17. Popiół, pokrzywy i kredki
Po wyjściu brata, Zeref położył się z myślą zdrzęmnięcia się jeszcze trochę, jednak jak na złość, czający się w jego umyśle zły omen, nie pozwolił mu na to. Nie mogąc uspokoić swojego umysłu, który cały czas zdawał się oczekwiać złej nowimy, Imperator prychnął otwierając oczy.
Czy miał dar jasnowidzenia czy nie, właśnie w tej samej chwili pod drzwiami jego komnaty rozległy się kroki i stłumione, nerwowe rozmowy. Nie mogąc nic z nich wyłapać, Zeref już chciał wstać i pogonić denerwujących go ludzi, jednak przy próbie poruszenia nogami, szybko z tego zrezygnował, czując nieprzyjemny ból.
- Póść za nim Jacoba. Świetny pomysł... - mrucząc do siebie i przedrzeźniając swój rozkaz sprzed paru godzin, starszy Dragneel położył sobie poduszkę na swojej głowie. - Świetny pomysł, do każdego, tylko nie do Natsu. Przecież gdy on ją zobaczy (Kiria), wejdzie w swoją formę Etherious, a wtedy nawet nie wiem czy bym sam go zatrzymał. Równie dobrze mógłbym Jacobowi kazać wybudować mi posąg z lodu pośrodku skalistej pustyni. - dodał tłumiąc swoją wypowiedź przez poduszkę tak bardzo, że wchodzący po cichu do niego Invel, zrozumiał jedynie cichy bełkot.
Widząc ewidentnie nie w humorze Imperatora, lodowy spriggan cofnął się z powrotem do progu, z zamiarem wyjścia...
Wyszedł by. Uciekł stąd... Gdyby tylko mógł. Jednka nie mógł. Musiał przekazać Zerefowi wieści z miasta, które na pewno podrażnią go jeszcze bardziej.
- Ehkm. - nie mogąc się wysłowić, Invel odchrząknął cicho.
Jednak było to na tyle głośne, że mający na swojej głowie poduszkę, straszy Dragneel usłyszał bez problemu. Domyślając się powodu tych podchodów i tego, że musiało coś poszło nie tak, podniósł puchową poduchę, ukazując Invelowi jedynie swoje jedno oko.
Unikając za wszelką cenę kontaktu wzrokowego z Imperatorem, sprggan skupił swój wzrok gdzieś na ścianie, za łóżkiem.
- Ajeel wrócił. Pojmano... to znaczy sprowadzono zwłoki prawej ręki władcy Amakmar, który był zamieszany w spisek. Ponadto, będący z nim zdrajcy... - mówiąc to bez emocji, Invel ani raz nie spuścił wzroku w dół na czarne oko starszego z braci.
- Co tym razem odwalił mój brat? - wchodząc w słowo, Zeref ściągnął całą poduszkę z głowy, zsuwając ją na ramię, nie mając ochoty na takie krążenie z powiedzeniem mu tego co miał usłyszeć. - Mów! - warknął posyłając sprigganowi i czającej się w drzwiach Dimarii takie spojrzenie, że oboje natychmiast spięli swoje ramiona.
- Po udanym pościgu, Książę Alvarez według słów Ajeela dorwał go, ale potem... - zaczął Invel, przeklinając w myślach Dimarię, która stojąc cały czas w progu, zaczęła teraz wycofywać się za niego, aż na korytarz, dopóki nie znikła mu z oczu.
Pieprzona blondyna zwiała, zostawiając swojego kompana na pastwę złości Imperatora.
- Zaatakowała go dwójka Dragon Ito. Wywiązała się między nimi walka, którą przerwał Ajeel z oddziałem, oddzielając ich od siebie. -
Zeref dotykając się pulsującej skroni, przymknął oczy i głosem pozbawionym kompeltnie emocji, a jednka mogącym jednocześnie zabić zapytał.
- I co daje? -
- Dalej... - zaczął Invel chcąc mieć to już z głowy, gdy zobaczył ruch za sobą.
Dimaria sprawdza czy jeszcze żyje? Poczekaj no, już ja się z tobą policzę - przeszło mu przez myśl, gdy w progu pojawił się zmachany Natsu.
- Co jest!? Co znowu!? - zawołał, widząc bledszego niż zawsze Invela w komanacie swojego brata.
Jednak dopadając do framugi drzwi i widząc wzdrygniecie się swojego brata, ściszył głos. - Wszystko w porzą...-
- Ja z tobą osiwieje kiedyś. - wyszeptał Zeref, przekręcając się na plecy i zamykając z ulgą oczy.
- Ale co? Co znów? - nic nie rozumiejąc z powstałej sytuacji, Natsu obrzucał wzrokiem raz brata, a raz Invela, który widząc go również zdawał się wypuścić powietrze z siebie. - Nie mów mi, że już go poinformowaliście! Do kurwy, czy nie możecie chociaż raz nie mówić mu wszystkiego na bieżąco?! - podnosząc głos, młodszy z braci pogroził pięścią lodowemu sprigganowi.
- To jest moja praca. Za przeproszeniem. - mówiąc to, Invel obrócił się na pięcie, szybko wychodząc z komnaty i podążając do pewnej krótko włosej blondynki z iskrami wściekłości w oczach.
- Nic ci nie jest? - przyciszony głos Zerefa, oderwał Natsu od znikających za drzwiami plecami Invela.
- Obiłem się tyl...ko o ścianę. Mały siniak i tyle. - odparł Natsu, odwracając wzrok na wciąż leżącego na plecach brata.
- Tyl...ko? - powtarzając brata, czarno oki chłopak podniósł głowę, mrużąc podejrzliwie oczy.
- Oj daj spokój! - nie mogąc znaleźć na szybko żadnej wymówki, młodszy Dragneel machnął obiema rękami przed sobą. - W każdym razie... Chodź, chodź. - dodał prędko, aby brat nie zdążył pociągnąć tej rozmowy dalej.
Zmieniając swój obiekt zainteresowania, Zeref zatrzymał swój wzrok na wyłaniającej się zza skrzydła drewnianych drzwi małej dziewczynce z dwoma kucykami. Widząc stojącą w swojej komnacie Wendy Marvel z Fairy Tail, Imperator przymknął oczy wypuszczając ciężko powietrze.
- Tw... - zaczął Natsu już robiąc krok do przodu, gdy magia jego brata, zdzieliła go po głowie. - Oszalałaś?! To bolało?! - krzyknął chłopak, łapiąc się za czubek głowy i mierząc brata swoimi czerwonymi oczami z pionowymi źrenicami.
- Czy chociaż jeden raz... - zaczął Zeref, przyciągając wstęgę swojej magi z powrotem do siebie. - Prosiłem, żebyś wrócił zanim polecisz do nich!! -
- Wiem, wiem, ale... Widzisz, gdy Ajeel oddzielił mnie od Dragon Ito, jeden z naszych... Z magią z Fairy Tail; Mest zaszedł mnie z boku i wyteleportował za miasto. Wpadłem tam na nich, nie planując tego. - tłumacząc wszystko w dużym skrócie i omijając walkę z Demon Slayer, Natsu wysłał swój demoniczny żar, podpalając sterczące na czubku głowy brata włosy.
Ignorując to słownie, Zeref szybkim ruchem ręki zgasił je, prostując się na łóżku.
- Dobrze, niech ci będzie. To wręcz nie możliwe wysłać cię gdzieś, żeby wszystko poszło bez problemów. Jak zawsze.- mruknął.
- Hoo?! - zawołał Natsu rozkładając ręce na boki i prawie przy tym uderzając w ramię, stojącą obok niego Wendy, gdyby ta nie odsunęła się w porę. - Przesadzasz z tym "zawsze". -
- Teraz? - szepnął Zeref podnosząc palec do góry.
- Okej, teraz trochę się skomplikowało.
- Narada na szczeblu międzynarodowym? - wyliczał dalej.
- Strzelili gdy byłem już z powrotem w Vistarion. - bronił się Natsu, jednak widząc brew w górze brata dodał przez zęby. - Ale zanim wróciłem do pałacu. -
- Sadalsuud? -
- A tam niby co poszło źle?! - krzyknął Natsu. - Aaa... skręcona kostka... Nieważne... -
- Rozmowy z następcą tronu Amakmar? To już czwarte. - mruknął Zeref pokazując swoje cztery palce.
- Oj wielkie mi tam przebudzenie END... i popsucie stosunków oraz próba ataku tych zdrajców na nas i tamtego Księcia... - dodał młodszy Dragneel, krzyżując zły ręce na piersi.
- Piąte... -
- Dobra! Łapię! Skończ! -
Zapadłą ciszę w komnacie po ostatnim krzyku Księcia Alvarez, przerwało odchrzaknięcie Wendy.
- Wybacz. Ale on czasami jest taki nieznośny gdy ma rację. - odparł Natsu, za co otrzymał poduszką w głowę od brata. - Widzisz? - dodał odrzucając bratu poduszkę.
- Wasza wysokość. - Wendy w końcu zabierając głos, dygnęła lekko.
- Wendy może uleczyć twój kręgosłup. Dlatego zgodziłem się, żeby tutaj ze mną przyleciała. -
- Natsu zostawisz mnie z nią samego? - zapytał nagle Zeref.
- He? A to niby czemu? -
- Wyjdź. Później ci powiem wszystko. -
- W takim razie, mogę tutaj zostać. Posłucham wszystkiego i nie będziesz musiał potem nadwyrężać gardła, żeby powtarzać mi to wszystko. - mówiąc to z uśmiechem na ustach, chłopak odsunął sobie jedno z krzeseł i siadając tam po turecku, wygasił swoje demoniczne oczy.
- Dobrze. - Zeref nie mając ewidentnie siły lub cierpliwości do przepychania się teraz z bratem, uległ mu dość szybko.
- Za pozwoleniem, zbadam obrażenia. - Wendy podchodząc do łóżka, poprosiła ręką, aby Zeref ostrożnie obrócił się na bok i dał jej dostęp do swoich pleców.
Z początku żadne nie zabrało głosu, jednak w końcu Natsu tracąc cierpliwości jako pierwszy, mruknął o ocenę Wendy.
- Faktycznie czuję... Pęknięte kręgi, częściowo już uleczone magią... - odparła spokojnie cały czas trzymając swoje ręce z jasno niebieską poświatą nad plecami swojego pacjenta.
- Dasz radę uleczyć go? - dopytywał Natsu.
- Nats. Daj jej się skupić. - upominając brata, Zeref skrzywił się, gdy Wendy dotknęła go w plecy palcem.
- Część jest już uleczona. Hmm... Może to zadziała... - zastanawiając się, Wendy złapała się za swoją brodę. - Albo może to zaklęcie lepsze... Hmm... Okej, spróbuję najpierw tego, a potem jakby nie wyszło to innego. Może trochę piec. Jakieś pytania? - dodała na jednym wydechu, klęcząc na dywanie przy łóżku, dla stabilności za plecami Zerefa.
- Jedno. - zaczął czarno włosy chłopak, obracają nieznacznie głowę za siebie. - Co tam u ciebie, Irene? -
- Słucham? - wyjąkała Wendy, zatrzymując ręce w powietrzu i szeroko otwierając oczy. - Ale skąd... ty... -
- I po to chciałeś, żebym wyszedł?! - oburzając się, Natsu nadął swoje policzki, a widząc zaskoczony wzrok brata dodał. - Nie. Nie wiedziałem... choć wróć. Może się trochę domyślałem kiedyś. -
- To czemu mi nic nie powiedziałeś? - szepnął starszy Dragneel.
- Wyleciało mi to z głowy. - wzruszając ramionami, Natsu uśmiechnął się niewinne.
- Natsu mogę zrozumieć, bo podczas ich przerwanej 100 letniej misji, usłyszał jak Wendy prosiła mnie o wsparcie. - mówiąc to, dziewczyna z kucykami podniosła oczy z których aż się wylewała pewność siebie z nutką drapieżności, jakie miewała zazwyczaj Irene. - Wasza Wysokość jak zawsze dostrzega detale. - dodała patrząc dumnie na profil twarzy Zerefa.
- Irene. A więc jednak to ty. Myślałem, że umarłaś. - ciągnął nic nie wzruszony Imperator, zerkając za swoje plecy na zabójczynię smoków.
- W sumie to nie żyję, lecz żyję. W tej małej Dragon Slayer pozostała jedynie moja osobowość i odrobina magi. - mówiąc to, Irene położyła ręce na plecach Zerefa, powodując jego syknięcie z bólu. - Mała Wendy aktualnie odpoczywa, ponieważ nie zna się jeszcze na tak zaawansowanych zaklęciach leczniczych. Nie mniej jednak czuję, że tak jak ja, jest też ciekawa, jak Wasza Wysokość przejżała nas. - dodała, pozwalając aby ciemno różowa poświata objęła jej dłonie i plecy Imperatora.
- Twoje opanowanie cię zdradziło, gdy weszłaś tutaj do komnaty. Wendy jak pamiętam, od zawsze się stresowała i nie była tak pewna siebie jak ty. - odpowiedział szybko Zeref. - Oraz to jakiego zaklęcia użyłaś, aby zbadać stan mojego kręgosłupa. Zdążyłem poznać Irene na tyle, by wiedzieć, że nie podzieliła by się swoimi zaklęciami z byle kim. Dokładając do tego to, że rzekomo umarłaś podczas wojny, coś mi tutaj nie grało. Wyjaśnienia były dwa. Albo jakoś udało ci się znaleźć nowe ciało, albo twoja wiedza trafiła w ręce tej dziewczynki podczas waszej potyczki. -
- Hmm. - mruknęła z nutką podziwu zabójczyni smoków, uśmiechając się przy tym delikatnie.
- Więc to stąd, wiedziałaś gdzie skręcać, idąc obok mnie w pałacu, pomimo tego, że byłaś tutaj pierwszy raz. To znaczy Wendy jest tutaj pierwszy raz. - dorzucił Natsu przeciągając się na krześle.
- Owszem. Znam ten pałac od pierwszej postawionej tutaj przy budowie cegiełki. - oznajmiła prostując się na klęczkach. - A teraz zapiecze. Bardzo. - dodała pochylając się nad Zerefem i skupiając więcej swojej mocy w małych rączkach Wendy.
...
Jakiś czas później...
Tak jak przewidziała Irene, na jednym zaawansownym zaklęciu się nie skończyło. Lecząc połamane kręgi, przytrzaśnięte nerwy i okalającą kręgosłup tkankę, zabójczyni smoków wykorzystała aż osiem różnych zaklęć.
Zeref cierpliwie znosił pieczenie i kłucie, jednak gdy kobieta skupiała za dużo mocy na jednym miejscu, nawet on musiał ulec i syknąć kilkukrotnie z bólu.
Widząc to Natsu wstał z krzesła i siadając po przeciwnej stronie łóżka, położył swoją głowę tak, by jego czoło stykało się z głową brata.
"Moi synowie są cudowni. Zeref uczy się bardzo dobrze i widać, że odziedziczył po mnie intelekt. Natomiast mój mały, słodki Natsu, jest jak jego ojciec. Wszędzie go pełno... lecz gdy chodzi o uczucia... rozumie je jak nikt inny..."
Przypominając sobie słowa matki, które kiedyś podsłuchał gdy rozmawiała z ich sąsiadką, Zeref uniósł wzrok na leżącego przy nim brata. Zgadzał się z matką w pełni. Natsu już za dziecka był bardzo wrażliwy na krzywdę innych...
- Nie boli aż tak. - kłamiąc, starszy Dragneel szepnął cicho do obserwującego go braciszka.
- Skoro nie boli, to zwiększe ilość mocy w zaklęciu. - skomentowała Irene, uśmiechając się kompeltnie złośliwie.
- Spróbuj tylko to... - warknął Natsu, jednak kiwnięcie głowy brata, powstrzymało go. - No ale... - burknął odsuwając się trochę.
Minuty dłużyły się i nim oboje zauważyli, na zewnątrz zaczęło się późne popołudnie. Gdy cienie zaczynały się coraz bardziej wkradać przez uchylone drzwi balkonowe, Irene w końcu skończyła. Podnosząc się z klęczek, odgarnęła jeden z kucyków do tyłu.
- Mój czas się tutaj kończy, jednak udało mi się zrobić to co zamierzałam. Uzdrowiłam twój kręgosłup, jednak zalecam, aby Wasza Wysokość dziś nie nadwyrężał go. Jak najmniej powinieneś chodzić, a wręcz prosiłabym... - mówiąc to na jednym wydechu, kobieta przeciągnęła się nabierając znów powietrza. -... Abyś przeleżał ten czas do jutra. Chodzi o to by tkanki zbyt szybko nie zostały poddane naprężeniom. -
- Dobrze. - obracając się znów na plecy, Zeref kiwnął pewnie głową. - Irene... -
- Hmm? -
- Dziękuję. Ta dziewczynka może i wygląda na słabą, ale... -
- Hehe... Nie musi mi Wasza Wysokość tego mówić. Zdążyłam się już o tym przekonać na własnej skórze. Lecz o szczegółach nic nie powiem. To nasz sekret. - mówiąc to prawie szeptem, Irene przyłożyła palec do swoich ust, puszczając zalotnie oko obu braciom.
...
Zgodnie z ustaleniami, Wendy wróciła wraz z czekającą na nią na zewnątrz Carlą do reszty grupy w pobliskim lasku. Zeref chcąc odetchnąć po całym tym zajściu i nabrać spokoju przed rozmową z Mavis, zadecydował że przyjmie ją i pozostałych członków Fairy Tail dopiero o świcie. Tą ostatnią noc mieli spędzić w swoim obozie.
Tymczasem Natsu spędzając tę noc z bratem w jego komnacie, zdawał się być pochłonięty jakimiś myślami.
- Hej... Hej! - wołając brata po raz kolejny, Zeref w końcu stracił cierpliwość. - Natsu co się dzieje? Aż tak przejmujesz się jutrzejszą rozmową? -
- Hmm? - mruknął chłopak w pierwszej chwili. - Nie. Przecież to tylko rozmowa. -
- W takim razie co jest grane? Od czasu wyjścia Wendy jesteś markotny. - ciągnąc dalej temat, Zeref wskazał oczami na drugą połowę swojego łóżka, zachęcając tym aby brat znów położył się obok niego.
- Wiem, że uważasz, że to wszystko to nie moja wina. Z twoim kręgosłupem ale.... - burknął młodszy Dragneel, wciąż leżąc na jednym z dwóch narożników i za nic nie zbierając się do podniesienia się.
- O nie! Tylko znów nie zaczynaj. - wypuszczając ciężko powietrze, Zeref uderzył otwarta dłonią w kołdrę. - Ile razy mam ci tłumaczyć, że nie uważam że zawiniłeś gdziekolwiek. Czy wyglądam jakbym był na ciebie zły? -
- Nie... - odparł chłopak. - Tylko ciężko mi też jest to oceniać, jak nigdy cię tak naprawdę nie widziałem złego na mnie. - dodał nadymając policzki.
Cichy śmiech rozbrzmiał w komnacie. Podnosząc na brata swoje zielone oczy, Natsu mimowolnie się uśmiechnął, widząc rozbawionego do łez Imperatora.
- I co w tym jest takiego śmiesznego? -
- Nic. Ależ nic. Szkoda, że nie pamiętasz ile to razy w dzieciństwie doprowadzałeś mnie do jasnej gorączki. -
- Poważnie?! - łapiąc temat, Natsu podniósł się na łokciach.
- Yhy. Dajmy na to... - zamyślając się starszy Dragneel pstryknął palcami. - Chodźby wtedy, gdy doszło między nami do tych żartów z popiołem, pokrzywami i kredkami. -
- Cooo? Ja tego nie pamiętam! -
- Chodź, opowiem ci. - zachęcając brata po raz drugi, aby przyszedł położyć się koło niego na łóżku, Zeref uśmiechnął się czule.
- Dobra, dobra. Opowiadaj! - Natsu dwoma susami, znalazł się przy łóżku brata, nastawiając uszu.
Gdy tylko obaj mieli siły wieczorami, Natsu często nalegał by brat opowiadał mu o ich wspólnej przeszłości. Uwielbiał te historie, a czasami nawet dołączał się do tego, gdy okazywało się że jego sny częściowo pokrywały się z tym co mówił jego brat.
- Z tego co pamiętam, nasza potyczka zaczęła się od twojego kawału naszemu ojcu....
~ ~ ~
Pewnego dnia nasz ojciec zmęczony pracą, zasnął po obiedzie na hamaku. Nie wiem gdzie była nasza matka, ponieważ wyszedłem wtedy poczytać książkę w spokoju. Gdy wróciłem znalazłem w swoim pokoju brudny pędzel. Będąc kompletnie zamyślony treścią z książki, odruchowo chwyciłem go z myślą wyczyszczenia. Nawet mi do głowy nie przyszło czemu był brudny. Jedyne na co uważałem to by nie obudzić naszego ojca. Dlatego też wyszedłem na zewnątrz na paluszkach.
- Zeref! A ty dokąd?! -
Słysząc jednak głos ojca za plecami, aż podskoczyłem w miejscu. Nie spodziewając się go, obróciłem się aby go przeprosić za obudzenie, jednak gdy tylko spojrzałem na jego twarz...
Nasz ojciec miał twarz całą pomalowaną czymś co wyglądało na popiół zmieszany z miodem. Hehe wyglądał jak indianin. Mój szok nie trwał długo, bo widząc jego oczy zawieszone na trzymanym przeze mnie pędzlu, ubrudzony czymś lepkim i szarym, szybko oprzytomniałem.
- To nnnie ja... -
Próbując się bronić schowałem pędzel za plecy.
- Prosiłem cię dziś o wyniesienie popiołu z ogniska. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie podobało ci się to, ale do czorta! Zerefie! Co to ma znaczyć?! -
Słuchając opieprzy od ojca, próbowałem się bronić jakoś, ale wszystkie dowody były przeciwko mnie. To ja miałem tamtego dnia wynieść popiół po obiedzie i uprzątnąć ognisko na kolację, żeby trochę pomóc matce w domowych obowiązkach. Pędzel którym nasz ojciec został pomalowany, należał do mnie. To był mój szkolny pędzel. A jakby tego jeszcze było mało, idąc go umyć i aby nie obudzić ojca, skradałem się na palcach.
- Zerefie! Czy ty mnie słuchasz w ogóle?! -
Jak do tego mogło dojść - pytałem siebie w myślach. Jak... No właśnie jak?
- Natsu!!! - krzyknąłem, widząc cię chowającego się za ścianą i mającego z tego ubaw po pachy.
~~~
Kończąc opowiadać, Zeref wskazał na brata, który wybuchł takim śmiechem, że każdy w pałacu w Vistarion musiał go słyszeć.
- Śmiej się śmiej. Kiedy skapnąłem się, że to twoja sprawka, największy żartownisiu w domu, obiecałem sobie, że akurat tego ci nie daruję. - starszy Dragneel ciągnąc dalej, również zaczął się śmiać pod nosem. - I tak się zaczęły nasze przepychanki i docinania nawzajem w tamtym okresie. -
- Czemu ja tego nie pamiętam... Hahaha... Oh wybacz, wybacz. Teraz bym ci tego nie zrobił. Po prostu ciekawy jestem czemu to zrobiłem wtedy hehe. - obcierając łzy w oczach, Natsu usiadł znów po turecku na łóżku, obok brata. - Jak indianin. Haha, chciałbym to zobaczyć. I twoja minę wtedy. - dodał czym wywołał nową salwę śmiechu ich obu.
- Kilka dni później odpłaciłem ci za to. - szepnął po pewnym czasie Zeref, skupiając znów uwagę młodszego brata na sobie.
- Widząc twój uśmiech, aż się boję zapytać jak. - czując chłód po ramionach, Natsu potarł je teatralnie.
- Pewnej nocy, gdy spałeś, zakradłem się do ciebie do pokoju i wysunąłem ci do twojej tuniki parę pokrzyw. Gdy rano się ubierałeś haha, obudziłeś swoim krzykiem nie tylko cały nasz dom, ale i sąsiadów. -
Natsu słuchając tego wstrzymał oddech, uchylając usta.
- C...co zrobiłeś? - wydukał, a widząc jak brat już nie może się powstrzymać od zaśmiania się, oburzył się zupełnie.
- Hehe, byliśmy wtedy dziećmi, więc to było wtedy według mnie dość śmieszne. Teraz uważam to za takie dziecinne, że aż żałosne. - mówiąc to, chłopak poczochrał się po swoich kruczo czarnych włosach.
- Aż mam wrażenie, że całe ciało mnie teraz swędzi. Tego akurat się cieszę, że nie pamiętam. -
- W sumie to racja. Miałeś bąble na całym brzuchu i ramionach... - szepnął Zeref, obrywając po chwili jedną z ozdobnych poduszek.
- Powiec, że ci się za to odegrałem. No powiedz to! Przecież nie mogłem odpuścić. - Natsu ożywiając w sobie dziecinną stronę, zaczął ponaglać brata aby opowiadał co było potem.
- Oczywiście. Nie byłbyś sobą. - gdy w odpowiedzi dostał cierpki wzrok brata, już wiedział że to co mu zrobił w zamian za pokrzywy, musiało dość mocno wejść na cierpliwość Zerefa.
- Więc? Więc? -
- Więc w zamian za to, nie wiem kiedy, ale zakradłeś się do mojego pokoju i łapiąc pierwszą z brzegu książkę z mojej szkoły, ozdobiłeś ją swoimi kredkami. Jak to później skomentowałeś, była taka smutna i szara. -
- Pomalowałem ci książkę? Tylko tyle? - prychąc na nosie, Natsu obrócił się z fochem do brata plecami.
- Dodam, że nie ja to zauważyłem jako pierwszy. - podciągając się do młodszego Dragneel, chłopak zaczął szeptać mu do ucha. - Spieszyłem się rano i nie otwierając ich, wrzuciłem do torby. W szkole mieliśmy zajęcia akurat z tej jednej i oczywiście akurat musiałem ją otworzyć tuż pod nosem nauczyciela. On widząc to zrobił mi taką naganę za nie szanowanie materiałów do nauki, że wstyd było mi podnieść głowę przy reszcie klasy. A gdy wróciłem do domu i zobaczyłem cię wtedy koło naszego lasku... Myślałem, że jak cię dorwę to nogi ci z tyłka powyrywam. Zacząłem cię gonić, a ty uciekać. W ten sposób wypadliśmy z lasku w kierunku... -
- Potoczka. - przerywając bratu, Natsu nagle wszedł mu w słowo, a widząc jego podniesioną w górę brew i zaskoczenie na twarzy, dodał zaraz. - Biegłem przez las, mijając zielone drzewa. Przeskakując przez potok, usłyszałem za plecami twój głos. "I tak cię złapię!". Odpowiedziałem ci wtedy "Pomarzyć!". Potem wybiegliśmy na skraj wioski, utwardzoną ziemię. Pamiętam ludzi, ale nie pamiętam ich twarzy. Biegłem wciąż, śmiejąc się, że mnie nie złapiesz. Chciałem się chyba do ciebie odwrócić, ale... - urywając, Natsu obrócił się w końcu do brata przodem, patrząc mu prosto w oczy z niewinnym uśmiechem.
- Ale wpadłeś na osobę ze starszyzny wioski. Słyszałem jak przeprosiłeś. Jak przebiegałem obok niego, też przeprosiłem. On znając nasze wybryki, zwłaszcza twoje odpuścił skargi na nas rodzicom. - kończąc wypowiedź brata, Zeref pokręciło głową na boki. - Natsu, pamiętasz to? -
- Nie do końca. Tylko od momentu gdy mnie goniłeś. Nawet nie pamiętałem czemu mnie goniłeś. Kim byli ci ludzie i gdzie byłem. Jak większość wspomnień to urywa mi się gdy wpadłem w objęcia... Kogoś. -
- Tak. Nasza matka cię złapała. Widząc to, sam nie wiem czemu ale zacząłem się tłumaczyć za ciebie, że to tylko zabawa i sam to zacząłem. - ciągnął Zeref sprawdzając ile Natsu jeszcze pamięta.
"Nie bądź zła, my się tylko bawimy. Mamusiu. "
Cytując ostatnie co pamięta, Natsu zadarł głowę w górę. Patrząc się w sufit, przesiedział tak w ciszy jakiś czas. Zeref również milcząc, dał mu czas aby poukładał sobie w głowie, te wszystkie nowe wspomnienia.
- Ledwo co ją pamiętam. Czarne oczy i włosy, jak twoje. Głos chyba też kojarzę, ale poza tym nic więcej. - szepcząc Natsu spóścił oczy na brata. - Kolejne co pamiętam, to widok regału, butelek, pudełek i książek. Uczucie ciepłego wiatru wpadającego przez otwarte okno i pewien czuły, lecz zarazem pewny siebie głos. - widząc jak wprowadza brata w konsternację, chłopak postanowił zacytować to co wtedy usłyszał.
- Zaraz, mnie? Moment chcesz powiedzieć, że śniłeś o tym gdy... -
- Yhy. Gdy wisiałem pomiędzy życiem a śmiercią. Wtedy gdy mnie ratowałeś. - mówiąc to, Natsu objął brata, przytulając się do niego.
Zeref czując uścisk, odwzajemnił to samo, klepiąc chłopaka parokrotnie po plecach. Jeszcze nigdy w tych czasach nie byli tak bardzo zżyci ze sobą. Tak bardzo się dogadując i ufając sobie. Zupełnie jakby te 400 lat rozłąki, nigdy nie miało miejsca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro