23. Wczoraj Książę, dziś Król
119 dzień pobytu Natsu w Alvarez
Gildia Fairy Tail; godziny poranne
- Jesteś tego pewna? Pytam po raz ostatni. - rozkładając się leniwie na blacie, pewna białowłosa kobieta, jęknęła zniecierpliwiona.
- Jestem pewna. Idźcie beze mnie. - zakładając za ucho opadające na policzki włosy, kobieta podniosła wzrok na swoją młodszą siostrę. - Lisanno, tylko bez szaleństw. - dodała, gdy znudzona dziewczyna, podniosła się z blatu.
- Tak, tak. Powiedz to prędzej im, bo to oni na bank ściągną na nas kłopoty. - mruknęła młodsza Strauss, wskazując na stojących w drzwiach gildi Elfmana, Laxusa, Bicslow i Evergreen, którzy czekali na nią.
Zerkając przelotnie na tę zbieraninę, Mirajane wypuściła ciężko powietrze. Przez wciąż duże ryzyko ataku smokożerców pomimo zamkniętych granic, każdy użytkownik magii Dragon Slayer wybierając się na misję, musiał brać ze sobą więcej niż trzech towarzyszy. Wszystko w ramach ochrony.
Wczoraj Laxus nie mogąc znieść już siedzenia na tyłku, postanowił wziąć byle jakie zadanie. Nie mając trzeciej osoby, postanowił poprosić o dołączenie do nich Elfmana i Lisannę, którzy i tak wybierali sie również na misję w tamtym rejonie.
Widząc jak jej starsza siostra po powrocie jakiś czas temu z Alakitasi nie miała zbyt dobrego humoru, Lis miała nadzieję na oderwanie ją od zmartwień i zabranie z paczką na misję. Niestety najstarsza Strauss, nie podając żadnych większych wymówek, zwyczajnie w świecie jej odmówiła.
Pomimo tego, że nie była tam, to z tego co słyszała od siostry, Gajeela, Juvi czy Mesta, Natsu kompletnie się zmienił. Sam fakt, że wciąż żył był dla niej i pozostałych członków gildii tak dużym wybuchem radości jak nigdy wcześniej. Jednak ich świętowanie skończyło się kilka słów później, gdy Gray przekazał, co tak naprawdę robi teraz ich przyjaciele i kim się stał.
Książę Alvarez...
Następca tronu Imperium...
Brat Zerefa...
END...
Obawiając się chaosu i pomówień ze strony innych gildii w kraju, Vermilion po powrocie surowo zabroniła informowania magów spoza Fairy Tail o tym co robili, gdzie byli i kogo spotkali. Jedyny wyjątek stanowiła królowa Fiore, Hisui E. Fiore, która od początku była zaangażowana w całą tę sprawę.
Dzisiejszy poranek zaczął się zwyczajnie. Kolejne grupy wychodziły na misję, Gray miał również lada moment wrócić ze swojego kilkudniowego treningu. Nawet Lucy którą cała ta sprawa dotknęła najbardziej, starała się nie załamywać, całe dnie spędzając przy ciężarnej Levy, czy załatwiając drobne sprawunki dla Mavis.
Spokojny poranek, który miał dosłownie za moment, zapoczątkować kolejną lawinę nieszczęście...
- Itte kimasu (z jap. wychodzę, do zobaczenia później)!! - wołając w progu, Lisanna po raz ostatni obróciła się do wycierającej szklanki za barem siostry.
- Itte rasshai (z jap. dobrego dnia, trzymaj się). - uśmiechając się, Mirajane odmachała dłonią, gdy przez próg przebiegła Wendy z Carlą.
Widząc zmachaną młodą Dragon Slayer, oczy wszystkich zwróciły się na nią. Próbując złapać oddech, Marvel zatrzymała się w połowie drogi między schodami na górę, a barem.
- Mi...mistrzyni... Pierwsza jest jeszcze na górze? - wydyszała.
- Tak... - zawahała się Mirajane, a widząc jak Carla bez słowa poleciała na piętro, zawołała. - Co się stało?! -
- Carla miała wizję... - pisnęła Wendy, wbiegając po schodach za kotką.
Nie musiała nic już mówić, gdyż jej twarz zdradzała, że nie były to dobre wieści, a wręcz coś złego.
...
Przeglądając księgi gildii, Mavis aż podskoczyła na krześle, gdy bez ostrzeżenia do pokoju wleciała Carla, za nią zmachana Wendy, a chwilę później Mirajane, która pobiegła za młodą Dragon Slayer. Nie trzeba było długo czekać, by w progu pojawiły się głowy kolejnych zaniepokojonych członków gildii.
- Co się stało? - zapytała Vermilion, starając się nie dać opanować, nerwowej atmosferze wiszącej w powietrzu.
- Carla miała wizję... -
- Przyszłości, przyszłych wydarzeń. Nie wiem dokładnie kiedy, ale... -
Mówiąc jedna przez drugą, obie przyjaciółki stworzyły jeden bełkot, który stał się jeszcze bardziej niezrozumiały, przez szmer osób w progu pokoju.
- Więcej was tutaj nie było?! Jeśli nie macie nic pilnego do mnie, to prosiłabym o opuszczenie piętra. - uciszając wszystkich, pierwsza mistrzyni wygoniła ciekawskich z progu.
Zamykając za nimi drzwi, jej wzrok padł na wciąż stojącą Mirajane. Wiedząc jednak o jej opanowaniu i tym, że należała do czołówki magów klasy S w gildii, Vermilion postanowiła jej nie wyganiać.
- Od początku. Co się stało? Co zobaczyłaś? - wypuszczając powietrze, Mavis odgarnęła do tyłu jeden z dwóch warkoczy, który pod wpływem tego całego zamieszania, spadł jej do przodu.
- Moje wizje pokazują mi tylko urywki z przyszłości, jednak jeszcze nie zdarzyło się, aby one się nie sprawdziły. Nie ważne czy źle czy dobrze, ZAWSZE stają się rzeczywistością. - zaczynając, Carla wylądowała na stole, tak by być jak najbardziej słyszalna i widoczna.
- Widziała atak smoków na Crocus podczas igrzysk czy... - wtrąciła Wendy.
- To nie ma teraz znaczenia!! - podnosząc głos, kociczka uciszyła swoją przyjaciółkę.
- Rozumiem, wiem. Co tym razem zobaczyłaś? - powtarzając pytanie, Mavis zacisnęła ze stresu obie ręce w pięści.
- Biegłam przez korytarz, za królewskimi strażnikami. Obok mnie był Gray i Lucy. Jeśli był tam ktoś jeszcze, to musiał być za moimi plecami. Coś się stało, bo strażnicy zażarcie dyskutowali, Gray był bardzo zdenerwowany, a Lucy coś krzyczała. Nie wiem co, bo nic nie słyszałam. Dobiegliśmy do jakiś drzwi, których straż nie mogła otworzyć. Gray wtedy ruszył je wyważyć. Gdy tylko oba skrzydła otworzyły się z hukiem... - urywając, Carla zakryła sobie łapkami buzię.
Widząc jak Exeed jest przerażony tym co miała teraz powiedzieć, Mirajane podeszła do stołu i kucając, kiwnęła głową.
- Spokojnie... - wyszeptała.
- Gdy Gray wyważył drzwi, wszyscy zobaczyli jak... jak Hisui klęczy przed Natsu, który trzymając ją za szyję i wbijając tam szpony, brudząc ich oboje w jej krwi, zabił ją. -
Nie spodziewając się takiego obrotu spraw, Mirajane i Mavis otworzyły szeroko usta, całkowicie blednąc.
- To niemożliwe... Jesteś tego pewna?! - krzyknęła jako pierwsza Vermilion.
- Nie pomyliła bym jego wiśniowych włosów i rozwalonej wróżki na prawym ramieniu z nikim innym!! -
- Natsu by tego nie zrobił! - otrząsając się z pierwszego szoku, Mira wyprostowała się jak napięta struna. - To musiał być ktoś inny! Jesteś pewna, że to nie był Twój sen?!! To musi być jakieś nieporozumienie...
- Jestem tego pewna!!! Natsu udusił własnymi rękami Hisui na naszych oczach!! - starając się nie podnieść za bardzo głosu, aby nikt na dole gildii tego nie usłyszał, Carla tupnęła nogą. - Albo on stracił znów kontrolę nad END, albo to był rozkaz Zerefa!! -
- To jest niemożliwe, niemożliwe... - cofając się do tyłu, starsza Strauss zawiesiła swój wzrok, na Wendy.
Stojąc ze spuszczoną głową, dziewczynka ledwo panowała by nie zacząć płakać.
- Widząc nas, obrócił na nas głowę. Śmiał się, bawiło go to. Gray zaczął coś do niego krzyczeć i wtedy też puścił Hisui. Jej zakrwawione ciało, upadło przy jego stopach. Nawet nie próbował jej łapać. -
kontynuując, Carla obserwowała rosnące przerażenie Vermilion. - Potem wszystko się urywa. -
- Kto o tym wie?! Komuś mówiłaś już o tym?! - warknęła Mavis.
- Tylko mi. - odezwała się Wendy, trąc oczy. - Nie mogę w to uwierzyć. To nie może być prawda... Co mamy robić Mistrzyni? -
Słowo za słowem, nić przyszłości rozwijała się coraz dalej, ukazując tylko rozpacz. Tylko jak ją powstrzymać, gdy wiedząc z wcześniejszych wizji Exeeda, zawsze to co widziała, działo się prędzej czy później w przyszłości. Ile mają czasu? Kilka dni? Tydzień? A może zaledwie godziny? Jak to zatrzymać... czy w ogóle się da?
Wbijając sobie paznokcie w dłoń, Mavis podniosła pewnie głowę. Oprócz członków gildii i samej Hisui, nikt nie wie o tym, że Natsu wciąż żyje. Gdyby teraz to wypłynęło, narobiło by tylko jeszcze większych szkód, niż wcześniej.
- Po pierwsze to nie może wyjść poza naszą gildię! Po drugie, im mniej osób będzie o tym wiedzieć, tym lepiej! Już dość chaosu powstało tutaj, po zachowaniu wobec nas, w Vistarion Natsu. -
- A co z Gray i Lucy? Co z Hisui? - wyszeptała Mira. - Według Carli, oni tam byli. -
- Z Gray porozmawiam sama. Albo nam pomoże go zatrzymać, albo go zabije. Oni już nie są przyjaciółmi. Ostatnie resztki tego, roztrzaskały się w Alakitasi. - odparła ciężko Vermilion.
- A Lucy? Przecież to ją... - pisnęła Wendy.
- Ani słowa jej o tym! Ma o niczym nie wiedzieć! Z Hisui skontaktuje się sama. Jeśli ją wystraszymy tym, może jako królowa podjąć różne decyzje, które tylko pogorszą całą sytuację. Straż pałacowa i Arcadios mają mieć ją na oku no-stop. Natsu nie może ją dopaść! Jeśli to się stanie, to będzie jej i nasz koniec. - nabierając powietrza po swoim monologu, Vermilion wskazała na Mirajane. - Miej uszy i oczy otwarte. Jeśli ktoś zauważy lub usłyszy cokolwiek o Natsu, natychmiast macie mnie poinformować! Jeśli... - pukanie do pokoju, przerwało pierwszej dalszy ciąg zdania.
Otwierając powoli drzwi, w progu stanął Gray i Juvia, których mina wyrażała tylko jedno.
- Co się znów spieprzyło, że wszyscy na dole są roztrzęsieni? - zaczął Demon Slayer, zamykając za sobą i swoją partnerką drzwi.
...
119 dzień pobytu Natsu w Alvarez
Festiwal w Vistarion; minuty przed północą
Bawiąc się w najlepsze, Natsu i Eri dzieliło zaledwie odpadnięcie 5 par od zwycięstwa. Przygotowani na swoją kolej, zaczęli tańczyć od razu, bezbłędnie odtwarzając powstałą już dość długą choreografię. Wykonując jeden ze wspólnych obrotów, chłopak z uśmiecham na ustach zerknął w stronę brata, lecz nie takiego widoku się spodziewał.
Mający do tej pory, cały czas doby humor, Zeref zdawał się przyglądać mu i Eri z dziwnym niepokojem. Jego ściągnięte brwi, dawały młodszemu Dragneel jasne ostrzeżenie. Coś było nie tak.
- I w prawo... - szeptając, Eri skierowała swoje kroki do kolejnego obrotu, lecz ku jej zaskoczenie, książę Alvarez obrócił ją w lewą.
Zapadła cisza po ich błędzie, była tak głęboka, że nikt nie śmiał jej przerwać. W końcu czy powinni ogłosić, że Koutaishi się pomylił i odpada?
- Hehe, skucha. - próbując ratować ewidentnie zestresowanego prowadzącego zabawy, Natsu zaśmiał się jak niewinne dziecko, czochrając się tym samym po włosach. - Wiem, odpadamy. Może następnym razem. - dodał, kiwając głową do mężczyzny.
- Pozostało pięć par, dalej, dalej... Muzyka! - dziękując za wybawienie, prowadzący skinął głową do schodzącego z placu Księcia, po czym wrócił do zagrzewania pozostałych par.
Idąc prosto do brata, młodszy Dragneel nieświadomie pociągnął za sobą również Eri.
- Wasza Wysokość, to dla mnie zaszczyt. - szepnęła dziewczyna, kłaniając się, gdy stanęli przed Imperatorem.
Przybierając maskę na powrót wesołego brata, Zeref dygnął głową na powitanie.
- Widzę, że się znacie. - zaczął spokojnie.
- To jest Eri. Dziewczyna, której kiedyś pomogłem z wyładunkiem w mieście. Mówiłem ci o tym. - zawołał Natsu, czując jak jego rozgrzane ciało, owiewa chłodny, nocny wiaterek.
- Tak. Książę spadł nam jak anioł z nieba. - mówiąc to, błękitno włosa dziewczyna, podniosła nieśmiało głowę do góry.
- Anioł? - parsknął niesłyszalnie Zeref, opanowując się natychmiast po tym. - A więc zajmujesz się karczmą? -
- Tak. Pomagam matce w niej, a kiedyś może założę też własną. -
- Dobre plany. Ważne, aby wspierać rodzinę. - mówiąc to, starszy Dragneel, odchrząknął nieznacznie, dając tym znać, że chce zakończyć już tę rozmowę.
- To dla mnie zaszczyt. Życzę udanej zabawy. - kłaniając się ponownie, Eri szybko się ulotniła, znikając w tłumie.
Teraz czarne oczy brata, całkowicie skupiły się na młodszym.
- Co się stało? Wydajesz się o coś zły. -
- Nic. - mruknął Zeref, próbując zmienić temat brata. - Ledwo dyszysz. Napijemy się piwa? -
- Okej. - kiwając głową, Natsu ruszył w ślad za Imperatorem. - Wiem, wiem. Przesadziłem. Powinienem dać wygrać mieszkańcom, a nie się tak popisywać... - ciągnął dalej, nie chcąc dać spokój bratu.
On jednak wciąż milczał, idąc przed siebie. Dochodząc do straganów, Zeref kazał bratu usiąść na jednym z murków, samemu idąc po dwa kubki piwa.
- Możesz mi powiedzieć o co jesteś zły? I nie mów, że o nic, bo nie jestem ślepy. - próbując po raz kolejny, Natsu zwilżył usta w chłodnej, złotej cieczy.
- Nie podoba mi się ta dziewczyna. - upijając kilka łyków, starszy Dragneel w końcu wykrztusił to z siebie.
- A niby co ci się w niej nie podoba? Chodzi ci o to jak do mnie mówi? - zawołał książę Alvarez, bawiąc się w ręce kubkiem. - Daj spokój. Sam ją prosiłem, aby mówiła mi na "ty". Nie chciałem... -
- Nie podoba mi się jej zachowanie. To jak patrzy na ciebie. Nie wspominając już o waszym pocałunku. - syknął, zatapiając usta w piwie.
- Okej, przegieliśmy trochę z tym. - mruknął Natsu, podnosząc rękę do góry. - Dobra, trochę bardzo. Bardzo, bardzo. - dodał prędko, widząc jak brat zamknął poirytowany oczy.
Żadne z nich nic nie mówiąc, wypiło kolejne łyki alkoholu. Dopiero jak w obu kubkach pokazało się dno, Zeref odstawiając go, zabrał głos.
- Ona na ciebie ewidentnie leci. To mi się nie podoba. -
Słysząc stanowcze i złe zdanie brata, Natsu zakrztusił się resztką napoju.
- Oszalałeś?! Że ona?! Na mnie?! - krzyknął, obcierając usta o rękę. - Niby kiedy? Przecież ani razu... - dodał, jednak wspominając to uczucie pocałunku, ugryzł się w język. - Aniki, ja nic jej nie dawałem. Żadnej nadzieji. Poważnie, nie zauważyłem tego. -
- Jak większość osób na codzień. -
Przecierając dłonią oczy i całą twarz, chłopak wypuścił ciężko powietrze. Jakby się tak zastanowić, to mógł trochę spaprać sprawę. W końcu od pierwszego spotkania pozwalał jej na bardzo dużo, na dość swobodny język do siebie. I jeszcze te wizyty, zachwalanie wypieków, uśmieszki... Pocałunek...
- Idę to odkręcić. - zeskając z murku, Natsu już chciał ruszyć poszukać Eri, gdy czyjaś dłoń, wylądowała na jego ramieniu.
- Postaw sprawę jasno. Nie spieprz tego jeszcze bardziej. - mruknął Zeref, zabierając tak szybko dłoń, jak ją położył.
- Wiem. - prychnął chłopak i zostawiając brata z tyłu, ruszył przed siebie.
Coś jednak, jakieś przeczucie kazało mu się odwrócić po pewnym czasie. Zerkając przez ramię, jak za plecami brata pojawia się Invel, tylko podsyciło to odczucie. Zatrzymując się pośród tłumu, patrzył uważnie jak lodowy spriggan pochylony nad ramieniem Imperatora, szepcze coś szybko.
Zeref patrząc się w tłum i ignorując Invela, zdawał się coś dopytywać od czasu do czasu, z obojętnym wyrazem twarzy. Do chwili, gdy jedno zdanie, sprawiło, że starszy Dragneel obrócił z takim impetem głowę za siebie, że stojący za nim lodowy spriggan, aż cofnął się do tyłu.
Nie musiał stać obok nich, by wiedzieć co Zeref warknął.
"Co powiedziałeś?"
Słysząc w głowie słowa brata, które najpewniej wypowiedział, Natsu zawrócił z powrotem do niego. Jego brat był oazą opanowania. Nawet będąc zły na Eri, nie okazywał tego zbyt emocjonalnie. Dlatego widząc tak gwałtowną reakcję, książę Alvarez mógł być pewny jednego.
Coś się znowu stało i na pewno roztrzaska to ich przyjemny wieczór.
Zbliżając się do brata, Natsu zakładał, że każe mu się bawić dalej, a sam wróci do pałacu. Tak sądził, lecz gdy zauważył jak obrócił na niego głowę i pojedynczym ruchem ręki, zawołał go do siebie, przyspieszyło to chłopakowi puls.
- Co jest? - zapytał, dopadając do nich i czując jak głos mu drży.
- Pamiętasz... - zacz Zeref podchodząc do brata i nachylając się, zaczął szeptać mu do ucha. -... sprawę Amakmar? -
- Tak. - mruknął Natsu.
- Kilkanaście godzin temu, doszło w Amakmar do zamachu. Drugi z synów władcy, zbuntował część ludzi i doprowadził do strącenia ojca z tronu, by następnie skrócić go o głowę. -
- ŻE CO?!! - krzycząc, Natsu odsunął się krok od brata. - CO?! - powtórzył widząc kompletne opanowanie Zerefa.
- Wracamy do pałacu. - rzucił szybko, odwracając się na pięcie i ignorując szok brata.
Biegnąc prawie za nim, Natsu zauważył po drodze Brandish i Dimarię, oraz Ajeela i Jacob'a. Wszyscy Sprigganie wracali natychmiast z festynu.
- Chwila, moment! Ale jak?! Czemu to zrobił?! - gdy tylko przekroczyli próg pałacu, młodszy Dragneel nie mogąc się uspokoić, zarzucił Imperatora pytaniami.
- Uprzedził go. Następca tronu, najstarszy książę z którym rozmawialiśmy razem, miał przeprowadzić taki sam bunt. - zabierając głos, Zeref wpadł do sali narad, zostawiać za sobą otwarte na oścież drzwi.
- Hę?! Jak to miał ... O czym ty do cholery mówisz?! -
- Nie mówiłem ci tego, bo to był bardzo delikatny temat. Księciu nie podobała się polityka rządzenia Amakmar, stąd chciał doprowadzić do obalenia ojca i przejęcia władzy. Zawarliśmy między sobą pewien pakt. Po przejęciu władzy, on nie będzie wszczynał z nami wojny o te tereny, o które teraz bez przerwy się żrę z jego ojcem. -
- Gdzie jest haczyk? Nie uwierzę, że zgodził się na to za darmo! - siadając po prawej ręce brata, Natsu nawet nie spojrzał na wpadających Spriggan i innych członków rady, którzy zamykając drzwi sali, pośpiesznie siadali na wolnych miejscach.
- W zamian Alvarez miał nie udzielić schronienia, zdetronizowanemu władcy Amakmar. - Zabierając głos, Invel dokończył resztę historii.
- Ja chyba śnie... - syknął chłopak, łapiąc się ręką za swoje wiśniowe włosy. - Czemu mi nic o tym nie powiedziałeś?!! -
- Bo wciąż ustalaliśmy szczegóły. - uderzając ręką w stół, Zeref uciszył wszystkich w sali. - Jego młodszy brat, musiał dostać informacje o tym. Wyprzedził nas obu, zaatakował z zaskoczenia i zabijając ojca, przejął siłą władze. - dodał na głos, patrząc po sprigganach.
- Otrzymaliśmy z początku informacje o wybuchu buntu w stolicy Amakmar. Uznałem, że dopóki nie otrzymany szczegółów lub potwierdzenia ich, wstrzymam się z przekazaniem tego Waszej Wysokości. - Invel wstając z miejsca, skłonił się nisko. - Jednak gdy potwierdzono je, oraz gdy dowiedzieliśmy się o zabójstwie Króla, natychmiast pozwoliłem sobie na poinformowanie Waszej Wysokości. -
- Dziękuję Invel. A teraz do rzeczy. Władca Amakmar nie żyje. Władza jest w rękach młodszego z jego synów, z którym nigdy nie miałem zbyt dobrych kontaktów. To wciąż dzieciak. - Zeref podsumowując wszystkie zdobyte informacje, starał się wszystko ułożyć i zdecydować o kolejnych krokach. - Co z najstarszym księciem? -
- Nic nie wiadomo. - rozłożył ręce Ajeel, czytający przemycone informacje, aby jak najszybciej zapoznać się z tematem.
- Czyli albo nie żyje, albo został złapany i odcięty albo... - nabierając głęboko powietrza, Imperator wypuścił je z charakterystycznym świstem. - Przyłączył się do niego. -
Siedząc po prawej ręce brata, Natsu próbował połapać się w tym całym krwawym chaosie. Minuty leciały nieubłagalnie i nim któryś z obecnych na sali się zorientował, wybiła północ.
Nie mogąc znieść już tego, młodszy Dragneel obrócił zamyślony głowę w bok, prosto na okno za którym rozpoczynał się kulminacyjny pokaz lampionów.
Podczas gdy mieszkańcy Vistarion i innych miast Alvarez, świętowali pierwszy dzień jesieni i założenie kraju, w pałacu nad ich głowami, grupa doradców, Spriggan i królewskich braci, próbowała utworzyć plan, przeciwdziałania bardzo możliwego wybuch wojny.
C.d.n.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro