Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nadzieja umiera ostatnia


Był wyjątkowo nie w sosie. Poruszali się bardzo powoli starannie wypatrując ciała lub gwałtownego obniżenia terenu. Przeszli tak już spory kawałek tracąc nadzieję i chcąc zawrócić.

Kakashi zobaczył odwróconą do niego zjawę, która właśnie skakała na kolejne drzewo ślizgając się i opierając ciężko o pień. Podążył za nim olewając drużynę na dole. Po chwili zjawa poślizgnęła się i spadła Kakashi zeskoczył za nią. Siedział na ziemi z dziwnie wykrzywioną nogą. dotknął podłoża obok, pod roślinnością. Spojrzał na dłoń. Krew i ziemia.

- Teraz rozumiem. Spadłeś z drzewa i złamałeś nogę?

Postać kiwnęła głową raz na tak raz na nie. Przesunęła się krok dalej i zniknęła w szczelinie.

Wstał. Odwrócił się w stronę, gdzie była jego drużyna.

- Hej! Tutaj!- krzyknął i czekał aż się pojawią. Musiał tam zejść z medyczką.

- Znalazłeś go?!

- Spadł w tą szczelinę, albo zepchnięto w nią jego ciało!- powiedział pokazując im dłoń na której widać było resztki krwi i błota.

Kiedy wszyscy się zebrali, okazało się, że mają trzy kawałki liny. Powiązali je ze sobą i wpuścili w szczelinę.

- Schodzę ja i medyczka. Reszta pilnuje. Zrozumiano?

Kiwnęli mu głowami na zgodę. Kakashi chwycił linę i szybko zjechał na dół. Usłyszeli tylko jak zaklął szpetnie. Shizune zjechała zaraz za nim.

- Szybko!.- warknął na nią i pobiegł za widziałem, które widocznie zesłabło i ledwo je dostrzegał.

Biegli tak dobrą chwilę. Od czasu do czasu w ziemi dostrzegali wgłębienia i jakby coś albo ktoś ciągnął... ciało. Na mokrej glinie widać też było sporadycznie sporo większych i mniejszych plam krwi. Dotarli tak w miejsce, gdzie się zszywał.

- Cholera. Tu zaczął mocniej krwawić.- mruknął pochylając się nad dużym skupiskiem śladów krwi i nieco rozmazanym śladem na ścianie.

Pobiegli jeszcze kawałek i wreszcie dostrzegli leżące ciało. Kakashi zobaczył stojące obok niego widziadło. Było zakłopotane.

- Shizune! Szybko! Cholera! Iruka! Nie umieraj!- krzyknął na nią i podbiegł.

Obrócił go na plecy. Całą twarz i ubranie miał umorusane w błocie. Oczyścił mu twarz własnym rękawem.

- Zrób coś. Jeszcze jest ciepły. Spraw, by żył.- mówił szybko trzymając bezwładne, ledwo ciepłe i zdecydowanie wilgotne, ciało w ramionach.

- Skoro nalegasz.- powiedziała klękając obok.

Za pomocą medycznego jutsu sprawdziła jego stan oraz zlokalizowała obrażenia wymagające natychmiastowej uwagi. Według niej był po prostu skrajnie wycieńczony i przemarznięty od deszczu, aż dziw brał, że nie miał wysokiej gorączki, ale niespotykana siła sprawiła, że jeszcze nie umierał, choć pewnie brakowało już tylko paru godzin, by wyczerpał wszystkie siły życiowe i faktycznie odszedł. Była naprawdę pod wrażeniem, że wszyscy spisali go już na straty, a on tak długo walczył o życie i przeżył aż do tej pory. Teraz jej kolej podtrzymywania tego skromnego, ale jakże cennego życia. Nie wyglądało to za dobrze, skoro wychłodzenie jego ciała było aż tak wysokie. Z drugiej strony to lepiej, gdyż mniej krwawił, ale w takim przypadku groziła mu hipotermia, która mogła spowodować niedotlenienie mózgu. Odrzuciła na chwilę te myśli i zajęła się udzielaniem pomocy.

Zajęła się najpierw nogą. Było bardzo źle. otwarta rana, oblepiona błotem i ziemią, nieopatrzona. przynajmniej jedno ścięgno zerwane. Widać było, że próbował iść, co tylko pogorszyło sprawę. Rana zaczynała nieładnie pachnieć. Poczuła w sercu jakiś rodzaj głębokiego smutku, jakiego dawno już nie czuła. Jednak nie miała zamiaru przed kimkolwiek tego pokazywać. Musiała być profesjonalna, a nie roztrzęsiona i przejmująca się nazbyt stanem poszkodowanego.

- Wdało się zakażenie. Wybacz, Kakashi, ale prawdopodobnie on tą nogę straci.- powiedziała grzebiąc w swoim plecaku, który właściwie był apteczką.

- Naprawdę nie da się nic zrobić?- jęknął czując, że to jego wina. Gdyby od razu wyruszył na poszukiwania, może dałoby się coś z tym zrobić, uratować i nogę.

- Chcesz żeby przeżył czy był kompletny?- warknęła na niego

- Jedno i drugie?

Mruknęła coś pod nosem. Zajęła się oczyszczaniem rany i opatrzeniem jej tak, by podczas podróży nie została bardziej uszkodzona. Widziała, że Kakashi spojrzał na nią tak, jakby koniecznie chciała mu tą nogę tu i teraz odrąbać.

Kiedy skończyła podwinęła mu golf. Zobaczyła kawałek nitki i tą specyficzną med notkę.

- Cwany jesteś, Iruka.- mruknęła i nic więcej na razie z tym nie robiła.

Opatrzyła resztę najbardziej krwawiących i zabrudzonych ran. Wstrzyknęła lekarstwo w szyję i pozbierała sprzęt.

- Jeśli chcesz żeby przeżył to musimy poruszać się jak najszybciej, ale raz na 8 godzin musimy się zatrzymać, żebym mogła podać mu leki i nieś go delikatnie. On już wiele nie wytrzyma. To cud, że w ogóle jeszcze żyje, choć właśnie mógł wpaść w hipotermię, tuż przed naszym przybyciem. Nie chcę cię straszyć czy coś, ale jeśli nie zacznie gorączkować do kolejnej dawki leku, jego szanse przeżycia mocno spadną. Jeśli temperatura jego ciała nie zacznie się podnosić, to dojdzie do uszkodzenia mózgu. Może tylko lekkiego, ale może już się więcej nie obudzić....

On tylko kiwnął głową, że zrozumiał i podniósł go ostrożnie. Rozejrzał się, ale widziadła nigdzie nie było. Odetchnął z ulgą i ruszył w drogę powrotną, chociaż wciąż miał to wkurzające uczucie niepokoju. Jak to możliwe, że przez to wszystko go pokochał?

Stanęli pod liną.

- Wyjdź pierwsza. Powiedz im, żeby mnie wciągnęli z rannym. Obwiążę się w pasie

- Dobrze.

Shizune zaczęła się wspinać. Kakashi rozmyślał nad jej słowami: jeśli nie podniesie się jego temperatura ciała, może się już nie obudzić.

Nagle dotarło do niego, że może gorąco nie jest i nie pada, ale przecież ma na sobie kamizelkę i płaszcz. A to już jest nagrzane. Shizune go opatrzyła, więc większe krwawienie nie ma znaczenia. Położył go na ziemi. zdjął z niego porozrywaną kamizelkę. Chciał ją wyrzucić, ale on mógł tam mieć gdzieś coś ważnego. W końcu nie wiadomo czego dokładnie dotyczyła jego misja. Zdjął z siebie płaszcz i kamizelkę. założył na nieprzytomnego, a jego założył na siebie, ale nie zapinał.

- Nie jesteś taki chudy na jakiego wyglądasz.- mruknął dziwiąc się, że nie jest na niego za wąska.

W tym momencie, kiedy opatulił go swoim płaszczem i wziął na ręce, Iruka ocknął się i patrzył na niego nieprzytomnie.

- Kakashi?- wychrypiał

- Obudziłeś się? Coś cię boli?

- Ja chyba znowu śnię.

- Nie. Jestem prawdziwy. Jestem tu, by cię uratować. Proszę cię walcz.

- ale....

- Walcz, Iruka. Walcz. Ja się zajmę resztą. Zaufaj mi, proszę.

- Jesteś taki ciepły.... i pachnący.- wymamrotał ochryple i zamknął oczy.

Kakashi zarumienił się pod maską na te słowa. Jeszcze nikt nie powiedział, że ładnie pachnie, zwłaszcza w trakcie misji, gdzie nie miał jak się umyć czy cokolwiek. Brunet w jego ramionach drżał, ale jego zanikający, ciężki oddech jakby nabrał mocy. Wciąż był ciężki i przerywany, ale zdecydowanie silniejszy, mimo, że wciąż zdawał się zanikać, co chwila. Kakashi uśmiechnął się. Jest jeszcze nadzieja. Lina przed nim zafalowała.

- Kakashi! Trzymamy mocno! Złap się liny, to was wciągniemy!

Nie chciał odkrzykiwać, by go nie obudzić. Teraz potrzebował spokojnego snu, a nie gwałtownych pobudek. Pomyślał chwilę jak by to najsensowniej rozwiązać. Założył podwójny węzeł ratowniczy wokół nieprzytomnego. Chwycił linę i szarpnął nią dwa razy dając im znak, by ciągnęli. Właściwie mógł użyć chakry do wspinaczki, albo spróbować wejść chwytając się kamieni i korzeni, ale za bardzo niepokoił się o nieprzytomnego i ewentualne kłopoty w drodze powrotnej. Wciągali linę powoli i ostrożnie, by nie szarpać i nie zahaczyć przypadkiem o zbyt ostrą krawędź. Ranny mógłby nie przeżyć takiego upadku. Kakashi ochraniał nieprzytomnego przed kamieniami i wystającymi gałęziami. wreszcie udało się i ze szczeliny wyłoniło się ciało, a zaraz za nim Kakashi. Odwiązał go. Zwinęli liny i od razu ruszyli z powrotem do Konohy. Na szczęście nie było to bardzo daleko, tylko jakieś 1,5 dnia drogi biegiem. Biegli półtora dnia, stracili pół dnia na akcje ratunkową i czekało ich kolejne półtora drogi powrotnej, gdzie każda chwila była decydująca dla rannego. Po ośmiu godzinach biegu zatrzymali się na postój.

- Możecie odsapnąć, posilić się i zdrzemnąć kto potrzebuje. Godzina przerwy, a potem znów biegniemy osiem godzin.

- Hai!- odpowiedzieli i rozproszyli się.

Większość po łyku wody i porcji racji polowych postanowiła skorzystać z okazji drzemki.

Kakashi położył wciąż nieprzytomnego pod jednym z drzew. Patrzył na jego twarz, na której nieśmiało pojawił się lekki rumieniec.

- Też powinieneś odpocząć. W końcu to ty go niesiesz. Co będzie jeśli opadniesz z sił?

- Nie... no dobra. Obudź mnie jak tylko skończysz.

- Jasne, Kakashi.

Usiadł obok i oparł się o pień drzewa. zamknął znużone oko i pogrążył się w odprężającej drzemce.

Tymczasem Shizune zajęła się rannym. Zmieniła opatrunek na kostce, który już przesiąkł krwią, która była niepokojąco ciemna i wciąż jeszcze unosił się z niej zapach zakażenia. Nie tak intensywny jak tam, ale wciąż był obecny. Przemyła ranę dokładnie, czym spowodowała, że ranny stał się niespokojny. Nałożyła lekarstwo i owinęła dokładnie opatrunkiem. Zmieniła też pozostałe, które tego wymagały. Odchyliła mu golf i wstrzyknęła kolejną porcję silnego leku.

- Kakashi?- jęknął otwierając oczy lśniące gorączką.

- Nie, Shizune. Dasz rady napić się i połknąć rację polową?

- Tak.

Uniosła go lekko i przystawiła manierkę do spierzchniętych warg. Pił dość zachłannie do momentu, aż nie oderwała mu naczynia od ust. Następnie włożyła mu w usta kulkę racji polowych i podała jeszcze wody. Z trudem przełknął i napił się do syta. Shizune chciała o coś zapytać, ale on pogrążył się we śnie. Położyła go ostrożnie i pozwoliła spać. Była zadowolona, że temperatura jego ciała podniosła się o pół stopnia. Zdawał się powoli odzyskiwać kolory, ale wiedziała aż nazbyt dobrze, że płynnie w tym tempie dostanie gorączki nim dotrą do Wioski, a to oznaczało, że czas znów drastycznie zacznie się im kurczyć. Westchnęła ciężko rozmyślając nad sposobami uratowania mu tej stopy. Zbyt dobrze wiedziała, co jej utrata oznacza dla Iruki i jak prawdopodobnie może na to zareagować. Musi coś wymyślić. po prostu Musi.

Po godzinie z niewielką zakładką zaczęła budzić drzemiących. Na końcu obudziła Hatake dając mu dodatkowe 10 minut snu. Potrzebował każdej ilości, by mieć siłę i przytomność, by bezpiecznie nieść rannego. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro