34. Epilog
Kilka tygodni później
Magnolia
Kucając przy jednym z nagrobków, Natsu złożył przed nim bukiet białych kwiatów. Była to jego trzecia wizyta tutaj, odkąd go wzniesiono. Wcześniej zdawał się nie myśleć tak dogłębnie o śmierci, lecz dopiero wydarzenia z Caracole sprzed paru tygodni otworzyły mu oczy.
- Zaczynam coraz lepiej rozumieć brata i to, czemu nie mógł pogodzić się z odejściem naszych rodziców i moim. Czemu wpadł w pułapkę życia i śmierci, która zakończyła się jego klątwą Ankhseram'ena. - wyszeptał, patrząc w swoje odbicie na nagrobku.
Dźwięk otwierania czarnej parasolki, rozszedł się na cmentarzu. Otwierając ją nad swoją i chłopaka głową, towarzysząca mu członkini Fairy Tail ochroniła ich obojga przed klejonym rozpoczynającym się deszczem ze śniegiem. Przychodziła z nim tutaj za każdym razem gdy chciał, spędzając tyle czasu ile potrzebował. Zazwyczaj trwało to nie więcej niż parę minut, lecz dziś Natsu zdawał się bardziej niż zwykle chodzić z głową w chmurach.
Przez rozpoczynającą się zimę i ochłodzenie marznącym deszczem, dziewczyna szybko to odczuła w rękach, które zwyczajnie zaczęły jej marznąć.
- Daj mi parasolkę. - zwracając się do niej, chłopak odebrał przedmiot, zachęcając aby złapała go zimnymi rękami za jego drugą dłoń.
Rozgrzewając odrobinę bardziej swoje ciało niż zwykle, szybko ogrzał jej ręce.
- Dzięki. - powiedziała, w odpowiedzi czego dostała jego czuły uśmiech.
- Ten jeden raz mogłaś sobie odpuścić. Zwłaszcza w taką pogodę. - mruknął ruszając w ramię w ramię z dziewczyną do wyjścia z cmentarza. - Mira będzie na mnie zła, że przyszłaś ze mną i nie uwierzy, że cię nie ciągłem, a sama poszłaś. - dodał, wskazując na czarny parasol pożyczony od starszej Strauss.
- I pozwolić ci przyjść tutaj samemu? Przecież ona doskonale wie, że nie lubisz tutaj przychodzić. - odparła spokojnie. - Tak samo jak cała gildia. -
- Po tym gdy myślałem, że Lisanna umarła, owszem. Ale teraz jest inaczej. Czuję, że powinienem tutaj przychodzić co jakiś czas. Zwłaszcza gdy Hisui zezwoliła mi na nieograniczony pobyt tutaj jako ambasadora Alvarez, bo to po części i moja wina. - mruknął ponuro.
- Każdy z nas zawinił. - szepnęła, dmuchając powietrzem przed siebie, towarzyszka Księcia Alvarez wtuliła się jeszcze bardziej w szalik, który miała okręcony dookoła szyi. - Swoją drogą, powinnam ci go w końcu zwrócić. Ciągle o tym zapominam. -
- Przestań. - zaczął, śmiejąc się lekko. - Jest coraz zimniej, a ty nie znosisz takiej pogody. Chcesz się przeziębić Luce? No właśnie. Oddasz mi go latem, stoi? -
- Stoi. - zawołała, uśmiechając się radośnie.
Przepuszczając blondynkę pierwszą przez furtkę cmentarza, Natsu ostatni raz obejrzał się za siebie i leżące białe kwiaty na grobie ku pamięci zabitych mieszkańców Magnolii i okolic, podczas najazdu Alvarez na Fiore.
- Idziesz? - słysząc wołanie, Natsu ruszył się z miejsca.
Podchodząc znów do Lucy, przytulił ją wymuszając tym samym aby szła z nim noga w nogę.
- Jesteś cała przemarznięta. Mówiłem, żebyś się ubrała cieplej. - mruknął opiekuńczo, czując jak dziewczyna powstrzymuje się przed pokazaniem jak drży.
- Ubrałam się wystarczająco ciepło. Nie moja wina, że tak łatwo marznę. -
Kręcąc na jej ton głową, Natsu uwolnił część swojej mocy, tworząc wokół nich swego rodzaju kokon ciepłego powietrza.
- Ostatni raz zgadzam się, żebyś szła. Ja naprawdę nie chcę, abyś się jeszcze przeziębiła. -
- Oj przestań! To miłe, że się o mnie tak martwisz, ale... - zaczęła gdy niespodziewane kichnięcie, przerwało jej dokończenia kontrargumentu. - Nawet nie zaczynaj. - zagroziła, widząc uniesioną brew w górę chłopaka w geście tego, że cały czas ma rację.
- Na zdrowie. - mruknął, powstrzymując się ledwo przed śmiechem. - I a nie mówiłem. - dodał po dwóch krokach, za co natychmiast oberwał kuksańca w żebra. - Dobrze, dobrze. Nic już nie mówię. - zarzekł się, wciąż nie przestając się uśmiechać, jednak wracając wspomnieniami do wydarzeń sprzed kilku tygodni.
...
Po powrocie z Caracole wraz z Lucy do Magnolii, członkowie gildii czekający na nich zamarli widząc jak niósł ją na rękach. Na nic zadały się jej zapewnienia, że nic jej już nie jest. Uparty jak osioł chłopak za nic nie chciał pozwolić jej samej chodzić. Zanosząc ją od razu do Wendy, dopiero tam postawił ją na nogi.
Chcąc pokazać mu, że nic jej nie jest, Lucy chciała odsunąć się od chłopaka na kilka kroków i okręcić się w kółku. Jednak gdy zrobiła krok, nogi pod nią dziwnie zmiękły, a cała jej sylwetka znów najpewniej by upadła, gdyby nie ręce młodszego Dragneel.
Stojąc z boku Wendy próbowała trzy razy podchodzić do pary, lecz ta sprzeczając się w najlepsze, skutecznie jej to uniemożliwiała. Dopiero po wparowaniu tam Vermillion, oboje grzecznie usiedli na krzesłach.
Natsu opowiadając młodej Marvell co się stało na Caracole, jak najemnicy próbowali zabić Zerefa, jak Lucy zatrzymała strzałę stając tym samym w jego obronie oraz też te najbardziej emocjonujące rzeczy, jak osunięcie się Lucy czy wybuch mocy END który nie próbował stłumić, przyprawiał niebiańską zabójczynię smoków o coraz to większe przerażenie.
Jednak dopiero to co Lucy zaczęła opowiadać, wywołało u wszystkich największe ciary i napływ wściekłości. Okazało się, że wśród najemników był również pewien Dragon Ito. Smokożerca który zjadł ,,Spirit Dragon'' i przejął po nim moce dusz, zaatakował Lucy wtedy, gdy ona schroniła się za deską. Wzmacniając strzałę swoją mocą, w chwili wbicia się grotu o drewno, owa magia przedostała się dalej przenikając prowizoryczną tarczę. Uderzając bezpośrednio w dziewczynę, spowodowała oddzieleni się jej duszy, a co za tym szło upadek jej ciała bez oznak życia.
Stojąc jako duch i będąc niewidoczną dla kogokolwiek, Heartfilia w pierwszej chwili spanikowała dopóki on sam się jej nie ukazał. Jego moc oddziaływała na wszystko co było niematerialne gdy był w tym stanie. Natomiast gdy powracał do swojego materialnego ciała, mógł oddziaływać też na materialne rzeczy i osoby.
Nie wiadomo jakby się całe to spotkanie skończyło, gdyby Lucy pragnąc wrócić do Natsu, nie rozpoczęła z nim walki. Niestety walka była z góry nie równa, ponieważ dziewczyna nie mogła korzystać ze swoich kluczy, które zostały w materialnym świecie przy jej ciele. Mimo tego, nie poddała się. Pamiętając jak Natsu na stuletniej misji mierzył się z tym Dragon Ito i to, że według słów Happy, mógł zranić ducha będąc duchem, dziewczyna wpadła na pewien pomysł.
Udając, że cała ta sytuacja nie dociera do niej, schowała się za plecami Zerefa który trzymał jej ciało. Błagając, aby to zadziałało kreśliła na jego braku trzy znaki レイス [Reisu]. Wiedziała, że w zwykłym kontakcie fizycznym, brat Natsu jej nie poczuje, ale miała nikłą nadzieję że uda się wywołać w nim ciary, takie same, gdy ma się przeczucie czyjejś obecności przy sobie.
Plan o dziwo zadziałał. Widząc przez jego ramię jak on sam zaczął jeździć palcem po swoim udzie, powtarzając tym samym jej ruch palca i imię Dragon Ito, wypuściła z ulgą powietrze, niestety zdradzając się przy tym. Reisu atakując ją swoją duchową mocą smoka, zmusił ją do odsunięcia się od ludzi, przewracając ją przy tym kilkukrotnie.
Pozostawiona samej sobie, Lucy zaczęła przed nim uciekać. Szukając jednocześnie sposobu do kontrataku, wpadła na szaloną myśl. Skoro jest magiem gwiezdnych duchów zodiaku, to może udało by się jej bez przywoływania ich, wyzwolić ich moc w sobie? Problem polegał na tym, że większość duchów zodiaku korzystała z mocy materialnej świata. Aquarius z wody, Aries z wełny, Scorpio z piasku, Leo z światła, Sagittarius ze strzał...
- Taurus! - krzyknęła z radości gdy doszło do niej, że jej złoty duch zodiaku korzystał nie tylko z topora, ale i głównie ze swojej ogromnej siły.
Skupiając się starała się wyobrazić w sobie uczucie, gdy wchodziła w Star Dress. Dragon Ito biorąc ją za całkiem bezbronną dziewczynę, pozwolił sobie na podejście do niej, przez co szybko pożałował, obrywając jej prawym sierpowym. Mimo, że nie było tego po niej widać, Lucy czuła jak jej fizyczne ataki są wzmacniane przez duchową energię pochodzącą od Taurusa.
Podczas gdy ona starała się dorwać Reisu i pokonać go, Zeref rozumiejąc otrzymaną od niej wiadomość, pozostawił pod opieką Mavis jej ciało, biegnąc samemu do Natsu, a dopadając kilka minut później do niego i obezwładniając w miejscu wyszeptał mu do ucha.
-,, Reisu''. -
- Nie. - odparł od razu myśląc, że Zeref chce poprosić smokożercę dusz o pomoc.
- Wspominałeś mi wtedy gdy leżałem z uszkodzonym kręgosłupem o mocach poszczególnych smokożerców. Nie umiem tego wyjaśnić, ale czuję że Lucy nie umarła. Nie ma żadnej fizycznej rany a nie rusz się. Strzała jej nie zraniła, bo ją zatrzymała, ale pomyśl. Co by było, gdyby to nie była sama strzała? Gdyby to była robota czegoś, co nie widać? Kto mógłby wtedy to zrobić?! -
Pozwalając aby ręce mu opadły wzdłuż tułowia, Natsu zrozumiał przekaz brata. Lucy musiał zostać trafiona jak on kiedyś w Guiltina przez Reisu, a to oznaczało że jej dusza oddzieliła się od jej ciała.
- Ona tam wciąż może walczyć! - krzyknął Natsu
- Wiem. Tylko, że nic nie możemy zrobić. -
- Skoro twoje moce klątwy Ankhseram wróciły, nie możesz wywołać znów Shi no Hoshoku aby zabić tego skurwysyna?! - warknął, mając na myśli esencję klątwy sprzeczności, pod postacią czarnego wiatru, który zabijał wszystko co dana osoba ceniła.
- Moja klątwa może nie zadziałać na dusze. Nigdy tego nie robiłem. Poza tym, nawet gdyby zadziałała, jak go zaatakuje?! Mogę trafić przez przypadek ją. Przecież nie widzę gdzie oboje są, a nawet jakbym kazał jej stanąć obok mnie, raz że nie będę mieć pewności czy da radę, czy jest w okolicy, czy Reisu nie zatrzymał jej i sam nie schronił się obok mnie, wystawiając ją na mój atak.-
- Kurwa mać! I mam tak ją zostawić?! -
- Nie daj poznać po sobie, że wiemy. Może to tylko popchnąć Reisu do jakiś działań. Mówiłeś, że jej ufasz? Daj jej czas. - mruknął, puszczając w końcu brata. - Poza tym, mogę się mylić. Może wydawać się słaba, ale gdy sytuacja ją zmusi, może okazać się, że jednak posiada siłę i moc. - dodał bardzo cicho.
Natsu opowiadając o tym, jak wrócił tam z bratem i jak przytulił ciało Lucy do siebie chcąc pokazać jej, że jest przy niej, dodał jej tym samym odwagi i impulsu do dalszej walki.
- Wróć do mnie. Błagam cię. - mówiąc to, błagał ją tym samym aby się nie poddała i walczyła.
Na szczęście zagapiający się na scenę Natsu z ciałem jego ukochanej Smokożerca odpuścił, co poskutkowało jego szybkim nokautem przez kopniaka Lucy. Wracając do swojego ciała, dziewczyna czuła się jak po długim śnie. Nie mając siły na poruszenie choćby małym palcem, jedyne co była w stanie zrobić, to wyszeptać w szyję przytulającego jej chłopaka
,,Do ciebie zawsze''
Słysząc je szept i czując powietrze na swoje skórze, młodszy Dragneel wstrzymał oddech, chwilę potem parskając z niewyobrażalnej ulgi. Podnosząc oczy na brata dał mu tym samym znać o wszystkim. On sam, nie chcąc zajmować teraz uwagę swojego młodszego brata, szybko się zgodził się na jego prośbę o zastaniu w Magnolii, uśmiechając się pokrzepiająco do niego.
...
- Znów bujasz w obłokach. - krzyknęła w pewnym momencie Lucy, trącając go w bok.
- A jakoś tak. - zaśmiał się, widząc jak przeszli już większą część drogi do budynku gildii.
Podczas badania Lucy przez Wendy, Natsu poprosił ją też o małą przysługę, która koniec końców został zrzucona na Irene. Wyjaśniając przypuszczenia swojego brata odnośnie ,,smoczego serca'' i tego jak go bo, młodszy Dragneel oddał się w jej ręce. Nie było to łatwe zadanie, ale dzięki mocy jednaj z największych zaklinaczek i pierwszej zabójczyni smoków, udało się uleczyć nie gojące się do tej pory ścięgna przy sercu.
- Pojechała bym z wam. - wtrąciła Lucy, gdy chłopak otworzył jej drzwi do gildii.
- Nie ma mowy. Na to się już na bank nie zgodzę. - odparł stanowczo chłopak.
- Wiem. Tak tylko gdybam. - westchnęła, rozkładając ręce na boki.
Dziś w gildii był ruch większy niż zwykle, ponieważ odbywało się ostatnie spotkanie przed wyjazdem.
RAID
(z ang. wypad, akcja, nalot etc.)
- No, Książe Alvarez, gotowy w drogę? - krzyknął Gajeel, szczerząc zęby.
Natsu nie skomentował tego, a jedynie się uśmiechnął zadziornie. Patrząc po kolei na twarze gotowych Dragon Slayer Gajeel, Wendy, Sting, Rogue, Laxus, Demon Slayer Gray oraz piątkę Exeedów Happy, Lily, Carla, Lector i Frosch, zderzył ze sobą swoje pięści wołając radośnie.
- Czas zapolować na smoka!! Teraz to się napaliłem! -
RAID, wypad na upolowanie Smoczego Bóstwa Księżyca. Dzięki temu, że Zeref wracając zdążył się rozejrzeć w swoim położeniu z miejsca swojej walki z Selene, młodszy Dragneel otrzymał od niego parę dni temu informację o przybliżonej lokalizacji gildii Diablos. Wiedząc o tym, że Selene miesza się w ich sprawy, jasnym było że najłatwiej właśnie tam ją będą mogli dorwać. Stąd podjęta przez wszystkich Dragon Slayer i Mistrzów gildii z Fiore decyzja, o wyprowadzeniu ataku na kobietę.
Ich przerwana stuletnia misja zostaje na nowo wznowiona, lecz tylko dla nich. Król smoków może być tylko jeden i Natsu zdaje sobie już o tym sprawę bardziej niż kiedykolwiek. Jako przywódca zabójców smoków, END, następca tronu Alvarez, brat samego Imperatora i członek 11 Traczy Alvarez objął całkowite przywództwo nad tą misją, wraz z wynikającymi z niej konsekwencjami.
Czas sprawdzić kto jest silniejszy.
Selene, Smocze Bóstwo Księżyca, Bogini smoków, czy on. Z nową mocą dzięki uleczeniu przez Irene, jest w stanie pokonać ją i pokazać swoje miejsce na smoczej arenie.
Upadł jako wróżka, jako Fairy Tail Dragon Slayer...
...lecz narodził się jako groteskowa wróżka Spriggan END...
... Etherious Natsu Dragneel i Honō no Dragon Slayer posiadający unikatowy ,,Tryb''...
... The Fire Demonic Dragon Slayer.
~~~~~~~~~~
Chciałabym oficjalnie podziękować 🥰🥰 wszystkim czytelnikom za pozostawione gwiazdki 🌟 oraz :
Za wasze komentarze 💬, wenę i wszystko to, co motywowało mnie do dalszej pracy nad rozdziałami. Dzięki dziewczyny 😘😘😘.
Trzymacie się ciepło 😘❤️ i możliwe, że do zobaczenia w przyszłości 🙃😊.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro