Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Operacja


Położyli go od razu na stole operacyjnym. Założyli maskę tlenową z dodatkiem narkozy, by w środku operacji im się przypadkiem nie ocknął.

- Co tu się stało?- zapytała patrząc na rosnącą plamę krwi.

- Szwy puściły. Nie wiemy jak głęboka to rana. Sądzę, że potrzebne będzie podwójne szycie. Strasznie mocno krwawi.

- Dawać krew i zestaw do szycia.

Polecenie zostało wykonane natychmiast. Tsunade podwinęła mu koszulę i oczyściła ranę. Obejrzała dokładnie krytycznym wzrokiem. Warknęła coś niezrozumiale pod nosem i zabrała się za szycie najpierw rozciętych mięśni.

- Niech ktoś zajmie się jego ręką. Tamta rana też powinna być zszyta, bo się będzie ciągle otwierać. No ruchy! Mamy mało czasu, a czeka nas jeszcze walka z nogą.

Na operacyjnej powstał ruch i lekarz asystujący wraz z pielęgniarką zajęli się zszyciem rany na ramieniu i założeniu odpowiedniego opatrunku.

W tym czasie Tsunade pocerowała tkankę wewnętrzną. Wymieniła igłę i nici. Zajęła się zszywaniem już raz cerowanej rany. Brzegi były poszarpane i w paru miejscach wyglądały na zakażone. Znów pod nosem warknęła i najpierw wyrównała jej brzegi. Dopiero po tym zabrała się za właściwie szycie. Skończyła i otarła pot z czoła.

- Załóżcie sztywny opatrunek.- zakomenderowała odkładając narzędzia i zmieniając miejsce.

Lekarz asystujący z tą samą pielęgniarką przystąpili do działania. Tsunade zmieniła rękawiczki i podeszła ponownie do stołu. Odwinęła opatrunek na kostce i zaczęła ją oglądać.

- Odczyty!

- W normie, ale długo nie wytrzyma i może stracić oddech. Stracił dużo krwi, do tego gorączka. Istnieje ryzyko zapaści. Sugerowałbym chociaż respirator.

- Cholera jasna! Noga jest w fatalnym stanie, więc to może potrwać parę godzin. Nie wolno nam się zbytnio spieszyć...

- Co robimy?

- Dawaj ten respirator. Znieczulamy okołordzeniowo. Ty masz najważniejsze zadanie. Stale monitoruj odczyty. Natychmiast mnie poinformuj kiedy saturacja zacznie spadać. Musimy obrócić go na brzuch. Przed nami wyzwanie pozszywania zerwanych ścięgien i wiązadeł. Najpierw oczyszczamy ranę z martwych tkanek i tych już zainfekowanych. Mamy mało czasu, więc do roboty!- wydała polecenia i przedstawiła plan działania na najbliższe godziny.

Na operacyjnej znów powstał ruch. Każdy zabrał się za swoją część pracy. Nieprzytomnego podłączono do respiratora, przejmując oddech, który i tak był już niepokojąco słaby. Obrócono delikatnie na brzuch. Tsunade w asyście pielęgniarki zajęła się znieczuleniem. Musiała być piekielnie precyzyjna, by nie uszkodzić mu rdzenia i wbić się w odpowiednie miejsce. Wolała nie zrobić mu większej krzywdy. Pozostali zajęli się przygotowaniem nogi do zabiegu.

Kiedy był już gotowy do dalszej części operacji i całkowicie znieczulony przystąpiono do działania.

- Temperatura ciała 38 i 2. Oddech wyrównuje się. Pozostałe odczyty mieszczą się w normie. Możecie zaczynać.- zakomunikował.

Tsunade i asystent przystąpili do skrupulatnego oczyszczania rany. Pielęgniarka dzielnie pomagała podając narzędzia, ssak, waciki i ocierając ich czoła z potu. Następnie przytwierdzili ukruszony kawałek kości. Następnym krokiem była bardzo delikatna, ryzykowna i arcytrudna sztuka pocerowania pozrywanych ścięgien i wiązadeł. Tym zajęła się Tsunade osobiście. Lekarz tylko asystował odsysając krew lub podając żądane narzędzia. Schodził właśnie drugi woreczek krwi, kiedy lekarz nadzorujący odczyty poinformował.

- Temperatura ciała 38 i 8. Oddech wymuszony. Saturacja lekko spada. Nie chcę nikogo poganiać, ale powinniście się pospieszyć. Zbliżamy się do granicy.

- Podaj paracetamol dożylnie. Kolejna dawka opioidu.

- Tak jest.

Blondynka wciąż męczyła się z opornymi tkankami, ale nie miała zamiaru dawać za wygraną. On musi wytrzymać aż skończy. Uratuje mu ta nogę choćby nie wiadomo co. Wiedziała, że czekać go będzie bolesna rehabilitacja, ale Iruka był wystarczająco twardy i zawzięty, by dać radę. Dlatego walczyła o każdy milimetr i każdą najdrobniejszą szansę połatania tego wszystkiego, by mógł jeszcze chodzić o własnych siłach. Wierzyła w niego bardziej niż on sam. Warknęła, kiedy ostatnie wymknęło się jej i musiała zaczynać od początku, a czas się jej kończył. Wreszcie złapała i to ostatnie. Ostrożnie założyła skórę, która jeszcze została i wyrównała brzegi rany. Założyła szwy i odetchnęła ciężko z ulgą. Skóra była bardzo napięta i przy najlżejszym ruchu czy próbie ułożenia jej w najbardziej naturalnej pozycji, groziła zerwaniem szwów i ponownym otworzeniem rany. Pocerowane wnętrze też było niewiele, ale skrócone, co powodowało wymuszoną pozycję stopy. Nie miała wyjścia. Musiała to tak zostawić na minimum tydzień. 

- Dokończ. Opatrunek gipsowy od połowy łydki aż do końca palców. Gipsujemy na prosto, inaczej skóra się będzie rwać i zakażenie znów się pojawi.  Nie może mieć cienia szansy na ruszanie nią. Jak odczyty?

- Temperatura skoczyła do 39. Pozostałe odczyty nie zmieniły się, choć saturacja przestała spadać, ale jest na alarmującym poziomie.

- Jest silny. Przeżyje to.- powiedziała tylko i doglądała zakładanie opatrunku.

Pielęgniarka pomagała lekarzowi. Tsunade obserwowała i poprawiała ich jak tylko zrobili coś niedokładnie tak jak powinno. Gdyby to był ktoś inny to nie podjęłaby tak zawziętej walki. Po prostu byłaby to operacja amputacji i tyle. Jednak to był jej Iruczek, którego chciała ratować za wszelką cenę. Nie mogła mu oszczędzić bólu rehabilitacji, ale podarowała mu stopę. Miała nadzieję, że to doceni i nie będzie na nią bardzo zły, że uwierzyła w jego śmierć.

Skończyli i przełożyli go na plecy. Przeszli na wentylację ręczną i pospiesznie ruszyli na salę wybudzeń, gdzie będzie znów podłączony do respiratora. Ustabilizują go i będą mogli zacząć powoli odstawiać leki i wybudzać go.

Kiedy tylko pojawili się w drzwiach wyjścia z bloku operacyjnego, Kakashi drzemiący na krzesełku w poczekalni poderwał się i podbiegł. Iruka wyglądał fatalnie. Blady, sztucznie wentylowany, kompletnie nieobecny.

- Tsunade? Co z nim?

- Powinieneś być teraz w domu i odpoczywać.

- Nie mogę. Muszę wiedzieć, co z Iruką.

- Żyje. Operacja się udała. Kilka dni będzie nieprzytomny, więc możesz iść do domu.

- Będę mógł iść do niego? On teraz potrzebuje mojego wsparcia.

- Nie. Dopóki będzie na wybudzeniówce, to nie ma odwiedzin. To była cholernie trudna, długa i ciężka operacja, więc dwa, trzy dni tam zostanie. Uwierz mi, że nie pozwolę mu umrzeć. A teraz muszę odpocząć. 8 godzin przy stole jednak trochę męczy.- powiedziała i przypomniawszy sobie "szczeniaczka" poczochrała go po siwych włosach. poszła do siebie napić się dobrej sake i zdrzemnąć chociaż godzinkę. 

Kakashi był tym gestem tak zaskoczony, że zapomniał zaprotestować, że nie jest dzieckiem, żeby go tak czochrać. Podszedł do szyby i położywszy na niej dłonie wpatrywał się w nieprzytomnego podłączonego do monitora i jakiejś przeklętej maszyny. Wyglądał tak krucho.
Po godzinie takiego stania poczuł, że oczy znów mu się zamykają, więc postanowił jednak skorzystać z rady cycatej wiedźmy i iść do domu zdrzemnąć się po ludzku. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro