15. Demon i Człowiek
- Hirake, Shojokyuu no Tobira, Barugo! (z jap. Otwórz się Bramo Panny, Virgo) - zawołała przyzywając gwiezdnego ducha. - Virgo! Unieuchom go! - dodała wskazując kluczem na swój cel.
- Lucy.... - jęknął chłopak, patrząc jej w oczy, gdy jego sylwetka zapadła się po pas w ziemi, kompletnie unieruchamiajac go.
- Nie ruszaj się Gray. Wystarczy już tego. - odparła zatrzymując się obok leżącego na ziemi END i patrząc na uwięzionego w dziurze Virgo Fullbustera.
- Co ty robisz?! - krzyknął patrząc na nią niedowierzająco. - Lu, za tobą! - zawołał, wskazując na podnoszącego się powoli do siadu demona.
Dziewczyna odwracając głowę za siebie, spojrzała w oczy demonowi. Olewając wszystkich w około, obróciła się do niego i kucając, objęła go za szyję.
- Znalazłam.... ale jakim cudem, jak ją znalazłeś?! - pisnęła zaciskając przeszklone oczy. - Jak znalazłeś klucz Aquarius?! -
Mest i Juvia biegnący do niej, zatrzymali się w osłupieniu, lecz osobą która doznała tutaj największego szoku, był Gray. Patrząc na Lucy jak na opętaną osobę, próbował uwolnić się z jej zasadzki na niego.
- Nie stójcie tak!! Zabierzcie ją od niego! On ją kontroluje! - wydarł się Gray na Mesta i Juvię, wskazując brodą na Lucy.
- W Sadalsuud. Podczas jednej z interwencji. - szepnął Natsu przytulając też dziewczynę.
Lucy odsuwając się od niego, posłała mu przyjazne i pełne szczęścia spojrzenie. Siedząc na kolanach przed nim, obtarła szybko zbierające się pod powiekami łzy.
- Dziękuję. Dziękuję Ci.... - pisnęła. - Gray on mnie nie kontroluje. Daj mi wszystko wyjaśnić... - zaczęła gdy na jej ramieniu spoczęła dłoń młodszego Dragneela.
- Jestem END. - zaczął odpychając ciało blondynki i spoglądając na przyjaciela. - Ale to tylko moje inicjały. Pełne moje imię i nazwisko to Etherious Natsu Dragneel. - dodał, zaciskając z nerwów delikatnie palce na ramieniu dziewczyny.
Lucy czując jego stres, kiwneła do niego głową, dając mu znać, że jest przy nim.
- Na? Natsu? - wydukał Gray z szeroko otwartymi oczami, patrząc na wychodzącego z formy Etherious swojego najlepszego przyjaciela.
- O kurwa... - wyrwało się Mestowi, widząc pojawiające się wiśniowe pasma włosów, między jego rogami.
Juvia natomiast przykładając ręce do ust, całkowicie zdusiła swój krzyk zaskoczenia.
- Lucy, cofnij Virgo. - mruknął Natsu.
- Dobrze. Ale Scorpio zostawię, aby nas nikt nie zauważył. - szepnęła.
- Dzięki. - uśmiechając się, młodszy Dragneel zabrał rękę z jej ramienia.
- Gray tylko nie atakuj go więcej. - poprosiła wstając i podchodząc do uwięzionego po pas w ziemi Fullbustera. - Gray, słyszysz ty mnie? - powtórzyła gdy ten nawet na nią nie spojrzał, patrząc się w szoku cały czas na siedzącego na ziemi Natsu.
Nie mając wyboru, Lucy odwołała więc Virgo, uwalniając chłopaka, który w tym samym momencie mijając ją, prawie podbiegł do Dragneela.
- Gra.. - zaczął Natsu odpychając się ręką aby wstać, lecz Demon Slayer nie pozwolił mu na to.
Łapiąc go za kamizelkę przy szyji, zepchnął go z powrotem na ziemię. Natsu nie mogąc złapać równowagi, spadł na plecy w które wcześniej przywalił podczas starcia z Madmolem, co poskutkowało syknięciem z bólu z jego strony. Nie szarpał się z przyjacielem, pozwalając mu przydusić się do gruntu i zawisnąć nad sobą.
- Ty gnoju! Ty skończony sukinsynu! - wydarł się Gray prosto w twarz Dragneela.
Stojąca najbliżej nich Lucy i kawałek dalej Juvia z Mestem, wzdrygneli się pod wpływem krzyku. A Natsu? Zaciskając ukradkiem zęby z bólu pleców, nie drgnął chodźby na jeden milimetr. Patrząc swoimi ognistymi, zielonymi oczami prosto w ciemno granatowe tęczówki przyjaciela, oddychał spokojnie.
- Moje sło... - zaczął, ale Fullbuster nie dał mu szansy na dokończenie.
- Czy ty zdajesz sobie gnoju sprawę z tego co zrobiłeś?! Co właśnie robisz?! -
- Tak. - czując, że nie ma dużo czasu na odpowiedź, Dragneel przytaknął od razu stanowczo.
- Gówno wiesz! -
- Gray. Zejdź z niego! - Lucy tracąc nerwy ruszyła do Fullbustera, lecz ten nie patrząc się w jej stronę, syknął przez zęby.
- Radzę ci się trzymać z daleka! Bo nie ręczę za siebie! -
- Tylko nie tym tonem do niej! - Natsu podnosząc głos spróbował odepchnąć trzymającego go wciąż za kamizelkę przyjaciela, ale ten czując to, wbił go jeszcze mocniej w ziemię.
- Nie skończyłem z tobą! Natsu jak mogłeś to zrobić!! Odbiło ci na rozum?! -
- Nie miałem do cholery wyboru!! Jestem END i nic tego nie zmie...!! - warknął Natsu, łapiąc Fullbustera za rękę i wbijając mu tam swoje palce.
- Mogłem cię zabić dwa razy!! Do kurwy nędzy, czemu mi nic nie powiedziałeś?! - Natsu słysząc to wyznanie i widząc w oczach przyjaciela jak zaczynają szklić się, na twarzy wiśniowo włosego pojawiło się kompletne niedowierzanie.
- Gray... Ty... - jęknął niemrawo.
- Ty skończony kretynie!! Ty kretynie! - Gray schodząc na bok z przyjaciela, obrócił wzrok w bok. - Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Że chodźby nie wiem co by się między nami działo, ufamy sobie nie mamy tajemnic. -
- Chciałem Ci ufać, ale... Nie docierało to do mnie... - wyszeptał Natsu, wciąż leżąc w bezruchu na plecach. - Nie chciałem tego... -
- Trzy. -
- Co? Jakie trzy? - spytał Dragneel obracając głowę za przyjacielem.
- Dziś. Wczoraj i trzeci raz rok temu podczas wojny w Ishgarze. Wtedy gdy nie wiedziałem co się z tobą dzieje, próbowałem cię zamrozić mocą Demon Slayer. Kurwa mać! - uderzając pięścią w grunt, Gray przeklął siarczyście. - Jak pomyślę, że gdyby nie to, że Erza nas wtedy rozdzieliła, to mógłbym cię też tam zabić swoją mocą... -
- Oboje chcieliśmy wtedy zabić END... -
- Gdybym wiedział, że to Ty... -
Lucy patrząc na chłopaków, uśmiechnęła się szczerze. Natsu niepotrzebnie bał się powrotu. Tak jak mówiła, są rodziną która akceptuje się nawzajem i wspiera. Trudno znaleść większy dowód tego, niż dwójkę przyjaciół, którzy widząc się po trzech miesiącach rozłąki, po wyjaśnieniu sobie paru spraw, teraz siedząc na ziemi obok siebie, uśmiechali się do drugiego przyjaźnie. Gray zawieszając się na ramieniu Natsu, przybił z nim żłówika którego zawsze robili, gdy potrzebowali wyrazić emocje względem drugiego na przykład po udanej walce drugiego.
- Nie obchodzi mnie, że jesteś END czy innym demonem. Możesz być nawet samym kuzynem Zerefa, dla mnie zawsze będziesz MOIM PRZYJACIELEM! - Gray patrząc prosto w oczy Natsu, posłał mu pełne zaufania spojrzenie. - Więc nigdy więcej do cholery nie kryj takich rzeczy przede mną! -
Natsu jednak słysząc jego zdanie odnośnie Zerefa, zrobił kwaśną minę którą próbował ukryć jak najbardziej. Dla Lucy była ona jednak aż nazbyt widoczna i w przeciwieństwie do reszty wiedziała, że nie jest ona spowodowana tylko przez opieprz Fullbustera, ale przez jego nieświadome trafienie z Zerefem. Prawie trafienie. Nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, zaczęła chichrać się w ręce, zwracając tym uwagę wszystkich.
- Lucy? - szepnęła Juvia patrząc na blondynkę.
- Z tym kuzynem Zerefa to nieźle wypaliłeś. - odparła patrząc na Gray'a.
- Aa... Tak mi się jakoś powiedziało. - przyznał, czochrając się po głowie.
- Powiedziało? - mruknął Natsu cynicznie, a widząc jak Lucy kiwa do niego głową, nabrał głęboko powietrza. - Blisko. Ja i Zeref jesteśmy rodzeństwem. Z czego on niestety jest tym starszym. - wypalił na jednym wydechu.
- Bracia? - zawołał Mest podczas gdy Gray i Juvia zamarli z zaskoczenia.
- Kurwa, nie było cię 3 miesiące! I w tym czasie zdążyłeś zostać END, bratem Zerefa i Księciem Alvarez?! - wyliczając Gray zerknął na Lucy. - Wiesz o tym... Od jak dawna?! - zawołał widząc rozbawioną dziewczynę.
- Od rana. Natsu mi to powiedział, gdy wpadłam na niego w komnacie. - przyznała, wzruszając zabawnie ramionami.
- Hola, hola! Moment! Stop! - Gray podnosząc ręce do góry, wskazał po chwili na Natsu. - Wypchnąłeś ją z balkonu! Dziś! -
- Umówiliśmy się na to. - wtrąciła mu Lucy. - Natsu nie chciał aby ktoś zauważył nas tam w pałacu razem. -
- Moment, przebiłaś jego księgę! Rozwaliłaś ją! - kontyunował Gray.
- Inaczej byś się nie zatrzymał. A widząc mnie na łopatkach, zrobiłeś to co od ciebie liczyliśmy. - tym razem głos zabrał Natsu.
- Przecież to cię mogło zabić! Księga demona jest całym jego życiem...! - wtrącił się Mest, wskazując na rozwalony tom.
- Nic mi się nie stało i nie stanie. Taka mała sztuczka. - wybuchnął śmiechem Natsu.
- Nie pieprz! - zawołał Gray i Mest.
- Okej okej. Już wam wszystko wyjaśnię. - dodał wstając na nogi i podchodząc do Lucy. - Ale chodźmy stąd. -
- Wyjaśnimy im po drodze do bazy. W lesie nie będzie nas nikt widział. Poza tym, moja magia zaraz się skończy. Utrzymywanie zasłony piaskowej takiej wielkości tak długo jest bardzo obciążające. - mówiąc to Lucy podeszła do Natsu i wkładając swoją dłoń pod jego, pociągnęła go w stronę lasu.
...
Kilka godzin wcześniej - przed świtem
Przykładając sobie ręce do ust, zdusiła całkowicie swój oddech, gdy w jej szeroko otwartych, bursztynowych oczach odbiła się skurzana sakiewka z kluczami maga gwiezdnych duchów. Widząc swoją zaginioną własność, którą myślała że już nigdy nie odzyska, adrenilna uderzyła jej do głowy, a jej ciało poruszyło się samo w kierunku łóżka. Idąc wciąż na paluszkach, stanęła przy nim i nie odsuwając kotary bardziej, aby niczego nie poruszać, sięgnęła dłonią po sakiewkę. Czując pod palcami skurzany materiał i magię jej kluczy, uśmiechnęła się myśląc, że zaraz popłacze się ze szczęścia. Tyle co tylko zdążyła złapać ją i podnieść znad materaca, nagle coś złapało ją za nadgarstek i nim zdążyła zareagować, wciągnęło za kotarę.
- Kyaa!! - krzyknęła odruchowo, całkowicie wystraszona.
Nawet nie miała jak się bronić. Lecąc w kompletną cimność kryjącą się pod kotarą, zacisnęła mocniej rękę na sakiewce, która na nieszczęście moment później, wypadła jej z ręki. Zamiast na puste, zimne posłanie, jej ciało wylądowało na czymś twardszym od materaca, ale i zarazem miękkszym od podłogi. To coś było ciepłe i...
- Mam cię! - lekko ochrypły głos pod nią, przyprawił ją o zawał.
A więc ktoś tu jednak był! A ona jak skończona idiotka, podeszła tu od tak! Mało tego, czując na sobie jego rękę, łapiacą ją za drugie ramię i uświadamiając sobie swoje położenie, leżenia na jego odsłoniętej klatce piersiowej, spanikowała kompletnie.
- Puść mnie! - krzyknęła znów pod wpływem odruchu, starając się natychmiast wyrwać z uścisku.
- Ej! Nie ma mowy! - zawołał i traktując ją zupełnie jak bezwładną lalkę, nim dziewczyna się zorientowała, obrócił się z nią tak, by Lucy wylądowała na plecach na pościeli, a jej kat mógł swobodnie zawisnąć nad nią.
Łapiąc ją za ręce, przytrzymał je obiema swoimi dłońmi nad jej głową. Dodatkowo tak się usadawiając na niej zablokował jej ruchy, ściskając swoimi udami jej biodra, a nogami, unieruchamiając dziewczęce stopy, którymi próbowała za pomocą kopniaków zrzucić go z siebie.
Lucy szarpała się jeszcze chwilę, nim w tym szaleństwie nie zobaczyła w mroku jego pary rogów wyrastających z głowy. Jak porażenie prądu, dotarło do niej, że to nie byle kto ją tutaj przyłapał, ale sam END! Przerażona jeszcze bardziej, chciała zawołać po pomoc kogokolwiek, lecz gdy kątem oka zauważyła leżący obok nich, na materacu swój kolczyk, który spadł podczas tego gdy ją obracał na plecy, czując jak nie może ze strachu oddychać, zamknęła oczy, prosząc wewnątrz siebie, aby nie znęcał się nad nią boleśnie, tylko zabił od razu.
- Otwórz oczy. - słysząc jego ochrypły głos pokręciła przecząco głową, próbując wciąż wyjąć ręce z jego uścisku. - Otwórz je! - nawet jego ponowny rozkaz i gorący oddech na jej policzku, nie był wystarczający aby to zrobiła.
Dostatecznie się już go bała, aby jeszcze teraz widzieć jego krwiożerczy wzrok, kilka centymetrów od swojej twarzy.
- Nie... Proszę.... Puść mnie... - pisnęła złamanym głosem.
- Lucy, otwórz oczy. Proszę cię. - tym razem wydobywający się z jego ust szept, zabrzmiał dziwnie znajomo.
Ten ton był tak znajomy i zarazem dziwnie bolesny.
Moment! Skąd on wie, jak miała na imię? Przecież rozmawiają pierwszy raz, a wcześniej nikt do niej nie mówił po imieniu przez lakrymę...
- Luce... - słysząc jednak po raz drugi swoje imię, które tylko jedna osoba na świecie wypowiadała w ten sposób, tym akcentem i z tym przejęzyczeniem, uchyliła niepewnie swoje oczy.
Najpierw w pułmroku dostrzegła wiszącą nad nią męską klatkę piersiową, całkowicie odsłoniętą, pokrytą czarnymi wzorami, przypominającymi jakby języczki ognia. Unosząc coraz to wyżej powieki, zauważyła jego napiętą szyję, również całą pokrytą czarnymi wstęgami oraz uchylone usta.
Demon widząc jej ruch powiek, nagle oddalił się od jej ucha, nad którym się pochylał, tak by mogła spokojnie przyjrzeć się jego twarzy.
Widząc ją całą, niepewnie zawiesiła wzrok na jego bladych policzkach i czymś, co wcześniej kompletnie przeoczyła lub nie dotarło to do niej. Owy demon miał parę rogów wyrastających spomiędzy nie czarnych, lecz wiśniowych włosów. Zachipnotyzowana tym kolorem, ocknęła się dopiero wtedy, gdy on stanowczo odchrząknął.
- Luc.... - urwał, gdy dziewczyna złapała z nim nieświadomie kontakt wzrokowy.
To była chwila, gdy widząc patrzące się na nią zielone oczy, poczuła jak tonie w nich całkowicie. Nie docierało to do niej kompletnie. Jej głowa nie dopuszczała do niej tej myśli, lecz ciało, wiedząc już z kim ma naprawdę doczynienia, zamarło w kompletnym bezruchu.
- N... - wyjąkała, uchylając swoje usta, nie odrywając swoich szeroko otworzonych z szoku oczu. - Na... -
- Heh. - dmuchając w nią gorącym powietrzem i podnosząc zadziornie jeden z kącików ust do góry, dodał szeptem. - Lucy jakim cudem się tu dostałaś? Co ty tutaj w ogóle robisz? -
Będąc wciąż w wielkim szoku, jedyne co mogła teraz wypowiedzieć to pierwszą sylabę jego imienia. Powtarzając ją w kółko, próbowała się pozbierać, ale przez roztrzęsienie się całego ciała, nie mogła tego zrobić.
Natsu widząc jaki szok w niej wywołał, zamknął oczy i pochylając się do niej, stuknął ją swoim czołem o jej czoło.
- To ja. Tak. -
- Na... Natsu... - czując jak bardzo drżą jej usta, a oczy zachodzą łzami, Lucy zacisnęła je mocno, kręcą delikatnie głową na boki. - Ty... Boże... Ty żyjesz? - pisnęła czując jak pierwsza łza, spływa jej po policzku.
Natsu otwierając oczy i widząc to, wyprostował się nieznacznie i zabierając obie ręce z jej nadgarstków, obtrał jednym palcem tę krystalicznie, czystą kroplę.
- Cii, nie płacz. Tak, żyję. - wyszeptał łapiąc znów z nią kontakt wzrokowy. - Tak bardzo cię przepraszam, że... - zaczął gdy niespodziewanie Lucy zerwała się do pionu, zabierając nogi spomiędzy jego i oplatając swoje ręce w około jego szyji, przytuliła się do niego z całej siły.
- Natsu! Ty żyjesz! Natsu! - krzyknęła, za nic w świecie nie chcąc go puścić.
Wypuszczając ciężko powietrze, Natsu położył obie swoje ręce na jej plecach, również przytulając. Czując jak dziewczyna w jego objęciu zaczyna znów drżeć od płaczu, zaczął głaskać ją po nich, starając się uspokoić ją w ten sposób.
- Luce, nawet nie wiesz jaką ulgę czuję, że nic ci nie jest... - wyszeptał, kładąc swoją głowę przy jej włosach i zaciągając się tym uzależniającym zapachem.
Tym jednak razem był silniejszy od tego z jej sakiewki, Był jak utęskniony narkotyk, którego nie brał od lat, chodź tak naprawdę minęły tylko 3 miesiące...
- Jakim cudem? - ciszę przerwał znów jej głos. - Jakim cudem ty żyjesz? Przecież widziałam... -
- Wszystko ci wytłumaczę, obiecuję. - mruknął Natsu rozkładając na boki ręce, gdy Lucy gwałtownie odsunęła się od niego, mierząc go na wpół rozplakanym i na wpół wściekłym wzrokiem.
- Gdzieś ty był cały ten czas?! Co ty w ogóle robisz tutaj w Alvarez?! Czemu nie dawałeś znaku życia?! I... i... - obsypując go kolejnymi pytaniami, urwała skacząc swoim wzrokiem po jego ciele. - I co ci się stało? -
Przełykając ślinę, Natsu oblizał wyschnięte usta. A więc teraz albo nigdy.
- Zeref mnie uratował. - zaczął już mniej ochrypłym po spaniu głosem. - Zabrał mnie po tym jak mnie prawie zabili i pomógł dojść do siebie. -
- Zeref? - wyjąkała Lucy, czując jak jej usta otwierają się znów w geście szoku. - Zaraz, ten Zeref? -
- Hehe. Tak, ten sam. Nasz Zeref, czarny mag. - powtórzył Natsu, siadając wygodnie na łóżku. - Mój starszy brat. - dodał gotując się na reakcje Lucy.
- Twój... - jęknęła patrząc na niego jakby zupełnie oszalał. - Brat? -
- Ech... Tak. To moja jedyna rodzina z którą mam więzy krwi. - drapiąc się po głowie, Natsu musiał z całych sił się trzymać, aby wydusić z siebie to wszystko.
Lucy lecąc ponownie na plecy, podparła się ręką, aby nie spaść na poduszkę. Nie miała pojęcia jak to skomentować, ale czuła że zaraz usłyszy coś jeszcze gorszego, co całkowicie wywróci jej świat do góry nogami.
- Natsu... Oni przebili ci serce i gardło. Nawet będąc tym Zerefem, Panem Śmierci, on nie byłby w stanie cię uratować... - wyjąkała, zaciskając rękę na prześcieradle.
- No bo... Jest taki mały haczyk... -
- Jaki?! Co on ci zrobił?! - krzyknęła sięgając do jego policzków i łapiąc za nie, nakierowała zielone oczy na siebie. - Natsu. Co ci Zeref zrobił?! - powtórzyła ostro.
- Pamiętasz Tartaros? -
- Tak. Ale co to ma do rzeczy? -
- A pamiętasz, jak skończył Mard Gear? -
- Zeref go zabił przy was. - odparła wciąż nie puszczając z rąk jego twarzy. - Z tego co mówiłeś ty i Gray, zamknął go w księdze z której powstał i niszcząc ją, zabił go. -
- Każdy demon ma księgę opisującą go. Jeśli zniszczy się ją, demon umiera. - mówiąc to z coraz bardziej roztrzęsionym głosem, Natsu zacisnął swoje palce, na swoich udach.
- Natsu przerażasz mnie. Po co mi to... - zawołała Lucy, gdy dotarło to do niej. - Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć... że... -
- Tak. - wypuszczając całe nagromadzone powietrze w płucach na jej głowę, Natsu rozwiał jej włosy w każdą stronę.
To jedno słowo sprawiło, że Lucy cała zesztywniałe jak marmurowa kolumna. Patrząc się niedowierzająco w głąb jego zielonych oczu, uchylała wargi chcąc coś powiedzieć, jednak koniec końców żadne słowo nie padło z jej ust.
- Jestem demonem od samego początku. Nim jeszcze Igneel zaczął uczyć mnie magii Dragon Slayer. - wyznał ciężko.
- Co? Ale... Jak to od początku? Moment, Natsu o czym ty mówisz?! Przecież nigdy odkąd cię znam, odkąd jesteś w gildii nie słyszałam o tym byś tak wyglądał! Byś był demonem! -
- Ja też o tym nie wiedziałem, ale rok temu, gdy biłem się z Zerefem, powiedział mi o tym. No i pokazał mi moją księgę, dość boleśnie udowadniając swoją rację. - mówiąc to Natsu położył swoją rękę na piersi, masując okolice serca.
- O matko... - Lucy czując jak nie może złapać tchu, zabrała od chłopaka swoje dłonie, pozwalając by opadły jej wzdłuż tułowia.
- A swoją drogą. - zawołał chcąc zmienić lekko temat rozmowy. - Wiem, że jesteście na mnie wszyscy źli, że END jest waszym największym wrogiem, ale następnym razem, gdy będziecie chcieli mnie zabić, to postarajcie się chodź trochę. - dodał uśmiechając się zadziornie.
- Słucham? -
- Wczoraj po południu, to wy do mnie strzeliliście. Prawda? - mruknął wskazując miejsce gdzie miał ranę na boku. - Osoba z którą się potem starłem przed zaułkiem to był Gray. Najpierw myślałem, że ten zapach od niego który wywoływał u mnie strach był od smokożercy lodu, jednak potem gdy rozmawiałem z bratem, yyy z Zerefem, coś mi się nie zgadzało. Skoro to lód z magii Dragon Slayer, to czemu moje demoniczne płomienie, nie mogły go roztopić? Czemu mogłem go tylko rozwalać siłą? Co to za magia, która przeciwstawia się klątwą Etherious? - robiąc pauzę Natsu zerknął w bok.
- Magia pogromcy demonów... Demon Slayer. - dokończyła Lucy.
- A ile znamy Demon Slayer, posługujących się magią, nie, klątwami lodu i znających moje nawyki? Nie jestem ślepy i zauważyłem, że on cały czas wiedział jak uniknę jego ciosów albo jak się będę poruszał. -
- Gray... Tylko Gray pasuje... -
- No właśnie. - zawołał Natsu powracając wzrokiem na Lucy i uśmiechając się szeroko. - Drugą osobą, którą Gray przytulał w zaułku i która do mnie wtedy strzeliła była Juvia. A trzecim był Mest! Tylko on w Fairy Tail umie teleportwac ludzi! -
Lucy zakrywając sobie twarz ręką, załamała się.
- Lucy? -
- Boże... - jęknęła załamana. - Nawet nie chcę myśleć o tym, że mogliśmy cię zabić. - jęknęła, kręcąc głową na boki.
- Ej, ej. Nic mi nie jest. Zobacz. - łapiąc za jej dłoń, Natsu zdjął ją z jej twarzy.
Lucy spuściła wzrok na jego zagojony bok i wyciągając drugą rękę, dotknęła go czubkami palców.
- Widzisz? Wszystko się już zagoiło. - zaśmiał się, starając dać jej otuchy, aby się nie bała.
- Nie o to chodzi Natsu. - zaczęła wciąż nie podnosząc na niego wzrok.
- To o co? -
- O to, że nie masz do końca racji. -
- Nie rozumiem? - mruknął, ściągając brwi.
- To ja wtedy do ciebie strzelałam i to ja wtedy byłam z Gray'em. To mnie wtedy goniłeś. - mówiąc to, Lucy w końcu podniosła wzrok w górę. - Myśl o tym, że mogłam cię zabić.... -
- Jak to, to ty wtedy stzrelałaś?! - zawołał Natsu, czując jak opada mu szczęka.
- Prze.... -
- Lucy! Kto ci dał do cholery jasnej broń! Ja normalnie uduszę za to Gray'a! -
- To nie jego pomysł! -
- A kogo?! -
- Nie mogłam używać Star Dress, a mój bat za bardzo by mnie wyróżniał. Dlatego pożyczyłam od Biscki ten pistolet. - Lucy robiąc naburmuszony dziubek, strzeliła focha. - Nie będę siedzieć z założonymi rękami, tylko dlatego, że.... - syknęła gdy niespodziewaanie znalazła się w objęciach Natsu.
- Ty głuptasie! - warknął dość przyjaźnie. - Nie chodzi mi o to, że siedziała byś z boku, tylko o to, że mogło ci się coś stać! Martwiłem się o ciebie i wciąż się martwię. -
- A ty myślisz, że ja o ciebie nie? - pisnęła, chowając swoją twarz w jego ramionach.
- Wiem. Nie chciałem tego. -
- Mmm, nie mówimy już o tym. - mruknęła, podnosząc oczy w górę. - Teraz już będzie lepiej. Prawda? - Jednak kiedy Natsu nie odpowiedział, odwracając głowę bok, wyprostowała się jak struna.
- Lucy, ja nie wrócę już do Ishgaru. Zostaje tutaj. -
- Co? Niby czemu?! Co ty pleciesz?! - zawołał uwalniając się od niego.
- Lucy spójrz na mnie. Jestem demonem, a oboje wiemy jak inni zareagują na mnie. -
- Od kiedy ty się przejmujesz opinią innych? - mruknęła stanowczo.
- Lucy. Jestem END. Nikt w kraju czy gildii mnie nie zaakceptuje. Nie będę cię też winił jeśli... - zaczął gdy coś nagle przerwało mu wypowiedź.
Ona zwyczaje w świecie podnosząc się na łóżku na klęczkach, zasłoniła mu usta, przerywając po prostu jego wypowiedź.
- Natsu, już zapomniałeś? - zaczęła przybitym głosem. - Już zapomniałeś, że nie ważne co się działo, ja, Gray, Erza, cała gildia, wszyscy nasi znajomi, Fiore nigdy cię nie odrzucało? Nie ufasz mi? Przecież powinieneś doskolane wiedzieć, że ja... - szepcząc, Lucy zabrała mu rękę z ust, palcami przejeżdżając po jego czarnych pasmach na szyji i klatce piersiowej.
- Ufam Ci. - mruknął, rozluźniając spięte mięśnie.
Tym czasem dziewczyna zatrzymując się na jego sercu, zamknęła oczy i ostrożnie przyłożył tam policzek, wsłuchując się w jego przyśpieszone bicie.
- Chcesz zostać z bratem? To dlatego nie chcesz wracać? - szepnęła cicho. - Powiedz mi prawdę, bo naprawdę nie uwierzę w to, że boisz się wrócić do swojej gildyjnej rodziny, z takiego powodu. -
- Lucy, ja jestem potworem, nawet nie wiesz jakim... -
- Pff, haha. Wybacz. - mruknęła, przez krótki śmiech. - To, że jesteś 'potworem' wiedzą już wszyscy. Zwłaszcza wszyscy, którzy słyszeli o zniszczeniach jakie powodujesz na misjach, gdy zbyt bardzo zaszalejesz, czy gdy dobierzesz się komuś do skóry. - dodała, podnosząc oczy w górę i uśmiechając się delikatnie.
Natsu analizując jej słowa, mimowolnie parsknął śmiechem, kręcąc głową na boki. Z tym argumentem nie mógł dyskutować, gdyż to była czysta prawda. Jakaś iskierka nadzieji, pojawiła się w nim. Może się mylił? Może tak jak Eri wspomniała mu, Ishgar znał tylko połowiczną prawdę.
- Dla wrogów postrachem, dla przyjaciół najwspanialszą osobą na świecie. - mruknął.
- Hmm? -
- A nic. Po prostu coś mi się przypomniało. Nie ważne. - zaprzeczył, krecąc głową na boki.
- Jeśli się wciąż boisz, to chodź ze mną... -
- Ja? Ja się niczego nie boję. - zawołał Natsu dumnie się prostując.
- Akurat. - parsknęła Lucy, śmiejąc się w rękę.
- Ach tak? - syknął zadziornie młodszy Dragneel i łapiąc dziewczynę za ramiona, ponownie przygwoździł ją na łóżku, samemu zawisając nad nią.
- Ach! Co robisz?! - pisnęła w pierwszej chwili. - Głupek! - zawołała, lądując pod nim.
Tym jednak razem, nie ściskał ją udami, ani nie przytrzymywał jej nadgarstków. Wisząc nad nią, podparł się rękami koło jej głowy, aby całkowicie się na niej nie położyć. Wiedział, że był od niej cięższy i mogło by być to dla niej mało komfortowe.
- A tak w sumie... to mogę? - spytała wskazując oczami na jego rogi.
- Co? Że dotknąć? - mruknął, a widząc jak kiwa głową, podniósł jeden z kącików ust do góry. - Po co się pytasz? Pewnie, że możesz. - zawołał radośnie.
Nic już nie odpowiadając, Lucy podniosła swoją dłoń i z początku jedynym palcem, przejechała po jednym z rogów.
- Twarde. - szepnęła dołączając resztę palców.
- Wiem. Dzieciaki w mieście też tak mówiły. -
- Dzieciaki? -
- Tak. Kiedyś jak poszedłem się przejść, zagadałem się z jedną z kelnerek z karczmy, a potem obległy mnie dzieciaki i błagały abym im je pokazał.... -
- O matko! Natsu! - Lucy przerywając mu, zabrała rękę jak oparzona.
- Co? Co się stało? - odprał, gdy blondynka zerwała się z łóżka, schodząc z niego na podłogę.
- Natsu... Myśmy zabrali ją. Mira która jest tutaj ze mną, znalazła twoją księgę... -
- Mira? - powtórzył w myślach, również wstając z łóżka. - W bibliotece? - spytał, stając na wprost niej.
- Tak. Nie, nie, nie, Gray na pewno będzie chciał ją od razu zniszczyć. Mavis wydała rozkaz.... -
- W bibliotece na niższym piętrze? - spytał Natsu, łapiąc Lucy za ramiona.
- Dwa piętra niżej... Z czego się śmiejesz? - krzyknęła, widząc jak chłopak ledwo powstrzymuje się od tego.
- Spokojnie, nic mi nie będzie. - szepnął, jednak widząc jej otępaiłą minę dodał. - To fałszywka. Po jednym z incydentów, Zeref obawiał się szpiegów wśród straży i zostawił na nich parę pułapek. Jedną z nich była podróbka mojej księgi w bibliotece. -
- Fałszywka? To gdzie jest prawdziwa? -
- U Zerefa. Ma ją cały czas przy sobie. - wzruszył niewinnie ramionami Natsu.
- Ja nie mogę. - warknęła, pochylając całą sylwetkę w dół.
- Wybacz, ale nie przewidzieliśmy, że to wy wpadniecie po nią do nas z wizytą. -
- Bardzo zabawne. - mruknęła Lucy, obrzucając go złym spojrzeniem.
- To wytłu.... - zaczął Natsu, gdy oboje usłyszeli na korytarzu za drzwiami odgłos kroków i biegania. - A tam co się dzieje? -
- Chyba mnie szukają. - mruknęła Lucy, zerkając na swoją bransoletkę. - Czas mi się skończył... Happy! -
- On też tu jest? -
- Tak. Carla, Lily.... -
- Lucy, musicie się stąd ulotnić. Jak któregoś z was znajdą, to nie będzie za kolorowo. -
- Natsu, chodź z nami. -
- Nie. Nie mogę. - mruknął stanowczo. - Uciekaj stąd. Wróć do reszty i nie wychylajcie się. Przyjdę do was popołudnu. -
- Obiecujesz? Nie okłamujesz mnie? -
- Tak, obiecuję. - odparł od razu. - Jeśli nas tu ktoś razem zobaczy, nie mówię tu o Zerefie czy sprigganach, ale o osobach z Guiltiny lub innego kraju, to mogę was obrać za cel lub kartę przetargową. -
- Wytłumaczysz mi to później. Prawda? -
- Tak. Wszystko ci wytłumaczę. - mruknął.
- Natsu, tylko jak wyjdę od tak na balkon i Happy tam przyleci, to jak cię zobaczy... -
- Nie zobaczy. Nie zbliży się tutaj. -
- To jak ma nie stąd zabrać? -
- Ufasz mi? -
- Tak? - odparła Lucy śledząc go wzrokiem.
Młodszy Dragneel podchodząc do łóżka, wziął do ręki jej sakiewkę i wracając, objął ją w pasie, zapinając ją.
- Klucze, no tak. - szepnęła kompletnie o nich zapominając.
- Wyjdź na balkon. Jakby nic. - szepnął przyjaźnie. - A jak cię Happy złapie, karz im wracać. Nic o mnie nie mów. Rozumiesz? -
- Tak, rozumiem. -
- A jakby coś pytali, to okłam, że się szarpaliśmy i siłą zabrałaś mi je. - dodał wskazując na klucze. -
- Okej. - kiwnęła głową.
- Znajdę was i wtedy pogadamy na spokojnie. - szepnął Natsu i zdejmując z ręki jej bransoletkę, złamał ją w pół. - Więc bez skaradania mi się tutaj więcej. -
- A księga? - spytała. - Mamy ją zniszczyć? -
- Jakbyś dała radę, spróbuj nakłonić Mavis do negocjacji z Zerefem. Głupio będzie jak Gray ją zniszczy a potem mnie zobaczą od tak. -
- Okej, spróbuję kupić ci czasu. -
Lucy biorąc do ręki kawałki bransoletki, odwróciła się do balkonu, idąc w jego stronę. Natsu przywołując swoją moc, zmienił kolor swoich oczu na czerwone, z pionowymi kreskami oraz coś, co nauczył się niedawno robić, a mianowicie sam zmienił swój kolor włosów na czarne.
- Natsu... - Lucy zatrzymując się przed progiem, odwróciła się do niego.
- Wiem, wyglądam strasz-... - zaczął gdy dziewczyna niespodziewanie rzuciła mu się na szyję i nie dając mu dokończyć swojej wypowiedzi, zamknęła jego usta swoimi. - Lu... - mruknął zaskoczony chłopak, lecz czując jej wargi, całujące z czułością jego, zamknął oczy, obejmując ją.
Przytulając ją do siebie, zaczął oddawać pomału pocałunek, błagając w duszy by ta chwila, o której myślał, że w życiu się nie wydarzy, trwała jak najdłużej. Czas zdawał się zatrzymać, a nieznana dotąd fala, nie... Tsunami ognia, zalało całe jego ciało. Oddalając się od siebie, oboje zaczerpnęli powietrza, patrzą sobie nawzajem w oczy. Jej niewinne, piękne i lśniące, oraz jego. Krwiożercze, niebezpieczne i demoniczne. Kompletnie dwa różne światy, kompletnie dwie różne istoty, złączone wspólnym czuciem.
- Chodź, zrzuć mnie już. - odezwała się jako pierwsza Lucy, wychodząc za próg drzwi balkonowych. - Oj przecież wiem, co ci chodziło po głowie. - dodała, zerkając na niego z uśmiechem.
Szybko jednak potem, odwracajac się plecami do murka, ruszyła do niego tyłem. Natsu kręcąc niedowierzająco głową na boki, z błyskiem w oku ruszył ku niej. Gdy dziewczyna uderzyła plecami o murek balkonu, zerknęła delikatnie w dół.
- Są... - szepnęła cicho, dając znak Natsu.
END podchodząc do niej powolnym krokiem, zatrzymał się tuż przed nią, tak by jej ciało zasłoniło go. Oceniając sytuację i widząc Carlę, która zwróciła uwagę reszty na Lucy, po raz ostatni zawiesił wzrok na brązowych oczach przyjaciółki, po czym delikatnie ją popychając, wypchnął za murek balkonu.
- Lucy!! - Happy wyzwalając max speed złapał ją zaledwie kilkanaście metry niżej.
- Lucy! - Mira i Wendy podlatując do niej, krzyknęły wystraszne, zerkając chwilę potem w górę i całkowicie blednąć na jego widok.
Patrzył na nie cały czas, nie spuszczając Lucy z oczu. Jako END był wystarczająco szybki, by w razie gdyby Happy nie zdążył ją złapać, samemu skoczyć. Aby zminimalizować zagrożenie, tak też ją wypchnął z balkonu, aby od razu poleciała w jego łapki. Upewniając się po raz ostatni, że jest bezpieczna, Natsu odwrócił się spokojnie, wracając do komanty. Ledwie jednak przekroczył próg, jego usta ułożyły się w szeroki uśmiech. Dotykając je palcami, zamknął oczy starając się aby uczucie bliskości warg dziewczyny, prędko nie znikło.
C. D. N...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro