Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 46.

Julie

Siedziałyśmy na plaży. Zrobiłyśmy, co miałyśmy do zrobienia. Allyson chciała wracać, ale ją zatrzymałam. W końcu miałam prawo do wyjaśnień.

- Powiesz mi, do cholery, co to był za facet w klubie?!

- Nie.

- Mam paro się dowiedzieć.

- To nie twoja sprawa- powiedziała wkurzona.

- No chyba jednak moja, bo mi też się oberwało.

Zmiękła.

- Dobra, ale spróbuj tylko palnąć z tego choć słówko, to ci obetnę włosy.

Obetnie mi włosy? Serio? Stać ją na więcej. Jestem przekonana o tym...

- Dobra, nie rozczulaj się i gadaj.

- Tamten facet, Ashton... to mój przyrodni brat. Po tym jak...Aiden mnie olał, znalazłam sobie nieciekawe towarzystwo, żeby sobie ulżyć. Zaczęły się problemy z narkotykami, alkoholem i w ogóle. Czyli całe towarzystwo mojego braciszka. Pamiętasz, jak ...naskoczyłam na ciebie?

- Nie trudno zapomnieć- prychnęłam- zachowywałaś się wtedy jak zazdrosna małolata, wariatka i bez urazy, ale suka w jednym.

- Tego dnia Ashton zadzwonił do mnie żebym kupiła "towar" i zerwała się z lekcji. Nie zgodziłam się, a on strasznie się wkur..wnerwił. Przyjechał pod szkołę i przy moich znajomych spoliczkował mnie i nawyzywał. Byłam zła i całą złość postanowiłam wylać na ciebie. Nie będę ukrywała, że jest mi przykro, bo tak nie jest. Zasłużyłaś sobie, ale wierz mi, lub nie, ale po tamtym incydencie w klubie przejrzałam na oczy. Dostrzegłam jaki mój...Ashton jest. Narkotyki i alkohol zaślepiły go.- skończyła ze łzami w oczach.

- Czyli, to nie był pierwszy raz kiedy cię uderzył?

- Nie, on często ma napady...Nieraz nie musi mnie uderzyć...wystarczy że mnie zbluzga. A to jest nawet gorsze.

- Rozumiem..przykro mi.

- Nie potrzebuję twojego współczucia.

- A ja myślę, że rozmowa ze mną...że po niej jest ci lżej. Przyznaj to.

Zaczerwieniała się. Nie wiem czy ze złości czy wydaje się być zakłopotana.

- Nie...

- Przyznaj to przed samą sobą.

- Dobra, kretynko. Lepiej?!

- O wiele- uśmiechnęłam się z przekąsem.

- A twoje koleżanki? Czy one o wszystkim wiedzą?

- Wiedzą, ale są tak zaślepione nim i jego niegrzecznym wyglądem, że nic nie zrobią. Zresztą większość się go boi....Dobra, ja się zbieram. Już i tak zabrałaś mi za dużo czasu.

Wstała wytarła spodnie z piasku. Zrobiłam to samo.

- Mamy jeszcze pięć dni do oddania projektu, czyli zostało nam jeszcze jedno badanie. Zróbmy go jak najszybciej i skończmy ten cały cyrk.

- Z przyjemnością. To co we wtorek?

- Dobra... Aha, i nie bierz tego do siebie. Powiedziałam ci, bo nie dałabyś mi spokoju, ale to nie czyni z nas przyjaciółek.

- Jasne...gdyby nie ja siedziałabyś z tym dalej sama. Wmawiaj sobie co innego.

- Zamknij się- warknęła, ale widziałam, że na moment na jej twarzy wystąpił cień uśmieszku.- Dobra, nara frajerko.

Odpowiedziałam jej tym samym i udałam się w swoją stronę. Ruda zdążyła się już ulotnić.

W sumie nie jest taka zła, chociaż nie powiem, że dalej nie mam ochoty wydłubać jej oczów.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro