14. Zasadzka
Nie czekając na świt, Natsu narzucając na ramiona swoją nową kamizelkę, odsłaniającą oba ramiona i znak gildi Alvarez na lewym, wypadł ze swojej komnaty kierując się do brata. Zastanawiając się po drodze jak go obudzić i czy może nie powinien poczekać aż sam wstanie, Natsu pokonał większą część korytarza. Dochodząc do drzwi komanty Imperatora, zatrzymał się przy nich. Widząc je uchylone, zbliżył ucho, podsłuchując odbywającej się tam rozmowy między starszym Dragneelem a poznaną tydzień temu medyczką.
- Rozumiem. - mruknął ponury głos Zerefa.
- Bardzo mi przykro, ale nic nie mogę już zaradzić. - szeptała roztrzęsionym głosem kobieta.
- Nikomu tego nie rozpowiadajcie. A co się tyczy mojego młodszego brata, to... - zaczął Zeref, gdy Natsu pod wpływem adrenaliny wpadł przez uchylone drzwi.
- Co się dzieje?! Co znowu jest nie tak?! - warknął stanowczo, patrząc raz na brata a raz na wystraszoną medyczkę.
- Wyjdź. - Imperator rozkazując chłodno, syknął aby kobieta wyszła.
Zostając sam na sam, rodzeństwo spojrzało na siebie. Natsu zamykając za kobietą drzwi, podszedł do łóżka w którym leżał jego brat i siadając ostrożnie przy nim, posłał mu poważne spojrzenie.
- Co chcesz przede mną ukryć? - zaczął Natsu.
- Akurat przed tobą nic. Przecież wiesz, że nie mam tajemnic przed tobą. - mówiąc to Zeref uśmiechnął się cierpko.
- Co jest? Wciąż boli cię kręgosłup? Wziąłeś leki? -
- Natsu. - Zeref łapiąc za rękę młodszego Dragneel, zatrzymał go przed wstaniem. - One już mi nie pomogą. To była tylko chwilowa poprawa. Mam zbyt zniszczone kręgi, które ponownie uciskają mi na rdzeń. Natsu, posłuchaj mnie uważnie... -
Zaciskając ręce na prześcieradle, Natsu zacisnął swoje kły. Nie musiał kończyć ani nic już więcej mówić. Doskonale zrozumiał sytuację. Jego brat nie jest w stanie już z bólu ustać na nogach a przy próbach robienia tego na siłę, może kompletnie złamać sobie rdzeń kręgowy.
- Zabije ją. Zarżnę Kiria jak ją tylko dorwę!! - warknął Natsu wstając na nogi i niekontrolowanie wchodząc w swojego Etherious.
- Natsu uspokój się. - Zeref zachowując zimną krew, próbował opanować swojego brata.
Wbijajav sobie pazury w ramię, przebił nimi swoją skórę nie pokrytą łuskami, raniąc się do krwi.
Kto wie do czego by jeszcze doszło, gdyby nie wpadniecie tam Invela, który na widok Natsu, zatrzymał się natychmiast w progu z przerażenia.
Zeref widząc przerażenie spriggan i ledwo panującego nad gniewem brata, złapał za wolną poduszkę i cisnął nią w jego głowę z rogami.
- Uspokój się! - syknął chłodno. - Co jest? Mów! - dodał ostro do Invela.
- Nastąpiło włamanie do gabinetu piętro niżej. -
- Złapaliście ich? - podnosząc obie brwi, Zeref poczuł jak zaczyna się w nim zbierać czarna moc klątw.
- Yyy... - zająknął się Invel.
- Nie. Polecieli na południe. - syknął Natsu, ściągając poduszkę ze swojej twarzy i pokazując obu mężczyzną swoją pulsującą z nerwów żyłkę na czole. - A zanim zaczniesz mi tu wypominać, czemu ich nie goniłem, pragnę zaznaczyć, że świadomie zrezygnowałem z tego. -
- A to niby czemu? -
- Spotkałem ją. Wpadła mi do komnaty. - Natsu wzruszając kompletnie obojętnie ramionami, odrzucił bratu poduszkę.
- Kogo? Coś ty znowu wymyślił... -
- Fairy Tail. Byli tutaj i zabrali moją księgę END. -
- Fairy Tail? - powtórzył Zeref, patrząc uważnie na brata. - Moment, jesteś pewny, że...
- Tak. Nie pomyliłbym Lucy z nikim innym. Jej twarzy i głosu. - mówiąc to Natsu wyszedł z formy demonicznej i czochrając się po włosach, odwrócił się tyłem do brata.
- Każę posłać wojsko za nimi. Priorytetem będzie odnalezienie Księgi END. - głos zabrał Invel, kłaniając się w pół.
- Nie. Sam się zajmę moją księgą. - sprzeciwił się Natsu, zaciskając ręce w pieści.
- Jesteś tego pewny? Atakując ich podpiszesz wyrok na siebie. - mruknął Zeref wskazując na logo Alveraz na ramieniu chłopaka.
- To szaleństwo. - prychnął Invel. - Mogą cię w każdej chwili zabić. -
- Fairy Tail nie zrobi tego. Nie wbijają komuś nóż w plec... - gryząc się w język, Natsu odchrząknął. - Nie zabiją mnie od tak. Po cichu. Znając ich metody, zażądają negocjacji z tobą. -
Zeref mrużąc oczy, przypatrywał się postawie brata, a gdy ten czując na sobie jego wzrok, obrócił się do niego profilem twarzy, zamknął je całkowicie.
- Dobrze. Sprawę księgi zostawiam tobie. Więc będziemy mieć wkrótce tutaj gości. Invel, każ się przygotować do tego. Należy w końcu ugościć ich jak najlepiej. - odparł gestem ręki odprawiając swoją prawą dłoń, aby wyszedł. - Więc miałeś rację. - dodał zwracając się do brata.
- Lód którego nie mogę roztopić demonicznym żarem. Sople które zostały mi na ciele nie topniejąc. Jaka moc jest zdolna przeciwstawić się mi? Demon Slayer Lodu, nie Dragon Slayer Lodu. -
- Czyli Gray Fullbuster, tak jak podejrzewałeś wczoraj. To on był w masce. Strzelec Juvia Lockers, którą przytulał w zaułku i teleporter Mest Gryder, a nie Skullion. - podsumował Imperator. - A dziś Lucy Heartfilia. -
- Exeedy. Happy, Carla i Lily. Mirajane Strauss i Wendy Marvel i Mavis Vermillion. - dodał Natsu - Tyle udało mi się ustalić.
- Całkiem sporo. -
- Część widziałem gdy wyszedłem za Lucy na balkon. Resztę wyciągnąłem z niej. -
- Natsu, jesteś pewny że... - zaczął Zeref gdy rozległo się pukanie do drzwi.
Wchodząc powoli Jacob, pokłonił się Imperatorowi i Księciu Alvarez.
- Dostaliśmy cynk. Za parę godzin ma odbyć się w jednej z kraczm zebranie szukanych szpiegów z Amakmar. - mówiąc to ochrypłym od tytoniu głosem, spriggan uśmiechnął się krwawo. - Ajeel jest gotowy w każdej chwili na rozpoczęcie łowów. -
- Wsparcie? Mają jakieś? - zapytał Zeref poprawiając się na łóżku.
- Według moich informacji, tak. Smokożercy mają ich chronić. -
- Dobra. Najpierw zdrajcy, potem moja księga. - zawołał energicznie Natsu obracając się przodem do brata. - No przecież nie poradzą sobie z Dragon Ito. Spokojnie będę uważał na siebie. - dodał widząc minę brata.
- Weź cały swój prywatny oddział. Ajeel również ma go wziąć. Gdyby coś poszło nie tak masz się za nikim nie oglądać tylko wycofać się. Zrozumiałeś? -
- Tak. - kiwając głową, Natsu przybrał poważny wyraz twarzy. - Tym razem nie dam sobie wejść im na głowę. - mówiąc to młodszy Dragneel ruszył do drzwi. - I nie myśl, że sprawa z twoim kręgosłupem jest skończona. Obiecuje Ci to, znajdę sposób żeby cię uleczyć. Nawet jeśli oznaczało by to wypowiedzenie wojny samemu Fairy Tail. - dodał wychodząc przez próg.
-Nats! - Zeref wołając brata, zatrzymał go zaraz na nim. - Zanim ruszysz w pogoń za księgą, wróć do mnie. Puszczę z tobą Dimarie, Invela i Jacoba. -
- I po co aż takie wsparcie? - parsknął w pierwszej chwili chłopak, jednak szybko potem się uspokoił. - Demon Slayer. No tak. -
- Ostrożności nigdy za wiele. -
- Hehe! - śmiejąc się cicho, Natsu uśmiechnął się przyjaźnie. - Spokojnie. Wiem co robię. - mówiąc to położył palec na swoich ustach, puszczając przy tym bratu oko i znikając za drzwiami.
- Heh. Jacob idź za nim i miej go na oku cały czas. Ma o tym nie wiedzieć. - mruknął Imperator. - Jestem więcej niż pewny, że gdy dojdzie do starcia z Kiria, Natsu przestanie panować nad sobą i ją zatłucze. Chcę ją żywą. Chcę informacji a nie trupa. -
- Jak rozkażesz. - odparł spriggan rozpływając się w powietrzu.
- A więc czas zastawić zasadzkę i wyciągnąć parę informacji. - szepnął Zeref gdy został sam.
Jego czarne jak noc oczy skierowały się na jeden z tomów demonicznej księgi, których kiedyś było tak wiele, że tworzyły osobną bibliotekę, lecz teraz zostało mu praktycznie tylko kilka sztuk.
- Mavis. Sprawdźmy więc, co zrobisz z "księgą". -
...
Parenaście minut później - jedna z mało uczęszczanych karmcz w Vistarion na jej obrzeżach
Cisza zaległa pomiędzy zebranymi. Spoglądając po twarzach swoich rodaków, prawa ręka Władcy Amakmar powstał z miejsca chąc wydać rozkaz emlinacji obu braci Dragneel, gdy drzwi do pomieszczenia dosłownie wyłamały się z zawiasów. Spodziewając się Dragon Ito z którymi współpracował, prychnął w ich kierunku, upominając ich bezszczelne wejście. Jednak gdy w progu drzwi zobaczył wyłaniającego się END w swojej pełen formie Etherious wraz z jego prywatną dywizją, pobladł jak kartka papieru.
Nie czekając aż krwiożercze oczy Księcia Alvarez namierzą go, prawa ręka Władcy Amakmar zerwała się do ucieczki. Wiedział, że w taki sposób tylko podrażni jeszcze bardziej drapieżnika jakim owy demon był w tym momencie, jednak nie zmierzał dać się tutaj pojmać. To by oznaczało koniec wszystkiego.
Nie zważając na krzyki za sobą i warknięciem samego END informującego go, że nie ma gdzie uciec i już nie żyje, mężczyzna przeskoczył przez okno na parterze i wypadając na ulicę zaczął uciekać nią.
- Kurwa! Wracaj tu! Ty gnido!! - wydarł się za nim Natsu, również wypadając za swoją ofarą przez drzwi składzika.
W pomieszczeniu zrobił się za duży ruch, przez szarpaniny pomiędzy jego dywizją a ludźmi zamieszanymi w cały spisek. Nawet gdyby chciał dostać się do okna na siłę, po ciałach, stracił by tylko czas. Stąd wypadając przez drzwi którymi wszedł, ruszył w kierunku w którym zobaczył plecy zdrajcy. Czując buzującą krew w żyłach, nie do końca panował nad sobą. Zabije go, to już było pewne. Gdy go dopadnie, nie będzie mógł się powstrzymać. Trudno. Bo to pierwsza osoba którą uśmiercił tutaj? Wykonując polecenia brata, przez cały ten dotychczasowy pobyt zabijał i wyżywał się na wielu osobach. W prawdzie, żadna z nich nie była rodowitym Alvarezjańczykiem, no może oprócz tego parszywego dowódcy straży miejskiej, który doprowadził Zerefa do tego stanu, więc nie było sensu nad tym myśleć. Zabijał tylko wrogów Alvarez i nikogo więcej.
Przypominając sobie moment gdy łapiąc brata, poczuł cieknącą krew z jego pleców po swoich dłoniach, wywołał u niego jeszcze większy szał. Niczym śmierć, biegł za uciekającym przed nim człowiekiem, zostawiając za sobą morale i powinności. Ludzie widząc pościg schodzili mu natychmiast z drogi, czy to z wierności, czy z chęci ratowania swojego życia i nie podpadnięcia mu. Nikt w końcu nie chciał przeszkodzić Księciu Alvarez na jego łowach, gdy on na codzień był dla nich aniołem zesłanym niebios.
Tymczasem uciekający mężczyzna, próbując zwiększyć swoje nikłe szanse na przeżycie, skręcił ostro w bardzo wąska uliczkę. Natsu znając na pamięć miasto dzięki swoim wypadą do niego i zwiedzaniu, ominął ją biegnąc cały czas na wprost. Intuicja sama go prowadziła po dużych ulicach gdzie mógł rozwinąć większą prędkość niż w ciasnych przesmykach. W prawo, prosto i w lewo, prosto, w lewo, w lewo i prosto.
- Buu! - zawarczał Natsu, gdy mężczyzna myślący, że zgubił pościg, jakby nic, spokojnie wyszedł z labiryntu przesmyków na główną ulicę.
Nawet nie zdążył dobrze się przyjżeć, gdy coś powaliło go na ziemię, łamiąc mu kilka żeber i bark.
- A ty dokąd?! Zabawmy się! - Natsu w najlepsze bawiąc się z prawie bezwładnym ze strachu ciałem prawej ręki Amakmar, zaczął kopać go i spychać na mały placyk tuż obok nich.
Skulny z bólu i przerażenia, jedyne co mógł wydawać z siebie to krótkie krzyki bólu. Nawet nie prosił o litość, nie mogąc nabrać wystarczająco tlenu. Dopiero gdy lądując na środku placyka, END przestał się nad nim pastwić, podniósł załzawione oczy na stojących wszędzie mieszkańców Vistarion.
- Ten o to człowiek, dopuścił się planów zniszczenia naszego Imperium!! Wielki Imperator Alvarez, wydał rozkaz pojmania go żywym lub martwym. - krzyknął Natsu, stając jak kat nad jeńcem. - Ale ja mam dziś zły humor, więc.... - dodał łapiąc mężczyznę za włosy i zmuszając go do kleczenia na kolanach.
Nic go nie obchodziło jego jęczenie i błagania. Nawet jego ręce, którymi próbował oswobodzić swoje włosy i kark ze szponów END, nie zrobiły na nim cienia wrażenia. Mieszkańcy pojmujący o co się rozchodzi, zaczęli nawoływać jeden przez drugiego, aby skręcić mu kark, poderżnąć gardło, obciąć głowę, przebić serce. Każdy czując się wściekłym na niego, za podniesienie ręki i knuciu przeciwko ich dobrem i kochanemu Imperatorowi Alvarez, samemu zabiłoby go na miejscu. Jedyne czemu nie doszło do tego jeszcze, była obecność END, który trzymając swoją upolowaną ofirę, emanował dosłownie żądzą krwi.
- Twoje ostatnie słowa? - syknął prześmiewczo, pochylając się nad uchem mężczyzny i mocniej wbijając pazury swojej dłoni w jego kark.
- To woj-... - zaczął gdy krótki sztylet wbił mu się w głowę, zabijają go w rękach Natsu, na miejscu.
Podnosząc swoje krwiste oczy z pionowymi źrenicami, dostrzegł biegnących ku niemu dwóch smkożerców. Nim mieszkańcy zdążyli dostrzec co się dzieje, trup mężczyzny zdążył upaść na ziemię, a sam END walczył już z dwoma nowymi przeciwnikami. Aby nie dpouścić do tego, by powiedział mu za dużo, Dragon Ito uśmierciło swojego współpracownika, którego do tej pory mieli chronić.
- Nosz cholera! Wypierdalać mi stąd! - wydarł się Natsu, który pod wpływem END kompletnie przestał się ich bać.
- Daj mi posmakować cię bliżej! Czuję, że jeśli się zapoznamy bliżej, to się polubimy! - drażniąc się z nim, Kiria zaczęła ciąć wszystko co było wokoło niej.
Robiąc to kompletnie na oślep, zraniła tak kilkoro ludzi i rozwaliła kilka wozów. Natsu widząc to, jeszcze bardziej chciał ją dopaść, lecz ilekroć zbliżał się do niej, drugi smokożerca, Madmole wciskał się pomiędzy niego a nią i skutecznie odpychał w tył. Podczas jednego z takich odepchnięć, Natsu przywalił plecami w ścianę jednego z budynków, sycząc głośno z bólu.
- Koutaishi (z jap. następca tronu)! - wpadający na plac jego dywizjon oraz Ajeel wraz ze swoimi ludźmi, ruszyli na dwójkę Dragon Ito, zmuszając ich do obrony.
- Ajeel... - wydyszał Natsu, opierając się bokiem o ścianę budynku.
- Zostań tam, zajmiemy się nimi. - zawołał stanowczo Ajeel i ruszając ze swoją burzą piaskową, uderzył z całym impetem zgrzytającą zębami Kiria.
- Chyba cię jebło! Mam zostać w tyle?! - syknął Natsu, robiąc krok w stronę bójki, gdy całe jego ciało napięło się jak struna.
Czując obok siebie znajomy zapach, nawet nie zdążył się obrócić, gdy magia tego człowieka, teleportowała go z placu Vistarion na przed lesie, kawałek od stolicy.
- Co do... - jęknął gdy otwierając ponownie oczy dostrzegł lecące ku niemu ataki.
Unikając pierwszego z nich, odskoczył kawałek w bok, chcąc ocenić sytuację, lecz dopiero wtedy zorientował się, że wybrał złą stronę. Wpadając prosto w ręce Demon Slayer, Natsu musiał w ułamku sekundy wyzwolić cały swój demoniczny żar, aby jego przyjaciel na zabił go tam na miejscu. Zderzająca się ze sobą, moc Egzorcysty Lodu i Demonicznego Żaru, spowodowała huk rozchodozący się na kilometry.
- Gr... - zawołał END, chcąc powstrzymać Fullbuster przed takimi agresywnymi atakami na siebie, lecz tamten nacierając na niego cały czas, kompletnie uniemożliwiał mu wysłowienie się.
Nie widząc innego wyboru, młodszy Dragneel zaczął tak samo zajadle bronić się i atakować. Gdyby go powalił, może wtedy dałby mu dojść do słowa. Tak zakładał, lecz z każdą kolejną chwilą walki, jego wewnętrzny END przejmował nad nim kontrolę. Demon czując się zagrożonym ze strony Demon Slayer, zaczął wymykać się spod panowania Natsu i atakować mocniej niż chłopak tego chciał. Patrząc jednak urywakmi sekund na przyjaciela, dostrzegł zmianę w nim.
- On też się nie kontroluje... - przeszła myśl przez głowę Dragneela.
Będąc na zupełnym pustkowiu przed wejściem do lasu Natsu uznał, że nic go nie ogranicza i spróbuje puścić całkowicie swoje ograniczniki, atakując Gray z pełną mocą. Jeśli szybko tego nie zakończy, to w krótce może dojść do czegoś nieprzyjemnego. Albo on pierwszy straci nad sobą kontrolę, albo Fullbuster, który czując szał na demona, dawał się ciągnąć za nos, jak małe dziecko, zupełnie oddając kontrolę nad sobą, żądzy Demon Slayer.
- Gray!! - dwa damskie krzyki przeszyły powietrze, kompletnie zostając zignorowane z pierwszego pozoru, przez obu walczących chłopaków.
Z pozoru, gdyż, Natsu słysząc to, zerknął na skraj lasu w którym obok wcześniej stojącego Mesta, dostrzegł biegnącą do niego Juvię i Lucy...
- Wracajcie! - warknął do nich Mest, zatrzymując obie dziewczyny przed podbiegnięciem bliżej.
Natsu odwracając od ich obu wzrok, skupił się na atakującym go wciąż przyjacielu. Zbierając całą swoją moc, przywalił w niego. Jednak tak jak się tego spodziewał, Gray również zbierając całą swoją moc, odprał jego atak. Wysokie praktycznie do nieba ściany ognia i lodu, zderzyły się ze sobą. Żadna nie chciała ulec drugiej, ścierając się o każdy centymetr terenu. Widząc, jak nie mogą dojść do zakończenia tego ataku, każdy z nich zaczął dodawać do swojej mocy więcej i więcej, przez co ściany zamiast stopniowo znikać i słabnąć, rosły w siłę z każdą sekundą.
Żaden z nich nie przewidział jednak niespodziewanych komplikacji ze starcia się goracego i lodowatego powietrza na tak małej powierzchni. O ile nie było widać tego przy nich, o tyle na samej górze, gdzie kończyła się ściana ich mocy, Lucy, Juvia i Mest dostrzegli pojawiające się błyskawice.
- Gray-sama! Przerwij to!! -
- Gray!! Pioruny? - pisnęła Lucy widząc jak pierwszy z ładunków elektrycznych, wybił się od nich i strzelił na szczęście w przeciwną do dziewczyn stronę.
Słysząc krzyki dziewczyny, Gray i Natsu podnieśli oczy w górę, dostrzegając szalejącą wewnątrz ich klątw burzę z piorunami. Strzelając kłami, END szybko ocenił sytuację i możliwość oberwania takim ładunkiem nie Fullbuster czy Mesta, a bezbronnych wobec tej mocy dziewczyn. Mimo warczenia i krzyków END wewnątrz niego, aby kontyunował walkę i nie przejmował się tym, Natsu nie posłuchał go. Spinając swoje mięśnie i przywołując swoje skrzydła, zatrzymał swój atak, jednocześnie bardzo szybko odlatując w bok. Gray zamrażając resztki jego klątwy, wypuścił prawdziwą torpedę, niszcząc wszystko gdzie stał sekundę wcześniej młodszy Dragneel.
Rozdzielając się, zatrzymali burzę i pioruny, pozostawiając w tamtym miejscu grunt sproszkowany i czarny jak noc. Ziemię, totalnie zniszczoną na paru metrach głębokości.
Stając znów na wprost siebie, kawałek dalej, Natsu obtoczył się żarem END, przymierzając się do skoku z zaskoczenia i powalenie swoją prędkością Gray'a, nim ten zdąży ponownie wyprowadzić atak na niego. Już stawiał pierwszy krok, gdy pewien damski głos rozbrzmiał w powietrzu.
- END!! - zwracając na siebie całą uwagę, Lucy wyszła przed Mesta, podnosząc do góry pewną rzecz.
- Księga END.... - wyszeptał Natsu zastygając w bezruchu.
- Głupia! Spierdalaj stąd! - wydarł się Gray, widząc zainteresowanie demona nie nim, a blondynką.
- Cholera! - syknął Natsu zmieniając dotychczasowy cel na dziewczynę.
Ruszając w jej stronę, zrobił tylko parę kroków, gdy ona wyciągając zza paska sztylet, bez cienia zawahania wbiła go głęboko w sam środek księgi.
Ignorując krzyk z bólu END i to, że ten cios, powalił natychmiast owego demona na kolana, Lucy kucneła kładąc przebitą księgę na ziemii i wyciągając drugi sztylet, wbiła go zaraz obok pierwszego. Obserwując uważnie leżącego na deskach demona Zerefa, ściskającego kurczowo się za pierś i syczącego z bólu, dziewczyna uśmiechnęła się tak strasznie, że stojący obok niej Mest i Juvia oraz kawałek dalej Gray, poczuli ciary na plecach.
- Dość tego. - mruknęła. - Koniec tego pojedynku. - dodała chwytając za oba sztylety i wyrywając je z całej siły, zrobiła ogromną dziurę w środku księgi.
Prostując się ze śmiertelnie poważną mną, ruszyła krokiem do przodu, idąc do Fullbuster i leżącego, skulonego END, którego żar zaczął powoli gasnąć.
- Lucy... Czy ty oszalałaś? - wyjąkał Gray usypiając powoli swoją moc Demon Slayer.
Ledwo Kończąc to mówić, w okół nich rozpętała się gęsta piaskowa burza. Przypominająca kształtem owal, zamknęła piątkę w środku, odcinając im możliwość ucieczki na boki.
- Kurwa! Ajee... - warknął Gray chcąc na nowo wejść w tryb Demon Slayer, gdy kątem oka dostrzegł świecący się w ręku dziewczyny złoty przedmiot. - Klucz Scorpio? Lucy?! Skąd ty go masz?! - zawołał Gray obracając się do swojej przyjaciółki, gdy ta rozluźniając palce, pokazała mu drugi z kluczy.
- Hirake, Shojokyuu no Tobira, Barugo! (z jap. Otwórz się Bramo Panny, Virgo) - zawołała przyzywając gwiezdnego ducha. - Virgo! Unieruchom go! - dodała wskazując kluczem na swój cel.
- Lucy.... - jęknął chłopak, patrząc jej w oczy, gdy jego sylwetka zapadła się po pas w ziemi, kompletnie unieruchamiajac go.
C.D.N...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro