Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29.

Kretynka! Kretynka! Kretynka!

Zostawiłam go tam samego. Nie był zły, był raczej zaskoczony. Sprawdziłam czy nie jest ranny. Na szczęście nie był. I uciekłam.

Nie mogłam jeszcze wrócić do domu. Musiałam gdzieś się ukryć i pomyśleć.

Pobiegłam na plażę. Usiadłam na piasku. I schowałam głowę między nogi.

Co ja właściwie zrobiłam? Ja nie wiem...jak to wytłumaczyć. To chore. Z moich dłoni ...popłynęła jakaś...moc?

Ha Ha, pieprzona czarownica się znalazła! I wyżyłam swoją złość na chłopaku.

Dobra, wkurzył mnie, ale, nie chciałam mu zaszkodzić. 

Było zimno, bardzo zimno. Fale uderzały o brzeg. Dostawałam kataru od mroźnego morskiego powietrza. Nie zdałam sobie sprawy, że płaczę, dopóty nie poczułam zimna na policzku.

Poczułam na ramionach czyjąś bluzę. Pachniała fenomenalnie. Znałam ten męski zapach pomieszany z  oszałamiającymi męskimi perfumami. Aiden usiadł obok mnie. Ubrałam jego czarne nakrycie, które mnie otuliło. Bluza była ciepła i pięknie pachniała. Nim.

- Dziękuję- mruknęłam.

- Julie...

Potok słów wyszedł z moich ust.

- Przepraszam Cię, nie wiem jak to się stało! Naprawdę ! Nie chciałam cię skrzywdzić. Miałeś rację, jestem kretynką. Nie wiem nawet jak to się stało... Mogłam cię zabić... Ja pierdziele- ukryłam twarz w dłoniach- co to było?

- Julie, nie przejmuj się. Nic mi nie jest. To, co zrobiłaś....-wziął wdech- to najprawdopodobniej...obudziła się w tobie moc Ateny. U każdej córy Domu Ateńskiego pojawia się ona w inny sposób.

Widocznie wyglądałam jakbym miała się znów rozpłakać, bo dodał:

- Widocznie, trzeba cię nieźle wkurzyć, żebyś pokazała pazurki- kurde, znów ten seksowny uśmieszek.

- A teraz powiesz mi co robiłaś pod szkołą?

- Aiden... Miałaś się spotkać z kimś, ale to już nieważne.

- Powiedziałaś, że wszystko zepsułem.

Widocznie musiały zaboleć go moje słowa. Miałam wyrzuty sumienia, że tak na niego naskoczyłam, ale on też nie był bez winy.

- Miałam spotkać się z mężczyzną, który wiedział go zabił moją rodzinę...i Nicka.

- Sama? O tej porze? Oszalałaś?

- Nie będę z tobą rozmawiała, jeśli nadal będziesz się tak unosił...

- Dobra, przepraszam...mów proszę.

-  Miałam pojawić się sama. Taki był warunek. Nikomu nie mówiłam...bo...bałam się! Co miałam zrobić? Pozwolić kolejnej osobie, na której mi zależy zginąć?!- wzięłam wdech- Czekałam na niego. I wtedy dostałam SMS, że przyszedłeś za mną. Nie wiedziałam o niczym, więc postanowiłam to sprawdzić. I wtedy...

Zaczął się śmiać.

- Udawałaś, że nie żyjesz...Tak!

- Oj zamknij się- odsunęłam się od niego.

Nikt się nie odzywał. Chłopak zaskoczył mnie.

- Juls, przepraszam.

- Za co? A tak, zapomniałam...za wszystko!

- Za udawanie obojętności, za wzbudzanie w tobie zazdrości, za ...tak, w sumie za wszystko!

- No nie wiem czy zdołam ci to wszystko wybaczyć. Za dużo tego- przekomarzałam się.

- Przestań, nie chciałem cię zranić.

- Za późno...

- Przepraszam. Nie wiem co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła i się nie gniewała. Złość piękności szkodzi.

Czy Aiden Deris właśnie oświadczył, że jestem piękna!? Nie wierzę...Zemdleję...

- Bardzo śmieszne.

- Co? -Spojrzał jak na wariatkę.- Nie wierzysz, że uważam cię za piękną dziewczynę.

Kiwnęłam głową ze śmiechem.

- Wątpię, sądząc po twoim zachowaniu. Traktowałeś mnie raczej jak...trędowatą.

- Julie, to nie tak....przeciwnie. Cholernie mi się podobasz. Jesteś w każdym calu idealna. Piękna, mądra, sympatyczna. Nigdy nie myślałem o tobie inaczej. I nie pozwoliłbym, żeby ktoś tak myślał.

Siedziałam jak mumia. Zaskoczył mnie. Nie byłam w stanie wydusić słowa, więc kontynuował.

- Traktowałaś mnie jak powietrze. Byłem tak strasznie zazdrosny.

Przerwałam mu w końcu.

- Aiden? Ty Zazdrosny? Hahahha przestań proszę.

- Co cię tak śmieszy?

- Nie mogę uwierzyć, ze taki przystojniak jak ty, jest zazdrosny o dziewczynę. Myślałam, że to dziewczyny są zazdrosne o ciebie.

- No w twoim wypadku to chyba nie wyszło..

- Skąd wiesz?- palnęłam bez namysłu.

Podniósł nagle wzrok..

- A co byłaś?

- Nie!- widziałam zawód w jego oczach- Może...ale nie bierz tego do siebie...dupku.

- Jak mnie nazwałaś ?

- Dupek.

- Powtórz, dziewczynko.

Dziewczynko ? Masz za swoje.

- D-U-P-E-K !

Szybkim ruchem powalił mnie na ziemię i zaczął łaskotać.

- Przestań- śmiałam się  wniebogłosy. Miałam straszne łaskotki. Po prostu nie mogłam oddychać.

- Przeproś ...

- Nigd...Dobra, przepraszam, przepraszam, ale przestań już! Błagam !

 Przestał doprowadzać mnie do skraju łez. Tym razem tych w  pozytywnym znaczeniu.

Znaleźliśmy się w dziwnej pozycji. Leżałam na plecach, podczas gdy on kucał nade mną i trzymał swoje ręce na moich biodrach.

To co mi powiedział..Wyjaśnił mi wszystko...

Doprowadziło tylko do tego, co zrobiłam chwilkę potem.

Podniosłam głowę i zbliżyłam swoje usta do jego. Oddał  pocałunek bez wahania . Był cudowny. Pociągający. Jakbyśmy byli stęsknieni swoich ust. I jeszcze jego bluza na moich ramionach. Jego zapach.

Oszalałam! Zdecydowanie, oszalałam na jego punkcie.

















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro