33. Wieczny sen (nie)szczęśliwych
155 dzień pobytu Natsu w Alvarez
- Ty sobie chyba żartujesz?! - nie licząc który to już raz jego młodszy brat podnosił na niego swój głos, Zeref pomasował swoje skronie.
- Powiedziałem nie. - odparł stoicko spokojnie. - Masz szlaban na opuszczanie teraz Vistarion i.. -
Głośne trzaśnięcie drzwi, jak zawsze od ich powrotu znad granicy przerwało mu dokończenie zdania. Nie mogąc już powoli tego znosić, starszy Dragneel pozwolił sobie opaść plecami o oparcie krzesła, garbiąc się na nim.
Może dmuchał zbyt bardzo na zimne, ale po całej tej sprawie, gdy władca Amakmar w żywe oczy wyznał im obu o posiadaniu wiedzy na temat wychodów Natsu i tego gdzie był i co robił, Zeref zakazał mu na takie wyjścia, chyba że wziąłby któregoś ze Spriggan. Mimo dotkliwego zranienia Króla Amakmar i całkowitego wycofania się wojsk w głąb ich kraju, Imperator cały czas pozostawał czujny na to co się działo na arenie politycznej między nimi i pozostałymi krajami Alakitasi.
To nie tak, że nie ufał bratu. Posługując się praktycznie do perfekcji END, chłopak na pewno poradziłby sobie bez problemu z atakami na niego Amakmar i ich magów. Tu jednak chodziło o coś poważniejszego, a mianowicie jego zdrowie. Serce młodszego Dragneel bolało go za każdym razem po użyciu smoczej mocy, czy robił to celowo czy nie. Dlatego Zeref nie mógł mieć pewności, czy podczas jakieś potyczki lub lotu nie mogło by dojść znów do czegoś takiego lub co gorsza omdlenia. A powiedzmy sobie szczerze, stracić przytomność lecąc kilkanaście kilometrów nad ziemią, nie mogło się zakończyć niczym dobrym.
- Co znowu?! - warknął, słysząc pukanie do drzwi.
- Przybyła odpowiedź z Fiore. - zaczął Invel, wchodząc głębiej do gabinetu. - Oraz Koutaishi opuścił przed chwilą pałac. - dodał.
- Zwariuje z nim. - zawołał chłopak, czochrając swoje kruczo czarne włosy. - Wysłałeś za nim Jacoba? -
- Tak. - odparł chłodno lodowy mag, podchodząc do biurka i podając tubę Imperatorowi.
- O ile będzie siedział w Vistarion, nie będę się wtrącał. Jeśli jednak wyleci poza mury stolicy, macie mnie natychmiast poinformować. - mruknął Zeref, rozwijając papier i czytając dokumenty.
Po całej akcji na granicy z Amakmar, Imperator rozpoczął listowną wymianę zdań z Hisui. Niestety przez stan zdrowia Natsu, nie chciał bezpośrednio angażować go w to, aby sam latał do Ishgaru i wracał z powrotem przez księgę END. Dlatego do tego zadania wykorzystywał swoje magiczne kruki, które potrafił przemieszczać z pałacu aż pod same granice Ishgaru dzięki swojej klątwie teleportacji kulami śmierci.
Pierwszy kruk został wysłany 17 dni temu. List zawierał przeprosiny za całe zamieszania z Amakmar, podziękowanie za przyjęcia Natsu z powrotem i zgodę na jego rolę ambasadora, wytłumaczenie pojawiającego się problemu ze zdrowiem chłopaka bez większych szczegółów, oraz prośbę o dalsze kontakty.
List powrotny przybył po równym tygodniu. Wyrażając o dziwo chęć współpracy, Hisui zadeklarowała przedstawienie całej sprawy na obradach w stolicy Fiore. Oprócz tego znalazły się niestety też niezbyt pomyślne wieści, odnoście zaufania Spriggan'om i jemu samemu.
Omawiając na postawione warunki jak i obawy wraz z tym z czym Hisui nie zgadzała się w sprawie porozumienia, Zeref wysłał kolejny list dopiero kolejnego dnia. Dziś mijał 8 dzień oczekiwania na odpowiedź z Ishgaru.
- Pomyślne wieści? - zapytała Dimaria, wychylając głowę przez szparę w drzwiach do środka gabinetu.
- Zbierzcie 11 Tarcz Alvarez w sali obrad. Poinformujcie Jacoba, aby sprowadził Natsu z powrotem. - odparł poważnie Imperator. - Natychmiast. - dodał, podnosząc na nich swoje oczy.
Potwierdzając przyjęcie rozkazu, dwójka Spriggan wypadła z osobistego pokoju Zerefa. On sam, wstając powoli rzucił okiem po raz ostatni na zaproszenie za 10 dni na Caracole, gdzie miało odbyć się nieoficjalne spotkanie z samą Hisui i tymi władcami z Ishgaru, którzy będą chcieli wysłuchać Imperatora Alvarez.
Biorąc na poprawkę 5 dni żeglugi na wyspę, pozostały im kolejne 5 dni na zorganizowanie całej administracji podczas nieobecności władcy Imperium i ich Księcia. Należało również uzgodnić którzy Sprigganie popłyną na Caracole, którzy zostaną w samym Vistarion, a którzy będą pilnować granic. Dochodziło do tego również czas dotarcia do samego portu z Vistarion. Innymi słowy, masę pracy i roboty w dość wąskim okresie czasu.
...
165 dzień pobytu Natsu w Alvarez
Nie oficjalne potkanie na Caracole przywódców trzech krajów
Wysiadając na stały ląd z ciemno fioletowego statku Alvarez, Koutaishi bardzo szybko spotkał się wzrokowo z czekającą na niego, na złocistej plaży blondynką o czekoladowych oczach.
Witając się szybko z przedstawicielami straży osobistej Hisui, która podeszła do niego i jego brata gdy tylko ich statki zacumowały w porcie, chłopak pobiegł do swojej miłości łapiąc ją w pasie i przytulając z tęsknoty.
- Wasza Wysokość. - szepcząc praktycznie niesłyszalnie, Invel wskazał brodą na Księcia i jego zachowanie.
- Zostaw go. - odparł szybko Zeref, machając na to ręką.
W normalnej sytuacji, kazałby go sprowadzić do siebie i ustawił do pionu. Takie zachowanie kompletnie nie przystawało następcy tronu Imperium Alvarez i to jeszcze na tak poważnej rozmowie. Jednak starszy Dragneel zdawał sobie sprawę z dwóch ważnych rzeczy. Po pierwsze miłości jaką jego brat darzył Heartfilię, a po drugie czego ani razu nie wspominał Natsu, a mianowicie tego, że cały ten pakt z góry był już przesądzony klęską.
Imperator Alvarez Zeref Dragneel zdawał sobie sprawę z tego, że wciąż było za wcześnie na takie rozmowy, ponieważ Królowa Hisui E. Fiore, a także pozostali władcy Ishgaru nie mogli postąpić wbrew opinii społeczeństwa. Każdy władca musiał słuchać swego ludu, a gdy przeważająca liczba obywateli brała udział w wojnie i doskonale pamiętała to, szanse aby zgodzili się na pokój malała w zastraszającym tempie.
Może inaczej by na to patrzyli, gdyby ogłosił przy tym też swoją klęskę, jednak on jako Imperator Alvarez nie mógł sobie na to pozwolić.
Znając opinię publiczną mieszkańców Ishgaru, Zeref nim przedstawił pomysł bratu był już pewny jego wyniku. Więc czemu to ciągnął? Odpowiedź była bardzo prosta. Dla niego. Dla swojego młodszego braciszka który nie potrafiłby stanąć przeciw Fiore w kolejnej wojnie. Poza tym, Natsu był osobą tak bardzo rozpoznawalną na tamtym kontynencie, że mógł doprowadzić do naprawdę ciekawych rzeczy. Zresztą, ile to już razy udowadniał swojemu starszemu bratu, że to co jest dla większości niemożliwe, dla niego było jak najbardziej możliwe?
- Wszyscy już są. Królowa Fiore Hisui E. Fiore i Królowa Stella Sonya oczekują na was. - ogłosili posłańcy Ishgaru, wskazują drogę w głąb wyspy Caracole, gdzie miało odbyć się nieoficjalne spotkanie.
- Dziękuję, zaraz przyjdziemy. - mówiąc to Zeref kiwnął głową, zerkając kątem oka na swojego brata.
Czując na sobie jego oczy, Natsu ruszył do niego trzymając za dłoń Lucy. Nie mogąc odczytać z oczu dziewczyny niczego, Zeref postanowił poczekać aż oboje podejdą do niego. Czy będzie na niego wściekła za ostatnie wydarzenia w Magnolii, czy może odpuści mu to ze względu na młodszego Dragneel?
Zakładał wiele wersji ale w żadnej nie przewidział, że blond włosa piękność podchodząc do niego przytuli go na powitanie.
- Witamy ponownie. Tym razem bez podchodów. - zawołała wesoła, nie odsuwając się o krok od chłopaka i zostawiając za plecami coraz to bardziej rozbawionego młodszego Dragneel.
Nic z tego nie rozumiejąc i tym bardziej nie spodziewając się tego, Zeref stał w zupełnym osłupieniu, dopóki nie dotarł do niego sens słów dziewczyny. Przypominając sobie jak ich przywitał w Vistarion dokładnie tym samym zwrotem, gdy doszło do spotkania w sprawie Natsu, Imperator przymknął oczu, uśmiechając się cierpko.
Nie będąc w temacie, gdyż dołączył wtedy do nich dużo później, wiśniowo włosy chłopak zaczął się śmiać pod nosem myśląc, że reakcja jego brata wynikała z przytulanie go przez Lucy, niż ze znaczenia jej słów.
- I co tak stoisz, jak słup soli? - szepnęła, podnosząc głowę w górę i łapiąc z Imperatorem kontakt wzrokowy.
Było to na tyle cicho, że stojący kilka kroków od nich Koutaishi nie mógł tego usłyszeć, w przeciwieństwie do jego starszego brata.
- Myślałem, że... - zaczął gdy poczuł jak blondynka zmienia środek ciężkości z nogi na nogę.
- Jeszcze raz mnie tak wkręcisz jak ostatnio, wliczając w to całusa, to obiecuję ci, że pożałujesz tego na całego. - mruknęła, trącając swoim kolanem, wewnętrzną stronę uda chłopaka.
Rozumiejąc natychmiast dokąd zmierza rozmowa i zamiary dziewczyny, Imperator przełknął niezauważalnie ślinę.
- To jak tam podróż? - kontynuowała Heartfilia, zwracając się znów do Zerefa na głos i cofając w tył prawie do Natsu. - Tłum z widłami i pochodniami nie dorwał cię po drodze? - dodała, uśmiechając się i puszczając starszemu z braci oko.
Tym razem młodszy Dragneel nie mógł już wytrzymać, wybuchając kompletnym śmiechem.
- Ja... hahaha... Ja nie mam z tym nic wspólnego. - zapierał się, obcierając oczy z łez i widząc świdrującego go Zerefa.
Widząc jak z brata nic nie wyciągnie, Imperator zmienił swój cel na również rozbawioną dziewczynę. Zmniejszając odległość miedzy sobą a nią, pochylił się szepcząc jej do ucha.
- Uważaj co mówisz. -
- Bo co? - odszepnęła Lucy, nie odsuwając się od starszego Dragneel. - Nie jesteś u siebie, ja też nie. To ziemia niczyja. - ciągnęła poważniejąc i prostując się. - Poza tym, podobno cały czas twierdzisz, że nie trzymasz Natsu na smyczy więc guzik możesz mi przy nim zrobić. - dodała na koniec, widząc kątem oka jak Imperator mruży zły oczy.
- Ach tak? - wyszeptał od razu, odsuwając się w końcu od jej ucha, jednak wciąż nie dalej niż na wyciągniętą dłoń od jej twarzy.
- Tak. - potwierdziła pewnie, twardo stojąc z Zerefem twarzą w twarz.
Czując się bezpiecznie przy stojącym dwa kroki obok niej rozbawionym do łez Natsu i przestając się bać jego brata, Heartfilia nie drgnęła nawet wtedy, gdy kruczo czarny chłopak wyciągnął do niej dłoń, kładąc ją na tyle jej głowy. Dopiero gdy czując napór od tyłu do przodu i domyślając się co chciał zrobić, dziewczyna odskoczyła w bok, chowając czerwoną jak róża twarz za młodszym Dragneel.
- Hehe i to by było na tyle z twoją pewnością siebie? - zadrwił Zeref, prostując się dumnie.
- Oj, nie przesadzaj. - stając w końcu w obronie dziewczyny, Natsu zabrał głos. - Przestańcie oboje. - zawołał, gdy Lucy wyskoczyła zza jego pleców z chęcią przywalenia w twarz Zerefowi.
Łapiąc ją za rękę, przytrzymał w miejscu posyłając obojgu pełne litości spojrzenie.
- Ona zaczęła. - mruknął Imperator, wzruszając ramionami, ruszając na ścieżkę w głąb wyspy i czekającym tam na niej Spriggan, wraz z Mavis.
Podejrzewając jakieś komplikacje, Vermillion wyszła na przeciw przybyłym Alvareńczykom, gdy Lucy długo nie wracała. Widząc jednak zajście pomiędzy Zerefem a swoją podopieczną, skrzyżowała ręce na piersi, piorunując swojego ,,partnera'' mrożącym wzrokiem.
- Wiem, że Lucy specjalnie cię drażniła aby pokazać to, że nie jesteś tak bardzo niebezpieczny jak kiedyś, że z tobą też można się dogadać jak z człowiekiem, ale nie zapędzaj się w tym za daleko. - pouczyła go na dzień dobry.
- Przesadzasz. Przecież bym jej nie pocałował przy nim. - mruknął, uśmiechając się.
- Spróbował byś tylko, to inaczej byśmy wtedy pogadali. - mruknęła Pierwsza Mistrzyni Fairy Tail z nutką złości w głosie. - Z wszystkich zaproszonych krajów, tylko Stella przyjechała. - dodała zmieniając szybko temat rozmowy i idąc ramie w ramię z Zerefem w głąb wyspy.
- To i tak więcej niż się spodziewałem. - szepnął, dotykając palcami ręki dziewczyny.
Czując chwilowy dotyk chłopaka, Vermillion mimowolne uśmiechnęła się. Zbliżając swoją głowę bliżej ramienia Zerefa poprosiła go, aby po całym spotkaniu został jeszcze dłużej. Inicjatywa spędzenia w końcu czasu pomiędzy sobą spodobała się starszemu Dragneel na tyle, że od razu zgodził się kiwając głową.
...
Dwie godziny później...
Zerkając na siebie Natsu z Lucy bez przerwy się zaczepiali. Nudna od samego początku rozmowa pomiędzy Hisui, Sonyą, Mavis i Zerefem zaczynała im się tak bardzo dłużyć, że oboje nie mogli już usiedzieć. Aby nie wzbudzać zbytnio uwagi na siebie, Hisui oprócz pałacowej straży, towarzyszyła jedynie Mavis i Lucy. Dowódca rycerzy zamkowych Arcadios, został w Crocus mając za zadanie kryć jej nieobecność. Również Sonya postanowiła zabrać ze sobą jedynie pałacową straż wraz z trzema gwiazdami, jako swego rodzaju prywatną ochronę. Zeref natomiast nie chcąc wprowadzać niepokoju u obu Królowych, do ustawionego dla nich prywatnego stołu zaprosił jedynie Nastu, Invelowi i Ajeelowi nakazując czekać w pobliżu.
- Natsu mogę cię prosić abyś kazał Invelowi przynieść ze statku mapę. - mruknął Imperator, widząc jak jego brat kompletnie przestał już słuchać rozmowy, zwracając całą swoja uwagę na siedzącą na wprost ich obu Lucy. - Natsu! - dodał głośniej, gdy chłopak nie zwracał nawet na niego uwagi.
- Słyszałem. - mruknął, wstając powoli.
- Pójdę... - szepnęła Lucy do Mavis, chcąc również się wyrwać, jednak poważny wyraz twarzy pierwszej mistrzyni, szybko sprowadził ją na ziemię.
Co oni wyprawiają? Przecież mieli pomagać obydwu stroną dojść do porozumienia, a nim się zorientowali zajmują się tylko swoją drugą połówką. Czy aż tak się stęskniła za Natsu?
- Myślę, że przerwa nam wszystkim dobrze zrobi. - zaproponowała Sonya, uśmiechając się życzliwie do wszystkich, a przede wszystkim do Lucy.
Załamując ręce, Zeref położył sobie dłoń na oczach, nie komentując tego. Dźwięk odsuwania pośpiesznie krzesła, czy oddalająca się rozmowa Królowej Stella z jej strażą nie poruszał chłopaka. Dopiero gdy poczuł na swoim ramieniu delikatną dłoń, rozchylił palce zerkając w lazurowe oczy dziewczyny.
- Są młodzi. Dawno się nie widzieli. - zaczęła Mavis.
- To ja też rozprostuję nogi. - wtrąciła Hisui, widząc do czego sprawy się mają.
Zostając sam na sam, straszy Dragneel z Vermillion również odeszli kawałek dalej. Idąc ramię w ramię, zatrzymali się przy jednym z murków, z którego rozpościerał się widok na plaże i morze.
- Zeref... - zaczęła dziewczyna przygnębionym głosem.
- Wiem. - mruknął, kiwając głową. - To nie ma szans się udać. - dodał.
Oboje zdając sobie sprawy z absurdalnego planu pokoju między Ishgarem a Alvarez, w końcu mogli przestać udawać, że może się to udać.
- Pamiętasz naszą obietnicę po wojnie? - zawołała Mavis, stając tak blisko, że praktycznie opierała się o bok chłopaka.
- Rzucić to wszystko choćby na tydzień, zapomnieć o całym wiszącym na nas brzemieniu winy i zaszyć się na Tenrou. Pewnie, że pamiętam. - mówiąc to, podniósł lewą rękę w górę, przez co tracąca równowagę dziewczyna, dotknęła policzkiem jego klatki piersiowej.
Opuszczając z powrotem ramię, Zeref przytulił blondynkę do siebie, która o dziwo szybko odwzajemniła to.
- Lucy nie chciała cię obrazić... Ona, po prostu... To dla niej jest... -
- Nie musisz jej bronić Mavis. W przeciwieństwie do Natsu, widzę co się dzieje. Ona tak jak inni nie przepada za mną, ale robi wszystko aby tego nie było widać. Robi to dla mojego brata bo wie, że dla niego jestem ważny. Gdyby darła ze mną otwarcie koty, raniła by go tylko tym. - mruknął Zeref, głaszcząc pofalowane włosy dziewczyny.
- Nie jesteś dla siebie zbyt ostry? - rzuciła niepewnie.
Czując to, jak kompletnie nie jest pewna tego co mówi, chłopak pokiwał głową na boki. Podnosząc oczy w górę na jasne niebo, poprosił aby nie kłamała go. On widzi prawdę, ale tak jak Heartfilia będzie udawać, że wszystko jest okej. Dla brata.
- Wiesz, myślałam też nad czymś. - zaczęła Vermilion, chcąc zmienić temat rozmowy.
- Hmm? - mruknął, a słysząc szept dziewczyny, wybuchł lekkim śmiechem.
- I z czego się śmiejesz. To dobry pomysł. - dodała udając obrażoną i opierając się plecami o jego klatkę, wciąż pozwalając aby chłopak ją trzymał przy sobie między rękami.
- Natsu by mnie chyba za to powiesił na suchej gałęzi. -
- Wszyscy wiemy, że i tak byś szybko z niej spadł i nic by ci się nie stało. Jak zawsze. -
Przestając się śmiać, Zeref pochylił się niżej, całując czubek głowy swojej miłości. Ta jednak czując to, odgięła głowę w tył i stając na palcach, przeniosła go na swoje usta. Oboje już nie pamiętali kiedy ostatnio mieli czas tylko dla siebie. Zawsze coś im wypadało w między czasie, albo z winy drugiej osoby musieli wykurzać się na siebie.
- Przyjedź kiedyś sama do Vistarion, gdy nie będzie młodego. - szepcząc, Zeref odsunął nieznacznie usta od ust dziewczyny.
- Wiesz, że to praktycznie niemożliwe. -
- Myślałem, że masz ochotę pobyć ze mną sam na sam nieco dłużej. - ciągnął dalej, a widząc rumieńce na policzkach Mavis, uśmiechnął się zadziornie.
- Palant. - prychnęła, odsuwając się od niego.
- Palant, ale za to twój. - powiedział, chwilę potem odchrząkując i poważniejąc. - Natsu ma sam iść, ale w razie czego przypilnuj aby pogadał z Wendy. Prawdopodobnie po tych rozmowach, popłynie z wami do Magnolii. -
- Jasne. O szczegóły mam się go sama zapytać? - widząc kątem oka zbliżających się do nich strażników Hisui, którzy najpewniej chcieli ich poinformować o zakończeniu przerwy, Mavis również spoważniała, zmieniając temat rozmowy, nim ci zaczęli do nich podchodzić.
...
Schodząc się z powrotem na swoje miejsca, Zeref wypuścił powietrze widząc że jego brat wciąż nie przyszedł.
- Hmm, poszedł po twoją mapę. - odparła mu Lucy, widząc jak zatrzymał na niej swoje oczy.
Oczywiście zagadując się, młodszy Dragneel przypomniał sobie po co go brat wysłał, gdy z Heartfilią zaczęli wracać na spotkanie. Puszczając ją przodem, sam wrócił się na statek twierdząc, że załatwi to szybciej od Invel'a.
Wiedząc z wcześniejszych obserwacji, że para pewnie znów nie będzie ich słuchać, Imperator zaczął rozmowy z siedzącymi już Królowymi i Mavis.
Idąc powoli z jedną z map, młodszy Dragneel wchodził właśnie na drewniany taras, zaraz za którym był rozłożony stół, gdy odczuwając czyjąś nieproszoną obecność w pobliżu, mimowolnie przywołał swoje demoniczne oczy. Czując niebezpieczeństwo, Natsu nawet nie zdążył się cały obrócić, gdy jego demoniczne oczy zarejestrowały przelatującą obok niego strzałę z kuszy. Mając w pamięci miejsca gdzie każda z osób siedział, chłopak natychmiast przewidział cel strzału, a mianowicie swojego brata.
Korzystając ze swojej dzikiej reakcji analizy otoczenia, wyciągnął dłoń chcąc złapać strzałę, lecz spóźnił się z tym, przez co jej grot przeciął mu całą wewnętrzną dłoń, nie dając się złapać.
- Aniki!! - zdążył krzyknąć, gdy podążając oczami za strzałą, zobaczył odwracającego w jej stronę głowę brata.
Głuchy dźwięk zderzenia grotu z drewnianą deską rozniósł się niczym uderzenie w bęben wojenny, zrywając wszystkich z miejsca. Przeskakując przez cały stół, przed zajętego wówczas rozmową Zerefa, blondynka o czekoladowych oczach chwyciła za leżącą na ławie ozdobną deskę i stając na torze lotu, zatrzymała strzał na niej.
Nim jednak Natsu zdążył wypuścić do końca powietrze z ulgi, drewniany kawałek pękł w rękach dziewczyny. Lecąc bezwładnie do tyłu, niechybnie upadła by na ziemię, gdyby starszy Dragneel poderwany krzykiem brata i jej wyskokiem przed niego, nie złapał jej.
- Lucy!!! - biegnąc z bijącym sercem do nie podnoszącej się z rąk brata dziewczyn, chłopak cały pobladł widząc próbującego nawiązać bezskutecznie z nią kontakt Zerefa. - Lucy!! Lucy!! - krzycząc, Natsu dopadł do niej, chwytając ją za ciepłe ramię, brudząc przy tym jej skórę krwią ze swojej ręki.
- Ankoku Bakuenjin!! - ochraniając brata i nieprzytomną Heartfilię, starszy Dragneel obtoczył ich półkulą swoich ciemno fioletowych płomieni.
Przez powstałe zamieszanie jakie wywołali strażnicy Królowych szukając intruza oraz zasłaniając kobiety, nie mógł stwierdzić czy nie dojdzie do drugiego strzału i gdzie byli przeciwnicy. Dlatego dmuchając od razu na zimne, postanowił na zaś obtoczyć ich swoją klątwą, aby kolejne strzały rozpadały się nim dolecą do nich.
- Lucy!! Luce!!! - krzycząc wciąż do nie ruszającej się dziewczyny, Natsu zamarł na chwilę.
- Nie mów mi.... - zaczął Zeref, gdy jego brat gwałtownie pochylił się, kładąc policzek i nasłuchując jej bijącego serca.
Cała paleta przekleństw przeleciał przez jego głowę, gdy nie podnoszący się wciąż z jej klatki Natsu, zaczął cały drżeć.
- Nie bije... - wyszeptał po dłuższej chwili młodszy Dragneel, ledwo powstrzymując się przed wybuchem płaczu.
- Zeref! Co się stało?! - zawołała podbiegająca do jego wciąż palących się ciemno fioletowych płomieni Mavis, jednak widząc pomiędzy nimi kiwającego na boki głową Imperatora, zatrzymała się w miejscu.
- O Mój Boże... - wyjąkała czując jak łzy płyną jej z oczu. - Natsu?! - krzyknęła zwracając uwagę na wstającego chłopaka, którego objął demoniczny żar.
Podnosząc oczy w górę na swojego młodszego brata, Zeref odczuł ciary na całym ciele. Wchodząc w sekundę w swojego pełnego Etherious, Natsu pozwolił by jego włosy dostały czarnych pasemek, a czarne języki ognia na ciele powiększyły się tak bardzo, że skóra przybrała całkowicie czarny odcień. Jedynymi miejscami gdzie przebijał się jeszcze cielisty kolor jego skóry, były drobne paski w nielicznych miejscach. Jeszcze nigdy odkąd Natsu używał mocy END, ta nie pochłonęła go tak bardzo.
Nie wiedząc czego może się teraz po nim spodziewać, Zeref zacisnął dłonie na chłodniejących i brudnych we krwi brata ramionach dziewczyny, przygotowując się do ewentualnej i natychmiastowej ucieczki, gdyby brat tracąc nad sobą kontrolę spróbował by zaatakować i jego.
- Natsu... opanuj się... - wyszeptał błagalnie, gdy ciemno bordowe i czarne łuski przypominające smocze, zaczęły pokrywać jego demoniczną skórę od szponów i pazurów END. - NATSU!! Nie mieszaj magii Demon Slayer z klątwami END!!- krzyknął, widząc jak chłopak rusza do przodu, pozwalając łuską objąć całe jego ręce i nogi.
- Zabije ich i ich dusze... - wycharczał młodszy Dragneel, otwierając swoje demoniczne oczy z pionowymi źrenicami i buzującym w nich żarem, paraliżując strachem wszystkich dookoła.
Przechodząc przez klątwę Ankoku Bakuenjin spalił ją jakby była niczym innym jak łatwo palną kartką papieru. Nie kontrolując się i wypalając pod sobą nawet ziemię na popiół, Natsu skoczył z całym impetem swoich demonicznych skrzydeł do przodu.
Mimo, że stracił go z oczu, Zeref nie musiał się długo zastanawiać gdzie był, ponieważ od razu usłyszał dochodzące gdzieś z przodu krzyki przerażenia i bólu. On ich tam spalał żywcem, obcierając ze skóry i zabijając w tak bolesny sposób, że napastnicy zaczęli wrzeszczeć o litość.
- Lucy... Boże... - stojąca nad martwą Lucy, trzymaną wciąż przez Zerefa, Mavis zakryła z przerażeniem usta dłonią, pozwalając aby kaskada łez wypłynęła z jej oczu.
- Ja go nie zatrzymam. - jęknął starszy Dragneel, patrząc na swoje ręce, które drżały jak galareta.
Bał się swojego młodszego brata. Po raz pierwszy tak bardzo, że nie potrafił ruszyć się z miejsca. W tym momencie Natsu stał się tym, czego jego rok temu opętany klątwą Ankhseram umysł pragnął. Końcem świata, który zniszczy go i spali swoim żarem.
Rozumiejąc strach Zerefa, Vermillion zerknęła kątem oka na otoczoną strażą Królową Hisui i Królową Sonya. Obie dziewczyny przerażone śmiercią na ich oczach Lucy i przeobrażeniem się Natsu, ledwo stały na nogach.
- Zabierzcie je stąd! Natychmiast! Zajmę się nim z Zerefem. - krzyknęła do nich Pierwsza Mistrzyni Fairy Tail. - Jeśli on was nieumyślnie zaatakuje, wasza straż będzie dla niego tak dużą przeszkodą, jak suche gałęzie pod nogą słonia! - dodała, widząc wciąż nie ruszającą się z miejsca straż królewską.
Zaciskając oczy i zęby z bezsilności, starszy Dragneel pochylił swoją głowę w dół, na krwawe odciski palców brata na dziewczęcych ramionach.
- Nie jestem w stanie jej pomóc. - wyszeptał, zwracając na siebie uwagę Mavis.
- Wiem. - odparła, obcierając wciąż nie przestające płynąć z jej lazurowych oczu łzy. - Co robisz? - dodała pochylając się nad nim i kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.
Zeref nic nie odpowiadając jej, sunął palcem po swoim udzie, jakby starał się coś napisać.
- ...ス [...su] - wyszeptał, nakreślając ostatni ze znaków na swoim udzie i podnosząc szybko swoje kruczo czarne oczy na stojąca dziewczynę. - Zostań z nią. - mruknął, powoli się podnosząc na nogi.
- Zeref? - powtórzyła Mistrzyni Gildii, łapiąc martwe ciało Heartfili na swoje kolana.
- Idę go zatrzymać. -
- Co?! To szaleństwo! On cię też zabije!! Skąd nagle zmieniłeś zdanie?! -
- Tylko ja mam jakąś szansę. Tylko ja znam END a zamiast działać, siedzę w miejscu przy jej ciele. Jej nie pomogę już, ale bratu tak. Boję się go, nie zaprzeczam jednak nawet jeśli mnie zabije, to wyjdzie wam to wszystkim na dobre. - dodał, wchodząc w Spriggan Heart i nie czekając na reakcję Vermillion, wybił się do przodu w ślad za spaloną ziemią i krzykami.
Patrząc za jego znikającymi plecami, Mavis spuściła swoją głowę na pogrążoną już w wiecznym śnie Heartfilię. Kolejne łzy płynęły z jej oczu, kapiąc na policzki młodej magini duchów zodiaku. Czując jak każdy oddech zaczyna ją dusić z żalu, Vermilion położyła swoją prawą dłoń na swoim lewym przedramieniu, wbijając tam palce. Teraz już rozumiała. Zeref chcąc się opanować, musiał kreślić na swoim udzie jakieś słowo. Coś co powtarzał w swoim umyśle, starając się odciągnąć myśli od strachu przed bratem i leżącej na jego nogach martwej dziewczyny.
...
Piekło to byłby wczasy. Tym pojęciem można było nazwać to, co urządził im Natsu. Zabijając bezlitości wszystkich najemników z Ishgaru, którzy mieli zabić Zerefa i nie dopuścić tym samym do zawarcia przez niego pokoju z państwami ich kontynentu, nikt z nich nie spodziewał się stanąć twarzą w twarz z samym uosobieniem śmierci. Nie, nawet sam czarny kosiarz schował się gdzieś przed gniewem Koutaishi Alvarez.
Stąpając pośród popiołów spalonej ziemi, drzew, roślin i szczątków zamordowanych najemników, Zeref przystawił rękę do nosa, nie mogąc znieść unoszącego się przy każdym jego kroku czarnego pyłu. Wydobywający się gorąc, unosił jego szatę Spriggan Heart w górę.
Słysząc dźwięk pękania, Imperator zatrzymał się w miejscu. Kilka kroków przed nim po prawej stronie, stał Natsu nad trzaskającymi w jego żarze kolejnymi kośćmi, należącymi kilka chwil temu do ostatniego najemnika. Patrząc w ciszy na ginąca w płomieniach szansę wyduszenia z wynajętego zabójcy informacji kto go kupił i zlecił całą tę akcję, Zeref spiął całe swoje ciało, czując wzrok brata na sobie. Pamiętając jak ostatnim razem nie był w stanie przegadać Natsu do rozumu, gdy ten raz po raz go atakował, Imperator natychmiast otoczył się swoją klątwą, przygotowując do obrony.
- Zabić... spalić... zniszczyć dusze... zabić ich wszystkich... spalić świat... - szepcząc w kółko pod nosem, młodszy Dragneel nagle ryknął niczym dzikie zwierzę, rzucając się na brata.
Odpierając pierwsze uderzenie, Zeref kopnął chłopaka w plecy, zmuszając do upadku na kolana i ręce. Nie próbował go powalić, ponieważ natychmiast po tym kopniaku odskoczył w górę, unikając wybuchu żaru na całej ziemi.
- Też to czułem, ból który rozdziera serce. - wyszeptał Zeref lądując kawałek dalej. - Gdy was straciłem, gdy patrzyłem na ciała naszych rodziców. Ale ty nie jesteś sam. Wiem że boli, nie będę cię kłamał, że minie to z czasem, ale chcę abyś mnie wysłuchał. - kontynuował roztaczając wszędzie ciemno fioletowe płomienie Ankoku Bakuenjin.
- Zamknij się! - wrzasnął Natsu. - Zamknij się i nie mów już ani słowa!! Nic mi już jej nie zwróci!! -
Nie czekając aż brat skończy się wydzierać, Imperator Alvarez przywołał tom jego księgi i składając dłoń w pieść, przywalił w przód jego okładki. Tak jak chciał, Natsu czując ból uderzenie rozchodzący się w jego ciele, zawył łapiąc się za brzuch i klatkę. Spuszczając z gardy, nie zarejestrował gdy Spriggan Heart pojawiło się tuż przed nim. Kopiąc w miarę delikatnie ale i stanowczo, Zeref podciął bratu nogi, zwalając na ziemię. Uniesiony w górę popiół, na chwilę przysłonił im obu widok.
- Wysłuchaj mnie. Proszę cię. - wyszeptał Zeref trzymając Natsu tak, aby nie mógł się podnieść, jednocześnie ręką zakrywając mu oczy.
- Po co. To już nie ma sensu. - wysyczał, próbując się wyswobodzić i tym samym strącając rękę brata ze swoich oczu.
Na tym jednak się skończyło, gdyż jego ciało zdawało się być tak bardzo zmęczone tym wszystkim i pozbawione sił przez ten nagły wybuch mocy END, że jedyne co robił, to wbijanie starszemu bratu w ręce swoich szponów.
Ignorując ból i lejącą się tam krew, Zeref pochylił się jeszcze bardziej, szepcząc mu pojedyncze słowo.
- Nie. - odparł od razu Natsu, znów próbując wstać.
Nie dając za wygraną, starszy Dragneel zaczął szarpanym z nerwów i adrenaliny głosem tłumaczyć coś bratu, dopóki ten nie opuścił swobodnie rąk wzdłuż tułowia, kompletnie rezygnując z jakiegokolwiek już ruchu.
...
Głaszcząc Lucy po jej długich włosach, Mavis podniosła głowę słysząc zbliżające się osoby. Również towarzyszący jej Ajeel wraz z Invelem wyprostowali się. Wszyscy którzy byli na Caracole zdążyli już odpłynąć, oprócz ich trójki i braci Dragneel.
- Wasza Wysokość. - stając na baczność, Invel skłonił głowy widząc idącego w ciszy Zerefa i krok za nim Księcia Alvarez.
Dostrzegając całego Natsu, Vermillion zabrał ręce z głowy Lucy, bez słowa pozwalając aby ten podszedł do niej.
- Na... - zaczęła, ale widząc kiwanie głowy Zerefa mówiące aby nic nie mówiła, urwała jego imię.
Wszyscy w ciszy patrzyli jak młodszy Dragneel siadając na ziemi, na klęczkach bierze bezwładne ciało Heartfili tuląc ją do siebie. Był to tak rozczulający i przepełniony smutkiem widok, że Vermillion obróciła głowę w bok, nie mogąc już dłużej na to patrzeć. To nie miało się prawa wydarzyć. Miała przyjechać tutaj sama, ale Lucy tak bardzo ją błagała o to, aby wzięła ją ze sobą, że Mistrzyni Gildii w końcu się zgodziła. Nie chcąc rozdzielać kochanków, spowodowała tą decyzją ich wieczne rozstanie.
- Wracajcie na statek. Zaraz odpływamy. - mruknął Zeref do Spriggan, przerywając śmiertelną ciszę.
Nie każąc sobie drugi raz tego powtarzać, Ajeel i Invel natychmiast ruszyli w kierunku plaży, pozostawiając za plecami Imperatora i Księcia.
- Wróć do mnie, błagam cię. - słysząc roztrzęsiony do granic możliwości głos Natsu i widząc jak wtula ciało Lucy jeszcze bardziej swoimi ramionami, wywołało nową falę łez Mavis.
Podchodząc do dziewczyny, Zeref chciał objąć ją, ale szybko zrezygnował przez swoje całe zakrwawione ręce. Chcąc szepnąć jej coś na ucho aby się uspokoiła, pochylił się gdy kątem oka zobaczył jak Natsu wstrzymał na krótki moment oddech, wypuszczając go potem gwałtowniej w dwóch krótkich parsknięciach.
- Aniki. - zwracając się do brata i nie puszczając z objęci Lucy, chłopak podniósł jedynie na niego głowę z zapłakanymi oczami. - Pojadę do Mangoli. Nie wiem na ile... -
- Na ile będziesz chciał. - odparł od razu Zeref, uśmiechając się delikatnie.
- Dzięki. - szepnął chłopak, na powrót wtulając swoją twarz we włosy blondynki.
Patrząc na nich w ciszy, Vermillion obtarła po raz kolejny łzy gdy Natsu dźwigając się w górę, uniósł ciało Lucy na rękach.
- Już cię nie zostawię na choćby chwilę. Wracam do Magnolii z tobą. - szepcząc, Natsu przyłożył swoje usta do ust Heartfili, całując ją.
C.d.n. w Epilogu.
Od Autorki: A więc wygląda na to, że mamy jednak Bad Ending [*] 😕. Kto się spodziewał takiego zakończenia?
To ostatni rozdział książki, więc pozostaje mi zaprosić was już tylko na jej Epilog. Mam nadzieję, że nawet po tym wszystkim, nie porzucicie jej i dotrwacie do oficjalnie zakończenia 🤗🙃.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro