Rozdział 54.
Julie
Wstałam około 10.00. Ubrałam "luźne" ubrania i umyłam zęby. Ogarnęłam trochę dom. Posprzątałam, zrobiłam pranie, zmieniłam pościel. Zajęło mi to około trzech godzin.
Około trzeciej przyjechały do mnie dziewczyny. Impreza była na 17. A jak wiadomo, dla dziewczyny nigdy nie ma czasu za wiele. Szczególnie dla trzech "sztuk".
Ubrałam swój uszykowany strój i efekt był..zadowalający. Z lekko pofalowanymi włosami i makijażem, składającym się eyelinera, tuszu do rzęs, rozświetlającego podkładu, i pomadki, całość prezentowała się jeszcze lepiej.
Kate ubrała złotą sukienkę delikatnie za kolano i czarne szpilki. Włosy spięła w wysokiego koka z kilkoma pasmami opuszczonymi na umalowaną już twarz.
Camille zaopatrzyła się w ciemnoróżową sukienkę, u góry dopasowaną, a od pępka rozkloszowaną. Włosy wyprostowała, co miało niezwykły efekt, gdyż zawsze nosiła włosy luźno poskręcane.
Do godziny 16.30 byłyśmy gotowe do wyjścia.
---------------
Niespełna 20 minut później byłyśmy pod domem brunetki, gdzie stały już rzędy aut.
- Mówiłyście, że nie będzie dużo osób!- zarzuciłam- ale widocznie nie znacie albo ja nie znam znaczenia słowa "dużo".
- Nie marudź tylko chodź, bo będziemy ostatnie. Will i chłopaki są tu już od 15. Pilnowali wszystkiego, żeby było na czas. Dajmy im się pochwalić i zobaczmy jak sobie poradzili.
----------------
W domu było pełno ludzi.
Pełno, to za mało powiedziane. Nie było nawet jak się ruszyć.
Podejrzewam, że gdyby ktoś obcy to zobaczył, pomyślałby, że to jakieś wielkie wesele.
A to tylko szalona imprezka spragnionych nastolatków. Spragnionych seksu, alkoholu, pocałunków i przygód.
------------------------------------------------------
Aiden
Siedzieliśmy z chłopakami od 15. Dziewczyny pojechały do Julie się przygotować. Czemu u licha, potrzebują, aż tyle czasu?!
Jeśli efekt jest taki ...jak teraz wygląda Julie, to każdy chłopak dałby dziewczynie nawet cały dzień. Weszła z moją siostrą i Camille. Wszystkie wzroki przeszły prosto na nie. Wyglądały obłędnie, ale jedna spośród nich wyglądała....
błyszczała niczym najjaśniejsza gwiazda.
W spodniach przylegających do ciała, jej nogi miały chyba z dwa metry długości. Bluzeczka podkreślała smukłą i wypukloną gdzie trzeba klatkę. A jej włosy...wyglądała jak anioł w jasnych rozpuszczonych, lekko pofalowanych włosach oraz fioletowych błyszczących oczach.
Kurwa...wyglądała pięknie.
Chyba wyczuła mój wzrok, bo gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały nieśmiało się uśmiechnęła. Niepodziewanie podeszła do niej Allyson.
Allyson!?
Rozmawiały ze sobą bez żadnych przykrości. Nawet się uśmiechały i nie było w tym nic wścibskiego.
Odeszły razem w stronę baru. A ja zostałem z chłopakami i nie mogłem przestać myśleć o jednej osobie.
Ciekaw jestem tylko, co zrobi, gdy dowie się, że moja siostra nie potrafi trzymać języka za zębami i czeka ją urodzinowa niespodzianka.
---------------------------------------------------------
Kate
Podeszłam do Camille, podczas gdy Julie rozmawiała z osobą, która uprzykrzyła jej pierwsze dni szkoły. Byłam bardzo zdziwiona, gdy oznajmiła mi, że ją zaprosiła. Nie sadziłam, że dwie najbardziej sceptycznie do siebie nastawione osoby, mogą kiedykolwiek rozmawiać ze sobą bez żadnych spin i wyzwisk.
- Niczego się nie domyśla- oznajmiła moja przyjaciółka o sarnich oczach, mając nadzieję, że Julie nas nie usłyszy.
- I niech tak pozostanie. O 24.00 dowie się wszystkiego. Będzie zła, ale mam to gdzieś. Nie codziennie kończy się 17 lat. Poza tym, niech dziecinka cieszy się z ostatniego roku młodości- zaśmiałam się. Camille mi zawtórowała.
- Dobra, sprawdzałaś czy wszystko gotowe?
- Tak, chłopaki pilnują wszystkiego. A teraz chodź do niej, bo się skapnie i nasza niespodzianka polegnie w panewkach.
Podeszłyśmy z powrotem do śmiejących się właśnie dziewczyn.
- Co jest takie śmieszne? - zapytałam uśmiechając się jak tylko mogę. A przy Allyson Monroe wyszło to raczej jakbym się skrzywiła.
- Julie, mówiła mi właśnie o tym, jak cudownie lewitowałaś wczoraj z drabiną w powietrzu. Poza tym muszę przyznać, że jak na was wygląda to dobrze- wskazała na dom.
- Wow! Dzięki, twoja aprobata jest oczywiście niezbędna- powiedziałam z sarkazmem.
- Dobra dziewczyny, skoro wszystkie stoimy, to chyba czas wyskoczyć na parkiet i się zabawić.
Blondynka pociągnęła nas za ręce i wyprowadziła na parkiet, gdzie huczała już muzyka.
Wirowałyśmy pośród innych tańczących osób, bawiąc się tym. Nawet nadąsana wiecznie Allyson bawiła się chyba dobrze, bo śmiała się razem z nami.
------------------------------------
Przetańczyłyśmy już kilka piosenek.
- Chodźcie, napijemy się- powiedziała Camille.
Usiadłyśmy przy barku w innym pokoju. Wypiłyśmy po kilka drinków i rozmowa nawiązała się sama.
Zebrało nam się na wspomnienia i wyjaśnienie spraw.
- Kate, to ty nazwałaś mnie plastikową szmatą. Musiałam się bronić, a fakt, że jesteś naprawdę ładna nie ułatwiał mi tego- bełkotała Allyson- bałam się, że odbierzesz mi tytuł tej " ładnej".
- Nazwałam cię po tym, jak przespałaś się z moim chłopakiem. Pamiętasz jeszcze Natana ? Wysoki blondyn o migdałowych oczach?
- Aaa on, kurde kiepski w łóżku. Nie polecam. Ciesz się, że go przetestowałam przed tobą. Przynajmniej się nie zawiodłaś. Poza tym miział się z jakąś drugoklasistką w szatni, jeszcze jak był z tobą.
- Wiedziałam, że to pieprzony szmaciarz, ale wyglądał jak bóg seksu- rozmarzyłam się.
- A co z Liamem? Dawno go nie widziałam, co Cam? Wiesz coś na ten temat?
W oczach Camille ukazały się łzy. Była lekko wstawiona, ale widocznie nie na tyle, żeby zlekceważyć to, co powiedziała ruda.
Nie było w tym nic zgryźliwego. Wręcz przeciwnie, cały czas brunetka siedziała nie odzywając się, więc dziewczyna chciała ją włączyć do rozmowy.
- Dobra, to powiedz może jak to się stało, że wy dwie- wskazałam na nią i Julie, która patrzyła gdzieś za moim ramieniem- tak się teraz dogadujecie.
- Wiesz, zrozumiałam, że nie ma sensu tak "drzeć koty", ale jeśli twój brat ją rzuci tak jak mnie, to od razu mówię, że nie będę poduszką do wypłakiwania i nie pomogę. Nie jesteście takimi sukami za jakie was miałam. Jesteście całkiem spoko.- bełkotała.
- Tak, ty też jesteś nawet" spoko". Ale na przyszłość nie zbliżaj się do cudzych facetów, bo inaczej moja piąstka spotka się z twoimi idealnymi policzkami.
- Nie mam zamiaru. Skończyłam z bawienie się z cudzymi facetami. Znajdę sobie mojego rumaczka, który rzuci się do moich stóp. Będzie mnie wielbił i dbał jak o swoją księżniczkę...
Przerwała, gdy za nią stanął Lucas, z uśmieszkiem pod nosem. Nachylił się i szepnął jej do ucha.
- Czy ktoś tu wspomniał coś o księżniczce? Bo ja, z chęcią zostanę twoim księciem.
Musnął ustami jej ucho, na co zwykle opanowana, pewna siebie dziewczyna, zarumieniła się ledwo widocznie.
- Gdybym szukała błazna na moim dworze, dostałbyś jako pierwszy zaproszenie na przesłuchanie.
- Oj zabolało- złapał się prowizorycznie za serce- w takim razie, księżniczko gdybyś mnie szukała, będę w sali balowej- wskazał na grupkę tańczących ludzi po czym ukłonił się i już go nie było.
- Co to było?- uprzedziła mnie Julie. Chwiała się, co znaczyło, że zaczynało ją ścinać od nadmiaru alkoholu, a przecież musi wytrzymać do północy, chociaż z odrobiną świadomości.
- No właśnie?
- Nic, a co ma być?- warknęła uśpiona "stara" Allyson Monroe.
- No ty nam powiedz- drążyła Julie- wyraźnie ma na ciebie chętkę, a ty tez nie jesteś obojętna wobec tego, więc...
- Och, zamknijcie się. On tylko wyrywa laski i później rzuca je jak zużyte fajki.
- A ty niby jesteś święta? Kto wie może nawzajem się ustatkujecie- powiedziałam zalotnie, przez co oberwałam od niej.
- Muszę wyjść zapalić. Którędy..?
- Zaczekaj, najpierw nam odpowiedz na pytania- zatrzymałam ją.
- Nie!
- Tak!
- Którędy?!
- Korytarzem na lewo jest balkon dla palaczy. Wróć szybko, bo musimy dokończyć tą rozmowę.
- Zdziry...-mruknęła wychodząc z pomieszczenia.
- Milutka- mruknęłam do dziewczyn, a raczej tylko do jednej, bo Cam już z nami nie było.
- Gdzie jest Ca...
- Ma swojego księcia, więc przyjaciółki poszły w odstawkę.
Spojrzała we wskazanym przeze mnie kierunku. Camille tańczyła z barmanem poznanym w klubie. Zaprosiłam Logana, po tym, jak nam pomógł. Poza tym był w ciągłym kontakcie z naszą Cam, więc czemu nie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro