3. Umarł Król, niech Żyje Nowy Król
- Wejść! - Zeref słysząc pukanie, zawołał stanowczo i chłodno, jak to miał zawsze w zwyczaju robić.
Pewnych nawyków nie sposób się wyzbyć, a niektórych wręcz się nie da. Drzwi uchyliły się lecz osoba stojąca za nimi nawet nie drgnęła. Zeref z początku nawet nie zwracając uwagi w tę stronę, podniósł teraz wzrok na nie, wpatrując się w owe skrzydło. Zniecierpliwiony uniósł brew w górę i już chciał coś powiedzieć, lecz wtedy zza drewnianego skrzydła drzwi, wyłoniła się noga w sandale, potem druga i niepewna sylwetka jego brata. Natsu od razu odnalazł oczami siedzącego przy stole Zerefa, lecz widząc jego brew w górze i zniecierpliwione spojrzenie, spuścił swoje oczy w dół.
- Natsu? - szepnął zaskoczony Zeref, wstając z miejsca.
- Mmm... - Natsu oblizał usta, zaciskając wargi i niepewnie szepnął swoim ochrypłym głosem. -... możemy... pogadać? -
- Tak pewnie. Chodź, usiądź. - zawołał, wychodząc na przeciw brata i wskazując na miejsce naprzeciw jego stołka, po drugiej stronie stołu. - A tak na przyszłość, następnym razem nie pukaj, tylko wchodź od razu. Dla ciebie zawsze znajdę czas. - dodał.
Natsu podszedł w ciszy do stołu, lecz gdy był krok od niego, zatrzymał się wciąż nie ponosząc wzroku w górę. Zeref nie mógł znieść tego widoku.
"Aż tak bardzo go złamali? Przecież kiedy z nim rozmawiałem był zupełnie inny?"
Przeszło mu przez głowę. Natsu jakiego znał, zawsze roznosiła energia. Nikogo nie słuchał, wszędzie go było pełno i głośno. Zawsze pierwszy stawał do bójek, do walki, zawsze rwał się do przodu. Natsu zawsze miał radosne spojrzenie, a po opanowaniu magi Dragon Slayer, jego wzrok bywał momentami wręcz dziki.
- Natsu? Co się dzieje... - spytał Zeref lustrując brata zmartwionym spojrzeniem.
Nim jednak dokończył, zupełnie zaskoczony znalazł się w jego objęciach. Natsu wręcz rzucił mu się na szyję, obejmując mocno. Zdezorientowany Zeref zastygł w bezruchu, zupełnie nie wiedząc, co się dzieje. Dopiero słysząc szarpany ze zdenerwowania oddech brata, zerknął na niego kątem oka.
- Natsu? Co się dzieje? - spytał ponownie, szeptem.
- Przepraszam cię. - wydusił z siebie Natsu, bardzo niewyraźnie.
- Słucham? -
- Przepraszam cię, za to jak cię potraktowałem ostatnio. Ja... już pamiętam. Wszystko. - wyszeptał.
- Wszystko? - dopytał Zeref, na co Natsu pokiwał głową.
- Dziękuję Ci. Powinienem ci od razu podziękować. -
- Chodź, pogadajmy. - uśmiechnął się lekko starszy Dragneel. - Nic się nie stało, byłeś w szoku. Dlatego nie chciałem Ci zbyt dużo mówić. - dodał klepiąc ostrożne brata po plecach pamiętając, że miał je całe zranione.
Gdy opatrywał go po raz pierwszy, na ich widok zacisnął tak mocno zęby, że dziąsła bolały go przez kilka dni. Jedną z tortur jakim doświadczył młodszy Dragneel było biczowanie. Smokożercy urządzili mu prawdziwe piekło. Na jego plecach nie było centymetra skóry która nie oberwałaby biczem. Wszędzie widniały paski, pojedyncze lub podwójne, a nawet potrójne. Krew. Jedna zaschnięta krew tworzyła skorupę na jego plecach. Ból jaki musiał mu towarzyszyć był nie do wyobrażenia. Pomimo tego, że rany goiły się z upływem czasu, to po tych 2 miesiącach wciąż widniały ślady zbrodni w postaci zaróżowionych kresek. Według medyczek które leczyły Natsu, ślady znikną całkowicie za jakieś kolejne dwa lub trzy miesiące, nie pozostawiają po sobie większych blizn.
- Okej. Po prostu chciałem Ci podziękować. Uratowałeś mi życie. - Natsu odsuwając się od brata, wyrywał go ze wspomnień.
- Więc, przypomniałeś sobie już całą naszą rozmowę? - spytał Zeref, zasiadając za stołem.
- Tak. Nigdy bym nie pomyślał, że uratuje mi to tyłek. A myślałem, że to tylko moje przekleństwo. - stwierdził Natsu. - Tylko nie do końca rozumiem co wtedy dokładnie zrobiłeś? -
- Mmm, wasza wysokość? - głos niespodziewanie zabrał Invel, wyłaniając się zza pleców Zerefa.
Natsu na jego widok wzdrygnął się. Wchodząc tutaj nie zauważył go, ale czemu nie wyczuł go swoim wrażliwym węchem? Był pewny, że Zeref jest tutaj sam, więc pozwolił sobie na taką "szopkę". Pięknie zbłaźnił go przed członkiem sławnej dwunastki, a raczej jej resztek, bo dwunastką już ich nazwać nie można było, po tym jak podczas wojny w Ishgarze zginęła Irene, August, Larcade, Wall, Bloodman i God Serena.
Zeref widząc minę Natsu i podejrzewając co mu chodzi po głowie, machnął ręką.
- Spokojnie Natsu. To nie wstyd. Nie zawracaj uwagi na takie rzeczy. - stwierdził. - Więc Invel. O co chodzi? -
- Wasza wysokość, nie bardzo rozumiem na czym "stoimy". -
- Natsu ma na myśli moją ingerencję w życie księgi. -
- Zatrzymanie? - odparł chłodno Invel.
- Więc jednak wszystko poszło po twojej myśli? - dopytał Natsu.
- Yhy. Po tym jak za pomocą księgi END udało mi się nawiązać z tobą połączenie, miałem nadzieję na wyjaśnienie o czym chciałeś ze mną rozmawiać. W życie bym się nie spodziewał, że usłyszę twój spanikowany głos zalany łzami. - wyznał Zeref zaciskając ukradkiem ręce.
- Wtedy gdy cię usłyszałem w głowie, myślałem, że mam już halucynacje. Byłem wykończony i powoli żegnałem się z życiem. - wyznał Natsu.
- Dlatego twoje błaganie o pomoc i to w jakiej byłeś wtedy sytuacji, dosłownie mnie przeraziło. Nigdy cię wcześniej takiego nie słyszałem czy widziałem. -
- Kojarzę jak na początku, wydawałeś rozkazy Brandish. Naprawę zmniejszyłeś mi odczucie bólu prawie do minimum. Dzięki. - Natsu po raz pierwszy odkąd się obudził uśmiechnął się w swój delikatny sposób. - Ale możesz mi wytłumaczyć, jak to zrobiliście? -
- Brandish odwaliła tutaj większą część pracy. Ja tylko przelałem jej magię na księgę END. - stwierdził Zeref.
- No tak. Jej magia to zmniejszanie lub powiększanie. - zawołał delikatnie Natsu, kiwając głową na boki. - To nieźle. Sam fakt, że wpadłeś na to, że możesz mi tak pomóc na odległość już dużo zrobiło. -
- Dzięki Command T Reduction, Brandish zmieniła proporcje wielkości przesyłanych impulsów nerwowych w twoim ciele, redukując w ten sposób twoje odczucie bólu. Innymi słowy, twój organizm odbierał mniejszy ból, niż w rzeczywistości powinieneś odczuwać. Niestety mimo ogromnych chęci, Brandish nie potrafiła całkowicie wyeliminować go, ani cię uleczyć. Ech... gdyby tylko Irene żyła, to za pomocą jej magi, moglibyśmy wszystko załatwić. -
- Spokojnie, nie mam jej tego za złe. Chcę jej też podziękować za ratunek. Oraz Dimarii. Ją też pamiętam, ale już jakby przez mgłę. -
- Dimaria aktualnie wyjechała. Była tutaj tylko na chwilkę. Nie lubi pałacowych ścian, a Brandish z którą spędzała dotychczas czas, coraz częściej robi sobie wakacje. Czując się osamotniona, Dimaria uznała, że wyjedzie. Ma wolną rękę odde mnie. W końcu nastał czas "pokoju". - skomentował Zeref akcentując z ironią ostatnie słowo.
- Sprawa z czasem naprawdę zadziałała. - stwierdził Invel przyglądając się uważnie Natsu.
- Jak widać. - odparł Natsu czując się lekko pewnym i spoglądając w oczy Invela.
- Tonący nawet brzytwy się chwyci. To była szalona decyzja i nie wiedziałem czy zadziała. Wybacz, że wtedy tak na ciebie nawrzeszczałem i ostro ci rozkazywałem ale Dimaria sama mi się tutaj trzęsła ze strachu, przez co skutecznie wyprowadziła mnie ze spokoju. Wie, że jeśli tylko byś chciał, spokojnie możesz poruszać się w jej czasie. Jako END masz nad nią przewagę. -
- Wiem i nie mam Ci tego za złe. Po prostu wtedy gdy zobaczyłem w lakrymie gildie i Pierwszą, dziadka, Graya, przyjaciół, Luce... Nie mogłem już skupić się na twoich poleceniach. To było... Przepraszam, że tak topornie, a wręcz wcale się ciebie nie chciałem posłuchać. -
- Powiedziałem Ci to wtedy i powiem Ci to teraz. Nie przepraszaj mnie, bo nie masz za co. To było zbyt wiele na raz, jednak spisałeś się i koniec końców, oddałeś się całkowicie Dimarii w ostatniej chwili, dzięki czemu, gdy przebili ci serce, udało nam się zatrzymać dla ciebie czas poprzez księgę END. Mimo śmiertelnej rany, czas dla ciebie stanął w miejscu. Co prawda zdążyła wylecieć z ciebie pewna ilość krwi, lecz koniec końców, udało się wstrzymać resztę. -
- Wtedy urywa mi się film. Co się działo od tego momentu? -
- Potrzebowałem trochę czasu na wykreowanie portalu. Dimaria została w pałacu z księgą, by mogła stale zatrzymywać dla ciebie czas. Ja w tamtym momencie, przeniosłem się tam wraz z Invelem i Brandish, tam gdzie byłeś i wyciągnęliśmy cię stamtąd. Nie mieliśmy czasu ani wystarczająco siły aby z nimi walczyć, dlatego wróciliśmy z tobą od razu do Alvarez. Gdy tu dotarliśmy, od razu umieściłem cię w czymś co przypomina lakrymę w której tkwiła Mavis, ale zapewniało bezpośredni dostęp do ciebie w dowolnym momencie. Taka łódka. - mówiąc to, Zeref ułożył obie dłonie w coś, przypominające kształtem korytko. - Siedziałem dniami i nocami przy tobie, uzupełniając zniszczone fragmenty w księdze. Dzięki temu nim przybyły medyczki, zdążyłem przywrócić twoje serce do zdrowia wraz z szyją. Tyle, że nie jestem lekarzem, dlatego twoje struny głosowe są zdarte, masz chrypę która będzie się utrzymywać jeszcze jakiś czas, oraz coś co mi się nie podoba. -
- To kłucie? - podsumował Natsu kładąc rękę na sercu.
- Tak. - przytaknął Zeref.
Cisza zaległa w komnacie. Nikt nie chciał poruszyć kolejnego tematu. Baa. Było to aż kilka tematów których nikt nie chciał zacząć. Tykanie zegara na ścianie sygnalizowało upływający czas. Słońce już dawno zaczęło zachodzić, więc pomieszczenie w którym byli, powoli tonęło w mroku. Najpierw cień pochłoną Zerefa siedzącego najdalej od okna z którego dobywały się jeszcze pojedyncze, czerwonawe promienie gwiazdy.
- Kiedy rozmawialiśmy wczoraj ... - zaczął Natsu przełykając ślinę
- Tydzień temu. - poprawił go szybko Zeref.
- Ty...tydzień? - Natsu na to jedno słowo zakrztusił się niemal własną śliną.
- Od naszej rozmowy gdy kazałem ci się przespać, minął prawie tydzień. Dokładnie 5 dni. -
Natsu pokręcił głową na boki, poklepał się po policzkach i starając się nie wpaść w panikę z powodu tego wszystkiego co się dzieje, nabrał kilka razy ostrożnie, głębokich wdechów.
- W porządku. - wyszeptał widząc jak Zeref już chciał wstać do niego. - Więc ... 5 dni temu, podczas naszej rozmowy, powiedziałeś mi coś o walkach i tym, że nie miałeś innego wyboru. O co ci chodziło? -
- Ishgar zamknął granice. -
- To już wiem. Zrobił to jeszcze nim ... jeszcze kiedy byłem w Fiore. Zaraz po mojej rezygnacji ze stuletnie misji na kontynencie Guiltina. -
- Całkowicie Natsu. Ishgar odciął się całkowicie. Nie tylko drogą wodną ale i powietrzną. Nie ma szansy na dotarcie na kontynent. Alakitasia nie jest w lepszej kondycji. Również zamknięto u nas granice, tyle, że nie jesteśmy tak zgrani jak wy, dlatego każdy kraj zrobił to sam. U nas, w Alakitasi nie ma już szansy podróży między krajami od tak. - tłumaczył spokojnie Zeref.
- Czemu? Przecież Ishgar zamknął się przez smokożerców! Przecież odcięto tylko kontynent Guiltina! Czemu też Alakitasia?!- spytał Natsu odchrząkując.
- Z tego samego powodu. Smokożercy to gildia z Guiltina. Nie jedyna. Ten kontynent jest z nich słynny, a zwłaszcza z gildii Diablos. Walki o których ci mówiłem toczą się właśnie przez nich. Kontynent stał się niestabilnym krajem pełnym walczących ze sobą smokożerców. Podczas gdy w Ishgarze są aktualnie ich cele do których nie mają jak się dostać, obrócili się przeciwko państwom na kontynencie obok, czyli krajom Alakitasi. Poszerzają swoje granice i nie chcę tutaj robić za czarnowidza, ale mam złe przeczucie. -
Normalnie Natsu w tym momencie parsknął by śmiechem. Zresztą pewnie nie tylko on. Zeref, czarny mag, który jest kojarzony z niesieniem śmierci, pogrążony w wiecznej depresji i czarnych wizjach przyszłości, teraz sugeruje, że to co mu zaraz powie, wcale nie jest oznaką czarnowidztwa. Boki zrywać ze śmiechu ...
... gdyby nie to, że Natsu doskonale zrozumiał co brat chce mu teraz powiedzieć.
- Wojna. - wyszeptał Natsu patrząc jak kolejne centymetry stołu od Zerefa, przy którym siedzieli, pokrywa ciemność nocy.
- Wojna. - powtórzył Zeref. - Dlatego, nie wiem jak ci to przedstawić, abyś ... aby cię jak najmniej... - Zeref szukając delikatnych słów zerknął na oczy brata skupione na stole.
- Umarł Król, więc niech żyje Nowy Król. - wyszeptał Natsu z pełną powagą w głosie, zaciskając swoje palce na krawędzi stołu.
- Więc już rozumiesz. Gdybym ci to powiedział, na pewno byś się na mnie wydarł, wkurzył i nie wiadomo co jeszcze. Dobrze, że sam do tego doszedłeś. -
Natsu mruknął coś niezrozumiale i pozwolił by jego głowa opadła na leżące na stole dłonie.
- Mmm, o jakim Królu mowa? - spytał Invel pochylając się nad Zerefem.
- Królu smoków. O mnie. - odezwał się Natsu wyprzedzając brata i podnosząc oczy na Invela.
- Natsu ma na myśli to, że Igneel, smok który go wychował, mój stary przyjaciel, jest, był królem smoków. Natsu otrzymał można tak powiedzieć po nim ten tytuł. - skomentował Zeref.
- Tak. Mimo, że nigdy mi na tym nie zależało, jestem kimś w rodzaju Króla Dragon Slayer. Ponieważ, według całego świata nie żyję... Umarł Król. Jednak Dragon Slayer muszą mieć Króla. Takie smocze prawo. On nim został? Prawda? Smokożerca który mnie zabił. -
- Tak podejrzewam. Dlatego to kolejny powód, abyś został tutaj i nie pchał się do Ishgaru. Gdy tylko tam wrócisz, nieważne jakbyś się starał, wyjdzie na to, że wciąż żyjesz. Wybacz Natsu, ale ja nie mam ochoty na powtórkę z takiej ''rozrywki'', ratowania cię i spędzania kilkunastu nocy z rzędu nie wiedząc czy za chwilę nie wyzioniesz na serio ducha. -
- Wiem, ale ja nie zniosę siedzenia tutaj w ukryciu, podczas gdy Fairy Tail ... - warknął Natsu, lecz nie dokończył.
Aż za dobrze zdawał sobie sprawę z bagna w którym był. Gdyby tylko postawił tam stopę, Smokożercy rzucili by się za nim i zniszczyli cały kontynent Ishgaru. Dokładając do tego jego stan w którym nie był w stanie walczyć, nawet skończony idiota taki jak Gray zrozumiałby, że spowodował by tym tylko zagładę. Jedną wielką zagładę godną miana przeznaczenia E.N.D. którym de facto, jak dla ironii był.
Tutaj zresztą w Alvarez nie było bardziej kolorowo. W końcu z tego co obserwował Zeref, zbliżała się wojna, a on miał ukrywać się, na kontynencie najbliżej tego, z którego pochodzą Smokożercy, wręcz pod ich nosem i to jeszcze w centrum, prawdopodobnie wywołanej przez nich wojny.
- Wprost cudnie. - prychnął pod nosem gdy cień nocy oblał już większą część stołu zatrzymując się tuż przed nim.
- Natsu. Alveraz jest moim krajem. To ja go stworzyłem, to ja nim rządzę jako Imperator. Dlatego jesteś tutaj bezpieczny. Jednak wiem, że trzymanie cię na siłę w pałacu nie ma sensu. Musiałby cię nie znać. - starszy Dragneel zaśmiał się pod nosem. - Możesz poruszać się po stolicy Vistarion, ale nie wolno ci opuszczać jej. To bardzo ważne. Jeśli ktoś spoza miasta, dowiedział by się o tym, że żyjesz ... -
- To aby mnie dopaść, Fiore posłużyło by za przynętę. Jednak czy aby nie zapominasz jednej, drobnej sprawy? To jest organicznie wolności. Równie dobrze, mógłbyś mnie zakuć w podziemiach. Wyszło by na to samo. -
- Natsu, Natsu, Natsu. Ja nie chcę cię ograniczać. Chcę cię chronić. Umówmy się. Spędzisz tutaj ze mną 2 kolejne miesiące. W tym czasie się wykurujesz, wrócisz do sił, do kondycji, a ja nie będę cię mieszał w żadne moje sprawy. Uznaj to jak za wyjazd .... wyjazd ... słowo wypoczynkowy wiem, że źle brzmi ale na coś takiego to będzie wyglądać. -
- 2 miesiące?! - Natsu poderwał się z krzesła lecz prawie natychmiast opadł na nie, przez zawroty głowy. - Mam tutaj od tak siedzieć kolejne 2 miesiące?! Wtedy miną 4 miesiące odkąd uznano mnie za trupa! Zeref! Oni tego nie wytrzymają! Ja nie będę miał już do czego wracać! -
- To twoja przybrana rodzina. Ona zawsze będzie czekać na ciebie. Ja czekałem ponad 400 lat. Kilka miesięcy nie może być w stanie zniszczyć waszych więzi. -
- Aniki! - jęknął Natsu, akurat gdy cień pochłoną jego ręce spoczywające na stole.
- Nawet gdybyś dał im znak, naraził byś ich. Musisz wierzyć w nich. -
- To nie tak, że nie wierzę. Ty nie rozumiesz... Kiedy po wojnie z Tartarosem opuściłem Lucy na rok, na ten pieprzony rok, świat jej się zawalił. Nawet nie wiesz, ile przeze mnie wycierpiała, a teraz znów cierpi tam sama! Przeze mnie! - syknął, po raz pierwszy czując jak jego wzrok mógłby rozszarpać kogoś na strzępy.
- Lucy żyje. Tyle ci mogę powiedzieć. - mruknął Zeref.
- A skąd to niby możesz wiedzieć?! Co?! - Natsu zacisnął dłoń w pięść i przywalił z całej siły (jaką obecnie miał) w blat stołu.
- Kiedy cię zabierałem... znalazłem przy jednym ze smokożerców jej klucze. Nie jestem Gwiezdnym Magiem, więc nie znam się na nich. Oddałem je więc po powrocie Brandish. - powiedział Zeref, czując się już gotowym na to co miało się teraz stać po tej informacji.
To była ta najgorsza część, którą cały czas przekładał na później. Już wolałby przekonywać Natsu, aby został w Alvarez nawet na rok, niż powiedzieć mu, że klucze jego przyjaciólki, jej główna broń i jej kwintesencja magi są tutaj, a ona bez nich, wręcz bezbronna w Ishgarze. Jakby tego było mało, musiał też mu powiedzieć, że Brandish przez te 66 dni opiekuje się nimi. Brandish! Największa rywalka Lucy ...
- Że co?! - wybuch Natsu był całkowicie uzasadniony. - Coś ty powiedział?! - wydarł się zdzierając struny głosowe.
- Zniż ton głosu, bo jak tak dalej będziesz nadwyrężał struny to za chwilę w ogóle nie będziesz mógł mówić. Poza tym, krzyki w niczym nie pomogą. Później nadstawię ci mój drugi policzek i możesz walić w niego ile będziesz chciał. - odparł najbardziej jak tylko umiał spokojnie Zeref.
- Ja cię za to ... Aaa! Kurwa mać! - wrzasnął Natsu ignorując słowa brata.
- Ciszej Natsu. -
- Jak do cholery jasnej mam być cicho, gdy ona tam została zupełnie bez magii?! - warknął Natsu. - A jakby tego było mało, oddałeś JEJ klucze, Brandish! Czy ty zdajesz sobie sprawę, że one obydwie rywalizują o klucz Aquarius?! Obie walczą o te klucze! Jak mogłeś .... -
- Nie złamała kontraktu. Ona się tylko nimi opiekuje. Sama mi potwierdziła, że jeśli załamałby kontrakt i zabrała jej w taki sposób klucze, to nie mogła by już nikomu spojrzeć w twarz. - Zeref musiał podnieść głos by skutecznie uciszyć Natsu.
- Co? Moment, to po jaką cholerę jej, je dałeś? - nie mogąc się już uspokoić, Natsu nawet się nie zorientował, jak prawie cały znikł w mroku nocy.
- Miały u niej być, dopóki się nie ockniesz. Wiem, że to jest nieprzyjemne, ale uznałem, że najlepiej będzie, gdy sam będziesz ich strzegł, a wracając (kiedyś) do Ishgaru, oddasz jej je. To kolejny powód, abyś wytrzymał i się nie załamał. Nie wolno ci się poddawać. Natsu, wrócisz do domu, ale nie w najbliższym czasie. -
- Więc, to już postanowione. Super. - burknął Natsu odchylając się na krześle w tył i uwalniając część ciała z objęć mroku, dał się oświetlić ostatnim promykom szarówki na zewnątrz.
- Chyba to wszystko. Chcesz się o coś jeszcze zapytać? - szepnął Zeref patrząc na brata.
- Nie.... - burknął Natsu. - Tylko stwierdzić jeden mały problem. -
- Jaki? -
- Zeref, ja nie czuję... - pisnął Natsu patrząc w sufit.
- Czego? Czego nie czujesz? - Zeref poderwał się z krzesła
- Swojej mocy Dragon Slayer. Znikła. - szepnął czując jak mrok pochłania go.
Ciemność zapanowała w całym pomieszczeniu. Invel dopiero wtedy ruszył się z miejsca zza plecami Imperatora by zaświecić lakrymy w ścianach.
- Nie czujesz ... magi? - powtórzył Zeref podchodząc do brata.
- Kiedy wstałem na nogi, próbowałem stworzyć ogień. Nic. Uznałem, że mam blokadę. Potem idąc do ciebie korytarzem, próbowałem ponownie. Nic. Zero reakcji. Nawet Dragon Force mi nie odpowiada. Moje zmysły również. Mam bardzo czuły węch, a nie wyczułem po drodze ani grama twojego zapachu. Uznałem, że jest zbyt rozproszony. Jednak potem, nie wyczułem Invela który cały czas stał zza tobą. Zorientowałem się dopiero, gdy się odezwał. - mówiąc to Natsu o dziwo przyjął zupełnie obojętny ton.
- Tego się obawiałem. - westchnął Zeref
- Czego? Czekaj, spodziewałeś się tego? - Natsu zainteresowany przestał się huśtać na stołku, stając na wprost brata.
- Ingerowałem dość mocno w twoją księgę END. Mogłem odrobinę zaburzyć twoje moce. Jeśli tak się stało, to wróci to do normy za jakieś... dwa dni. Może jeden dzień? - Zeref przepraszająco złożył ręce.
- Albo? - Natsu pokręcił głową dając znać bratu aby nie przepraszał, bo nie jest zły na niego.
- Albo, twój organizm jest przeciążony i moce wrócą jak odzyskasz pełnie sił. -
- Wolę pierwszą opcję. - odparł Natsu czym wywołał krótki śmiech brata.
- Hehe, nie wątpię. Zawsze byłeś niecierpliwy. -
- Nie o to chodzi. Wybacz, ale jakby to określić ... - Natsu rozłożył delikatnie ręce zataczając wokół siebie koło. - ... jestem w obcym kraju, pod nosem smokożerców i bez magi. Innymi słowy w paszczy smoka bezbronny jak baranek. -
- Raczej jak baran. - skwitował Zeref. - Przepraszam. - przeprosił natychmiast, gdy zrozumiał, że to nie był dobry pomysł.
- Mogę być nawet baranem. Chociaż nie, czekaj, raczej bezbronnym smoczkiem. Jeden pieron, w każdym razie zupełnie BEZ MAGI. - podkreślił ostatnie dwa słowa.
- Owszem. W tym momencie nie masz ani grama magi. - przytaknął Zeref
- A ciebie to jeszcze bawi? - syknął Natsu krzyżując ręce na piersi.
- Lekko. - uśmiechnął się. - Czy nie zapominasz jednak, że nie jesteś bezbronny? -
- A co? Niania Zenciu będzie chodziła za mną krok w krok i chroniła nawet od głupiego wiaterku? - parsknął śmiechem.
Zeref tylko pomasował skroń olewając to porównanie.
- Jak byleś mały to wołałeś na mnie Zelef. Tak było nim się nauczyłeś mówić. - odbił uśmiechając się.
Natsu na ten komentarz momentalnie odwrócił się plecami do brata. Czemu musi wywlekać takie rzeczy!
Moment ... wywlekać? Przecież ... Zeref pierwszy raz mu o tym mówi? Ale przysiągł by, że słyszał już to wcześniej...
- Natsu? Słuchaj, chodzi mi o to, że nie jesteś całkiem bezbronny. Ciągle zapominasz, że oprócz mocy Dragon Slayer, masz też klątwy END. -
- END? Mam ich używać? Zamiast mojej magi? - Natsu momentalnie wymazał z myśli swoje rozterki i obrzucił brata niedowierzającym spojrzeniem.
- Przecież, obydwie moce należą do ciebie. Ech... widząc twoją minę, zgaduj, że nie próbowałeś jej po wojnie? -
- Oczywiście, że nie! Jestem człowiekiem, magiem Dragon Slayer, magiem Fairy Tail. Nie jestem jakimś przeklętym demonem. -
- Owszem, jesteś człowiekiem, wychował cię smok, posiadasz smoczą moc, ale również i demoniczną. Nie odrzucisz tego, że ty i END to ... -
- Skończ! -
- Jesteście tym samym. Jesteś END w takim samym stopniu jak Dragon Slayer. A w tym wypadku, tylko ci to pomoże. -
- Taa? Niby jak? Szybciej stanę się demonem? -
- Tym się właśnie różnisz Natsu. Nigdy nie będziesz demonem z krwi i kości. To tylko moc. Natsu, jesteś człowiekiem. Przecież nawet gdy przemieniasz się na wzór smoka przy Dragon Force, to wciąż jesteś tylko człowiekiem. -
- Dobra, dobra, łapie. Ale i tak nie wiedzę sensu używania jej. -
Natsu czekając na odpowiedź brata, odwrócił swój wzrok wgapiając się po raz drugi w sufit. Jednak minuty się dłużyły, a Zeref nie odpowiadał. Zniecierpliwiony, spuścił na niego wzrok dostrzegając szeroki uśmiech.
- Co? -
- Natsu, wciąż tego nie widzisz. Porównaj sobie Dragon Slayer do Etherious. -
- Słucham? -
- Widzisz podobieństwa? -
- Żadnych. - warknął Natsu odwracając wzrok w bok.
- Obie dają ci siłę. Obie wynoszą cię na nowy poziom. Dragon Force i Forma Etherious. Dragon Force upodabnia cię do smoka. Etherious do demona. Dragon Force jednak nie potrafi pewnej rzeczy w tym porównaniu. -
- A to niby czego? -
- Dragon Force cały czas obciąża cię pod względem magicznym. Etherious pod względem demonicznym. Ciężko to rozróżnić, ale istnieje bardzo duża szansa na to, że używając na co dzień mocy END, dajesz szansę na zregenerowanie swojej mocy Dragon Slayer. -
- Zregerenowanie? -
- Tak. Dragon Force korzysta z magi obecnej w powietrzu, a Etherious sam w sobie jest magią. To czysta forma magi lub jak to się mówi, klątw. Innymi słowy tak abyś zrozumiał, to ile będziesz mieć mocy, nie zależy od tego ile dasz radę pobrać jej z otoczenia, ale ile będiesz wstanie wykrzesać sam z siebie. -
Natsu słuchając słów brata, odwrócił głowę milcząc. Jego oczy skupiły się na nocnym niebie. Czarnym niebie, na którym przez chmury nie było widać ani jednej gwiazdy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro