Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 64.

Podziemia

Wcześniej.....

Hades

- Liam, przyprowadź ją. Zrób coś, nie interesuje mnie co, ale ją mi tu przyprowadź.- podszedłem do Liama- synu liczę na ciebie. Nie zawiedź mnie tak jak reszta. Widzę w tobie potencjał. Pamiętaj o tym.

- Tak, panie. Przyprowadzę ją, ale czy mogę wiedzieć czemu nie pozwoliłeś mi jej od razu zabić?

- Wykończę ją jej własną bronią. Skoro ona robi ze mnie...idiotę, zabawie się z nią, aż wymięknie. Będę ją torturował, aż pęknie. Zniszczę ją i od środka i na zewnątrz. Będzie błagała o śmierć.

- Ale...jak chcesz to zrobić ?

- Zobaczysz, powiem tylko tyle, że jej pamięć będzie z dnia na dzień słabsza. Wszystkie jej wspomnienia, jakby to idealnie ująć, będą niczym. A pomogą mi w tym moje ukochane Erynie. Tyle ci wystarczy- spojrzałem na wojownika- A teraz masz już swoje zadanie, tak więc...

- Tak, przepraszam, na mnie już czas.

Ukłonił się mnie i wyszedł.

Głupiec, jeśli zhańbi i nie przyprowadzi tej dziwki, spotka go taki sam los jak nieszczęsnych Żniwiarzy.

-----------------------------------------------

Teraz.....

Julie

- Masz wobec mnie plany?!- przełknęłam ślinę- zabijesz mnie?!

- Mam dla ciebie propozycję- głos miał chropowaty, gwarowy- jeśli tylko się zgodzisz, dostaniesz jeszcze trochę życia...w bonusie- uśmiechnął się szyderczo- zostaniesz moją wspólniczką i razem zwojujemy  wszystko.

- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego...zabójco- plunęłam mu w twarz.

- Widzisz złotko, źle się wyraziłem. Ty nie masz nic do gadania, bo wiesz...ja tu żądze, a ty zostaniesz moją niewolnicą. Od teraz robisz wszytko co ci karze, a jeśli będę zadowolony z naszej współpracy, może będziesz żyła. Może!

- Chory psychol...- warknęłam.

- Ja jestem chory?! Och kochaniutka, to nie przeze mnie zginęli niewinni ludzie, to nie ja zabiłem własnych rodziców, to nie ja pozbawiłem życia przyjaciół. Więc zastanów się kto tu jest chorym psycholem.

Łzy popłynęły z odrazy.

- A więc , będziesz potulna czy nie obejdę się bez lekkiej...przemocy?

- Pierd.....

Nie dokończyłam, bo cios w twarz zdzielił mnie z nóg. Zamroczyło mnie. Podniosłam się z szyderczym uśmieszkiem.

- Ulżyło ci...Psycholu?

- Nie- uderzył ponownie- ale niedługo będziesz miała dość, a wtedy będziesz na każde moje zawołanie. Gwarantuję ci to.

Do pokoju weszły kobiety, wyglądały jak zjawy. Ledwo co dotykały ziemi. Jakby sunęły w powietrzu. Niewiarygodne.

Były...brzydkie. Odstraszały. Wystające kości policzkowe, białe ślepia, wychudzone, czarne włosy.

- Jesteście moje drogie, zaprowadźcie Julie do jej...apartamentu. Musi odpocząć. Jutro, czeka ją bardzo ciężki dzień. Dobranoc, moja piękna Ateno.

- Pieprz się- mruknęłam.

- Ciekawe czy jutro też będziesz taka odważna, wojowniczko.- odmruknął.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro