Zadanie jest najważniejsze
Hiruzen Sarutobi stał na dachu siedziby Hokage. Był zamyślony. Wtem znad lasu nadleciał orzeł i usiadł na poręczy tuż przed nim. W dziobie miał listki. Trzeci podszedł do ptaka i wyjął mu je z dzioba. Orzeł krzyknął i odleciał.
- Hmm... wszyscy nie doceniliśmy tego niepozornego chłopaka. Jednak to ja zawiodłem go najbardziej. Zamiast wypytać ich o więcej szczegółów przyjąłem, że faktycznie wszyscy zginęli, a misja zakończyła się niepowodzeniem. Gdybym od razu wysłał drużynę ratunkową, mój mały chłopiec nie byłby w tak ciężkim stanie. Na szczegóły i tak będę musiał poczekać aż wrócą. Oby Iruka przeżył tą podróż. Inaczej nigdy sobie tego nie wybaczę i to ja będę miał jego krew na rękach.
Wpatrywał się w dal jeszcze dłuższą chwilę, ściskając w dłoni zielone listeczki. Osobiście pofatygował się do Tsunade.
- Przygotuj najlepszy personel jaki masz na jutro rano. Wracają z Iruką. Jego stan jest bardzo ciężki. Jeśli przeżyje podróż musisz się nim natychmiast zająć. Nie możemy go stracić po raz drugi.
- Hokage-sama? Jakim cudem? Przecież Anbu znalazło zmasakrowane ciała!
- Sądzę, że Iruka zdołał uniknąć śmierci. Kiedy Anbu przybyli na miejsce, on już był gdzie indziej. Nie znam szczegółów, ale właśnie dostałem wiadomość od Hatake.- powiedział pokazując jej listki.
- Iruczek nigdy nie przestanie nas zaskakiwać. Będziemy na nich czekać w pełnej gotowości!- powiedziała, a głos zadrżał jej ze wzruszenia.
Tak się bała, że już nigdy go nie zobaczy, jego śmiejących się oczu i ciepłego, kojącego duszę uśmiechu. Nie usłyszy tego mądrego tonu głosu kiedy pouczał nie tylko dzieciaki, ale i pozostałych. Uśmiechnęła się lekko.
Hokage zostawił ją samą z zadaniem i wrócił do biura. Musiał odwołać oddział łowców.
******
Dochodziło południe, kiedy do Wioski zbliżył się oddział Anbu eskortujący Hatake i medyczkę.
To nie byłoby nic niezwykłego gdyby nie fakt, że Kakashi taszczył na plecach... Irukę-sensei. Wzbudzali niemałą sensację, ale nie zatrzymali się ani nawet nie zwolnili kroku. Ich miny były zasępione, co zwiastowało tylko, że nie jest dobrze. Widzieli, że Iruka jest nieprzytomny, a Kakashi ma na sobie poplamiona krwią i porozrywana kamizelkę. Część sądziła, że to jego i nadludzką siłą jest w stanie jeszcze nieść rannego. Z niemą nienawiścią patrzyli na członków Anbu, którzy zamiast nieść ich obu tylko poruszali się obok niewzruszeni. Inni, że Kakashi nie dałby się tak poranić, a to krew zabitych wrogów.
Drużyna ratunkowa zignorowała wszystkich i wbiegła do szpitala, gdzie już na nich czekano. Natychmiast przejęli nieprzytomnego od Hatake.
- Ktoś jeszcze jest ranny?
- Nie.
- Możecie podać jakieś szczegóły dotyczące rannego?
- Zerwane ścięgna, zakażenie, głęboka, prawdopodobnie również zakażona rana boku, wychłodzenie, niedożywienie, odwodnienie, podejrzewam zapalenie płuc.- powiedziała szybko Shizune, która nad nim czuwała podczas podróży.- A tu, zrobiłam listę leków, które mu podałam i które sam najprawdopodobniej wziął wcześniej, jak jeszcze był na tyle przytomny.- dodała wręczając im kartkę z notatką.
- Dzięki.- odpowiedział i ruszyli biegiem na oddział.
Zaraz za nimi jak cień podążał Kakashi ze zmęczonym wyrazem twarzy.
Przełożyli go na łóżko i pierwsze, co to podali tlen. Zaczęli go pospiesznie rozbierać z brudnego ubrania.
- A ty czego tu?- zapytała nieprzyjaźnie Tsunade.
- Spokojnie. Muszę tylko dokończyć swoje zadanie. Potrzebuje zabrać jego rzeczy do Hokage. Ma w nich przedmiot misji, który musi trafić w jego ręce.
- Dobra. Zabieraj je.- burknęła ściągając z nieprzytomnego bieliznę.- Co się tak gapisz?! Zadanie masz. Faceta nie widziałeś nigdy poza sobą?- warknęła
- Tego nie.- mruknął i niechętnie zabrał się za zbieranie jego rzeczy z podłogi wokół łóżka.- Ciekawe czy jego slipy mogę zatrzymać?- pomyślał i momentalnie się zarumienił, kiedy zdał sobie sprawę z tego jakie to zboczone i chore.
Użył techniki teleportacji, by jak najszybciej stąd zniknąć. Na dachu siedziby przebrał się w swoją kamizelkę i ostatecznie postanowił nie oddawać jego bielizny. Tam przecież zwoju by nie schował. Włożył poskładaną bieliznę Iruki do kieszeni kamizelki, a z reszty zrobił zawiniątko. Dopiero wtedy poszedł do Hokage. Wszedł z tym do środka.
- Hokage-sama. Wróciliśmy.
- Tak, słyszałem. Podobno były kłopoty po drodze?
- Kłopoty? Ach. Takie nie. To była jego kamizelka. Iruka to jeden wielki kłopot, ale jakoś udało nam się go żywego sprowadzić. No może nie będzie kompletny, ale mam nadzieję, że Tsunade nie pozwoli mu teraz umrzeć.
- Opowiedz mi o wszystkim.
- Z mojej strony nie będzie wielkiej opowieści pełnej wzruszeń i dramatów. Znalazłem go w tunelu ewakuacyjnym formacji. Kiedy padało ziemia mocno rozmiękła i wpadł tam. W sumie aż dziw, że przeżył i się nie połamał. Właściwie to tylko ucierpiała jego noga, którą Shizune powiedziała, że straci, ponieważ wdało się tam ostre zakażenie i wszystko sobie pozrywał. Początkowo był zimny, ale ocknął się na parę sekund. Ściągnąłem z niego mokrą kamizelkę i założyłem swoją i oddałem mu płaszcz, żeby go trochę zagrzać i uchronić przed dalszym wyziębianiem. Shizune naszprycowała go jakimiś lekami i powoli zaczął stawać się cieplejszy, aż dostał gorączki. Podobno ma zapalenie płuc. Było ciężko, ale udało nam się w ostatniej chwili go uratować. Teraz jest pod opieką Tsunade, a ja przyniosłem jego rzeczy. Może jest w nich przedmiot zadania, który tyle kosztował. To chyba wszystko.
- Rozumiem. Daj mi je i jesteś wolny. Odpocznij. Zasłużyłeś.
- Tak, Hokage-sama.- powiedział i zniknął w szarawym obłoczku.
Trzeci zaciągnął się fajką i zabrał za dokładne przeglądanie rzeczy Iruki. To nie było przyjemne. Ubrania były przemoczone, przepocone, lepiące się od błota i krwi. Mógł sobie tylko wyobrażać, co Iruka musiał tam przeżywać. Jaki ból fizyczny i psychiczny odczuwać. Przeszukiwał wszystko łącznie ze sfatygowanym plecakiem, ale nigdzie nie było zwoju, o którym wspominał ostatni raport. Nawet w podszewce nic nie było. Zaczął się zastanawiać czy wróg wyrwał mu ten zwój i zostawił ciężko rannego, by umarł w męczarniach, a on próbował się skontaktować, ale podczas tych prób ześlizgnął się do tego tunelu? A może ukrył zwój właśnie tam? Mógł też zostawić go tam, gdzie jego odzienie maskujące.
Odłożył to wszystko zastanawiając się nad dalszymi krokami. Z pewnością będzie musiał porozmawiać o tym z Iruką, jak już Tsunade doprowadzi go do stanu używalności. Co prawda udało mu się odwołać oddział łowców, ale nie wiedział jeszcze czy nie będą znów potrzebni. Niepokoił go ten stan rzeczy. Operacja pewnie potrwa parę godzin, więc i tak niczego się nie dowie. W tym czasie zajmie się swoją pracą i czas szybciej mu minie.
Godzinę, może dwie później poczuł czyjąś obecność. Jego energia była bardzo słaba i zdecydowanie niestabilna. Na dodatek podejrzanie znajoma. Zatrzymał piszącą dłoń.
- Hokage-sama.- usłyszał cichy, drżący głos.
Spojrzał znad papierów. Tuż przed nim stał Iruka w szpitalnej koszuli i pobandażowany. Jego prawa noga była wygięta pod nienaturalnym kątem. Zdawał się ledwo trzymać na nogach. Jego oczy lśniły gorączką, a w dłoni ściskał kunai.
- Słyszałem, że jednak przeżyłeś. Co się tam stało?- zapytał łagodnie, ale uważnie obserwując broń. Nie wiedział, co on zamierza z nią zrobić.
- Mam to. - powiedział jakby nie rozumiejąc, co on do niego mówi
- Przyniesiono mi twoje rzeczy, ale nie było tam nic, co przypominałoby przedmiot zadania.- poinformował spokojnie.
- Nie zawiodłem! Mam to przy sobie!- oświadczył i zadarł szpitalną koszulę.
Hokage zaskoczony patrzył na niego. Podejrzewał, że ten w gorączce myśli, że to jego szata maskująca. Podniósł się od razu, kiedy Iruka zerwał opatrunek z boku. Teraz widać było paskudną, niezgrabnie pocerowaną ranę. Brunet z zaciętym wyrazem twarzy przyłożył do niej kunai i jednym zdecydowanym szarpnięciem rozciął podtrzymujące ją szwy.
- Iruka! Co ty wyrabiasz?!- krzyknął na niego i zerwał się z miejsca.- Szybko! leć po medycznych!- rzucił cieniowi w kącie gabinetu.
Podbiegł do niego i wyrwał broń z jego i tak mdlejącej ręki. Iruka ignorując to, bo i tak miał ostrze wypuścić by upadło wdzięcznie na podłogę, włożył palce do rany i krzywiąc się wyjął z niej pojemnik.
- Za to zginęli oni wszyscy, a ja straciłem stopę. Teraz możesz mnie dobić. Nie będę już użyteczny.- powiedział wciskając mu zakrwawiony przedmiot w dłoń i mdlejąc.
- Coś ty zrobił, niemądry chłopaku.- westchnął Hokage łapiąc mdlejącego.
Chwilę później do gabinetu wbiegło trzech medycznych.
- Co się stało, Hokage-sama?
- Obawiam się, że musicie go pozszywać na nowo.- powiedział oddając im nieprzytomnego.
- Cholera.- zaklął jeden z nich kiedy zobaczył sporą plamę krwi.
Szybko zabrali go i pospieszyli od razu na salę operacyjną. Teraz będą mieli jeszcze więcej roboty. Krwawiąca rana boku była najgroźniejszą ze wszystkich i mogła przesądzić o życiu lub śmierci rannego. Noga znów została zepchnięta na dalszy plan. Bez niej też będzie mógł żyć, a z tego miejsca, zwłaszcza jeśli uszkodzono organy wewnętrzne, szybko się wykrwawi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro