Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44.

- Zostaw ją! Co ty jej robisz?!- zawołałam- Zrobisz jej krzywdę, idioto!

Odciągnęłam niebezpiecznego typka od Allyson, który niespełna chwilę temu uderzył ją w twarz, po czym ta z impetem poleciała na ziemię.

Podbiegłam do niej. Na jej zaróżowionych policzkach dostrzegłam ślady łez.

- Coś ci zrobił? Boli cię coś?

Kiwnęła głową przecząco.

- Nie, nic mi nie jest. Zostaw nas samych. Co tu u licha robisz?!

- Jakbyś nie zauważyła, to jest damska toaleta. A ten gościu jest jakiś dziwny- wskazałam na niskiego blondyna z tatuażem na ręce.

- Zamknij mordę!- warknął, po czym uderzył mnie w twarz. Pulsowała, co oznaczało tylko jedno. Zamachnął się, chcąc zadać kolejny cios.

Nie dokończył, bo ktoś wpadł z impetem i złapał go za "szmaty". Uderzył z głuchym plaskiem o kafelki.
- Nie waż się, jeszcze raz podnieść kiedykolwiek ręki na kobietę, frajerze! Utną ci ręce w przy samej dupie!- powiedział barman, z którym rozmawiała Camille.

- Bo co?!- zapytał ze wstrętnym uśmieszkiem. Wyglądał na nieźle sztachniętego.

Barman miał już ruszyć na niego, ale drogę zagrodziła mu moja przyjaciółka:

- Logan, zostaw go. Narobisz sobie problemów.

Jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Złagodniał.

Logan przeprosił na chwilkę, po czym, wyszedł. Wrócił z dwoma napakowanymi ochroniarzami, którzy złapali damskiego boksera pod pachy i wyprowadzili z klubu.

- Nic wam nie jest, dziewczyny?- zapytał patrząc to na mnie to na siedząca pod ścianą Allyson.

- Nie, ale dziękuję. - spojrzałam na Monroe- a tobie?

- Nie, już nie- widziałam jak walczy ze sobą, po chwili jednak wciągnęła haust powietrza i wydusiła z trudem- Dz..dzięki. Muszę wracać do domu.

- Poczekaj, my też się zbieramy z dziewczynami, odprowadzimy cię.

- Nie, pójdę sama...

- Zamknij się i posłuchaj mnie.

Gdy w tamtej chwili mogła kogoś zabić, zdecydowanie byłabym tą osobą. Osobą, którą Allyson Monroe zabiła samym wzrokiem.

----------------------------------------------

Dziewczyny podpite, prowadziły roztrzęsioną Allyson. Rozmawiały i próbowały rozweselić ją czym kolwiek. Nie dziwie im się, że mają taki dobry kontakt. Chodziły do tej samej drużyny, a kiedyś nawet się przyjaźniły. Niekiedy wydaje mi się, że one muszą naprawdę coś w niej widzieć dobrego skoro rozmawiają jak gdyby nigdy nic. Może Allyson nie była taką jędzą. Może kryje głęboko w sobie, jeszcze jakiś działający neuron.

Cam dogoniła nas, bo długo żegnała się z nowym "przyjacielem". Znam ją już troszkę, i zauważyłam jakie wrażenie zrobił na niej chłopak.

Przyznam, że na mnie także. Bronił kobiety. Zachowywał się szarmancko wobec Cam. Cóż....Prawdziwy dżentelmen z niego.

Ja mam już swojego dżentelmena. I zastanawia mnie właśnie fakt, co on teraz robi, bo tak cholernie za nim tęskniłam.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos.

- To tutaj..dzięki...i na razie.

Wow, szybko chciała się nas pozbyć.

- Nie wyjaśnisz nawet nic?- zapytałam.

- A co tu wyjaśniać? To nic, czym miałabym się chwalić, osobiste sprawy...

- Dobra, pogadamy jutro, nie myśl, że ci tak łatwo odpuszczę. Poza tym, ten idiota mnie uderzył i to po części jest twoja wina, więc należą mi się wyjaśnienia- wskazałam na lekko fioletowy ślad na kości policzkowej- nie zapomnij, że musimy do piątku dokończyć pracę.

- Siemka.- weszła do domu, a my spacerkiem postanowiłyśmy wracać do Kat. Przed nami długa noc.

------------------------------------------------------------

Kiedy weszłyśmy do domu naszą uwagę przykuły sylwetki w jadalni. Po chwili był już tylko wrzask Kate.

- Aiden, do cholery ! Miało cię tu nie być- wskazała na Willa, Lucasa i dwóch innych chłopaków- i was też.

- Siostrzyczko, co mieliśmy robić w piątkowy wieczór- zapytał z sarkazmem- Przynajmniej teraz widzisz, że nie picie i ćpanie nam w głowach- uśmiechnął się tak, że prawie ugięły się pode mną kolana.

- Kat, przyprowadziłaś ze sobą koleżanki- powiedział blondyn o zielonych oczach, Erick.

- Rozgośćcie się, bo teraz wydaje mi się, że wieczór spędzimy razem. Jesteśmy na siebie skazani.

- Nie! To my jesteśmy skazane na was- odgryzła się Samantha. Nie ukrywam, że była odważna i potrafiła sobie poradzić z płcią męską.
Kiedyś nawet słyszałam, że uderzyła chłopaka przy całej szkole, jak nazwał ją "piłkareczką". A przecież to nie takie złe określenie, prawda? Sam jednak, była odmiennego zdania.

- Dobra, chodźcie dziewczyny przebierzemy się i coś zjemy. Może wpadniemy później i zaszczycimy ich swoja obecnością.- rzuciła tonem nieznoszącym sprzeciwu siostra Aidena.

Wchodziłyśmy po schodach. Szłam ostatnia, kiedy poczułam delikatne szarpnięcie na nadgarstku. Obróciłam się i wpadłam w czyjeś ramiona.

- A co to tak bez przywitania?- mruknął mi do ucha brat mojej przyjaciółki.

- Byłeś zbyt zajęty, więc nie chciałam przeszkadzać.

- Nic nie jest ważniejsze od ciebie. Zrozum to, księżniczko.

Nachylił się do pocałunku. Przybliżyłam się do niego i złapałam za szyję.

Nagle on odsunął sie i dotknął dłonią mojego siniaka na twarzy.

- Co to jest? - zapytał- Julie, pytałem co to jest? Kto ci to zrobił?

- To nic takiego...naprawdę uderzyłam się tylko.- wyraźnie go nie przekonałam i mi nie uwierzył.

- Zapytam jeszcze raz, co się stało?! I przestań kłamać...

- Dobra, byłyśmy w klubie. Dostałam z łokcia od jakiejś tańczącej dziewczyny. Ale, jest w porządku. Nawet nie boli.- wysiliłam się na uśmiech. Miałam nadzieję, że to go przekona.

Pogłaskał mnie po policzku. Wtuliłam się do jego dłoni. Jego dotyk działał kojąca.

- Dobra, w takim razie następnym razem będziesz musiała zabrać ze sobą swojego prywatnego ochroniarza- wskazał na siebie.

- Bez wątpienia-  przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Tęskniłam za nim.

- Dobra, gołąbeczki koniec migdalenia. Julie, chodź tu do nas i nie zdradzaj nas dla płci męskiej.- krzyknęła z góry Kat.

- Idę już !- odkrzyknęłam. Złączyliśmy się ponownie ustami.- Muszę iść do dziewczyn, przepraszam. Z chęcią bym tu tak została- mruknęłam Aidenowi w usta, po czym pobiegłam na górę.

Odwróciłam się na ostatnim schodku. Stał oparty o ścianę i patrzył na mnie. Posłałam mu całusa, na co on odwdzięczył się seksownym uśmiechem, który omal nie doprowadził do tego, ze spadłam ze schodów.

Oboje się zaśmialiśmy z mojej wpadki. Zostawiłam go i poszłam na ploteczki.

---------------------------------------------------------

Przebrałyśmy się w luźniejsze ubrania. Zamówiłyśmy pizze i siedziałyśmy plotkując w pokoju. Temat przybrał obrót wokół osoby Allyson.

- Weszłam tam...i zobaczyłam, że ten palant ją uderzył. Musiałam coś zrobić. Dobra, fakt, że się nie cierpimy, ale kurde, dziewczyny, każdy by tak zrobił na moim miejscu, prawda?

- No nie wiem, czy jakby stał taki najarany kulturysta, czy bym coś pomogła- oznajmiła Cam.

- W każdym razie, musiałam jej pomóc. I wtedy on mnie uderzył. Resztę już znacie. A tak w ogóle, jak się tam znalazłyście z  Loganem?

- Wiesz, wyszłam z nim na chwilkę- zarumieniła się- ...przewietrzyć się i usłyszeliśmy kłótnię. Logan uparł się, że musi sprawdzić co jest grane. I weszliśmy w momencie jak ręka tego damskiego boksera uderza w twoją twarz... Zagotowało się we mnie, ale Logan odsunął mnie i sam ruszył na tego typka...

- Wow! Cam, lepiej nie mogłaś trafić. Przystojny, opiekuńczy, szarmancki i na dodatek dżentelmen. Ideolo! Szkoda, że niektóre z nas nie mają takich rarytasów- posmutniała Eleonor.

- Wiecie co wam powiem?- udzieliła się Grace- ostatnio w szkole obiegła plotka, że Allyson zadała się z jakimś nieciekawym gościem. Podobno handluje dragami. Niektórzy twierdzili, że to przez Aidena, ale ci co ją znają wiedzą, że nieciekawie ma w rodzinie. Podobno jej rodzice, dotąd kochające się małżeństwo, rozwodzą się i walczą o prawa rodzicielskie.

- Co? O mój boże, teraz to przyznam, że jest mi jej szkoda ...- przejęła się szczerze Kat.

Przypomniałam sobie coś.

- Ostatnio przyszła zapłakana, kiedy miałyśmy robić ten projekt. Pytałam ją, ale mnie zbywała. Cóż się dziwić. Nie pałamy do siebie sympatią i nie wiem, czy ja osobiście potrafiłabym się jej z czegoś zwierzyć.

Siedziałyśmy w ciszy, przetwarzając wszystko od początku.

- Dobra laski- klasnęła w dłonie Kat- koniec smutków, chodźcie na dół, coś obejrzymy. W lodówce mam lody i żelki.

-----------------------------------------------------------
















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro