie przestrzeń, którą moglibyśmy nazywać domem. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. I cieszyłabym się, gdyby dla ciebie również tyle znaczyło.

August przystanął jak wryty, zaskoczony słowami siostry. Zerknął na nią kątem oka, próbując wyczytać cokolwiek z jej błękitnego spojrzenia, lekko zmarszczonych brwi i ostro wykrojonych ust, ale nie zdołał.

— Nie rozumiem, co masz na myśli — powiedział ostrożnie. — Musisz mi to wyjaśnić. Przecież cieszę się z odzyskania naszego domu i perspektywy rychłych zmian tak samo jak ty.

Lebiediewa pokręciła przecząco głową. Nie patrzyła na niego w tamtym momencie, gładząc niemal czułym gestem płótno, którym okryto wiekowy fotel, gdzie zwykł przed laty zasiadać ich ojciec ze swoimi przyjaciółmi, by palić tytoń, grać w karty i rozmawiać przy akompaniamencie trzaskającego w kominku ognia.

— Twoja radość wcale nie jest szczera — zauważyła łagodnie Roza. — Masz w głębokim poważaniu ten dom i wszystko, co związane z jego odnowieniem. Nie zależy ci wcale na pielęgnowaniu go ani tworzeniu nowych wspomnień. Jedyne, czego tak naprawdę chcesz, to uciec z Krasnoboru, by nie musieć dłużej znosić widoku naszego kuzyna. Sądzisz, że tego nie dostrzegam?

August poczuł się dotknięty jej oskarżeniem, nawet jeśli kobieta w istocie miała rację.

— Florian sam chce się nas pozbyć ze swojej posiadłości, ciebie wydając za mąż, a mnie czyniąc panem tego smętnego, wyjałowionego kawałka ziemi — stwierdził ze złością. — Wprawdzie wyprowadzając się z Krasnoboru, uczynimy zadość jego oczekiwaniom, ale przynajmniej w końcu będziemy wolni. Wolni od jego żądań, nieczystych gier i brudnych pieniędzy.

— Masz u niego wielki dług, Auguście — przypomniała mu spokojnie Roza. — Nie tylko finansowy, ale też moralny. Nie powinieneś mówić o Florianie w taki sposób, bo czy tego chcesz czy nie, jest on naszym dobroczyńcą. Nie zdołamy odnowić Woroniego Gniezda bez jego pomocy. Chyba nie zamierzasz jej odrzucić przez wzgląd na swoją dumę?

— A nawet jeśli?

Roza zacisnęła usta w wąską linię, wyraźnie zrezygnowana postawą swojego brata.

— Mężczyźni! — mruknęła pod nosem oskarżycielsko. — Dlaczego jest wam tak trudno pokonać swoje osobiste uprzedzenia i małostkowy gniew? Na Boga, czy nie potraficie ze sobą porozmawiać i zwyczajnie wyjaśnić sobie wszystko jak rozważni, dojrzali ludzie? — zapytała, załamując ręce.

— Nie mamy sobie czego wyjaśniać, Rozo — burknął August. — Sytuacja między nami jest jasna i nie wymaga żadnych tłumaczeń.

Lebiediewa myślała dłuższą chwilę, jakby zastanawiając się, co jeszcze mogłaby powiedzieć, by uśmierzyć smutek swego brata i złagodzić płomień gniewu, który palił go od środka.

— Dobrze rozumiem, co czujesz, Guciu — zaczęła cicho. — Wiem, jak to jest, kiedy inni decydują o twoim życiu i wprowadzają do niego chaos. Wierz mi, doświadczam tego od najmłodszych lat, będąc kobietą, której zdanie waży mniej niż pyłek na wietrze. To lekceważenie, z jakim nierzadko się nas traktuje, budzi zrozumiały gniew i chęć buntu. Jednak z czasem człowiek przekonuje się, że to bezcelowe i w ten sposób tylko krzywdzi samego siebie i swoich najbliższych. Tak, Florian poślubi twoją ukochaną, odbierając ci prawa do niej. Unieszczęśliwi cię w ten sposób, ale pomyśl, że propozycja tego małżeństwa nigdy nie wyszła od niego. Wszyscy komuś podlegamy, wszyscy jesteśmy zabawkami w cudzych rękach, a nasz kuzyn, w obliczu woli gubernatora, persony wyżej postawionej od siebie, musiał ulec i przyjąć jego żądania. On także jest niepocieszony z tego powodu. Nie mam wątpliwości, że żałuje sytuacji, w której się znaleźliście. Florianowi można wiele zarzucić – bywa nieczuły, gburowaty i autorytarny – ale nigdy celowo nie wyrządziłby krzywdy żadnemu z nas.

August skrzywił się.

— Wciąż mi to mówisz — wytknął. — Fakty przemawiają jednak przeciwko Florianowi. Nie tylko zadał mi ranę prosto w serce, ale teraz zachowuje się tak, jakby do niczego nie doszło, jakby wcale nie był niczemu winien. Mówisz, że on też przeżywa tę sytuację, a jednak ja tego nie widzę. Może jest silniejszy ode mnie, może ma więcej oleju w głowie i nie tapla się we własnym emocjonalnym bagnie tak jak ja – sam nie wiem. I to oczywiście wspaniale, że jemu tak łatwo przyszło pogodzenie się ze swoim położeniem, które – chyba sama to przyznasz – wcale nie jest takie złe, a przynajmniej nie gorsze od mojego, ale ja tak nie potrafię! Nie umiem udawać, że wszystko jest dobrze, kiedy to wierutne kłamstwo!

Roza odwróciła wzrok.

— Nie krzycz, proszę — westchnęła. — Traktujesz naszego kuzyna jak maszynę bez uczuć, a przecież wiesz lepiej niż ktokolwiek inny, że Florian rzadko kiedy pokazuje światu swoje prawdziwe emocje. Wierz mi, on wcale nie jest tak spokojny, jak próbuje udawać – zadręcza się całymi dniami, że jego wybory zniszczyły waszą przyjaźń. Naprawdę mu na tobie zależy, Guciu. Twój gniew i żal są całkowicie zrozumiałe, ale czy pozwolisz im, by nad tobą zawładnęły i zachwiały naszą rodziną? Mamy tylko siebie. Nie możemy pozwolić, by kłótnie i wzajemne pretensje nas zniszczyły.

Worokin zacisnął dłonie w pięści i odetchnął głęboko, ale kiedy ponownie się odezwał, nie był w stanie powstrzymać żalu pobrzmiewającego w jego głosie.

— Dlaczego mam wybaczać? Czemu to ja powinienem wyciągnąć dłoń na zgodę i zapomnieć o dawnych krzywdach, kiedy Florian nastręcza się na boku z mojej naiwności i upaja swoim zwycięstwem?

— Nie, nie robi tego, Auguście — zaprzeczyła stanowczo Roza. — Florian przeprosił cię już kilkukrotnie i jestem pewna, że był szczery w swoich zapewnieniach. Poza tym każdy dobry chrześcijanin uczy się wybaczać. Nie wolno nam nienawidzić naszych bliźnich, bo jeśli my nie jesteśmy w stanie wybaczyć im przykrości i zdrad, które nam wyrządzili, to dlaczego Bóg miałby wybaczyć nam samym wszystkie okropieństwa, które czynimy każdego dnia?

— Nie wiem, Rozo — przyznał Worokin z rezygnacją. — Ale nie wydaje mi się, żebym był w stanie tak po prostu wybaczyć Florianowi i jeszcze do tego nadstawić drugi policzek, tak jak mówi Ewangelia. Po prostu nie potrafię.

— To przyjdzie z czasem.

— Zawsze mi to powtarzasz. — W tonie Augusta pojawiła się nuta irytacji. — Naprawdę sądzisz, że będziemy w stanie się pogodzić, zwłaszcza po tym, co dzisiaj Florian o mnie powiedział? Potraktował mnie lekceważąco, jak rozpieszczone dziecko. To, że odczuwam inaczej od niego, nie daje mu prawa do twierdzenia, że niczego w życiu nie doświadczyłem.

— Doświadczyłeś. Wszyscy doświadczyliśmy — potwierdziła Roza. — Nie chodzi o to, byśmy teraz licytowali się, kto miał gorzej. Nikt nie umniejsza twoich uczuć, bracie. Miałeś przygnębiające dzieciństwo, do tego dopadła cię ta straszna choroba... Razem z Florianem robiliśmy wszystko, by jakoś wynagrodzić ci te ciężary zesłane ci przez los. Usuwaliśmy z spod twoich nóg każdy kamień, byś przypadkiem się nie poranił. Traktowaliśmy cię z nadzwyczajną ostrożnością i troską, bo obawialiśmy się, że byle podmuch wiatru może sprawić, że złamiesz się wpół jak wzrosłe dopiero co drzewko. Staraliśmy się chronić cię za wszelką cenę, ale chyba zapomnieliśmy, że dbamy o człowieka, a nie laleczkę.

— Więc się z nim zgadzasz! — August nie mógł w to uwierzyć. — Sądziłem, że jesteś po mojej stronie.

Roza westchnęła.

— Zawsze stoję i będę stała u twojego boku, ale nie mogę przytakiwać wszystkim twoim działaniom. Florian miał dużo racji, uznając, że nie zachowujesz się dojrzale. Wiem, że cierpisz z powodu straty Eugenii, ale nie zapobiegniesz biegowi wydarzeń. Wkrótce ona zostanie żoną naszego kuzyna i musisz się z tym pogodzić. Wiem, że sama mówiłam ci, żebyś wierzył w waszą miłość i pielęgnował ją, lecz teraz proszę, zapomnij, że kiedykolwiek coś cię łączyło z tą dziewczyną. Dla dobra naszej rodziny. Poza tym powinieneś przeprosić Floriana. Postąpiłeś niesprawiedliwie, oceniając go w tak surowy sposób. Wiesz przecież, jak wiele dla nas zrobił. Nadal robi.

Worokin milczał. W pierwszej chwili rozgniewał się, słysząc jej słowa, jednak potem opanował się na tyle, by nie powiedzieć w pasji czegoś, czego później musiałby żałować. Roza zawsze pozostawała dla niego łagodna, ale też nie unikała szczerości. Jeśli i ona uważała, że postąpił niewłaściwie, być może w istocie tak się stało? August wahał się, bo czuł się ofiarą obecnej sytuacji, a nie „tym złym". Czy nie miał prawa wyrażać głośno swojego żalu? A z drugiej strony może w istocie przesadził? Nadal uważał, że Florian postąpił względem niego paskudnie, ale Roza miała rację, wspominając, jak wielki był ich dług wdzięczności wobec kuzyna.

— Siostro, kiedy ja...

— Wybacz mu, Auguście — powiedziała z naciskiem Roza. — Pomyśl sobie, jak bardzo jesteście sobie bliscy. W obliczu całego dobra, które Florian dla ciebie uczynił, czy możesz znienawidzić go doszczętnie za jedną, wprawdzie bardzo dotkliwą dla ciebie, ale wciąż zwyczajnie ludzką pomyłkę? Naprawdę chcesz utracić nie tylko ukochaną, ale i krewnego, będącego przez lata twoim przyjacielem i powiernikiem? Nie rób sobie tego. Nie rób tego naszej rodzinie.

August poczuł rosnącą gulę w gardle. Nie miał pojęcia, jak powinien się zachować, słysząc równie rozpaczliwą prośbę z ust siostry. Nie mógł jej zawieść i w głębi duszy czuł, że mimo całej swojej wściekłości i urazy, nie chce zupełnie wykreślić Fiodorowa ze swojego życia. Lecz jak mieli wrócić do wcześniejszych relacji po tym, co się stało?

— Dobrze, postaram się przeprosić Floriana — zdecydował mimo oporów. — Ale nie mogę ci obiecać niczego więcej, Rozo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro