Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Spriggan

84 dzień pobytu Natsu w Alvarez

Unosząc ciężkie powieki, jego oczy w pierwszej chwili nie mogły złapać ostrości. Wszystko tonęło nie dość, że w półmroku, to jeszcze te denerwujące mroczki utrudniały mu sprawę. Mrugając parokrotnie, w końcu dostrzegł skrawek kołdry, którą był przykryty a kawałek dalej, pewne rozczochrane, wiśniowe włosy z parą rogów. Widząc z każdą chwilą coraz wyraźniej czuwającego przy nim śpiącego brata, Zeref mimowolnie się uśmiechnął.

Natsu klęcząc przy jego łóżku na podłodze, oparł się o kant materaca rękami, kładąc swoją głowę na miękkim prześcieradle i najpewniej zasypiając tak ze zmęczenia. Jego słodki widok tak bardzo poruszył Zerefa, że nie chcąc go budzić, starał się jak najmniej ruszać.

- Niemożliwy. - przeszło mu przez myśl. - Przecież mógł sobie wziąć chociaż krzesło. -

Wypuszczając po cichu powietrze, zmarszczył brwi czując coś niepokojącego ze swoim ciałem. Praktycznie nic nie pamiętał po ataku Kiria na siebie, oprócz momentu gdy Natsu wołając, dopadł do niego, odpychając tamtą kobietę. Potem jedyne co czuł, to ciepło które nie opuszczało go aż do teraz.

- Czuwał przy mnie całą noc? - szepnął widząc znikający ze ściany cień zwiastujący wczesny poranek.

- Zeref? - cichy jak wiosenny wietrzyk głos, odciągnął jego uwagę od gładkiej powierzchni.

- Weź sobie chociaż jakąś poduszkę. Przecież wszystko będzie cię boleć. - wyszeptał starszy Dragneel, widząc jak Natsu otwiera kompletnie zaspane oczy.

- Aniki! - widząc patrzące sie na niego czarne oczy brata, chłopak momentalnie poderwał głowę z łóżka.

- Hej. - uśmiechając się lekko, Zeref dodał po chwili. - Poważnie siedziałeś tutaj całą noc? -

Spodziewając się wybuchu u Natsu emocji, nieskończonego potoku pytań i komentarzy, zaskoczyło go, gdy zaciskając zęby i spuszczając głowę w dół, chłopak kompletnie milczał.

-  To moja wina... - wyszeptał w końcu złamanym głosem, przygryzając wargę.

- Nats? -

- Zignorowałem ich, a przecież znałem ich umiejętności. Starłem się z nimi na stuletniej misji, a mimo to zachowałem się tak, jakbym ich kompletnie nie znał i nie stanowili dla nas żadnego zagrożenia! - podnosząc głos, Natsu odwrócił kompletnie głowę w bok.

- Nie wiem o czym mówisz. - mruknął starszy Dragneel, podciągając się aby usiąść. - Przecież tylko dlatego, że zorientowałeś się co się dzieje z tą teleportacją, wciąż żyję. Gdybyś nie skoczył wtedy od razu, odpychając odde mnie Kiria, ta dźgnęła by mnie głębiej i zabiła. -

- Tyle, że gdybym od początku wykorzystał te informacje, nie doszło by w ogóle do tej sytuacji!!! - krzycząc, Natsu spojrzał mu w oczy, wzrokiem pełnym bólu i bezsilności. - I teraz to przeze mnie jesteś ranny!!! -

Nie mogąc tego już dłużej słuchać, Zeref wyciągnął dłoń po rękę brata i łapiąc ją, szarpnął go do siebie.

- Zamknij się z tymi głupotami! - warknął ściągając brwi. - To nie jest twoja wina i nie ponosisz za nic odpowiedzialności, bo powinieneś siedzieć wtedy w pałacu, a ty nie dość, że olałeś swoją skręconą nogę, przyleciałeś mi na ratunek, to jeszcze uratowałeś mi życie! Uratowałeś cały Alvarez przed szantażem! Pomyśl, jakby to się skończyło, gdybyś został tutaj na miejscu, a smokożercy posługując się mną, mogli by zarządać od Imperium dosłownie wszystkiego!! -

Wyrzucając to wszystko z siebie, Zeref puścił w końcu rękę brata i nabierając powietrza, kontyunował już spokojnym tonem.

- Dzięki. Dziękuję Ci, mój kochany, młodszy braciszku. - mówiąc to, ciepłym tonem, Imperator uśmiechnął się tak czule, że Natsu widząc to, kompletnie pękł.

Obcierając ręką zebrane w oczach łzy, pisnął przybitym głosem.

- To jest niesprawiedliwe. Czemu akurat ty! -

- Nats, to nie ma teraz zn.... - zaczął gdy brat znów wszedł mu w słowo.

- To ma znaczenie! Czemu? Dlaczego musiała zdążyć uszkodzić Ci kręgosłup nim odepchnąłem ją?! -

Spoglądając w dół, na swoje nogi przykryte kołdrą, Zeref zamknął oczy.

- Nie myśl o tym Natsu. Kto powiedział, że to na zawsze? -

- Medyczki w pałacu powiedziały, że nie są w stanie przywrócić ci czucia w nogach. Invel posłał więc po jakąś lekarkę, nawet nie pamiętam dokąd, ale podobno jest najlepszą w całej Alakitasia. - mruknął Natsu, również zerkając kątem oka na nogi brata.

- Widzisz? Głowa do góry. Jeszcze nie wszystko stracone. - odprał Zeref, otwierając oczy i spoglądając na chłopaka, uniósł jeden z kącików ust do góry.

- To ja powinienem cię teraz pocieszać, a nie ty mnie. - mruknął młodszy Dragneel, posyłając bratu na wpół litościwe i cyniczne spojrzenie.

- Ale to ja tu jestem starszym bratem, więc to moja rola. - kiwając głową, Zeref poczochrał wiśniowe włosy, jeszcze bardziej je mieżwiąc.

- Hehe, a czy ja cię czasem już nie dogoniłem lub nawet przegoniłem z wiekiem, gdy nie starzałeś się przez klątwę sprzeczności? - czując dłoń brata na głowie, Natsu odruchowo uśmiechnął się.

- Nic z tego, wciąż jesteś młodszy. - śmiejąc się cicho, czarnowłosy chłopak, pokręcił głową na boki.

Rozmawiając ze sobą tak jeszcze przez chwilę, Zeref w pewnym momencie, zapytał czy Natsu pamięta to co mówił mu wczoraj, nim wyszedł z pałacu.

- Hmm... Chodzi Ci o to, że miałem stawić się u ciebie w komancie? -

- Dokładnie. - kiwając głową, ciągnął dalej. - Za równo tydzień odbędzie się na wyspie leżącej pomiędzy kontynentami Alakitasia i  Guiltina, międzynarodowe spotkanie, przedstawicieli Alvarez, Amakmar, Brakmar, Salvaroz i Inertio. -

- Wszystkie kraje Alakitasi? - wyszeptał Natsu, ściągając nerwowo ramiona.

- Tak. Mieli być też jacyś reprezentanci z Guiltina, ale wątpię czy się stawią przez tą całą sytuację ze smokożercami. -

- A czego ma ona dotyczyć? Po co się zbieracie? - spytał Natsu, przełykając ślinę i czując, że bez przyczyny Zeref nie chciał mu wczoraj o tym powiedzieć.

- Spotkamy się raz do roku, w różny dzień. Na tych obradach, przedstawiamy plany mające na celu, zwiększenie pomiędzy nami lepszej wymiany handlowej i komunikacji. Oczywiście jak wiesz, lub jak zdążyłeś zauważyć, Alakitasia różni się od Ishgaru i owe spotkanie najczęściej kończą się rezygancją z projektów lub całkowitym ich odrzuceniem. Nie pamiętam czy kiedykolwiek doszło u nas do całkowitej jednomyślności z czymś, jak to odbywa się pomiędzy państwami wschodniego kontynentu w czasie pokoju. - przewracając oczami, Imperator zacmokał poirytowany. - W tym jednak roku, z tego co się dowiedziałem będzie mowa w głównej mierze o ekspansji na nowe tereny. -

- Co masz na myśli? -

- Gdy rok temu najechałem Ishgar prawie go całego zdobywając, można powiedzieć, że zwróciłem tym uwagę innych krajów zachodu. To tylko moje przypuszczenia ale sądzę, że któreś z nich może chcieć spróbować swojego szczęścia. -

- Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć o przygotowaniach do kolejnego najazdu?! - podnosząc ostro głos, Natsu poderwał się na nogi.

- To tylko moje spekulacje, jednak biorąc pod uwagę taką możliwość, miałem spotkać się po uzyskaniu większych informacji z Królową jednego z bardziej wpływowych państw Ishgar. Tak Natsu, mówię o Hisui E. Fiore. Miałem z nią rozmawiać odnośnie paktu pomiędzy Alvarez a Fiore. Oczywiście całość przedstawiłbym też Mavis, jako iż wróciła na mistrzynię najpotężniejszej gildii magicznej w kraju; Fairy Tail. Niestety wszystko szlag trafił. Brakuje mi wciąż informacji, a przez zamknięcie zupełne granic, nie mam z nikim kontaktu. Z początku wahałem się, czy nie pogadać z tobą poprzez księgę END, byś przedstawił to Mavis, ale jak widzisz... -

- To też szlag trafił gdy mnie pojmano. - skwitował Natsu, uspokajając się trochę.

- I tutaj jest niespodzianka dla ciebie, którą miałem Ci wczoraj powiedzieć. -

- Jaka niespodzianka? - zawołał Natsu, uśmiechając się zdezorientowany.

- Miałem pojechać tam z Ajeelem, który co roku mnie wspiera w tych sprawach. Jednak zważywszy na twoją sytuację pomyślałem, że wezmę cię też ze sobą. W końcu będzie  tam sporo osób z Alakitasia i któraś mogła coś słyszeć, znać jakieś plotki z Ishgaru. -

Słysząc to, na ustach Natsu zaczął pojawiać się coraz to większy uśmiech. Spodziewając się wybuchu radości u swojego brata, Zeref przymrużył oczy, robiąc delikatny uśmiech, jak robi się to bezwiednie przy głośnym hałasie z zaskoczenia.

- O kurcze! Poważnie!! - Zawołał Natsu, zaciskając pieści i już chcąc podskoczyć z radości, nagle się powstrzymał.

- Co jest? - zapytał Zeref, gdy jego uśmiech zaczął stopnowo znikać.

- Jak zamierzasz rozwiązać teraz sprawę z tym paktem, do omówienia którego nie może dojść? -

- No cóż... Będę się musiał gęsto tłumaczyć potem Mavis za to, ale troszeczkę skłamiemy twierdząc, że Alvarez już się dogadało z Fairy Tail. - mówiąc to Zeref wzruszył niewinne ramionami. - Najwyżej Mavis mnie wyklnie i tyle. -

- Nie sądzę, żeby się wkurzyła, skoro to dla dobra Fiore i całego kontynentu. O ile reszta państw słysząc o tym, faktycznie zrezygnuje z rozpętywania wojny. -

- To już zależy od tego, jak to przedstawisz. Czy będziesz przekonujący. -

- Łatwo powiedzieć... - prychnął Natsu, krzyżując swoje ręce, gdy dopiero po kilku minutach dotarło do niego, co powiedział jego brat. - Że co?! Jak to, jak ja to przedstawię?!   -

- Przez mój obecny stan nie mogę tam pojechać. Ajeel jako mój wysokiej rangi doradca, nie może sam uczestniczyć w obradach. Dlatego czy mógłbym cię prosić, abyś pojechał tam jako Książę Alvarez i w moim imieniu reprezentował Imperium? -

- Powtórzę się..... Że co?! Ja?! - Natsu czując jak ręce mu opadają, wskazał nimi na siebie, a widząc jak brat kiwa głową, zawołał. - Przecież ja się nie znam na rządzeniu! Na polityce! -

- Ajeel pomoże ci z tym co nie będziesz wiedział, ale poza tym uważam, że dasz sobie nawet bez niego radę. Jesteś Księciem Alvarez, moim bratem i od prawie miesiąca czynnie uczestniczyć na przekór moim pierwotnym założeniom, w zarządzaniu Imperium. -

- Aniki ja nie dam rady!! -

- Dasz radę. -

- Skąd możesz mieć taką pewność? -

- Ponieważ jesteś moim ukochanym braciszkiem i nieważne co się tam stanie, ufam Ci całkowicie. - mówiąc to pewnym, aczkolwiek ciepłym i spokojnym głosem, Zeref uśmiechnął się szczerze.

- Aniki... - jęknął Natsu, zamykając oczy i kręcąc przecząco głową. - Nawet nie wiesz, jak... - zaczął ale nie umiejąc dobrać słów, tylko zaśmiał się słodko, drapiąc w głowę.

- Znowu zapomniałeś o nich? - zwrócił mu uwagę, wskazując na rogi.

- Nie. Przyzwyczaiłem się do nich i czuję się w nich dobrze. Przecież to część mnie. - odparł bestrosko Natsu.

- A jeszcze miesiąc temu wzbraniałeś się rękami i nogami przed nauką klątw. - zaśmiał się Zeref, na co jego braciszek, strzelił focha. - A wracając do tematu obrad, to zastanawiam się tylko nad jednym. Na pewno pojawią się głosy o twoją wiarygodność  zwłaszcza, że pojedziesz tam sam, beze mnie. -

- Znając ciebie, już wiesz co robić. - krzyżując ręce przed sobą, Natsu posłał bratu cyniczny uśmiech. - Nie byłbyś sobą. - dodał złośliwie.

- I po kim ty masz taki cięty język? Bo napewno nie po naszym ojcu. -

- Raczej bym obstawiał matkę. W końcu z tego co pamiętam, to ona rozstawiała wszystkich po kątch. -

- Hahaha, włącznie z tobą, jak coś przeskrobałeś. - wybuchając szczerym śmiechem, Zeref nie mógł się uspokoić.

To chyba był pierwszy raz, gdy młodszy Dragneel widział go w tak dobrym humorze i tak radośnie śmiejącego się. Udzielający mu się jego nastrój, wywołał również u niego, niekontrolowany śmiech.

- Niemożliwy. - wyszeptał Zeref, obcierając kąciki oczu z łez. - Dam ci dwa listy z moją pieczęcią do głównego przewodniczącego obrad. Odasz mu je i przedstawisz się oraz naszą sytuację. Gdyby podczas rozmów doszło do awantury, on wtedy wstawi się za tobą. -

- Czy to nie za dużo kombinowania? - spytał, przekręcając głowę na bok i wciąż się uśmiechając.

- Mam rozumieć po twoim uśmieszku, że też masz jakiś pomysł? - mówiąc to, Zeref uniósł obie brwi w górę. - No więc co wykombinowałeś w ciągu tych trzech minut odkąd dowiedziałeś się o całej sprawie? -

- Alvarez to państwo militarne, zjednoczające ponad 730 gildii magicznych, tworząc w ten sposób swoją unikatową jednostkę Spriggan, prawda? -

- Tak... - przytaknął niepewnie Imperator, dopóki nie zorientował się o toku myślenia brata. - Oj! Ty chyba nie zamierzasz....?! - zawołał gwałtownie

- Tak. - kiwając głową, Natsu podwinął rękaw lewej ręki i odsłaniając swoje ramię, wskazana na nie palcem. - Chcę przyjąć logo Spriggan i dołączyć oficjalnie do Alvarez. -

- Natsu... -

- W ten sposób zamknę od razu wszystkim niedowiarką usta. - kontyunował bez drobnego zająknięcia się czy zawahania.

- Jesteś tego pewny? - spytał poważnie Zeref.

- Tak jest. -

- Absolutnie pewny? Przecież miałeś wrócić do Ishgaru i... -

- Zostaję z tobą. - wtrącił hardko Natsu.

- Co proszę? - wyszeptał osłupiały starszy Dragneel.

- Zostaje w Alvarez. Słyszałeś co mówiła Kiria? Wącha teraz kwiatki od spodu... - cytując te słowa z dziwną obojętnością, Natsu odwrócił wzrok na okno i wschodzące słońce.

- To nie musiała być Lucy. - sprzeciwił się czarnowłosy

- A kto inny? Za dużo razy widziałem pęknięty klucz Aquarius, z którym się nie rozstawała, by nie poznać tych ran na rękach Kiria. Lucy została w Ishgarze bez kluczy, bez magi, z tym jednym złamanym kluczem. Wystarczyło aby została gdzieś sama. -

- Natsu, twoja decyzja pociągnie za sobą konsekwencje gdy przyłączysz się do Alvarez

- Nie mam po co już wracać do Ishgaru... -

- Jesteś tego pewny? Pytam po raz ostatni. -

- Tak. A i jeśli jest taka możliwość, chcę czarną lub bordową wróżkę spriggan. Byle by nie czerwoną. - posyłając bratu niewinny uśmieszek, odwrócił znów na niego wzrok, prostując się dumnie. - I chciałbym, abyś to ty mi ją nadał. - dodał.

...

91 dzień pobytu Natsu w Alvarez - narada na szczeblu kontynentalnym (3 miesiące od ''śmierci ''  w Ishgarze)

Obserwując bacznie swoje otoczenie, Natsu podniósł głowę w górę, przyglądając się ogromnemu sklepieniu głównego holu, w którym kazano czekać wszystkim, przed rozpoczęciem spotkania. Mając zaraz za sobą Ajeela, oraz będąc otoczonym strażnikami Alvarez z prywatnego oddziału brata, chłopak czuł się bardziej niż osaczony. Wiedział, że to dla jego dobra, lecz mimo to gdzieś wewnątrz siebie, miał wielką ochotę ich oddelegować jak najdalej.

Zeref dbając o każdy szczegół, zapewnił mu również ubranie godne Księcia Imperium Alvarez. Natsu miał dziś na sobie płaszcz, kolor którego nie był całkowicie biały jak śnieg, lecz złamany w coś pod bardzo jasny szary. Mimo to, dzięki wysokiej jakości materiałom, lśnił niczym jedwab. Dodatkowo przez całe rękawy od strony zewnętrznej miał przeprowadzon ozdobny, złoty pasek, złamany przed i po łokciu, pod różnym kątem. Przed zakończeniem rękawów, pojawiło się jeszcze dodatkowo kilka czarnych zdobień, na przemian, raz od zewnętrznej i wewnętrznej strony. Jako kolejny dodatek płaszcza stanowiły dwa luźno wiszące paski z tyłu pleców, przypięte w jego biodrach i krzyżujące się ze sobą. Aby jeszcze bardziej wyróżnić jego górną część ubioru, płaszcz nie kończył się równo jak u jego brata, lecz rozdzielał się jak w smokingu na ogonki. W tym wypadku stworzone 4 osobne, jasno szare pasma, poruszające się przy każdym jego ruchu. Ostatnim dodatkiem było o kilka tonów ciemno szare futerko, przy jego kołnieżu.

Czarne spodnie i czarne buty, idealnie kontrastowaly z całym jego ubiorem. Natsu ogólnie podobał się cały strój z jednym małym wyjątkiem. Te przeklęty, rękawiczki w kolorze płaszcza, denerwowały go cały czas. Nie był przyzwyczajony do takiego dodatku i jedyne czemu się na niego zgodził, była niechęć do kłócenia się z bratem, zwłaszcza teraz, gdy będąc sparaliżowanym od pasa w dół, został zmuszony obarczeniem go swoimi sprawami. Zeref mimo tego, że nie powiedział tego na głos, przeklinał na siebie w środku za to, że aż tak musi angażować Natsu w swoje sprawy, skoro obiecał mu trzymanie go od tego z daleka.

Jego wewnętrzny chaos myśli, przerwał widok dwóch władców, którzy rozmawiając ze sobą, zerkali na niego co jakiś czas. Nie angażował się w ten pojedynek wzrokowy, ignorując ich ewidentne zaczepki, lecz gdy oboje ruszyli w jego stronę, zacisnął zdenerwowany ręce w pięść.

- Ajeel? - szepnął najciszej jak umiał, nie odwracając jednak głowy do mężczyzny.

- Władca Salvaroz i władca Amakmar. - wyszeptał widząc o co bratu Imperatora chodzi, cały czas przy tym, stojąc krok za nim.

- My się chyba widzimy tutaj pierwszy raz. - zaczął władca Salvaroz, z dziwną oschłością w głosie, zerkając raz na Natsu a raz na stojących za nim strażników z falagami Alvarez.

- Tak, to prawda. To jest... - zaczął Ajeel chcąc przedstawić Natsu.

- A ty jak śmiesz się odzywać do mnie tak bezpośrednio?! Radcy Alvarez nie mają za grosz manier! - przerywając Ajeelowi, władca Salvaroz warknął z gniewem.

Nie wierząc w to co słyszy, Natsu wkurzył się na całego. Uciszając gestem dłoni Ajeela, który chciał coś odpyskować, sam zabrał głos.

- Jestem Księciem Alvarez i nie życzę sobie takiego traktowania mojego doradcy! - syknął, dumnie się przy tym prostując.

- Nie znam cię. To spotkanie władców. Lepiej wracaj do domu, księciunio. - prychając z pogardą, władca Salvaroz odwrócił się na pięcie i ze swoją obstawą, ruszył pod drzwi sali, które właśnie otworzono.

Król Amakmar, ojciec syna którego Natsu zdążył już poznać, również zerkając spod łba na niego, bez słowa ruszył za swoim byłym rozmówcą. Na Natsu nie zrobiło jednak to żadnego wrażenia. W końcu czego innego mógłby się spodziewać, gdy Alvarez i Amakmar mają stosunki jakie mają. Wypuszczając powietrze, zerknął na otwarte wrota prowadzące na salę i uspokajając się wewnętrznie, ruszył nogą do przodu.

- Musisz zachować tam cały czas zimną krew i nie dać sobie wejść na głowę. -

Słysząc za swoimi plecami głos Ajeela, Natsu odwrócił nieznacznie głowę za siebie.

- Wiem Ajeel, wiem. - mruknął, kiwając głową.

Przekraczając próg sali, Natsu ponownie rozejrzał się teraz już po samych władcach i ich doradcach. Denerwująca go straż i obstawa została przed środkiem, nie mogąc uczestniczyć w tym spotkaniu. Mimo, że wiedział kto będzie obecny tutaj i tak miał cichą nadzieję na to, że pojawi się tutaj jakaś znajoma twarz. Nawet gdyby był tu ten denerwujący go Książę Amakmar, czułby się nieco luźniej.

Nie dając po sobie nic znać, z dumnie uniesioną głową i pewnością siebie w kroku, podszedł do wolnego miejsca, które było zarezerwowane dla Imperatora Alvarez. Odsuwając krzesło, usiadł na nim, zerkając tylko czy Ajeel siądzie obok niego czy będzie stał. Na szczęście mag piasku siadł na krześle tuż przy nim, po jego prawej ręce, co sprawiło komfort w chłopaku. Naprawdę nie chciał, aby ktoś za nim stał przez cały czas spotkania. Pozostałe głowy państw, które jeszcze kończyły rozmowy i dołączały do siedzących już, wywołały mały szmer, przerwany nagle przez czyjś donośny głos.

- Jakim prawem ten chłopak został tu wpuszczony?! -

Natsu lokalizując jednego z władców, wskazującego na niego otwartą dłonią i patrzącego się na przewodniczącego obrady, tylko wypuścił poirytowany powietrze. A miał nadzieję na chwilę spokoju.

- To podobno Książę Alvarez. - mruknął siedzący obok niego władca Salvaroz.

Wrzawa jaka powstała po jego słowach, tak bardzo zagłuszyła wypowiedź przewodniczcego, że ten musiał przywalić pięścią w stół, podnosząc głos.

- Cisza!! - ryknął, wstając. - Otrzymałem od Imperatora Alvarez listy w których wyjaśnia całą tę sytuację, oraz informuje, że podczas dzisiejszych obrad, jego młodszy brat, następca tronu, Koutaishi Alvarez będzie reprezentował głos Imperium. Dlatego nie widzę przeciwskazań aby nie mógł uczestniczyć w spotkaniu co oznacza, że proszę o uspokojenie się pozostałych z państwa. - kończąc wypowiedź, przewodniczący usiadł wracając do szykowania dokumentów przed sobą.

Niezadowolony z takiego komentarza, władca Inertio również usiadł, mrcząc coś pod nosem. Czując niezbyt miłą atmosferę i niespokojne spojrzenia na sobie pozostałych osób, Natsu podniósł się z miejsca, zabierając głos.

- Nie miałem zamiaru wywołać takiego zamieszania. Aby uniknąć kolejnych nieporozumień pozwólcie, że się przedstawię. Młodszy brat Imperatora Alvarez, książę i jedyny następca tronu, członek rady dwunastu spriggan, zwany najsilniejszym Etherious w kraju, END. - mówiąc to spokojnie i pewny siebie, zsunął swój płaszcz, odsłaniając kilkudniowe logo Alvarez, znajdujące się na jego lewym ramieniu.

- Czy są jeszcze jakieś pytania? - mruknął przewodniczący, posyłając wszystkim zniecierpliwone spojrzenie.

- Ja ma. - odezwał się władca Brakmar, gdy Natsu ubierając znów swój płaszcz, usiadł wygodnie na swoim miejscu.

- Proszę bardzo. - odparł przewodniczący, wskazując gestem otwartej dłoni na Natsu, aby kontyunował.

- Z całym szacunkiem. - zaczął najspokojniej ze wszystkich obecnych tutaj władca Brakmar. - O ile można dopytać jeszcze o twą rasę? - dodał wskazując oczami na parę rogów wystających spomiędzy czarnych włosów Natsu.

- Człowiek oraz Etherious. Demon. - odprał niewzruszony. - Stąd te rogi, oraz znamiona na policzku. - dodał.

- Nie mam więcej pytań. - szepnął władca Brakmar, siadając w ciszy.

- Skoro wszystko zostało już wyjaśnione, to oficjalnie zaczynam obrady. - oznajmił przewodniczący, wyjmując pierwszą z kartek ze stosu, który leżał na stole przed nim.

...

3 godziny później...

Idąc szybkim krokiem, oddalała się od budynku w którym przed chwilą zakończyły się obrady. Sprawa z początku niezbyt kolorowa, teraz była praktycznie tragiczna. Upewniając się, że nikt za nią nie podąża, odgarnęła swoje włosy w odcieniu jasnego brązu i poprawiając okulary na nose, weszła do jednego z zaułków. Po raz ostatni upewniając się, że jest sama, przeszła pomiędzy pustymi beczkami, wchodząc do jednego ze składzików pobliskiego sklepu. Będąc w środku, wyciągnęła małą lakrymę i kładając ją przed sobą, nawiązała połączenie.

- Jak przebiegają obrady? - odezwał się damski, cienki głos.

- Właśnie się zakończyły. - wyszeptała, znów poprawiać swoje okulary. - Nie jest za dobrze. -

- Co ustalono? -

- Głównym tematem był konflikt na linii Alakitasia i Guiltina oraz Alakitasia i Ishgar. -

Pojedyńcze prychnięcie dało się słyszeć po drugiej stronie. Widząc jak jej rozmówczyni jest niezadowolona, kontyunowała dalej przyciszonym głosem.

- To pokrzyżowało nasze plany. Mój Pan będzie niezadowolony i jeśli dojdzie do wojny, nie zawaha się stanąć do niej po stronie Guiltina. -

- Ja również. Nie pozwolę sobie na panoszenie się nikogo u mnie. Gdyby nie ta cała sprawa ze smokożercami, osobiście uczestnicząc w tych naradach, wygarnęła bym każdemu z nich co o ich planach myślę. A zwłaszcza Imperatorowi Alvarez, który pozwala sobie na za dużo. - 

- Imperatora nie było na zebraniu. - wykrztusiła w końcu z siebie dziewczyna.

- Słucham? O czym ty Karameel mówisz? Jak to go nie było na obradach?! -

Ignorując swoje jasno brązowe włosy, ponownie spadające jej na policzki, asystentka Smoczego Boga Wody, pokręciła przecząco głową.

- W imieniu Alvarez przemawiał dziś ich Książę, co tylko potwierdza nasze plotki. Najwidoczniej albo Imperator nie przeżył zamachu z zeszłego tygodnia, albo musiał ucierpieć bardziej niż się dowiedzieliśmy. -

- Jasna cholera. - prychnęła kobieta. - Nie dobrze, bardzo nie dobrze. -

- Książę Alvarez potwierdził swoimi słowami z tego co udało mi się podsłuchać z rozmów osób opuszczających sale, że Imperium kończy swoją militaryzację. Jeszcze w tym roku dojdzie do wojny, jednak nie wiadomo przeciw komu. Czy przeciw Guiltina, czy przeciw Amakmar z którymi dość mocno się pokłócił. Pozostaje sprawa Ishgaru i rzekomego pchania się tutaj Państwa Fiore w udziały. -

- Fiore negocjowało coś z Alvarez? - zawołała zaciekawiona owym tematem kobieta.

- Podobno mają jakiś pakt między sobą. Nie mniej jednak, coś mi się wydaje, że to tylko przygrywka przed drugą próbą uderzenia na wschodni kontynent. -

- Skontaktuję się z Królową Hisui E. Fiore i spróbuję dowiedzieć się czegoś więcej. Jeśli okaże się kłamstwem, to da nam wolną rękę do działania. -

- To znaczy? - spytała Karameel, czując rosnące napięcie i uciekający jej czas.

- Książę Alvarez. Nie możemy pozwolić sobie na jego uczestniczenie w nadchodzącej wojnie. Zburzy to kompletnie nasz porządek świata. Dlatego jeśli Alvarez nie miało żadnego paktu z Fiore, przeprowadzimy... - urywając, kobieta podniosła dłoń do góry i celując sobie w głowę, zobrazowała oddanie strzału.

- Zamach. - przeszło przez myśl Karameel, powodując u niej ciarki.

- To tyle. Dziękuję za twoją pomoc. Gdy tylko będzie taka możliwość, skontaktuje się ze Smoczym Bogiem Wody i wyrówam z nim rachunki twojej usługi. -

Kończąc połączenie, Karameel wypuściła ciężko powietrze. Sprawy przejęła w swoje ręce tamta kobieta, więc nie mając już powodu do obecności tutaj, postanowiła się jak najszybciej ulotnić.

Zabić Księcia Alvarez? Demona? Tylko ta kobieta była w stanie to zrobić, mając do dyspozycji tak potężnych magów, należących do elity w kraju.

C.D.N...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro