Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Bardzo proszę o przeczytanie notki na dole.
  ~•~  

Kolejny dzień rozpoczął się w Petersburgu, a na nogach była już pewna dziewczyna, której wzrost nie wyróżniał jej w tłumie.

Gdy wczorajszego wieczoru wróciła do domu, wzięła lekarstwa i położyła się do łóżka. Nie przyniosły one jednak pożądanego efektu, bo owa dziewczyna nie była w stanie zasnąć, a łzy rzewnie wylewały się z jej oczu przez pół nocy. Kiedy w końcu Morfeusz wziął ją w swe objęcia, zaczynało już świtać, więc i tak nie zdołała należycie odpocząć.

O ósmej rano wstała z wygodnego łóżka, a swoim wyglądem przypominała zombie. Podkrążone, sine od zmęczenia i łez oczy, same się zamykały, a nieumyte włosy przylegały do twarzy, tworząc na głowie jeden, wielki kołtun. Cała jej twarz była bardzo blada i wygięta w brzydkim grymasie. Lekko zgarbiona postura i ręce opadające wzdłuż tułowia wskazywały na zmęczenie, a cała nastolatka wyglądała, jakby dopiero co wyszła z grobu.

Nie mogła jednak pozwolić sobie na kolejne załamanie, więc szybko wskoczyła pod prysznic i spłukała z siebie wszystko co zostało po wczorajszych wydarzeniach, a właściwie ich braku. Kiedy zdołała już wysuszyć i uczesać w wysoką kitkę swoje fioletowo-niebieskie włosy, ruszyła do kuchni, w celu przygotowania śniadania.
Na lodówce, jak każdego dnia, znalazła kartkę z kilkoma słowami od rodzicielki. Po przejrzeniu ich zrobiła sobie melisy na uspokojenie reszty buzujących emocji w akompaniamencie śniadania, które tego dnia przygotowała jej matka. Gdy opróżniła już swój talerz z kanapkami, wstała od stołu i po uprzednim posprzątaniu blatu ruszyła po opróżnioną zeszłego popołudnia torbę.

Wychodząc z domu zamknęła drzwi na klucz i z przyzwyczajenia włożyła do uszu słuchawki, z których zaczęła lecieć muzyka klasyczna. Uspokajająca melodia "Dla Elizy" Beethovena wpłynęła na nią kojąco, wyciszając ją całkowicie.
Idąc w kierunku uczelni, nie zdawała sobie sprawy z tego, ile kosztować ją będzie ten jeden, niepozorny dzień. Sięgnęła do telefonu i odczytała wiadomość, której nie zauważyła przy włączaniu muzyki.

[6:23]
Od: Siwy dureń
Ale jak to? Mam z nim porozmawiać? Trzymasz się jakoś?

[8:15]
Do: Siwy dureń
Nie! Nic nie rób. Jeśli on nie chce ze mną rozmawiać, to niech nie rozmawia. Jest mi to już obojętne.

[8:18]
Od: Siwy dureń
Wiem, że wcale nie jest Ci obojętne Eli...
Miałem nadzieję, że jednak przyjdzie, akurat przyjechał do Petersburga, w odwiedziny do dziadka...
W sumie to ja i Yuri też tu jesteśmy.

[8:19]
Do: Siwy dureń
Jesteś tu i nic mi nie powiedziałeś?!
Jak mogłeś...

[8:20]
Od: Siwy dureń
Przepraszam... Chcieliśmy Ci z Yurim zrobić niespodziankę, ale wątpię, żebyś znalazła czas...

[8:22]
Do: Siwy dureń
Jasne, że znalazłbym dla Was czas!
Głupi jesteś jeśli myślisz, że nie!
Dzisiaj jestem na lodowisku o 12.
Może chcecie iść ze mną?

[8:25]
Od: Siwy dureń
PEWNIE!
Będziemy czekać na trybunach.
Nie chcemy Ci przeszkadzać.
Ale jesteś pewna, że już możesz?

[8:30]
Do: Siwy dureń
Tak, jestem pewna. Nic mi nie będzie. Muszę się pożegnać przecież.

[8:34]
Od: Siwy dureń
Czekaj! Co znaczy "pożegnać się"?
Co ty knujesz?!

[8:40]
Do: Siwy dureń
Do zobaczenia Vitia.

Schowała telefon do kieszeni granatowego płaszcza i przystanęła przed budynkiem. Kiedy objęła wzrokiem cały budynek, na jej ustach zagościł delikatny uśmiech. Pomimo faktu, że był dopiero marzec i od rozpoczęcia roku studenckiego minęło dopiero niecałe 6 miesięcy, z tym miejscem wiązało się już kilka pięknych wspomnień. Między innymi poznała chłopaka, który się do niej zalecał. Nie mogła powiedzieć, że również jest w nim szaleńczo zakochana, ale nie był jej też obojętny. Mimo tego, zaproponowała mu przyjaźń i póki co kwitła ona w najlepsze.

Wzięła głęboki wdech chłodnego powietrza i ruszyła do głównego wejścia. Gdy tylko przekroczyła jego próg przywitała ją miła pani stojąca w punkcie informacyjnym. Uśmiechnęły się do siebie miło i po kilku wymienionych słowach, dziewczyna ruszyła na piętro, a później do swojej szafki. Po kilku minutach mocowania się z kodem, który po raz kolejny wyleciał jej z głowy, jej oczom ukazało się kilka książek i innych, mniej lub bardziej ważnych rzeczy. Między innymi kwiaty od owego, zakochanego chłopaka, których zapomniała zabrać ze sobą do domu.

Opróżniła całą szafkę chowając przedmioty do torby i biorąc kwiaty w rękę. Zamknęła metalowe pudło i ruszyła po woli w głąb jednego z korytarzy. Po chwili już stała przed drzwiami do sekretariatu. Zapukała delikatnie do drzwi i po kilku sekundach uchyliła drzwi do pomieszczenia. Zauważając poszukiwaną osobę wkroczyła do pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi. Pani siedząca za biurkiem przywitała ją ciepłym uśmiechem, po czym odwróciła się na krześle obrotowym i zaczęła szperać w szafkach. W końcu wyciągnęła teczkę z dokumentami i podała kilka z nich Elizabeth.

Nastolatka podeszła spokojnie do sekretarki, obejrzała dokumenty, a następnie szybko je podpisała. W tym czasie zaczęły prowadzić przyjemną konwersację. Pani Elwira chciała się upewnić, że niebieskooka jest pewna podjętej decyzji, na co ta tylko przytaknęła. Po złożeniu podpisu i jeszcze paru wymienionych zdaniach, dziewczynie zostały przekazane jej świadectwo maturalne i szkole, po czym opuściła gabinet.

Spokojnie opuściła teren uczelni i wyjęła telefon, aby zadzwonić do swojej szefowej. Kolorowowłosa pracowała w kawiarence. Dostała tam pracę dzięki znajomościom przyjaciela, szarowłosego 31-latka i jej przyjaciela z lodowiska, Vioctora.

— Halo? - spytała niepewnie.

— Tak słucham? Coś się stało, Eli?

— Dzień dobry, wszystko w porządku. Dzwonię do Pani w sprawie tych dokumentów— powiedziała powoli, jakby wciąż się nad nimi zastanawiając.

— Ah, już są gotowe? Twoja mama to wspaniała kobieta—stwierdziła kobieta.

—Tak, zostawiła je w domu i prosiła o przekazanie.

—Och, to świetnie! Ty i twoja mama jesteście niezastąpione.

—Dziękuję. O której miałabym je przynieść?— spytała spokojnie.

—O 17 wpadnij do nas, dobrze?

— Oczywiście.

— W takim razie do zobaczenia, kochana.

— Do zobaczenia — odpowiedziała i rozłączyła się.

Bardzo lubiła swoją szefową. Była to wspaniała i miła kobieta w podeszłym wieku. Bardzo sympatyczna i na ogół zorganizowana, a jedynym jej problemem były rozliczenia podatkowe i księgi. Dlatego też, często prosiła rodzicielkę Elizabeth o pomoc. Jej matka bowiem była dobrą i szanowaną księgową.

Po szybkim powrocie do domu rozpakowała torbę, a następnie wzięła plecak spakowany na trening i wyszła z domu. Postanowiła w ramach rozgrzewki i sprawdzenia kondycji przebiec się na lodowisko.

Zanim się spostrzegła, była już pod upragnionym budynkiem. Weszła głównym wejściem i znalazła się w przestronnym pomieszczeniu. Na przeciwko w odległości kilku metrów zaczynał się korytarz prowadzący do szatni i prosto na lodowisko, a lekko na prawo od niego znajdowała się recepcja. Po lewej stronie zaś rozciągał się blat, za którym było wiele par łyżew do wypożyczenia.
Na środku leżał wąski, niebieski dywan prowadzący w głąb korytarza, a po bokach stały pufy, na których mogły odpocząć zmęczone osoby.

Dziewczyna przeszła kilka kroków do recepcji i po zamienieniu kilku słów z chłopakiem, który stał za ladą, wzięła kluczyki do damskiej szatni i ruszyła w głąb słabo oświetlonego korytarza.
Po przejściu połowy, obróciła się w prawo i kluczykiem otworzyła drzwi do szatni. Od razu podeszła do ławeczki, naprzeciwko wejścia i przebrała się w strój do ćwiczeń.

Specjalne, czarne legginsy idealnie opinały się na jej nogach i lekko wypukłych pośladkach, a dopasowana, fiołkowa koszulka z elastycznego materiału wszystko dopełniała, uwydatniając jej sylwetkę i średniej wielkości piersi spoczywające w sportowym staniku. Założyła jeszcze czarną bluzę i biorąc do ręki łyżwy, mp3 ze słuchawkami oraz telefon wyszła z pomieszczenia.

Poszła dalej, w głąb korytarza i gdy dotarła do szklanych drzwi, pchnęła je lekko, by wejść na salę. Odłożyła łyżwy na ławeczkę koło barierki i zaczęła rozgrzewkę i sesję rozciągania. Po ponad pół godziny była gotowa, aby wejść na lód.

Ubrała łyżwy i starannie je zasznurowała, po czym włożyła słuchawki do uszu, podchodząc do barierki. Umiejscowiła odtwarzacz w odpowiednim miejscu i zdejmując ochraniacze na płozy skierowała nogę na lód. Gdy jej łyżwa miała dotknąć tafli, zawahała się. Strach zawładnął jej umysłem, a mięśnie napięły się, by po chwili znów się rozluźnić. Starała się przezwyciężyć nieprzyjemne uczucie i przeszła za barierkę.

Odetchnęła głęboko i ruszyła. Uczucie spokoju, a zarazem lekkiej ekscytacji ogarnęło jej ciałem, górując nad strachem. Po chwili nieprzyjemne uczucie zniknęło całkowicie. Początkowo wykonała kilka okrążeń wokół lodowiska, aby się przyzwyczaić. Sunęła po gładkiej tafli, jakby nie wkładała w to w ogóle siły, a wyglądało to tak naturalnie, że stojący na trybunach Viktor i Yuri nie mogli oderwać od niej wzroku. W końcu już trochę czasu minęło...
Po długiej rozgrzewce na lodzie i wyłapaniu krawędzi mogła przejść do cięższej części treningu.

Lekko się rozpędziła, oderwała prawą nogę, zrobiła najazd i skok. Czysto wylądowany, podwójny salchow natchnął ją do wykonywania kolejnych figur i skoków. Wszystkie skoki wykonała najpierw z jednym obrotem, ale później przeszła do tych bardziej zaawansowanych.

Podwójny toeloop, flip i lutz oraz potrójny loop. Niestety, jak można było się spodziewać, nie były idealne. Wykonywane w skupieniu i największym zaangażowaniem, ale nie tak piękne, nie tak doskonałe, jak kiedyś. Podświadomie dziewczyna odpuściła skakanie swego obecnego wroga - axla.

Nie zauważając tego przeszła do wykonywania piruetów. Z wagą na lewej nodze nie było problemów, ale zbyt wysoki przysiad w piruecie siadanym na tej samej nodze wyglądał nieestetycznie. Niestety, aktualnie, na więcej nie mogła sobie pozwolić. Jednakże nie poddawała się i starała się wykonywać kolejne figury.

Długa przerwa jednak nie pozostała bez echa, bo wyczucie płozy w piruetach, zajęło jej dużo więcej czasu niż zwykle, przez co nie zdążyła dopracować żadnego z nich, a na halę przyszedł pracownik lodowiska i zarazem stary znajomy dziewczyny.

— Eli! Chodź na chwilę!— krzyknął i zaczął machać do niej rękoma, przypominając sobie, że zawsze jest na słuchawkach podczas treningów.

Kiedy kolorowo-włosa zauważyła w końcu kolegę, bez zbędnych słów podjechała do niego i wyjmując słuchawki z uszu czekała na to, co chłopak ma do powiedzenia.

— Zapomniałem Ci wczoraj powiedzieć. Jakov prosił o dostęp do lodowiska na 14. To wcześniej niż zwykle, ale powiedział, że postarają się, nie przeszkadzać ci w treningu. Nie będziesz miała nic przeciwko?— spytał z nadzieją w głosie, a jego mina wyrażała skruchę. Nie mógł darować sobie, że zapomniał o czymś tak ważnym.

— Nie ma problemu. Niech wchodzą kiedy chcą. Ja i tak muszę dzisiaj skończyć wcześniej—odparła spokojnie.—Która jest godzina?—spytała po chwili.

—Kwadrans do czternastej. Naprawdę nie wiem jak Ci dziękować. Przepraszam, że poinformowałem Cię dopiero teraz, ale kompletnie o tym zapomniałem.

— Nie przejmuj się. Nie robi mi to wielkiej różnicy — odparła beznamiętnym tonem.

Na tym skończyli rozmowę, a niebieskooka, po pozbyciu się bluzy wróciła na środek lodowiska, by móc kontynuować trening.

Jako, że nie zostało jej już wiele czasu, postanowiła przećwiczyć układ, który ułożyła w wolnym czasie. Przełączyła muzykę na odpowiedni utwór i stanęła w pozycji.

Gdy muzyka rozbrzmiała w słuchawkach, poczuła wszechogarniający spokój. Jej ciało, jakby automatycznie, zaczęło wykonywać wszystkie ustalone przez nią wcześniej ruchy.

Przyszedł czas na pierwszy skok - potrójny salchow. Wykonała jednak podwójny i do tego musiała się podeprzeć ręką o lód. Zabrało jej to energii, na kolejny skok, więc na bieżąco analizując sytuacje postanowiła wykonać sekwencję piruetów. W czasie zgrała się prawie idealnie. Prawie.
Z pozycji wagi, przeszła do śruby, by później wykonać sekwencje mniej skomplikowanych kroków, wracając do pierwotnej wersji układu.

Przeszła następnie do skoków. Potrójny flip, podwójny toeloop, euler i pojedynczy salchow. Przy ostatnim skoku lekko się zachwiała przy lądowaniu, przez co zmuszona była podeprzeć się, ponownie...

Nie zaprzestała jednak dalszych działań i dalej sunęła po lodzie. Obserwujący ją z trybun Yuri, wpatrywał się w nią z mieszaniną zachwytu i zadziwienia. Tego entuzjazmu nie podzielał jednak jego towarzysz. Jego zmartwiona mina mówiła wszystko. Bał się o swoją przyjaciółkę i to nie na żarty. Jej ruchy na lodzie były pełne gracji, choć nie idealne.
Skoki średniej jakości, a piruety, które były jej konikiem, pomimo wszystko nadal piękne.

Ale to uczucia które przekazywała przez ten układ tak bardzo zaniepokoiły platynowłosego. Smutek i nostalgia biły od niej na kilometr, a nieprzyjemnego uczucia nie pozbył się nawet wtedy, gdy historia zmieniła się, a emocje które starała się przekazać znów były wesołe i pozytywne.

Miał złe przeczucia, które po chwili stało się rzeczywistością. Końcowa poza po ostatnim skoku miała nadejść już wkrótce, ale nie zdążyła, bo głośne trzaśnięcie drzwiami dziewczyna usłyszała nawet przez muzykę, która nadal leciała w słuchawkach. Zbyt duża rotacja wywołała złe lądowanie. Nie zdążyła się podeprzeć.

Upadła...

~•~

Hejka kochani, to znowu ja. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie...Postanowiłam zmienić w sumie całe opowiadanie pod nową (wydaje mi się, że lepszą) koncepcję, bo stara była przegięta.
Drugi rozdział wrzucam od razu, razem z tym, a trzeci zostaje usunięty.

Za korektę rozdziału serdecznie dziękuję normal_psycho. Uwielbiam Cię skarbeńku 💙

Każdy komentarz jest na wagę złota, rady i konstruktywna krytyka również mile widziane.😘

Do napisania,
Wasza Kiomi ^-^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro