28. Róża, która jednak ma kolce
134 dzień pobytu Natsu w Alvarez
Magnolia, wczesne godziny poranne
Leżąc pod puszystą kołdrą, Lucy za nic nie chciało się wstać. Zresztą była tak wczesna pora, że nawet ptaki jeszcze nie zaczęły śpiewać za oknem. Lubiła poranki, jednak przez panujący chłód jesieni za oknem, nawet jej się czasem odechciewało wszystkiego.
Zwlekając się po godzinie spod ciepłej kołdry, Lucy pierwsze co zrobiła to naciągnęła na siebie dresowe spodnie i sweter w kolorze herbatników. Stąpając w samych skarpetkach, przesmykła się do kuchni i łapiąc za czajnik, nalała do niego wody, nastawiając ją później. Wyciągając kubek, wsypała do niego białej herbaty z pomarańczą. Kilka minut później, zapach cytrusa rozszedł się po całym mieszkaniu. Idąc z kubkiem do biurka, dziewczyna usłyszała pukanie do drzwi.
Nie spodziewając się nikogo o tej porze, Heartfilia odłożyła wciąż parującą herbatę na pobliski stolik w salonie, kierując się do drzwi.
Zazwyczaj, gdy po pierwszym pukaniu nikt ci nie otworzy, ponawiasz je. Zatrzymując się w progu przedpokoju, dziewczyna zaczęła nasłuchiwać. Minęło już trochę czasu, a osoba za drzwiami nie ponowiła próby wywołania jej. Zaniepokojona tym faktem, sięgnęła po saszetkę ze swoimi kluczami gwiezdnych duchów, przypominając sobie swoje spotkanie sam na sam z Dragon Ito i to, jak ją wtedy zostawili wykrwawiającą się na płytkach w łazience.
Kręcąc głową na boki i rozwiewając swoje rozpuszczone włosy, dziewczyna próbowała pozbyć się strasznych myśli z głowy i zacząć analizować sytuację racjonalnie. Były trzy wytłumaczenia tej dziwnej sytuacji. Albo ktoś pomylił się i odszedł, albo się przesłyszała, albo...
- Kto tam? - zawołała stojąc przy drzwiach, lecz nie otwierając ich. Gdy w odpowiedzi dostała głuchą ciszę, zawróciła na pięcie z powrotem do przedpokoju. - Daj sobie spokój. Nie sprawdzaj. - szeptała, gdy ciekowość nie dawał za wygraną.
Odpuściła by może, gdyby wtedy nie rozeszło się drugie pukanie. Wracając do drzwi, jej dociekliwość wzięła górę. Otwierając je do połowy, wystawiła głowę za nie stając twarzą w twarz z właścicielem zielonych oczu i wiśniowych włosów.
- Na...tsu? - wyszeptała, puszczając drzwi i pozwalając im otworzyć się całkowicie.
Nie spodziewając się go kompletnie, czekoladowe oczy dziewczyny skakały w szoku po jego twarzy, zaniepokojonych oczach i lekko przygryzionej wardze.
- Hej. - zaczął pewnym siebie ale i jednocześnie dziwnie delikatnym, niczym cienka tafla szkła głosem, który mógł w każdej sekundzie pęknąć na niezliczoną ilość kawałków.
Stojąc w progu drzwi i mrugając coraz szybciej, Lucy zdawało się, że ktoś odebrał jej głos. Dopiero gdy zobaczyła jak młodszy Dragneel, przełyka z nerwów ślinę, oprzytomniała.
- Natsu?! Ale... co ty... tu... nie jesteś w Alvarez?! - krzyknęła, gdy przed jej oczami, pojawił się dość spory bukiet czerwonych róż.
- Lucy, chciałem cię przeprosić za to co Ci powiedziałem w Vistarion. Bałem się, że będziesz chciała tam zostać i nie wiedziałem jak ci to wybić z głowy. Spanikowałem i cię okłamałem. Podwójnie. - mówiąc to, Książe Alvarez wystawił rękę z różami do blondynki. - Przepraszam. -
Po raz drugi w ciągu kilku sekund, nie wiedząc co powiedzieć i będąc zupełnie zaskoczoną, Lucy wyciągnęła rękę w której od razu poczuła łodygi.
- Róże? - wyjąkała w końcu, spuszczając wzrok na czerwone płatki.
- Wiem, że może być już za późno... - kontynuował chłopak, gdy Heartfilia zacisnęła zęby i bez ostrzeżenia, cisnęła bukietem prosto w głowę przyjaciela. - Luce?!- krzyknął zaskoczony, zasłaniając się ręką, ale i tak siła była tak duża, że poczuł na głowie i twarzy kwiaty.
Nie próbując złapać ani jednej róży, Natsu patrzył jak piękny bukiet, rozsypał się na nimi, spadając od razu na podłogę. Z jednego mógł się tylko teraz cieszyć a mianowicie z tego, że miły sprzedawca układając mu je obciął im wszystkie kolce, aby jego wybranka nie pokuła się nimi.
- Zjawiasz się po ponad miesiącu, pod moimi drzwiami z kwiatami?! - krzycząc, dziewczyna tupnęła nogą, niszcząc część leżących tam róż. - Czyj to był pomysł?! Zerefa?! - dodała łapiąc się rękami za biodra i patrząc wyczekująco na odpowiedź.
- Może troszkę. - wydusił z siebie chłopak czując, że kolejnym kłamstwem nic tutaj nie wskóra.
- Wszystkiego się po tobie spodziewałam, ale... - ciągnąc dalej, Lucy zaczęła się nagle cierpko uśmiechać. - ...nie kwiatów. Natsu, to jest zupełnie nie w twoim stylu. Już prędzej bym zakładała, że zjawisz się z czymś do jedzenie, albo... Co się z tobą stało... Gdzie się podział prawdziwy Natsu, który nigdy nie wiedział jak...- nie kończąc, dziewczyna skryła twarz za rękami, trzęsąc się cała.
Nie wiedząc czy było to z nerwów czy płaczu, chłopak zrobił krok do przodu.
- Nie wiedziałem, jak cię przeprosić... - szepnął gdy niespodziewanie blondynka objęła go w pasie, przytulając się do jego klatki. - Lucy? - mruknął, chcąc ją przytulić, ale w ostatnim momencie się powstrzymał, zatrzymując ręce milimetry nad jej plecami.
- Głupolu! Ty skończony kretynie! Nie mów mi, że to przez to nie zjawiłeś się wcześniej! Że to przez to, że bałeś się ze mną porozmawiać po tym wszystkim! W ogóle, za co ty chcesz mnie przepraszać! - pisnęła dziewczyna, przytulając się jeszcze mocniej do niego. - Jeśli o to co mi powiedziałeś, to ja również powinnam cię przerosić za to, że wtedy tak na ciebie nacisnęłam. Mówiłeś mi już wcześniej, że chcesz zostać z bra... Natsu?! - jakby dopiero teraz do niej to dotarło, że on tu stał z nią w Magnolii, Heartfilia wyprostowała się jak struna chcąc się odsunąć, jednak ręce chłopaka zatrzymały ją przy nim, w końcu odwzajemniając przytulasa.
- To nie znaczy, że powinienem cię wtedy okłamać, że kogoś mam oraz, że zniszczę ci klucze. - mruknął, zaciągając się jej zapachem i dopiero po chwili puszczając, uśmiechnął się w końcu przyjaźnie. - Wie. On wie, że tu jestem w Fiore, ale nie wie, że najpierw przyszedłem do ciebie do Magnolii. Mówiłem wam i on też. Mogę robić co chce. Zeref naprawdę nie trzyma mnie na smyczy. - dodał, schylając się i zbierając rozsypane kwiaty.
- Nie mogę wciąż uwierzyć, że wróciłeś. Nie dociera to do mnie. - szepnęła Lucy i kucając, zaczęła pomagać mu, zerkając jednak tak często na niego, że koniec końców podniosła tylko trzy kwiatki.
Natsu mimo to, dość szybko pozbierał resztę, a gdy cały bukiet na powrót znalazł się w jej rękach, złapała wolną dłonią, ciepłe nawet przez czerwony płaszcz ramię młodszego Dragneel i ciągnąc go do środka, zawołała wesoło.
- No chodź, przecież nie będziesz stał tutaj tak w progu. -
...
Zaparzając drugą herbatę, Lucy usiadła na dywanie obok Natsu, tak by chłopak mógł ją objąć rękami. Opierając się plecami o jego klatkę, ubraną jedynie w czarny top, dziewczyna zadarła głowę w górę.
- A powiedz mi, jak się czujesz? Na długo zostaniesz? -
- W porządku, może jestem tylko trochę zmęczony, bo leciałem tutaj z Carcole na własnych skrzydłach... -
- Co?! Moment, ale to prawie 5 dni żeglugi stąd! -
- Hehe, dla mnie wystarczyły dwa dni. Latam naprawdę szybko, a łapiąc ciepłe powietrze długie odcinki też szybowałem. - śmiejąc się, chłopak przeciągnął się nieznacznie.
- Wariat. - skwitowała Lucy, biorąc do ręki swój kubek z herbatą.
- Granice wciąż są zamknięte. Nie było innej opcji. I tak miałem farta, że Ajeel podrzucił mnie swoim statkiem powietrznym na Caracole w ciągu 4 dni. Okazuje się, że statki Alvarez są dużo szybsze od tych stąd, bo nam podróż statkiem Sorano zajęła równe 5 dni z Caracole. -
Pozwalając Heartfili upić herbaty i odstawić kubek, Natsu rozejrzał się w międzyczasie po pokoju. Przez cały ten czas ponad cztery miesiące, jej mieszkanie niczym się nie zmieniło od jego ostatniej wizyty. Zupełnie, jakby czas się tutaj zatrzymał. Jedynym niepasującym tutaj elementem był zawieszony na krześle czerwony płaszcz z Alvarez, ozdobiony żółtymi ornamentami Imperium.
- A co z twoim... sercem? Jak byliśmy w Vistarion, widziałam jak się za nie złapałeś. Zeref potem po wyrzuceniu nas, szybko pobiegł do ciebie. - szepnęła Lucy, zwracając ponownie uwagę na siebie.
- Już dostałem za to opieprz od niego. - parsknął, a widząc niezrozumienie dziewczyny dodał. - Miałem mu o tym powiedzieć, ale wypadało mi to z głowy, aż w końcu się doigrałem. Ale spokojnie, już wszystko jest okej. Słowo. Nie kłamię. - zarzekł się, przemilczając fakt, że jego problemy były w głównej mierze spowodowane nie wiadomo jeszcze do końca czym, a Selene próbując zaklinać jego księgę, tylko je nasilała.
Opierając się bardziej plecami o klatkę chłopaka, Lucy wyciągnęła szyję w górę, patrząc się na niego troskliwe.
- Martwiłam się o ciebie cały ten czas i wciąż się boję. - szepnęła cicho. - Nie powinnam była mieszać do tego wtedy jeszcze naszych spraw osobistych. -
- A właśnie, wracając do tego to tak naprawdę, wtedy gdy mnie pocałowałaś... to dla mnie znaczyło bardzo dużo. Tak, zaskoczyłaś mnie, ale jednocześnie ucieszyłaś. Oddałem ci ten pocałunek całkowicie świadomie. - szeptając, chłopak pochylił głowę, zatrzymując się kilka centymetrów od ust Lucy, jednak widząc jak ta nie ucieka od niego i przymyka oczy, pochylił się jeszcze bardziej, złączając ich w delikatnym całusie.
Rozmawiając i śmiejąc się, Lucy niechcący weszła na temat Eri. Opowiadając jak pomyliła ją z jego dziewczyną, napomknęła też o podarowanej jej dla niego lakrymie. Nie chcąc psuć tego momentu, Natsu przemilczał tańce z nią na festynie oraz to co mu się bardzo nie spodobało, a mianowicie, że Eri nic mu nie dała. Widział się z nią dwa razy po wyjeździe Lucy i ani razu błękitno włosa dziewczyna, nie napomknęła mu o kolczyku.
- To na długo zostaniesz? - ponawiając pytanie po pewnym czasie, Lucy wstała odnieść puste kubki.
- Nie wiem jeszcze. Brat prosił mnie o rozmowę z Hisui, bo jego by nie wysłuchała osobiście. Nie wiem czego on się boi, przecież mógłby śmiało przyjechać tutaj ze mną. - zawołał, idąc w ślad za blondynką.
- Pewnie tego, że wywołał tutaj wojnę i większa część mieszkańców Fiore, wciąż ma mu to za złe. - mówiąc to, Lucy zerknęła na stojącego w progu jej kuchni chłopaka. - Albo boi się Mavis. - dodała uśmiechając się.
- Hehe, coś tak czuję, że druga opcja chyba bardziej go przeraża. Ja nie wiem jakim cudem oni się jeszcze nie zabili. - mówiąc to, młodszy Dragneel parsknął głośnym śmiechem.
- Pewnie dlatego, że się kochają. Ta dwójka to dla mnie serio zagadka życia. Nienawidzą się tak bardzo, że chcą się zabić, ale tego nie zrobią, bo jednocześnie się kochają. -
- A daj ty mi z nimi spokój. I to ja według brata, wszystko komplikuje. -
Śmiejąc się wspólnie, para wróciła do salonu, jednak tym razem Natsu nie usiadł obok Lucy. Zerkając na okno, a potem zegarek w pokoju Heartfili, pokręcił tylko głową.
- Przyjdziesz się potem pożegnać? - zapytała, wstając na nogi.
- Jeśli dogadam się z Hisui to możliwe, że zostanę tutaj na dłużej. Jednak jeśli nie porozumiemy się w tej sprawie, będę musiał natychmiast wracać. - mówiąc to, Książe Alvarez posmutniał ubierając na siebie swój czerwony płaszcz, który zdjął z siebie zaraz po wejściu do środka.
- W porządku. Tylko jeśli będziesz mógł, będziesz wpadał do mnie? Nawet na chwilę. Od czasu do czasu? -
- Będę wpadać. Obiecuję. - szeptając, Natsu po raz ostatni przytulił Lucy i składając pożegnalnego buziaka, wyszedł na zewnątrz.
Rozkładając swoje skrzydła, szybko wzbił się w górę tak by jak najmniej osób go widziało. Nie chciał robić tutaj zamieszania swoją osobą, zwłaszcza pod oknami Heartfili.
...
Idąc wesołym krokiem, Lucy skierowała się do domu swojej najlepszej przyjaciółki Levy. Odkąd ta była w mocno zaawansowanej ciąży, przestała przychodzić codziennie do gildii i całe dnie spędzała w mieszkaniu.
Gdyby chodziło tylko o nią, McGarden poszłaby nawet na jakąś prostą misję, lecz nadopiekuńczy o dziwo Gajeel, surowo jej tego zabronił. Widząc jak niska dziewczyna w ciąży tupie zła nogą, rozpoczynając kazanie o to, że wysoki Dragon Slayer wyglądający na zbira, traktuje ją jakby miała się rozpaść od byle wietrzyka, wywołało w całej gildii w tamtym dniu totalny wybuch śmiechu. Kabaret to mało powiedziane.
Z początku nie słuchając się go, w tych ostatnich tygodniach Levy spuściła trochę z tonu, sama z siebie zostając w wygodnym fotelu z dobrą książką. Lucy jako jej dobra przyjaciółka, odwiedzała ją codziennie z rana i nie raz pod wieczór, stąd po pewnym czasie od wyjścia Natsu, blondynka również opuściła swój dom.
- Levy-chan! - wołając już z ulicy, magini kluczy pomachała do stojącej w oknie ciężarnej.
- Lu, a ty jak zawsze na nogach od świtu. - zaśmiała się dziewczyna, otwierając szerzej okno na parterze. - A coś ty taka wesoła? Stało się coś? - dodała, widząc nie schodzący uśmiech z ust blondynki.
Śmiejąc się cicho, Heartfilia pokiwała głową.
- Tak, ale powiem ci w środku. - dodała, przystawiając palec do ust.
Przechodząc przez drzwi, Lucy aż się wzdrygnęła, gdy McGarden zamknęła je za nią z całym impetem. Opierając się o nie w razie potencjalnej ucieczki blondynki, Levy założyła rękę za rękę, nad brzuchem.
- Mów! Już, szybko. -
- Nie uwierzysz kogo spotkałam. - bawiąc się tą chwilą, Lucy wyjęła z kieszeni pojedynczą róże.
- Lu? Od kogo to?! Nie mów mi, że od cichego adoratora. - budując kolejną miłosną historię, niebiesko włosa dziewczyna, przybliżyła się jeszcze bliżej przyjaciółki.
- Dostałam cały bukiet. - zaśmiała się Lucy nakreślając go w powietrzu rękami, a widząc jak Levy nie może już znieść tych tajemnic, wyszeptała jej na ucho. - Natsu tu był. Przyleciał do mnie z Alvarez, z różami. -
- Natsu? - wyjąkała McGarden, odsuwając się od dziewczyny i truchlejąc.
Widząc kompletnie nie taką reakcję jakiej się podziewała, Lucy westchnęła głęboko. Levy wiedziała co się stało w Vistarion od Gajeel'a i jej samej, ale żeby tak reagować na ich przyjaciela, to już była przesada.
- Oj przestań! To było nieporozumienie w Vistarion... - zaczęła, gdy Levy cofnęła się jeszcze bardziej, zakrywając usta ręką. - Levy? -
- Co powiedziałaś? - wychodzący z głębi mieszkania Gajeel, stanął przy dziewczynach.
Kręcąc głową na boki, McGarden przeniosła swój wzrok na swojego chłopaka.
- Będziecie z tego teraz robić cyrki?! - wrzasnęła Lucy, tracąc cały dobry humor. - Tak, Natsu był u mnie i nie mam mu za złe, co się wtedy stało! - krzyknęła zła.
- Kiedy był u ciebie?! - łapiąc blondynkę za rękę, Dragon Slayer zmrużył niebezpiecznie oczy. - Kiedy?! Jak dawno temu?! - warknął.
- Z pół godziny temu... - wyszeptała Lucy, czując jak napięta atmosfera i jej się zaczęła udzielać.
- Kurwa mać! Lily! Lecimy do Pierwszej! Musimy go złapać jak najszybciej! - krzyknął Gajeel do przylatujące za hałasem kota.
- Jak to złapać?! Oszaleliście?! Przecież to Natsu! - krzyknęła Lucy, stając na drodze Dragon Slayer.
- Zejdź z drogi. Nie chcę i tobie zrobić krzywdy. -
- Nie. - syknęła Heartfilia. - I tym bardziej nie powiem wam, gdzie poszedł! - dodała gdy duże, męskie dłonie najzwyczajniej w świecie odepchnęły ją od drzwi.
- Wiem doskonale gdzie poszedł! Podziękuję za to! - krzycząc, Gajeel wypadł z mieszkania na ulicę i dając się ponieść wylatującemu za nim Exeedowi, poleciał prosto do budynku Gildii.
- Levy co się dzieje?! - przenosząc swój wzrok na coraz bardziej roztrzęsioną ciężarną, blondynka syknęła stanowczo.
- Lucy... - zaczęła McGarden, trzęsąc się z emocji.
Opowiadając to co Mavis im zakazała wspominać poza gildią, a mianowicie wizję Carly, przyprawiła magini kluczy zodiaku w osłupienie. Nie czekając na dalszą część, Lucy wybiegła z domu przyjaciółki, biegnąc prosto do gildii.
Wszyscy o tym wiedzieli z wyjątkiem jej i Happy, dlatego gdy jej stopy przekroczyły próg, od razu cała wścieka pobiegła do Pierwszej.
Po trwającej kilka minut kłótni z założycielką gildii, Lucy zbiegła na dół i ignorując próby zatrzymania jej, wyleciała z budynku wraz z Happy. Kierując się prosto w stronę stolicy, kotek nie oszczędzał skrzydeł.
Tak jak Heartfilia, tak i niebieski Exeed nie mógł uwierzyć w przepowiednie Carly. To musiała być jakaś pomyłka! Jakieś niedomówienie! Natsu nigdy by tego nie zrobił. Jednak nikt nie chciał ich słuchać. Jakby tego było mało, Mavis poinformowała o wszystkim przez lakrymę będących już w stolicy Gray, Wendy, Carla, Mirajane i Erze.
Mają dopaść Natsu i choćby siłą, nie pozwolić mu na spotkanie z Hisui. Może i nie było by to takie przerażające, gdyby Lucy wraz z Happy nie widzieli zmiany zachowania Fullbuster po powrocie z Vistarion.
Ich przyjaźń się tam skończyła i gdy dojdzie teraz do ponownego spotkania, nikt nie może być pewny, jak to się skończy. Demon Slayer nie będzie się już bawił i na pewno wyciągając całą swoją moc, rzuci się na Natsu. Dodając do tego fakt, że Dragneel nie będzie stał bezczynnie przy tym, awantura była wręcz pewna. A powiedzmy sobie szczerze, kto ich zatrzyma? Erza? Mira? A może Wendy? Gdy oboje odpalą swoje pełne możliwości, nie wiadomo czy sama Mavis lub Zeref, zdołali by ich zatrzymać.
Pytanie nie brzmiało czy dojdzie do walki, lecz czy któreś z nich nie zabije drugiego przy tym.
Dlatego bojąc się tego najbardziej, Lucy natychmiast udała się w kierunku stolicy, chcąc próbować uratować tą paskudną sytuacje nim zajdzie to za daleko.
...
Kończąc odsłuchiwać wiadomość od mistrzyni Fairy Tail, Arcadios cmoknął niezadowolony. Według słów Vermillion, młodszy Dragneel który miał zaatakować Hisui E. Fiore, był widziany w Magnolii dobre parę godzin temu.
Cały pałac po otrzymaniu tej wiadomości, został postawiony w stan gotowości. Mimo ryzyka pojawienia się tutaj chłopaka, Królowa Fiore nie zrezygnowała z wzięcia udziału w dyskusji dotyczącej spraw gospodarczych kraju.
Na zewnątrz spokojna i radosna, wewnątrz nawet ona zaczęła odczuwać niepewność.
- Nie wierzę, że Natsu to zrobi. - powtarzając przed wejściem do sali, Hisui uśmiechnęła się do Arcadiosa.
Powierzając bezpieczeństwo Królowej kilkuosobowej gwardii, Arcadios przeprowadził kolejny z obchodów, sprawdzając gotowość strażników w pałacu.
Dostając wiadomości o zakończonych obradach, odetchnął z ulgą, gdy Hisui E. Fiore, poprosiła by przygotował obiad w ogrodzie. To jedno miejsce zdawało się być obecnie najbezpieczniejszą lokalizacją zwłaszcza, że według słów białej kotki, Hisui miała zostać zaatakowana właśnie w komnacie.
...
Wychodząc z sali obrad, Hisui od razu złapała kontakt wzrokowy z czekającym na nią Arcadiosem. Podchodząc do niego powoli, uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Obiad w ogrodzie, będzie gotowy wkrótce. - zaczął rycerz, kłaniając głową.
Przymykając oczy, Królowa pokręciła głową, wciąż się uśmiechając.
- Dobrze. Jednak przed nim, muszę wysłać prośbę odnośnie tego, co udało nam się ustalić. To pilna sprawa, która nie może zaczekać. -
- Będę Waszej Wysokości towarzyszył w drodze do jej komnaty. W ramach bezpieczeństwa. - mówiąc to, mężczyzna ruszył od razu za Hisui.
Pokonując kolejne piętra pałacu, doszli w końcu do komnat królewskich. Wchodząc przed Królową, Arcadios sprawdził pokój, dopiero potem pozwalając wejść dziewczynie.
- Poczekaj pod drzwiami w środku, to zajmie tylko chwilkę. - oznajmiła Hisui, kierując się w stronę biurka z licznymi pergaminami.
Siadając na wygodnym krześle, jadeitowo włosa dziewczyna, zaczęła zapisywać kolejne linijki kartki, przygotowując list do wysłania. Przykładając herb królewski jako stempel, Hisui wstała idąc do nie spuszczającego z niej oka rycerza, gdy kątem oka zauważyła ruch na swoim balkonie.
Stojący w otwartych drzwiach tarasu chłopak, chowając swoje skrzydła, uśmiechnął się tak ciepło, że serce dziewczyny mimowolnie zakołatało szybciej. Zatrzymując się w miejscu, Królowa Fiore nabrała powietrza, czując jak oczy zaczynają się jej szklić.
Nie widziała go ponad 4 miesiące, a przez cały kwartał roku sądziła że był martwy. Zresztą jak wszyscy, włączając w to magów gildii Fairy Tail.
Pomimo strachu wizji Carly, pomimo zaprzeczania temu na głos, dopiero gdy spotkali się i zobaczyła jego rozbawioną twarz, wszelkie wątpliwości znikły. Przecież to Natsu. Czego ona się boi. Przecież to członek Fairy Tail. Mag który uratował jej już parę razy skórę. Obcierając łzawiące oko, Hisui odwzajemniła uśmiech.
- Hej... - zaczął spokojnym i niezwykle ciepłym głosem. - Dawno się nie widzieliśmy, a mimo tego nic się nie zmieniłaś. -
- Ty też... - zaczęła, gdy stojący do tej pory pod drzwiami Arcadios, znalazł się przed nią. - Poczekaj! - krzyknęła dziewczyna, gdy mężczyzna dobył natychmiast miecza, celując w przekraczającego próg balkonu chłopaka o wiśniowych włosach.
- Czego tutaj szukasz?! Myślisz, że pozwolę ci na spotkanie z naszą królową ty demonie?! -
- Ech... wiem jak to wygląda, ale chcę tylko porozmawiać. - rozkładając ręce, Natsu wypuścił zmęczony powietrze.
- Arcadios. Schowaj miecz. Natsu... - próbując nieudolnie wyjść za pleców rycerza, Hisui w końcu tupnęła zła nogą. - Natsu mnie nie skrzywdzi!! Ufam mu! -
- Nie powinnaś! On przyszedł tutaj cię zabić! - warknął Arcadios i ruszając w stronę chłopaka, przygotował się do zadania mu mieczem rany.
- Zabić? - wyszeptał młodszy Dragneel, patrząc na idącego w jego stronę rycerza, ściskającego ostrą broń w ręku. - Chce tylko porozmawiać, ale skoro tak stawiasz sprawę... - zaczął uśmiechając się łobuzersko i przywołując Etherious do swojej jednej ręki, doskoczył do Arcadiosa, bez ostrzeżenia.
Chwytając swoimi szponami za ostrze miecza, stopił broń w połowie swoim demonicznym żarem. Będąc od niego zdecydowanie szybszym, Natsu podciął mu nogi, zwalając rycerza na podłogę. Siadając mu na plecach, podniósł głowę w górę na stojącą kilka kroków przed nim Hisui.
- To skoro my już sobie usiedliśmy wygodnie, to może Wasza Wysokość również dołączy do nas? - zapytał, śmiejąc się pod nosem.
Znając wybryki Fairy Tail, Hisui również zaśmiał się dosyć głośno. Ten ognisty Dragon Slayer nic się nie zmienił. Jak zawsze powodował same kłopoty. Jednak było w nim coś, co zawsze przyciągało ludzi do niego. Nawet wtedy gdy zniszczył arenę podczas Igrzysk Magicznych, samodzielnie pokonując wszystkich dotychczasowych championów, czy gdy ogłaszając powrót ich gildii, wypalił to na zamku w stolicy.
Nawet gdy zniszczył Arcadiosowi miecz i tak bezczelnie usiadł na jego plecach, dziewczyna na moment nie wystraszyła się go. On tylko zatrzymał rycerza, bez wszczynania z nim niepotrzebnej walki.
- Skoro nalegasz... - zaczęła dziewczyna chcąc przyłączyć się do jego wygłupów, gdy dowódca gwardii wyciągnął zza pasa krótki sztylet, celując w brzuch chłopaka.
Zeskakując z niego, Natsu chciał zakończyć to, podnosząc ręce do góry w przyjaznym geście, lecz rycerz miał inne plany. Pomimo rozkazu Królowej Fiore, która w tym samym momencie krzyknęła za nim, Arcadios ponownie zaatakował młodszego Dragneel'a. Do końca nie chcąc uciekać się do siły, Natsu w końcu puściły nerwy i zbierając odrobinę żaru, wystrzelił nią prosto w ramie mężczyzny.
Trzask pękającej zbroi na lewym ramieniu i boku rozszedł się w komnacie i poza nią.
- Dość tego!! Arcadios uspokój się!! Przestań go atakować! - ruszając w stronę rycerza, Hisui zacisnęła ręce w pięści.
Jednak w tym momencie stało się coś, czego najbardziej się obawiała. Widząc kątem oka jak Natsu wchodzi w pełną formę Etherious, jak spomiędzy wiśniowych włosów pojawia się para rogów, na skórze rozchodzą się czarne wzory przypominające języki ognia oraz jak jego zielone dotąd oczy, zmieniają swój kolor na krwisto czerwony z pionowymi źrenicami, Królowa Fiore cofnęła się kilka kroków w tył.
- Przestańcie... Natsu, on nie chciał... - zaczęła, jednak chłopak nie pozwalając jej skończyć, skoczył z całym impetem na Arcadiosa, rozwalając mu swoimi szponami u rąk, całą zbroje w mniej niż sekundę.
Przygniatając do ziemi zakrwawionego rycerza, chłopak podniósł swój wzrok na cofającą się do drzwi wyjściowych dziewczynę.
Słysząc jego wypowiedź, Hisui obróciła się na pięcie i już chciała uciec z komnaty, gdy drzwi nie otworzyły się. Zamknięte na klucz, zatrzymały ją w środku.
- Straż!! - zawołała, ciągnąc wciąż za klamkę, gdy jednak drewniane skrzydła nawet nie drgnęły dziewczyna obróciła głowę za siebie, a widząc biegnącą do niej osobę odruchowo krzyknęła, zamykając ze strachu oczy.
...
Idąc nerwowym krokiem, on taranował wszystkich na swojej drodze, natomiast ona próbowała go dogonić.
- Wracaj do Magnolii! - warknął po raz któryś już Gray, nawet nie spoglądając za podążającą za nim blondynką.
- Gray wysłuchaj mnie! Błagam cię! To musi być jakieś nieporozumienie! - próbując przemówić Demon Slayer do rozumu, Lucy nawet nie zwracała uwagi na mijających ich ludzi w pałacu.
Przylatując do stolicy, dziewczynie udało się dopaść przyjaciół z gildii przed bramą pałacu. Wiedząc, że Gray był obecnie tutaj największym zagrożeniem dla Natsu, to właśnie na nim skupiła się od razu. Niestety musiała poradzić sobie sama, ponieważ zmęczony lotem Happy, nie miał siły nawet wstać, a co dopiero się kłócić.
Fullbuster wydzierając się na nią od razu gdy poruszyła ten temat, kazał jej wracać do domu, jednak gdy ta wciąż upierała się przy swoim, nie wytrzymał i zwyczajnie w świecie zaczął ją olewać.
Kierując się prosto do pałacu zadecydował, że najlepszym wyjściem będzie teraz trzymanie się Hisui jak najbliżej tylko się da.
- Lucy, uspokój się. - biegnąca za nimi Carla, zostawiła z tyłu Wendy i Mirę, które pochylone nad Happy, pomagały mu dojść do siebie.
- Erza idź do ojca Hisui. Lepiej mieć na oku teraz całą rodzinę królewską. - mruknął Gray, w dalszym stopniu olewając idącą krok w krok z nim Heartfilie.
Zatrzymując się w końcu na środku korytarza po odłączeniu się Erzy, dwójka magów z Fairy Tail i Exeed, obrzuciła się niezbyt przyjaznym spojrzeniem.
- Pogódź się w końcu z tym! On się zmienił! - warknął Gray, łapiąc kontakt wzrokowy z czekoladowymi oczami blondynki. - Co z tego, że dał ci kwiatki?! Carla wyraźne widziała co zrobił, jak zabił Hisui! Skąd możesz wiedzieć, co dokładnie rozkazał mu zrobić Zeref! -
- Przestań wieszać znów koty na jego bracie!! - nie wytrzymując, Heartfilia podniosła głos bardziej niż powinna.
- A teraz nagle zaczniesz i jego bronić?! Wracaj do domu! Już! -
- Nie wrócę, bo wy się tutaj pozabijacie!! - krzyknęła, zwracając na nich uwagę już wszystkich dokoła.
Czując jak zaczyna mu skakać brew z nerwów, Gray przymknął oczy, sycząc przez zęby całą wiązkę przekleństw. Nie chciał tego robić. Kolejny raz stawać po przeciwnej stronie barykady ze swoim najlepszym przyjacielem. Ile by dał, by to wszystko wróciło do czasów sprzed tego pierdolonego ataku Dragon Ito na Natsu i Lucy w Hargeon.
Ostatnie co chciał to zranić go, jednak jeśli Dragneel faktycznie zaatakuje Królową Fiore, nie będzie się powstrzymał.
- Lucy, lepiej chodź... - zaczęła Carla, gdy cała trójka usłyszała damski krzyk.
Zrywając się z miejsca Gray natychmiast pobiegł w stronę, w którą zaczęli biec gwardziści.
- Gray! Nie rób tego!! - krzycząc za nim, Lucy również rzuciła się w pogoń za chłopakiem.
- Dla swojego dobra, nawet nie próbuj stanąć między nami, bo przysięgam, że naprawę zrobię ci krzywdę!! -
Biegnąc za nimi Carla poczuła nagle zawroty głowy. Ten moment... Ona już go widziała. Gray tłumaczył coś wściekły, Lucy krzyczała... Straż biegła... Drzwi...
- Wizja!! To ona! - krzyknęła kotka, gdy dobiegli do drzwi, których straż pałacowa nie mogła otworzyć.
Słysząc to, Gray nie cackając się z tym, wyważył je swoim lodowym taranem, jednak widok jaki zastał, zmroził krew w żyłach każdemu.
Widząc stojącego na środku komnaty Natsu w pełnej formie Etherious, którego ręka zakończona ostrymi szponami, zaciska się na bladej skórze Hisui, wymazał wszelkie próby zaprzeczenia wizji kotki. Cieknąca po jego dłoni szkarłatna krew i zadowolony z siebie wyraz twarzy, przechyliły szale opanowania Gray.
- Natsu... - pisnęła Lucy, zakrywając sobie usta z paniki ręką.
Obracając głowę na swoich byłych przyjaciół, Natsu zdawał się dopiero teraz ich dostrzec. Rozluźniając uścisk, puścił dziewczynę, której ciało opadło na ziemię. Nawet nie próbując ją złapać młodszy Dragneel przymknął oczy, zaczynając się cicho śmiać.
- No jasne... akurat ty. - wyszeptał obracając się przodem do Gray.
Nie czekając ani sekundy dłużej, Fullbuster wszedł w Demon Force, które było odpowiednikiem Dragon Force, a którego nauczył się jakiś czas temu, i zbierając całą swoją moc, skoczył z zamiarem zabicia swojego wiśniowo włosego przyjaciela.
C.d.n
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro