Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Słodko kwaśny festiwal

119 dzień pobytu Natsu w Alvarez
Festiwal Alvarez w Vistarion

Krzątając się po swojej komnacie, Natsu szykował się do wieczornego wyjścia do miasta. Nie było to jednak byle co, ponieważ przy porannym treningu, jego brat poinformował go o rozpoczynającym się dziś festiwalu. Pierwszy dzień jesieni i zakończenie lata, nie było jedynym powodem zabaw, organizowanych w stolicy i innych miastach kraju. Owa data zbiegała się również ze świętem założenia Alvarez przez Zerefa.

Dla Natsu był to pierwszy raz, stąd starszy Dragneel zadecydował, że obaj dołączą do zabaw w mieście osobiście.

- Ale czad... - zawołał chłopak, widząc przez okna swojej komnaty pierwsze unoszące się lampiony, które zostały puszczone na próbę.

Unoszące się coraz wyżej światła, zaczęły maleć przypominając malutkie gwiazdy na ciemnym nocnym niebie. Ze względów jednak bezpieczeństwa, lampiony musiały być na tyle małe, by po uniesieniu się w górę, mogły szybko spłonąć w całości. Stolica była dość mocno zabudowana, stąd taka decyzja, aby nie dopuścić do długiego lotu lampionów i możliwych podpaleń.

Ubierając na siebie koszule z podniesionym kołnierzem w kolorze płowego beżu i ciemne spodnie do kostki, młodszy Dragneel zdążył złapać jeszcze za ciemno czerwony pas materiału, zanim wypadł z komnaty. Zawiązując go w pasie, nie patrzył co działo się pod jego drzwiami komnaty, przez co gdyby nie wystawiona jasna dłoń, pojawiająca się przed jego ciałem, najpewniej wpadłby na pewnego jegomościa.

- Spokojnie hehe, jeszcze się nie zaczęło. Zdążymy. - śmiejąc się delikatnie, Zeref uśmiechnął się do kompletnie skamieniałego brata.

- Zeref? -

- Hmm? -

- Ja chyba śnie... albo mi brata podmienili. - wypalił Natsu bez namysłu, rozkładając ręce przed siebie i otwierając buzię z szoku.

- Oj tam, czasami trzeba jednak wyluzować. - uśmiechając się, Imperator przekręcił lekko głowę w bok.

Odkąd tylko pamiętał, zawsze nosił swoją czarna tunikę oraz przewiązywał ramię i pas białym materiałem. Gdy rozpoczął na dobre wojnę w Ishgarze, zmienił swój strój na godny Imperatora, wciąż przewiązując płaszcz białym materiałem. Dziś jednak chcąc się zabawić, ten jeden dzień w roku...

... nie ...

... po raz pierwszy od przeszło 400 lat, postanowił założyć coś kompletnie nie w jego dotychczasowym stylu.

Stojąc przed bratem w nie zapiętej  marynarce z żółtymi lamówkami, pod którą miał jedynie białą  koszulkę, nie dziwił się wcale jego szoku. Sam przeglądając się przed wyjściem w lustrze, nie mógł przyzwyczaić do swojego nowego wyglądu wzroku.

Jedno pozostało tylko bez zmian; srebrny i lekko już przetarty naszyjnik ich ojca, który po śmierci rodziców i brata, zawsze miał na sobie, nigdy nie zdejmując.

- Idziemy? - zagadał, ruszając korytarzem jako pierwszy.

Budząc się z pierwszego szoku, Natsu zawiązał ostatni supeł i biegnąc w ślad za oddalającym się bratem, wyrównał kroku, gwiżdżąc zaczepnie.

- Podmienili jak nic. -

...

Stolica Imperium Alvarez - Vistarion
Jesienny festiwal; wieczór

Dziś był jedyny dzień w roku, gdy ulice i duże place były zajęte przez najróżniejsze kramy i stoiska. Codzienny ład i porządek, szedł w zapomnienie, zachęcając mieszkańców pałających się różnymi profesjami do wynoszenia swoich towarów ze sklepów i karczm zlokalizowanych w parterach budynków.

Stolica kwitła nie tylko od kolorowych stoisk, ale i również zmieniających  powoli kolor drzew. Królowała w prawdzie jeszcze zieleń, lecz bliższa odcieni czerwieni i pomarańczy, niż soczystego wiosennego odcienia.

Tej nocy zrezygnowano z oświetlenia ulic jednakowo wystylizowanymi latarniami. W zamian chodniki i place, mieniły się od niezliczonej ilości lampionów, zawieszonych dosłownie wszędzie. Piękne, ciepłe światła czerwieni, pomarańczu, żółtego a czasem i nawet ciemno różowego zachęcały do dołączenia do zebranego tłumu mieszkańców i przyjezdnych. Dziś nikt nie spędzał wieczoru w domu. Od najmłodszych po najstarszych, od rodzin z dziećmi, ciągnącymi do słodkości, po starsze osoby siedzące na ławkach i podziwiające tegoroczne przedstawienia.

Tłum zdawał się płynąć jednolicie, jak rzeka, dopóki nie dołączyła do niego para pewnego rodzeństwa. Odprawiając całkowicie ich prywatne straże z pałacu, Zeref zezwolił jedynie Invelovi towarzyszyć im tego wieczoru.

Przybycie Imperatora i Księcia nie musiało być ogłaszane. Nawet bez tego, wywołali tym tak wielkie zamieszanie, że wkrótce plotka o ich osobistym udziale w festynie, rozeszła się po całej stolicy.

Stojąc przy bracie, którego co chwilę ktoś zagadywał i pozdrawiał, Natsu zaczął się niemiłosiernie nudzić. Rozumiał, że Zeref jako Imperator cieszył się bardzo dużym zainteresowaniem, zwłaszcza po tak długiej nieobecności przez cały ten wypadek z kręgosłupem, jednak zazdrosna strona młodszego Dragneel, pragnęła mieć dziś brata, tylko dla siebie.

Nie wytrzymując powtarzających się w kółko tych samych pytań od różnych osób, chłopak zaczął rozglądać się po okolicy i widocznych kramach, gdy jego wzrok przykuł jeden.

Z pozoru zwyczajny, niczym się nie wyróżniający, a jednocześnie tak dziwnie znajomy. Krzątająca się przy nim pewna dziewczyna o błękitnych włosach upiętych w kok i jasnym fartuszku, wydawała dzieciakom i rodzicom kolejne zamówione słodkości.

Żegnając swoich klientów, dziewczyna podniosła niebieskie oczy w górę, prosto na stojących ładny kawałek dalej, braci Dragneel. Łapiąc z Natsu kontakt wzrokowy, przywitała się, uśmiechając się szeroko i machając ręką.

- Leć, jak masz ochotę na coś. - słysząc głos Zerefa za swoim uchem, Natsu lekko się wzdrygnął.

Jego brat nie byłby sobą, gdyby nie miał oczu do około głowy i to dosłownie. Inaczej nie można było tego wytłumaczyć, że zajęty rozmową, wyłapał jego przywitanie się z jedną z dziewczyn przy kramie.

- Zaraz wracam. Słowo. Nigdzie się stąd nie ruszaj. - rzucił na szybko chłopak i nie czekając na odpowiedź Imperatora, ruszył szybkim krokiem do straganu.

- Koutaishi Alvarez, Etherious Natsu Dragneel. - witając się, Eri skłoniła głowę.

- Eri, przestań. Po co ten oficjalny ton? - zawołał chłopak, zakładając ręce z tyłu głowy i śmiejąc się przyjaźnie.

- Dużo tutaj osób, mieszkańców i przyjezdnych. Nie wypadało mi inaczej się przywitać. Zwłaszcza też, że twój brat, patrzy co jakiś czas na nas. - mówiąc to, dziewczyn skłoniła głowę po raz drugi, lecz tym razem do zerkającego w ich kierunku Zerefa.

- Mieliśmy się zabawić, bo to mój pierwszy festiwal tutaj, ale jak widzisz ciągle ktoś go zagaduje. - mruknął cicho Książę Alvarez.

- Wiesz, to niecodzienny widok. - szepnęła Eri, nachylając się nad dzielącym ich oboje stołem.

- Wiem, wiem, wiem. Można powiedzieć, że po tamtym ataku, nie pokazywał się za bardzo na oczy. Dla niego to pewnie coroczna zabawa i nic szczególnego, ale... -

- Coroczna? - przerywając Natsu, dziewczyna podniosła brwi w górę. - Nie wiem jak świętował to w pałacu, ale to pierwszy raz, gdy jest obecny tutaj w mieście i do tego tak łatwo dostępny. Nie licząc drobnej straży miejskiej, która dba o ogólne bezpieczeństwo wszystkich i mogłaby zatrzymać podejrzane osoby, praktycznie każdy może do niego teraz podejść. Dlatego powiedziałam, że to niecodzienny widok. - wyszeptała.

- Zaraz, nie schodził tutaj ani raz od założenia Alvarez? - łapiąc temat, Natsu również nachylił się nad stołem, tak że między nim, a dziewczyną było tylko kilka centymetrów przestrzeni.

- Nie. Od twojego pojawienia się w stolicy, Imperator stał się bardzo łaskawy i otwarty. Zmieniłeś go. - prostując się, Eri wskazała ręką na różne pyszności na swoim kramie. - Ale chyba nie po to tutaj przyszedłeś. Na co miałbyś ochotę? - zagadała.

Natsu rozumiejąc nagłą zmianę tematu sugerującą, że nie powinien słuchać tego od niej, tylko wypytać o to brata, również się wyprostował. Oglądając dopiero teraz słodycze rozłożone na stole, zatrzymał wzrok na kilku świeżo umytych jabłkach i leżących obok nich patykach.

- Jabłka? - idąc za wzrokiem chłopaka, Eri również na nich się zatrzymała. - Wbijamy na patyk, zanurzamy w karmelu, posypujemy orzechami i gotowe. Chcesz? -

- Tak. Jedno. - przytakując, Natsu podał Eri dwie monety, płacąc za słodkości.

Dziewczyna mając ewidentnie w tym wprawę, w kilka sekund przygotowała jabłko, podając je Księciu Alvarez.

- Smacznego i miłej zabawy na festynie. -

- Dzię... Yy Eri? Mówiłem jedno. - szepnął młodszy Dragneel, widząc dwa jabłka w rękach błękitno włosej dziewczyny.

- Drugie gratis. - odpowiedziała szybko, puszczając chłopakowi oko.

- Ile razy będziesz mi dziękowała takimi gratisami za ten ratunek z wozem. Poważnie, zapłacę... -

- Tym razem to po znajomości. Weź. - upierając się, Eri wręcz włożyła je Natsu do ręki. - Nie zmarnuj tej szansy. - dodała.

- Dzięki. Miłej też zabawy. - poddając się, Książę Alvarez w końcu zabrał oba jabłka w karmelu, odchodząc od stoiska.

Nie zmarnuje szansy. - powtarzając to w myślach, doszedł tak do wciąż rozmawiającego z kimś brata.

- Dziękuję za łaskę Waszej Wysokości. Udanego festiwalu. - kłaniając się, mężczyzna podniósł głowę, akurat gdy Natsu zatrzymał się przy boku Zerefa. - Koutaishi Alvarez, to zaszczyt widzieć cię. Życzę miłej zabawy na festynie. -

- Dziękuję. Nawzajem. - dziękując na szybko, chłopak odprowadził Alakitasiańczyka wzrokiem. - W końcu. - mruknął do brata.

- I kto to mówi. - odbił piłeczkę Zeref, uśmiechając się ironicznie. - A co to za znajoma... - zaczął, gdy przed jego oczami pojawiło się jabłko na patyku, oblane karmelem i posypane orzechami.

- Czemu nic mi o tym nie powiedziałeś? - zmieniając temat, Natsu wcisnął bratu zakupione słodkości, samemu zostawiając sobie gratisa. -

- Czekaj, co? - Zeref nie nadążając za bratem, skakał wzrokiem z niego na trzymane w swojej ręce jabłko.

- Mój pierwszy, ale i twój pierwszy.  Festiwal. -

- Niech zgadnę, tamta dziewczyna ci to powiedziała? - przewracając oczami, Zeref westchnął ciężko.

- Napomknęła, że jesteś niecodziennym widokiem. - żartując sobie z brata, Natsu wgryzł się w jabłko.

- Wiesz jak działała moja klątwa. Nie mogłem sobie pozwolić na takie zabawy. Co nie znaczy, że nie świętowa... pff hahaha. - wybuchając śmiechem na minę brata, Imperator urwał swoją wypowiedź.

Gdy ugryzł jabłko, Natsu poczuł jedynie słodycz karmelu z nutką orzechów. Jednak rozgryzając kawałek w ustach, wydostał się smak jabłka, które wydawało się bardzo kwaśne po karmelowej skorupce, przez co chłopak skrzywił się jakby zjadł cytrynę.

- Haha, taa, bardzo śmieszne! - zawołał, gdy połknął w końcu kęs. - Chodź powiem ci, że dobre. Przez kwaśność jabłka, karmel w ogóle nie przymula. Niezłe to połączenie. -

- Bardzo często można je kupić na różnych festynach. Popularna przekąska. - skomentował Zeref, gryząc swoje i też się na moment krzywiąc. - Hehe, pierwszy kęs zawsze daje największy szok, bo nie jest się przygotowanym na takie połączenie. -

- Dobra, a wracając do tematu. Skoro to twój pierwszy festiwal tu na dole, w mieście, to może byś zapomniał na ten wieczór o byciu Imperatorem i zabawił się ze mną, jak brat z bratem? -

Słysząc tę propozycję, starszy Dragneel natychmiast spoważniał. Myśląc nad czymś, przestał słychać wciąż mówiącego do niego Natsu. Zapomnieć o władzy? Zabawić się jak brat z bratem? Jakże by chciał...

Moment, ale co go powstrzymuje? Klątwy nie ma, Natsu jest obok niego, festyn się rozkręca, a gdyby coś się stało, obecni też tutaj Sprigganie, natychmiast go poinformują.

- Słuchasz ty mnie? - nadymając policzki, Natsu w końcu przestał mówić. - Z czego się śmiejesz? - dodał widząc wracający uśmiech brata.

- W sumie to nie głupi pomysł. O dziwo. - przyznał, gryząc jabłko i wzruszając ramionami.

- Mówisz serio? - zawołał w pierwszej chwili chłopak. - "O dziwo"? Sugerujesz, że wcześniej nie miewałem dobrych pomysłów? ( ͡° ͜ʖ ͡°) -

- Yhy, ale ja wybieram pierwszy. - dodał, ignorując dalszy komentarz i wskazując połówką jabłka na stragany z rzucaniem obręczą, gdzie można było wygrać różne rzeczy.

- Już przegrałeś. Nie masz szansy! - wołając radośnie, Natsu ruszył pierwszy we wskazanym kierunku.

- Wasza Wysokość. - podchodząc do pleców Imperatora, Invel szepnął niepewnie.

- Invel biorę dziś wolne. Jak będzie coś pilnego to macie mnie informować. Pozostałe sprawy mają zaczekać do jutra. - mruknął Zeref i nie patrząc na reakcję Spriggana, ruszył do brata.

Nie śmiąc zaprotestować, Invel jedynie pochylił głowę, odprowadzając Imperatora wzrokiem. Pomimo tego, że zazwyczaj był dosyć chłodnym, a wręcz zimnym w uczuciach magiem, ten jeden raz na jego ustach pojawił się delikatny, wręcz niewidoczny uśmiech. Tak przynajmniej myślał, dopóki na jego ramieniu nie spoczęła broda pewnej blondynki.

- A co to? Chyba mnie oczy mylą. Cóż to za uśmieszek? -

Poważniejąc w ułamek sekundy, Invel wysłał prawdziwą nawałnice gradu i piorunów z oczu.

- Nie myśl za wiele. To tylko zwykły odruch. - odparł, spuszczając z nerwów. - A ty co? Gdzie zgubiłeś Brandish? - dodał, obracając się przodem do ubranej w żółte kimono Dimarii.

- Zaraz wróci. - mruknęła, wzruszając ramionami. - Dziwny widok, nie zaprzeczysz. - mówiąc to, wskazała brodą na rzucającego w swojej turze Imperatora, którego obręcze bezbłędnie trafiły na słupki.

- Myślałem, że po przegranej z Ishgarem, zmienił się dużo. Ale okazuje się, że dopiero po przybyciu tutaj Natsu, zaszła największa zmiana. -

- Zazdrosny? - ruszając brwiami, Dimaria zaczęła się droczyć z lodowym magiem.

- Niby o co? Zgłupiałaś. - prychąc, Invel obrócił wzrok akurat na idącą do nich Brandish.

- Mari!! Patrz! - wołając już z daleka, zielono włosa dziewczyna, zaczęła machać papierową torebką w ręce. - Imperator świetnie spędza czas, więc czemu też nie odpuścisz? Trochę zabawy ci nie zaszkodzi. - dodała, zatrzymując się przy Invelu.

- Ktoś musi mieć oko na... -

- Pff, dziecinne wymówki. - zawołały razem, śmiejąc się wesoło. - Masz, spróbuj. - dodała Brandish i otwierając torbę, wypuściła zapach pieczonych kasztanów.

- No wiesz co?! Randi! Nie dawaj mu ich. To moje ulubione! - oburzając się Dimaria próbowała zabrać dziewczynie w zielonym kimonie, swój smakołyk.

- Aleś ty chytra, a ze mną też się nie podzielisz? -

- Z tobą Randi to co innego. Z nim za  grosz. - zaparła się blondynka, wkładając rękę do torebki i wyciągając jednego z cieplutkich jeszcze kasztanów.

- A więc? - Brandish, obracając się do Invela, uśmiechnęła się zachęcająco.

- Nie przepadam. - mruknął, poprawiając okulary.

Pojedyncze westchnienie wydobyło się z ust zielono włosej. Trójka Spriggan już chciała się rozejść, gdy dobiegł do nich jeden z podwładnych Invela, przekazując pewną wiadomość.

- Imperatorowi nie dane będzie się chyba nigdy zabawić. - słysząc tę nowinę, Brandish pokręciła smutno głową.

- Takie uroki Alakitasi. Za długo było już spokojnie. - wzruszając ramionami, Dimaria utkwiła wzrok w stojącym w miejscu lodowym magu. - A ty na co czekasz? -

- Zajmę się tym osobiście. O niczym mu nie mówcie. - mruknął Invel, obracając się w przeciwną stronę.

- Oszalałeś?! - krzyknęła blondynka. - To sprawa międzypaństwowa! On nas powiesi za to, jeśli się dowie, że to zatailiśmy przed nim. -

- Zajmę się tym sam. Teraz i tak nic z tym nie zrobi. Niech się cieszy czasem z bratem. Kilka godzin różnicy w czasie, nie spowoduje upadku Alvarez. - powtarzając się, Invel poprawił znów okulary i zabierając ze sobą przybyłego posłańca, skierował się do pałacu.

- To duże ryzyko, ale Invel ma rację. Jedynie popsuje sobie tym wieczór. - szeptając, Brandish złapała swoją przyjaciółkę pod ramię.

- A mogłam wyjechać na wieś, uprawiać  słoneczniki. - prychając, blondynka wsadziła sobie do buzi, drugiego kasztana. - Jak się wkurzy, to my o niczym nie słyszałyśmy Randi. Invel niech się sam tłumaczy. -

...

Wypijając do dna napój, Natsu odgiął głowę do tyłu, siedząc na ławce i wypuścił całe zgromadzone w sobie powietrze.

Biegając i szalejąc od stoiska do stoiska, obaj bracia, dali sobie chwilę przerwy. Tym razem Zeref stawiając bratu napój, usiadł obok niego na ławce, wypijając go bardzo szybko.

- He he he, to co teraz robimy? - zawołał Natsu, zrywając się na równe nogi.

- Jeszcze ci mało? - Zeref wciąż siedząc na ławce, pokręciła głową, śmiejąc się w najlepsze.

Nie pamiętał kiedy ostatnio tak dobrze się bawił. Chyba tylko za dziecka, a może i nigdy? Nie żałował tej decyzji ani przez moment. Rywalizując w różnych mini grach z początku przyciągali na siebie mnóstwo uwagi, jednak z czasem ludzie widząc, że nawet ich Imperator pragnie  mieć jeden wolny wieczór, odpuścili nachalnych spojrzeń i rozmów.

Nikt im nie zawracał głowy, a nawet sami sprzedawcy, zaczęli w luźny sposób rozmawiać ze starszym Dragneel, jakby był zwykłym mieszkańcem miasta, niż władcą całego kraju.

Największą mimo tego uwagę, wciąż przyciągali w oczach dzieci, którym bracia oddawali wygrane fanty z gier. W końcu przychodzili tylko się zabawiać, a nie po pluszaki czy jakieś inne zabawki.

- Przecież nie przesiedzimy reszty wieczoru na tej ławce. - zawołał Natsu, gdy na placu na którym byli, rozeszło się większe zamieszanie niż do tej pory. - Ciekawe co robią? Idziemy zerknąć? -

- Pewnie przygotowują tańce. - podnosząc się, Zeref wyrzucił do kosza kubek po napoju i przeciągnął się.

- Tańce? -

- Yhy. Tuż przed północą rozpoczynają się tańce i zabawy przy słupie, tym z wstęgami. A równo o dwudziestej czwartej, odbędzie się wypuszczanie  lampionów. -

- Widziałem dziś kilka, jak się ubierałam. - kontynuując temat, Natsu zaczął przeciskać się z bratem bliżej centrum placu.

- To tylko kilka. Prawdziwy spektakl dopiero przed nami. -

Tak jak mówił starszy Dragneel, na placu wydzielono miejsce do tańców oraz przyszykowane różnokolorowe wstęgi oplecione w około trzonu słupa.

Pierwsza zabawa polegała na tańcach par damsko męskich. Każda z par po kolei miała wykonać ten sam ruch, co poprzednia para, a następnie dodać swój nowy. Każda z kolejnych par miała trudniej, bo musiała otworzyć wszystkie ruchy poprzedników. Pary które nie były w stanie tego zrobić lub nie miały pomysłu na swój ruch, odpadały. Pozostałe 3 pary, wygrywały jakieś niespodzianki i możliwość odpalania pierwszych lampionów o północy.

Jednak to nie dla nagrody, lecz dobrej zabawy chętnych nie brakowało. Spędzając ten wieczór we dwoje, bracia od razu zrezygnowali z wzięcia udziału.

- Którą obstawiasz? - szeptając, Natsu wskazywał kolejne dołączające na plac pary.

- Tych młodych na godzinie pierwszej od nas. - wchodząc w zakłady, Imperator również zaczął obserwować kolejnych uczestników.

- A ja obstawiam.... - zaczął Natsu, gdy ktoś dosłownie wskoczył mu przed oczy.

- Wasza Wysokość, Imperatorze. - kłaniając głowę, dziewczyna szybciutko się wyprostowała. - Zatańczymy? - dodała do Natsu i nie czekając na odpowiedź któregoś z rodzeństwa, złapała młodszego za rękę, wyciągając na przygotowywane miejsca.

- Eri?! Co ty?! - ocknowszy się z zaskoczenia, Natsu aż krzyknął przez śmiech do swojej "partnerki".

- Widziałam jak zainteresowało was to. Bez urazy, ale z twoim bratem trochę bym się wstydziła tańczyć. W końcu nigdy z nim nie rozmawiałam. - nie przestając się uśmiechać, Eri rozpuściła swojego koka, pozwalając błękitnemu warkoczowi spaść jej na plecy.

- Hehe, jak zawsze wyprzedzasz mnie o krok. - śmiejąc się, Natsu złapał dziewczynę za dłoń i odwracając się do brata, wzruszył ramionami.

Nie musiał nic mówić, doskonale wiedział jakie myśli przychodziły mu do głowy. Gdy tańce się skończą, dopiero się nasłucha jego wywodów i swatania. Zeref mu tego na pewno tak łatwo nie odpuści.

- Szanowni Państwo, Panie i Panowie, zaczynamy zabawę. Szanowny Koutaishi, czy zechcesz rozpocząć ze swoją partnerką turę? - jeden z organizatorów, stojąc na podwyższeniu ze skrzynek, zaczął tańce.

Kiwając głową, Natsu ujął wygodniej rękę Eri i nie chcąc zaczynać od czegoś trudnego, po prostu obrócił ją dookoło.

Jak domino, kolejne z par powtarzały kroki poprzedniej pary i dodając coś nowego utworzyły wkrótce unikalną choreografię. Bawiąc się w najlepsze, Natsu i Eri zaczęli zbliżać się coraz bardziej do siebie. Wydawać by się mogło, że znali się nie od dwóch miesięcy, lecz od zawsze. Idealnie zsynchronizowani i dopasowani, wyglądali jak prawdziwa para.

Dużo osób biorąc ich za nią, zaczynało oklaskiwać ich i plotkować. Stojący z przodu tłumu Zeref, słuchając tego raz się uśmiechał, a raz kręcił głową z głupoty ludzkiej plotki. Nie mniej jednak widząc szczęśliwego brata, całkowicie rozbawionego i nie myślącego o niczym innym, szybko też przestał słychać obgadowujacych ich ludzi.

Minuty mijały i pierwsze pary już odpadały, gubiąc się wciąż wydłużającej się choreografii.

- Kolejna odpadła. - tańcząca przy Księciu Alvarez dziewczyna, wskazała oczami na odchodzącą i śmiejącą się kobietę z mężczyzną.

- Szkoda, brat ich obstawiał. Hehe, przegrał. -

- To co teraz? Jaki ruch? - widząc, że zaraz będzie ich kolej, Eri odgarnęła kilka włosków znad oczu.

- Nie mam pomysłu... A ty masz? - przyznając się do tego, Natsu zaczął choreografię od obrotu Eri, a następnie od krótkiego tańca jak do walca.

- Nie wiem... albo może mam pewien pomysł. Tylko się nie wkurz. - zawołała Eri, gdy dochodzili do dodania własnego ruchu.

- Dawaj. Ufam ci. - mówiąc to w ostatnim momencie, Natsu rozluźnił ręce, dając poprowadzić się dziewczynie.

Ona czując to, od razu wykorzystała okazję i przybliżając się jeszcze bliżej, podskoczyła lekko jak do obrotu. Natsu pomagając jej przy tym, złapał za jej biodra unosząc wyżej, gdy niespodziewanie jego usta złączyły się z jej.

Mimo krótkiego jak wiosenny wiaterek pocałunku, chłopak zdążył to poczuć. To delikatne i niewinne muśnięcie jej różanych warg o jego, było zupełnym przeciwieństwem tamtego pewnego siebie pocałunku Lucy.

Opuszczając Eri z powrotem na ziemię, wśród gwizdów o oklasków widowni, ani raz nie spuścił wzroku z jej oczu, które wydawały mu się teraz jeszcze piękniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.

- Nie gniewasz się? - szepnęła niewinnie, gdy oczy wszystkich zwróciły się na kolejne pary.

- Heh, no co ty. O co? - uśmiechając się, Natsu puścił dziewczynie oko.

- To dobrze. Nie chciałabym, abyś źle zapamiętał ten festiwal. -

Tym razem nowa fala plotek rozeszła się wśród przyglądających się tańcom ludzi. Tylko jedna osoba wśród całego tego tłumu, nie uśmiechała się. Stojąc wciąż z przodu, Zeref zmrużył nieznacznie oczy. O ile dotychczasowa zabawa i inicjatywa tej błękitno włosej dziewczyny cieszyła go, o tyle teraz poczuł jak jej obecność zaczyna go denerwować.

Na za dużo sobie pozwalała, nawet znając Natsu. Zaczynając uważniej obserwować jej ruchy i gesty, starszy Dragneel szybko zauważył coś, co oczy wszystkich zdawały się źle odczytywać.

Dziewczyna zadużyła się w jego bracie i to aż za mocno. To co Natsu odbierał za przyjazne intencje, w rzeczywistości były badaniem dokąd pozwoli jej podejść i gdzie są jego granice przyjaźni a rozkochania.

C.d.n.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro