Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Uczta z okazji 31 października była prostą zwykłą uroczystością jaką odprawiano w szkole od lat. Mnóstwo dekoracji, słodyczy i pysznego jedzenia. A przede wszystkim wspaniała atmosfera.

Rewelacje o zmartwychwstaniu Colinsa Clavery dalej żyły własnym życiem z powodu skąpej ilości informacji od źródła. Colisn nie udzielał wywiadów tak jak i jego rodzice. Denis nie miał odwagi spotkać się ze swoim bratem choć mówiono że regularnie kontaktował się z rodzicami i zapewne cos wiedział jednak zbywał pytania na ten temat. Lekarze udzielali jedynie szczątkowych informacji tak samo jak Ministerstwo ciągle badające sprawę.

Jednak mimo to w połowie miesiąca Prorok spekulował że Colins prawdopodobnie do końca października wróci do Hogwartu i tu wyjaśni okoliczności swojej śmierci jak i powrotu. Jednakże był już ostatni dzień października a tego jeszcze nie było. Wniosek: Prorok jak zwykle rozsiewał niepotwierdzone plotki.

Harry starał się nie myśleć o tym zdarzeniu. Naturalnie przejął się całą sprawą jednak nie przesadnie. W końcu nie był zbyt blisko z Colinsem którego przez większość czasu postrzegał jako irytującą muchę biegającą za nim z aparatem którą musiał nieustannie odganiać. Po za tym miał co robić. Nauczyciele nie przebierali z materiałem i zdawało się że robili wszystko by uprzykrzyć życie uczniom. Ale nie miał powodów do zmartwień gdyż z większością przedmiotów wspaniale sobie już radził samodzielnie a do tego Ginny spędzała z nim znacznie więcej czasu niż zwykle co było dodatkowym powodem dla Harrego by w ogóle się nie przejmować sprawą Colinsa. Z resztą jego rola jako Bohatera już się skończyła. Teraz powinno się tym zająć Ministerstwo i wierzył że tym razem będzie działało kompetentniej niż kiedyś za rządów Knota.      

- Harruś, kochanie - Jego przemyślenia przerwała Ginny dając mu całusa w policzek - O czym tak myślisz? 

- O niczym - Odparł lekko się uśmiechając - Jedynie o tym jak jestem szczęśliwy 

Ginny zachichotała na te słowa co było dla Harrego najpiękniejszym dźwiękiem na świecie.

- Też tak myślę Harry - Odparła dając mu całusa w usta który ten przyjął z radością - Całą ucztę nic nie piłeś - Powiedziała patrząc mu w oczy a chary nie mógł oderwać od niej wzroku - Proszę, twój ulubiony sok dyniowy - Odparła podsuwając mu pod nos kubek z nalanym sokiem

- Jesteś taka kochana - Odparł Harry bez wahania biorąc sok w ręce 

- Tak wiem - Powiedziała z tajemniczym błyskiem w oku którego Harry nie zauważył - Na zdrowie 

- Na zdrowie - Odparł chcąc się napić lecz w tej chwili w sali zapanowała wrzawa - Co się stało?

Rozejrzał się po ludziach w około i tak jak oni spojrzał w stronę wejścia do Wielkiej Sali. Zamarł i przez przypadek upuścił kubek rozlewając sok na podłodze przez co Ginny wydała z siebie zirytowane westchnięcie ale nikt nie zwrócił na to uwagi. W końcu i ona spojrzała tam gdzie wszyscy i również zamarła, być może bardziej niż inni.

Bowiem w wejściu stał nie kto inny jak Colins Clavery. Ten sam o którym rozpisywały się gazety od ponad miesiąca. I jeżeli ktoś kwestionował prawdziwość informacji zawartych w Proroku to miał teraz przed sobą namacalny dowód na prawdziwość zawartych informacji. Jednak to nie sam fakt pojawienia się Colinsa przeraziła wszystkich ale jego wygląd. 

Niemal całkowicie pozbawiona koloru skóra, niezwykle intensywne błękitne oczy (mimo że pierwotnie miał brązowe), blond mysie włosy były teraz znacznie dłuższe nachodząc na uszy i czoło w nieładzie a sama twarz była pozbawiona wszelkich odczuć, była nie do odczytania. Zimna, twarda...martwa. Ale najbardziej uwagę zwracał jego wzrost. Był znacznie niższy, zdawał się być też młodszy niż większość go pamiętała. Na oko miał od 12 do 13 lat ale to było niemożliwe ale jednak tak było co wprawiało ludzi w dodatkową konsternację.

Przez dobre kilka minut nie poruszył się ani na centymetr tępo wpatrując się w zaszokowanych jego obecnością uczniów i Nauczycieli i nic nie wskazywało na to by zamierzał się ruszyć. Nagle jego twarz, niemal niezauważalnie, lekko drgnęła skierowując swój wzrok się w stronę domu Gryffindora co przyprawiło o chwilowy atak serca kilka osób szczególnie w domu Godryka. Kilka dziewczyn a nawet i chłopców, pisnęło a znacznie więcej się wzdrygnęła a osoby siedzące najbliżej wejścia instynktownie zaczęły się przesuwać w głąb. Nawet Harry poczuł chęć odejścia jak najdalej ale zobaczył jak Ginny cała się trzęsła i poczuł potrzebę objęcia jej ale ta wyrwała się z jego uścisku co go zaskoczyła ale szybko o tym zapomniał ponownie skupiając się na Colinsie.

W końcu Dyrektorka pierwsza obudziła się z letargu i wstała.

- Panie Clavery - Powiedziała doniosłym tonem ukrywając swoje zaskoczenie - Słyszeliśmy o pana powrocie, jest to dla nas prawdziwa ulga - Mówiła z nie do końca szczerym uśmiechem ale ten zdawał się nie zwracać na nią uwagi 

Lekko tym podenerwowana Minerwa kontynuowała.

- Proszę, niech pan spocznie przy stole Gryffindoru - Większość domu spojrzała na nią z błaganiem w oczach by powiedziała że tylko żartuję - No proszę nie wstydź się - Zachęciła go gdy ten ponownie nie okazał żadnego znaku życia

Przez kolejną chwilę nikt się nie odzywał a Colins mierzył swój dom pustym spojrzeniem które zdawało się że mogło przejrzeć samą duszę. Nikt nie miał odwagi się ruszyć, nawet jego najbliżsi przyjaciele z którymi spędził całe lata szkolne. 

W końcu od stołu wstał Denis Clavery i powoli podszedł do swojego starszego brata, od którego był teraz wyższy i zauważalnie starszy. Cała sala ich obserwowała w ciszy i skupieniu. Gdy Denis staną przy swoim bracie uśmiechnął się najszczerzej jak potrafił ale i on był przerażony całą sytuacją.

- C-cześć, bracie - Przywitał się z nim - Miło cię widzieć - Odparł ale ten nawet nie zareagował przynajmniej do puki Denis nie położył niepewnie ręki na jego ramieniu i lekko nim potrząsnął - Colins... - Urwał gdy jego brat spojrzał na niego jakby pierwszy raz go na oczy widział swoim pustym wzrokiem 

Colins patrzył na niego swoim badawczym wzrokiem przez kilka chwil gdy Denis stał jak zaczarowany ze strachu. Nigdy nie pomyślał by że mógłby się tak wystraszyć kogokolwiek a tym bardziej własnego brata z którym w dzieciństwie był bardzo zżyty. W końcu Colins lekko otworzył usta z których wydobył się cichy chropowaty głos.

- Deniss - Powiedział Colins a po kręgosłupie Denisa przeleciały ciarki 

- No dobrze dobrze - Nagle jakby znikąd zmaterializował się przy nich Charli Weasley, opiekun Gryffindoru szeroko się uśmiechając  - Chłopcy wiem że się cieszycie na swój widok ale porozmawiacie na spokojnie w Pokoju wspólnym a teraz - Tu wskazał na syto zastawiony stół - Denis zaprowadź brata do stołu, z pewnością jest bardzo głodny i czuje się zawstydzony tą całą uwagą - Kątem oka spojrzał na Gryffonów którzy zawstydzili się nad jego wzrokiem 

Denis skinął głową i poprowadził brata do stołu trzymając go za ramię a ten dał posłusznie się poprowadzić do stołu gdzie usiadł koło Denisa i jego przyjaciół, ku ich lekkiej konsternacji. Nikt nic jednak nie powiedział i wszyscy dalej gapili się na Colinsa który tępo wpatrywał się przed siebie. Denis lekko odkrząknął zwracając tym uwagę Colinsa.

- Może...Może coś zjesz?  - Spytał się siląc się na uśmiech

Nie spodziewał się odpowiedzi z ust brata ale ten postanowił go zaskoczyć. Przeniusł wzrok na potrawy przed nim chwile się im przyglądając po czym przemówił.

- Um, tak, mogę w sumie - Powiedział cicho ochrypłym głosem strasząc kilka osób

Leniwie złapał porcję kurczaka i nałożył go sobie na talerz. Następnie wziął go w ręce wykręcając jego kości aż te głośno pękały a następnie zaczął powoli wyrywać mięso gołymi rękami zaczynając konsumować mięso w którym jak się okazało zostało trochę krwi przez co po jego brodzie ta zaczęła powoli spływać. Na ten widok niektórym jedzenie wypadło z ust a reszta miała szeroko otwarte oczy i usta na ten widok. Jeden z pierwszorocznych się rozpłakał i musiał być uspokajany przez swoich kolegów. 

O ile Harry powtarzał sobie że zignoruje całą tą sprawę z Colinsem tak teraz już wiedział że nie będzie mu to dane. Nie mógł tego wyjaśnić ale czuł, że sprawa ta sama chce by się nią zajął przez co jęknął cierpieńczo modląc się by było to jedynie głupie przeczucie.

W ogóle nie zwrócił w tym wszystkim na blady wyraz twarzy jego dwójki przyjaciół ani swojej  dziewczyny.

- No..dobrze... - Burknął siląc się na promienny uśmiech Charli - A jeśli mogę spytać panie Clavery? - Ten odłożył kurczaka i przytaknął lekko głową - Czemu akurat dziś? Czemu w Hallowen?

Ten lekko uniósł kąciki ust ku górze ku kolejnemu wzdrygnięciu się wszystkich w jego zasięgu wzroku po czym przemówił swoim cichym ochrypłym głosem:

- Potwory zawsze wstają w Hallowen panie profesorze - Odparł po czym nagle przeniósł bardzo intensywne spojrzenie wprost w samego Harrego, uśmiechając się tym razem szeroko, na co ten połknął całe powietrze w ustach z przerażenia - Po za tym, Tak Karze Obyczaj

Bo Hallowyn w życiu Harrego Pottera nigdy nie mogło być zwykłym Świętem.  





A więc "This is the way!" XD

Mam nadzieje że rozdział dobrze was rozerwał jak Colins kurczaka

Czekam na dobre komentarze a na razie do następnego 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro