Rozdział 26.
Siedziałyśmy z Kate w aucie.
Czekałyśmy na chłopaków.
Byłam w totalnej rozsypce.
- Kate...a gdzie jest Camille? - rozpłakałam się bardziej, myśląc, że ktoś mógł zrobić to samo sympatycznej brunetce.
- To ma związek z tym kretynem Liamem. To jego sprawka...ja już się z nim..
- Dość! Tak sprawy nie załatwicie.
W naszą stronę szedł już brat Kate, a za nim rozmawiający przez telefon przyjaciel. Na jego twarzy dostrzegłam ból, ale próbował nie tracić zimnej krwi.
- Musicie się ogarnąć.
Zauważyłam, że jego błękitna koszulka była ubrudzona. Buty miał całe w błocie.
- Musiałem pozbyć się jego ciała.
Spojrzałam na niego oniemiała i w szoku. Jak to pozbyć się?
Dostrzegł moją minę bo po chwili dodał:
- Julie, to nie tak jak myślisz...my po prostu mamy taki zwyczaj...no właśnie, nie mówiłem ci tego...to taka nasza tradycja. Robimy to w celu uszanowania i oddania szacunku. A Nick.. on zasługuje jak najbardziej na nasz szacunek.
- Rozumiem...- ale on nie przestał jeszcze mówić.
- Był dla mnie jak brat- dodał ciszej.- Nie wierzę, ale nie możemy się załamywać. On by tego nie chciał...Ale w tym wszystkim zapomniałem o Camille. Nie wiem gdzie ona jest....Kur...
- Aiden, uspokój się. Znajdziemy ją. Musimy!
- Kate, spróbuj do niej zadzwonić może, ona jest po prostu w domu...- Aiden sam w to nie wierzył.
- Tak, jasne...- wystukała numer Cam. Wzięła na głośno mówiący, żebyśmy wszyscy słyszeli.
- Halo...-usłyszeliśmy ciche stęknięcie.
- Halo, Cam? O mój Boże, Cam gdzie jesteś?
- Kat, nie..wiem...boli mnie ..głowa...jak po niezłej libacji... kurka, ale boli...
- Gdzie jesteś?- powtórzyła pytanie.
- Jestem u siebie. Ocknęłam się na wjeździe. Nie wiem...jak. Pamiętam tylko jak wyszłam z imprezy. Nick mnie znalazł i powiedział, że musimy jechać. Zapomnieliśmy, że piliśmy, więc poszliśmy na pieszo. Szliśmy przez park, na skróty.. a dalej nic nie pamiętam, ale cholernie łupie mi w głowie...i mam krew na włosach.
W słuchawce nastała krótka cisza.
- Cam zaraz u ciebie będziemy.
- Kat?
-Tak?
- Co z Nickiem? Czy on jest z wami? Nic mu nie jest?
- Cam...on..
- Nie, proszę cię, nie mów tego.
- Camille, Nick nie żyje.
Usłyszałam cichy szloch i westchnięcie. Cam przerwała połączenie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro