16. Upadła Wróżka
Przeglądając ostatnio wattpada uznałam, że mimo zawieszenia tej książki opublikuje ten rozdział, który miałam napisany rok temu, a który nie dodałam koniec końców ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯
~~~
Słysząc głos Pierwszej w namiocie, Natsu odsunął materiał, wpuszczając do środka świeże powietrze. Rozmawiająca przez lakryme Mavis, podnosząc od niechcenia na wchodzącą osobę oczy, po chwili urwała swoją wypowiedź, całkowicie podnosząc głowę do góry.
- Natsu?! - krzyknęła zaskoczona, zwracając uwagę wszystkich siedzących koło niej osób.
Jak domino, każde z nich zamarło w bezruchu i w przerażeniu na widok chłopaka, który popchnięty przez Lucy, wszedł głębiej do namiotu. Zaraz za nim pojawił się Gray i Juvia, a na końcu Mest.
- Pierwsza. - zaczął niepewnie Natsu, prawie niewidocznie kiwając głową.
W namiocie zapadła kompletna cisza. Stojąca przy mistrzyni Mira oraz siedzący dalej Gajeel nie spuszczali wzroku z Natsu, dokładnie mu się przyglądając. Wendy siedząca pośród trzech Exeedów, podobnie jak Juvia (kilka minut wcześniej) zasłoniła sobie usta ręką, blednąc z przerażenia.
O ile Lily i Carla skacząc pytającym oraz zdezorientowanym wzrokiem raz na Natsu, a raz na stojącą obok niego Lucy nie okazywały więcej emocji, o tyle Happy patrząc się tylko na swojego partnera, zacisnął ząbki i wzbijając się do lotu w dwie sekundy pokonał dystans między nimi. Wpadając na pełnej prędkości w ręce chłopaka, przewracając go prawie przy tym, kotek rozpłakał się na dobre.
- Yo! Happy. - Natsu trzymając ręką swojego partnera, zawołał wesoło, uśmiechając się szeroko.
- Natsu... Naaaatsuuuu!! - płacząc w najlepsze, Happy za nic w świecie nie chciał odejść od chłopaka.
- Natsu-sama... - dopiero gdy Happy zaczął się uspokajać, Wendy wstając na nogi, podeszła niepewnie do chłopaka.
- Cześć. Dobrze znów was widzieć. - witając się z młodą Dragon Slayer i pozostałymi, Natsu podniósł oczy na idącą do niego Mirę, która niespodziewanie zawiesiła mu się na szyji. - Mira? - szepnął spinając się nieznacznie.
Ona jednak kręcąc głową na boki i obcierając łzy, wyszeptała przez łzy
- Okaerinasai, Natsu (z jap. Witaj z powrotem, zwrot używany gdy ktoś wraca do domu). -
Rozumiał jej zachowanie. W końcu Mirajane i całe rodzeństwo Strauss należało do tych dzieciaków które jak on, Gray, Cana czy Erza, wychowały się w gildii od dziecka. Znając się od tak dawna, między nimi była dość silna więź rodzinna, jak pomiędzy rodzonym rodzeństwem. Dlatego śmierć Natsu, mogła wywołać w Mirajane podobne emocje jakie towarzyszyły jej przy zniknięciu Lisanny w Edolas.
- Mmm. Dzięki. - odpowiadając na powitanie, Dragneel uśmiechnął się przyjaźnie, obejmując białowłosą.
Lucy stojąc z boku patrzyła na czułe powitanie chłopaka i pierwsze wypytywanie jakim cudem żyje, co z nim, jak się czuje i tym podobne. Mimo tego, że na jej ustach gościł szczery uśmiech, jej palce zaciskały się z bezsilności w pięści. Tego im jeszcze nie powiedział, co ona już wiedziała.
"Nie wrócę już do Ishgaru. Zostaje w Alvarez."
Szumiało w jej głowie, a zachowanie z pozoru normalne Natsu, tylko utwierdzało ją, że on nie zmieni zdania. W takich momentach, gdy wracał do gildii Natsu zawsze krzyczał na całego
"Tadaima!" (z jap. Wróciłem do domu)
Jeszcze nigdy nie zdarzyło się do tej pory, by olał to. Nigdy na powitanie Miry nie odzywał się inaczej. Stojący teraz przy nim przyjaciele nie zwrócili na to uwagi, lecz ona już tak.
- Przecież nie powie "Tadaima", skoro nie zamierza wracać do domu. Skoro jego domem jest Alvarez i pałac w Vistarion. - krzyczał umysł blondynki.
Starając się przestać o tym myśleć, odwróciła wzrok na Mavis, która czując to, zerknęła na nią.
- Znów jest głośno. - zażartowała Heartfilia, skrywając swoje rozterki na dnie serca.
Przez następne kilkanaście minut, Natsu cierpliwie tłumaczył przyjaciołom i mistrzyni co się z nim działo. W prawdzie zatił trochę prywatnych rzeczy i tego co się działo na interwencjach na które jeździł z Zerefem, gdyż uważał to za mało istotne.
Nie widząc Mavis trzy miesiące dostrzegł u niej drobne zmiany. Dziewczyna, a raczej kobieta, po uwolnieniu się z klątwy sprzeczność wraz z Zerefem, zmieniła się. To co rzuciło mu się od razu w oczy, było spięcie dotąd rozpuszczonych włosów w gruby warkocz, który sięgał jej aż do kolan i na którego końcu była mała, biała kokardka. Jej naturalnie falowane włosy wyglądały w tym rodzaju fryzury przepięknie, zwiększając optycznie grubość warkocza. Te włoski które były za krótkie, zostały puszczone koło jej policzków jako pojedyncze pasma po obydwu stronach głowy.
Przez nową fryzurę, a może z upływem czasu, cała sylwetka Mavis zdawała się być wyższa i bardziej kobieca niż w dniu, gdy ukazała im się po raz pierwszy na Tenroujima.
Podczas wojny z Alvarez, Natsu widział ją parę razy stojącą obok Zerefa. Wtedy jej czubek głowy ledwo sięgał do ramienia starszego Dragneel, a dziś? Dziś patrząc na nią, mógłby spokojnie stwierdzić, że jej oczy są na wysokości ramion jego brata. Widząc ją przez rok dzień w dzień nie zauważał tego, lecz teraz po dłuższym rozstaniu, od razu to wyłapał.
Oprócz tych dużych zmian, Natsu zauważył również inny styl ubioru. Dotąd nosząc delikatne sukienki w różowym kolorze, dziś miała na sobie sukienkę w kolorze soczystego morskiego zielonego, która idealnie pasowała do jej oczu i dobrze kontrastowała z pastelowym blondem jej włosów. Sukienka na ramiączkach odsłaniała delikatnie opalone ramiona oraz cały dekold i łopatki. Przechodząc w gorset, uwydatniała zgrabną sylwetkę i rosnący biust, większy już od Wendy, lecz wciąż mniejszy od Lucy czy Miry. Od pasa w dół, do kolan sukienka ponownie rozszerzała się, przypominając kształtem dzwon. Jako dodatek, Mavis miała coś zupełnie nowego. Na nogach miała delikatne, białe sandałki zawiązane w kostkach kokardką.
- Coś nie tak? Przyglądasz mi się jakbyś widział ducha. - zaśmiała się Mavis, wybijając Natsu z zawieszenia się.
- Zmieniłaś się Pierwsza. Twój ubiór. - stwierdził spokojnie.
- Hm? Aa, tak jest lepiej. Ty też się zmieniłeś. - odbiła piłeczkę, wskazując na niego ręką. - Książę Alvarez. -
No tak... Zazwyczaj w gildii nosił kamizelkę z jednym dłuższym rękawem i do tego białe spodnie i sandały. Dziś miał natomiast na sobie nową kamizelkę bez obu rękawów z wywiniętym na zewnątrz kołnierzykiem. Kamizelka była w kolorze ciemnego fioletu, tego samego odcienia, którego były flagi Alvarez. Dodatkowo miała wszyte złote lamówki (obwódki), idące od pasa i wychodzące aż na kołnierzyk. On zaś od wewnątrz jako jedyny był w kolorze jasnego ecru.
Przez nie zapinaną kamizelkę, jego klatka piersiowa była by odsłonięta jak to miał w zwyczaju chodzić gdy poznał po raz pierwszy Lucy w Magnoli. Teraz jednak nie mógł pozwolić sobie na takie wyzywające ubranie, stąd pod ciemno fioletową kamizelką miał ubrany obcisły, czarny top na szerokich ramiączkach, który ukazywały bez problemu jego pięknie wyrzeźbione mięśnie i kaloryfer.
Zamiast białych spodni do kolan, przez cały swój pobyt tu w Alvarez zdążył przywyknąć do czarnych spodni do kostek wraz z doszytym do nich materiałem z tyłu, jako przedłużenie kamizelki w tym samym odcieniu co ona sama, sprawiające efekt jakby miał na sobie płaszcz.
Nie mogło zabraknąć w jego ubiorze również męskich butów z wysokimi cholewami (podobne do butów pirackich 😉) w kolorze brązu. Jako dodatki miał zapięty brązowy pasek w pasie oraz ochraniacze na nadgarstki na obu dłoniach. To właśnie od nich wychodziły też bandaże na obu rękach, końcące się kawałek za łokciem, kolejnym skórzanym paskiem. Odsłaniając w tym stroju oba ramiona, wzrok Mavis zatrzymał się na jego lewym.
Natsu widząc to, zerknął również na nie, szybko odnajdując powód tego.
- Chodzi o logo Spriggan? - zapytał ironicznie, pokazując mistrzyni lepiej ramię.
Każdy z nich widział to, ale nikt nie ośmielił się zapytać o nie. Czy nie chcieli psuć tej pięknej chwili, czy może z obawy przed kolejnym kłopotem ciążącym na jego barkach. Jedynie Mavis ignorując to, zapytała wprost.
- Zeref zmusił cię do tego? W zamian za ratunek? -
- Nie. - odpowiadając od razu, Natsu pokiwał przecząco głową. - Sam go o to poprosiłem. - dodał.
- Sam? Poprosiłeś go o przyjęcie cię do Spriggan i naznaczenie w miejsce twojej wróżki?! Natsu! - Gray podchodząc do chłopaka, złapał go gwałtownie za ubranie.
- To była moja decyzja. - odparł zaskakująco chłodno. - Poza tym, znamy się od dziecka, a nie zauważyłeś tego, że... -
- A nie miałeś wróżki na prawym ramieniu? - wtrącając się do rozmowy, Lucy podeszła do chłopaków.
- Na prawym? - powtórzył Gray, zerkając na blondynkę.
- Hehe, niezłe oko Luce. - zaśmiał się Natsu, wyciągając dłoń i przyciągając dziewczynę do siebie.
- To dla ciebie jest bardzo ważne miejsce, więc to normalne, że zapamiętałam to. -
- Teraz gdy o tym wspomnieliście... - mruknął Gray, spoglądając na drugie ramię przyjaciela.
- Zostaw. Jest cała zniszczona i prawie nic z niej nie zostało. - mruknął Natsu wskazując na przepaskę w kolorze jego skóry, kompletnie niewidoczną na pierwszy rzut oka.
- Natsu. - głos zabrała znów Mavis. - Wspomniałeś, że załatwiasz od tygodnia wszystkie sprawy poza pałacem za Zerefa. - mruknęła by dodać po chwili. - Za brata. -
Mimo jej opanowania na zewnątrz, młodszy Dragneel widział, jak rosła w niej chęć przywalenia jego bratu za skrywanie przed nią tego wszystkiego.
- Tak. - odparł krótko, uważając bardzo by nie powiedzieć czegoś co tylko by podsyciło jej wściekłość na Zerefa.
- Co z nim? Słyszeliśmy, że podobno był zamach na niego, a że od tygodnia nikt go nie widział, zaczęły krążyć też pogłoski... -
- Zeref żyje. - oświadczył twardo Natsu. - Tylko... tydzień temu gdy wpadł, ruszyłem mu pomóc i zawaliłem. Zlekceważyłem Dragon Ito i ta gnida Kiria, uszkodziła mu kręgosłup. - mówiąc to chłopak syknął, przeklinając pod nosem.
- Uszkodziła kręgosłup? Natsu? - Mavis podchodząc do chłopaka, stanęła nim twarzą w twarz. - To coś poważnego? Prawda? -
Wypuszczając ciężko powietrze nosem, Natsu patrząc kobiecie prosto w oczy, wyszeptał złamanym głosem.
- Stracił czucie w nogach. Medyczki próbowały mu pomóc, ale udało się to tylko na tydzień. Podczas wczorajszej kolacji, wstając od stołu prawie się przewrócił, gdybym go nie zdążył złapać. Myśleliśmy, że przez to że w dzień dość sporo chodził o lasce. Dziś jednak kiedy zajrzałem do niego przed wyjściem, znów nie mógł wstać, a medyczka oświadczyła, że jeśli będzie to robił na siłę, tylko pogorszy swój stan. -
- O matko! - pisnęła Lucy, przygryzając wargę.
Nikt z nich nie miał pojęcia o tym, śmiejąc się i ciesząc na widok Natsu. Nawet ona nie zapytała go o to co z Zerefem, jedyne co to obwiniając go już na wstępie o całe zło.
- A inne medyczki? Co mówią? - nie dając za wygraną, Mavis postawiła kolejne pytanie, próbując ukryć tym razem swoje zdenerwowanie ze strachu o niego.
- Nic. Nie ma innych. To były najlepsze z całego kontynentu. -
- Muszę z nim pogadać. Natsu mogę cię o to prosić? -
- Tak. On też chce z tobą rozmawiać. Im wcześniej tym lepiej. Miałem przylecieć tu po południu, ale wyszło jak wyszło. - mówiąc to posłał Gray'owi i Mestowi cierpkie spojrzenie.
Nie rozumiejąc o co chodzi, Mavis zażądała wyjaśnień, które dostała szybko od Lucy.
- Wpadli na siebie i się lekko pokłócili, zwyzywali i pogodzili. Nic wielkiego się nie stało. - zawołała, kładąc rękę na ramieniu Gray i Natsu. - Prawda? - dodała posyłając im minę w stylu Erzy.
- Tak. -
- Prawda. -
Odparli oboje natychmiast. Mest i Juvia natomiast, pokręcili tylko głowami, nie komentując tego. Całe zbiorowisko wybuchło śmiechem, znów wprowadzając radosną atmosferę, z której pierwszy wyłamał się Natsu, a chwilę potem Wendy i Gajeel.
- Co jest? Coś nie tak? - zapytała Lucy widząc jego poważną minę.
- Czujesz to? - mruknął Gajeel, poważnym tonem.
- Dragon Ito... - szepnęła Wendy i podobnie jak pozostała dwójka Dragon Slayer, odwróciła głowy ku wyjściu z namiotu.
- Poczekajcie tu. - Gray jako pierwszy ruszył na zewnątrz przekraczając próg namiotu.
- Bo cię będę słuchał. - prychnął z pełną pogardą Natsu i mimo protestów Lucy, ruszył w ślad za Fullbusterem.
Wychodząc na zewnątrz, jego zielone oczy od razu zlokalizowały siedzącą na wejściu do ruin wioski w lesie, na powalonym pnie Kirię.
Smokożerczyni zdążyła widać się już w rozmowę z Demon Slayer, lecz widząc wyłaniającego się z namiotu Natsu, natychmiast ucichła. Mrużąc niebezpiecznie oczy, zeskoczyła na równe nogi.
- Tak mi się wydawało, że się już wcześniej widzieliśmy... END... Ognisty Dragon Slayer. - syknęła przez zęby, chowając swoje ręce za plecami.
- Natsu? Kuźwa, miałeś.... - warknął Gray widząc mijającego go chłopaka.
- Wącha kwiatki od spodu? Tak? - syknął pozwalając, aby czarne tatuaże języków ognia, pokryły mu całe ciało, a w wiśniowych włosach pojawiły się rogi.
Nie rozumiejąc o co chodzi, Fairy Tail przerzucało wzrok z Natsu na Kirię. Lucy patrząc tak na kobietę, przełknęła ślinę gdy pojęła sens jego słów.
- O kuźwa.. On wie? - przeszło przez jej głowę.
To o nią chodzi. To ona miała wąchać kwiatki od spodu. Stało by się to, gdyby nie Gray który wtedy uratował jej życie, zabierając do Wendy. Tamtego dnia, wracając do domu na szybko ze spaceru, zastała w swoim pokoju dwóch Dragon Ito. Kiria i Nebaru stojąc przy jej biurku, spoglądali na leżący tam szalik Natsu. Czując woń smoka, włamali się do jej mieszkania, a nie znajdując tego po co przyszli, wyżyli się na niej.
Lucy za nic w świecie nie chcąc zdradzić pobytu innych Dragon Slayer, została przez Nebaru przyduszona jego mocą, aż do utraty przytomności. Kiria w tym czasie, wpadając w szał, chwyciła za klucz Aquarius który wypadł podczas szamotaniny i chcąc zabić ją, podcięła jej żyły.
Nie mając czasu na siedzenie w miejscu, Dragon Ito opuścili jej dom, zostawiając aby nieprzytomna dziewczyna, wykrwawiła się na płytkach swojej łazienki.
Lucy przypominając sobie bezsilność gdy ocknęła się na pewien czas, potarła obie ręce. Nie mając siły na wołanie o pomoc, tonąc we własnej krwi, skuliła się w pozycji embrionalnej, zaciskając w palcach kartkę z pierwszej misji z Natsu, którą nie wiedzieć czemu, zabrała dzień wcześniej z jego domu.
Kolejne co pamięta to blade twarze przyjaciół i pochyloną nad nią w gildii Wendy....
- Hahaha! - wybuch śmiechu Kiria wyrwał ją z wspomnień, przez które straciła część wymiany zdań pomiędzy nimi. - Teraz to chcę cię zjeść jeszcze bardziej!! - krzycząc na całego, kobieta wyjęła zza pleców pięć sztyletów, rzucając nimi w stojacego Natsu.
Ku przerażeniu wszystkich, chłopak nie drgnął nawet o milimetr, a to co się stało potem, starło pewność Kira w drobny mak.
Owe rzucone ostrza, zatrzymały się w powietrzu, metr przed Natsu. Chłopak nie podniósł ręki ani nie rzucił zaklęcia. Nie rozumiejąc co się właśnie dzieje, Kiria spojrzała mu w oczy, czując na ciele nagle gęsią skórkę.
- Nie powinnaś tu była przychodzić za mną... - wyszeptał spokojnie młodszy Dragneel, ukazując światu swoje czerwone, demoniczne oczy z pionowymi źrenicami. - Ale nie ma sensu mówić tego już... Trupom. - dodał ruszając spokojnym krokiem do wiszących wciąż w powietrzu ostrzy.
Nie spodziewając się tego, Kiria poczuła po raz pierwszy w życiu, jak zastyga w bezruchu. Wściekłość jaka przyszła z tego, popchnęła ją w objęcia agresji. Zbierając swoją moc, przygotowała się aby zaatakować zmierzającego do niej demona, gdy ten znikł w połowie drogi jej z oczu.
- Gdzie... - tyle zdążyła wyszeptać gdy poczuła powiew powietrza na policzku.
Korzystając ze swojej demonicznej prędkości, END znalazł się w mniej niż sekundę przy niej. Na nic zdała się jej próba obrony. Ignorując patrzących z przerażenia na jego brutalność przyjaciół, Natsu wyżywał się na dziewczynie na całego. Jej ciało było dla niego jak worek ziemniaków, który bez problemu kopał, uderzał, dziurawił swoimi szponami i wbijał w ziemię. Dzięki swojej pełnej formie END bez skrzydeł i czarnych włosów, sprawił, że co parę sekund było słychać jej krzyki z bólu.
- Za atak na mnie w Hargeon! Za zniszczenie mi wróżki! Za torturowanie mnie! Za podniesienie na moją Lucy ręki!! I za atak na mojego brata!! - wyliczając po kolei winy kobiety, Natsu łamał jej kość za kością.
-Natsu... Oj Natsu!! - Gray jako jedyny skacząc do niego, zebrał swoją moc Demon Slayer, lecz nim zdążył się zbliżyć, wiszące w powietrzu ostrza, zaatakowały go. - Co jest?! - warknął widząc ruszające się w różne strony sztylet.
- Książę przypominam, że Jego Wysokość nakazał ci sprowadzenie ją żywą. Nie życzy sobie trupa, który będzie milczał. - pojawiający się znikąd Jacob, wyrzucił wszystkie trzymane ostrza na ziemię pod nogi Gray, oprócz jednego.
Tym jeden, obracając się do wyżywającym się wciąż na Dragon Ito Natsu, rzucił wbijając kawałek od niego. Zauważając to, chłopak zatrzymał się, obracając swój zwrok na spriggana.
- Co ty tu robisz? He? - syknął wyginając rekę Kiri, leżącej na brzuchu pod nim, pod takim kątem, że ta szczeliła dwa razy. - Nie przypominam sobie bym Ci pozwolił iść za sobą! - dodał podnosząc brew do góry.
- Zamierzasz ją zabić? Na ich oczach? - spytał Jacob, przełykając nerwowo ślinę i wskazując oczami za siebie na stojących członków Fairy Tail, będących w kompletnym szoku.
Natsu przymykając na chwilę oczy, wypuścił ciężko powietrze.
- Nie, ale... - dodał znów je otwierając. - Zeref wie, że mam prawo się jej odpłacić chodź trochę za to co zrobiła. -
- Zabiorę ją do pałacu. Ty lepiej... - mruknął Jacob ruszając do mdlejącej już Kiria, nie kończąc myśli gdyż jego ruch tak bardzo nie spodobał się Księciu Alvarez, że mógłby go spalić za to żywcem na miejscu w mniej niż sekundę.
Dając sobie zabrać swoją ofiarę, Natsu warknął cicho na widok wyłaniających się zza drzew ludzi z oddziału Jacoba. To nie mógł być przypadek, że część jego diwizji od tak sobie tutaj przyszła za nim. Było tylko jedno logiczne wyjaśnienie tej samowolki... Zeref.
Znając brata coraz lepiej, mógłby sobie dać rękę odciąć, że znów maczał w tym swoje palce i kazał za jego plecami, temu wiecznie pachnącemu tytoniem sprigganowi, mieć go cały czas na oku. Nie mając kompletnie ochoty na nic, Natsu powoli odsunął się kilka kroków do tyłu, wciąż zgrzytając swoimi kłami.
- Na... - zaczęła cicho Lucy, jednak chłopak szybko wszedł jej w słowo.
- Muszę wracać. Omówię z bratem gdzie się spotkacie Pierwsza i ... - ucinając, wypuścił ciężko powietrze.
- D...dobrze. - Mavis będąc wciąż w szoku tego co zobaczyła przed chwilą, zgodziła się z lekkim zawahaniem.
Natsu przywołując swoje skrzydła, już rozkładał je kucając przy tym by wzbić się w powietrze, gdy pewien dość pewny siebie głos zatrzymał go w ostatniej chwili.
- Czekaj! Lecę z tobą! -
C.d.n.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro