Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41.

Julie

Obudziłam się na twardej, a jednocześnie ciepłej poduszce. Jest w ogóle taka?

Otwarłam zaspane oczy i ku mojemu zaskoczeniu nie była to poduszka. Tylko tors przystojnego bruneta.

Leżał na plecach i obejmował mnie, ja natomiast ułożona byłam z głową na jego piersi.

Rewelacja...

Wyswobodziłam się najdelikatniej jak mogłam z jego objęć. Nie chciałam go obudzić, bo przecież tak...słodko spał.
Dalej odczuwałam ból w wielu miejscach, co zdecydowanie utrudniało mi poruszanie się. Po cichutku podeszłam do szafy i wyjęłam czyste ubrania, a zważywszy, że była 7.00 miałam jakieś niecałe czterdzieści minut na uszykowanie się do szkoły. Musiałam wybrać moją garderobę na dziś, tak, aby ubrania nie krępowały moich i tak już słabych ruchów. Wybrałam  ciemno fioletową sukienkę, czarne botki i do tego tego samego koloru ramoneskę.

Obróciłam się, aby zobaczyć jeszcze na nadal śpiącego chłopaka. Spał w najlepsze. P

Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i rozczesałam włosy. Postanowiłam zostawić je same sobie. Luźne i rozpuszczone. Zrobiła delikatny makijaż. Musiałam zakryć cienie pod oczami i bladą twarz. Nałożyłam trochę podkładu, podkręciłam rzęsy a całość uzupełniłam delikatną różową pomadką.

Wyszłam z łazienki odświeżona i niemalże gotowa. Miałam już budzić Aidena, ale nie spał już, a łóżko było nienagannie zaścielone. Rozejrzałam się po pokoju, ale nigdzie go nie było.

Dostrzegłam małą karteczkę na poduszce. Podniosłam ją i moim oczom ukazało się staranne męskie pismo.

Julie,

Musiałem wyjść i przyszykować się do szkoły, ale spokojnie wrócę po ciebie. Nie gniewaj się, że tak bez pożegnania, ale podejrzewam, że jakbym miał zacząć się z tobą żegnać na te parę minut, to nie starczyłoby czasu. A zważywszy na fakt jak na mnie patrzyłaś, stwierdzam, że muszę się pilnować. Wolałem nie ryzykować. W każdym bądź razie będę po ciebie o 8.40. Bądź gotowa, księżniczko.

Twój Aiden.

Wow! Twój?  Księżniczko? Prawdziwy romantyk się znalazł... słodki romantyczny przystojniak... I rzekomo mój.

Zeszłam na dół. Zjadłam naszykowanego przez babcie tosta. Napiłam się zielonej herbaty i wyszłam z domu.

Na podjeździe stał już Aiden.

Przez moment było niezręcznie. Staliśmy obok siebie. Po chwili jednak chłopak podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Uściskałam go mocno. Mocno.

- Ej, bo mnie udusisz- zaśmiał się.

- Mam nadzieje, że jednak nie- puściłam mu oczko.

- Za co to było?

- Dziękuje ci. Za to, że ze mną zostałeś na noc. Za to, że mi wszystko wytłumaczyłeś ...i...za wszystko. Tak, po prostu.

- Wiesz przecież, że nie masz za co dziękować. Zrobiłbym to drugi raz bez wahania, bylebyś tylko była szczęśliwa...Poza tym wyglądasz prześlicznie.

Pocałowałam go w usta słodkim pocałunkiem przeznaczonym tylko dla niego. Oddał go bez cienia wahania.

-------------------------------------------------------

Pierwsze trzy lekcje minęły jak z bata strzelił. Nauczyciele byli dla mnie wyjątkowo wyrozumiali. Babcia wytłumaczyła im, że byłam bardzo chora i, leżałam w szpitalu, co oczywiście nie było prawdą, chyba, że można nazwać dom moich przyjaciół szpitalem. Babcia miała możliwość zapewnienia mi ze szpitala, gdzie pracuje, fałszywe alibi.

Na przerwie podeszłam do swojej szafki, po książki na kolejna lekcję. Zbliżała się lekcja literatury, na której omawialiśmy...

O nie ! Zapomniałam zrobić tego cholernego wypracowania z lektury,  z " Romea i Julii".
Cholera !

Pan Hodgins nie jest tak wyrozumiały jak reszta nauczycieli. Zdążyłam się o tym przekonać. Podchodzi do swojej pracy bardzo rygorystycznie. Nie obchodzą go żadne wymówki.
Tylko się ośmieszę.

W szafce panował ład. Nie zaglądałam do niej od tygodnia i wszystko było równiutko poukładane. Jedna rzecz jednak nie pasowałam do reszty. Moja uwagę przykuła biała teczka z moim imieniem. Nie pamiętam żebym kiedykolwiek posiadała taką.

Zajrzałam do środka, a tam..... "moja " praca. " Moja". Ta, która powinnam napisać, a najwidoczniej ktoś zrobił to za mnie. Widniało na niej moje nazwisko, ale przecież jej osobiście nie napisałam.

W środku znajdowała się również mniejsza karteczka. Od razu poznałam pismo.

Wspominałaś coś wczoraj o pracy, więc, gdy poszłaś się wykąpać sprawdziłem temat. Wiem, jak bardzo byłaś zmęczona i wiem, jak bardzo o niej zapomniałaś, dlatego praca jest gotowa i czeka na twoje potwierdzenie. Przejrzyj ją jeszcze raz. Mam nadzieje, że nie będziesz się zbytnio gniewać. Ale znając twój charakterek znajdziesz mnie i przy pierwsze okazji zabijesz za to.

P.S. Pamiętaj, że zwykły całus wystarczy. No dobra jeden na pewno nie.

Aiden.

Cholera, ale przebiegły typek. Oczywiście, że jestem zła. Nie lubię, gdy ktoś robi coś za mnie i mnie wyręcza.

Jednakże, on zrobił to dla mnie. Nic mu nie mówiłam. Byłam tak padnięta, że po kąpieli pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na łózko. Nawet dzisiaj rano spakowałam się do szkoły, ale o tym kompletnie zapomniałam.

-----------------------------------------------------------

O dziwo na literaturze pan Hodgins był na tyle wyrozumiały, że dał mi dodatkowe dwa dni na napisanie pracy. Pracę od Aidena, postanowiłam schować. Nie mogłam żerować na kimś. To byłoby nie w porządku. Co innego gdyby tylko mi pomógł, ale nie napisał sam całą pracę.

Zbliżała się dłuższa przerwa. Po dzwonku udałam się do stołówki. Wszyscy patrzyli na mnie. Pewnie po szkole obiegła już plotka o tym, że miałam poważny wypadek i leżałam w szpitalu. Przy stoliku dostrzegłam Kate, Camille, Willa i Aidena.

Przywitałam się a nimi.

- Jak się czujesz? - zapytała Camille.

- Lepiej już..

- Nie wątpię skoro spędziłaś noc z moim przyjacielem- mrugnął Will na co Aiden dał mu kuksańca w ramię. Ponadto Kat spiorunowała go wzrokiem.

Zarumieniłam się, co dostrzegł brunet.

- Nie musimy się nikomu tłumaczyć- odparł zgryźliwie. Przysunął moje krzesło bliżej siebie. Odwrócił go tak, że byłam skierowana w jego stronę. Miałam wrażenie, że jesteśmy sami.

- I jak praca?

- Nie oddałam jej.

- Dlaczego? Zła była?

- Nie oto chodzi. Była świetna, tylko nie mogłam jej oddać. Pewnie napracowałeś się, żeby ją napisać. Nie mogłam cię wykorzystać. Przepraszam.

- Kurde..miałem nadzieję, ze będziesz miała ochotę mnie za to zabić, a tu jeszcze przepraszasz.

- A tak właśnie- pacnęłam go lekko, na co on chwycił moje dłonie i przytrzymał je.

Chciałam go sprowokować. Przybliżyłam swoje usta niebezpiecznie blisko jego ust, przy czym szepnęłam.

- Zabiję cię, ale nie teraz. Na ciebie przyjdzie czas kiedy indziej. Najpierw cię trochę podenerwuje.

- Ach tak? Nie dasz rady mnie zdenerwować...księżniczko...- przybliżył się odrobinkę.

- Nie byłabym tego taka pewna- musnęłam jego usta swoimi, a kiedy już byłam pewna, że chcę więcej odsunęłam się i usiadłam prosto. Warknął na to.

- Jesteśmy kwita- posłałam mu całusa.

- Ej, możecie tak nie przy nas?

- My się jakoś hamujemy...- powiedział Will.

- A spróbowałbyś nie- odwarknął Aiden patrząc to na siostrę to na niego.

Spojrzałam na Aidena. Patrzył na mnie zadziornie. Czułam, że jeszcze mu za to zapłacę, a przecież tylko chciałam się zrewanżować.



















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro