Marianna part - 5
Marianna POV
Czarna welurowa suknia w srebrne gwiazdki była dopasowana, a dekolt skonstruowano tak, że dawał złudzenie, że moje piersi są dwa razy większe. Idealny dekolt z dwoma półkulami. Stanęłam przed nim ze skromnym uśmiechem, ale wiedziałam doskonale jakie robię wrażenie.
– Pięknie wyglądasz. – pochylił się do mojego ucha – Ale potem zamierzam ją z ciebie zdjąć. Tak samo jak wszystko, co masz pod nią.
Spuściłam skromnie oczy. Oparłam łokieć na jego ramieniu i szepnęłam:
– Zakładasz, że mam coś pod spodem. Błąd. – Poklepałam go po sercu protekcjonalnym gestem. Odeszłam, kręcąc tyłkiem i nie oglądając się za siebie – Idziemy chłopaki! Nie lubię się spóźniać.
– Co mu powiedziałaś? – spytał mnie dużo później Adam, podając sok jabłkowy w kieliszku do szampana. Cholernik przekupił obsługę, żeby pod żadnym pozorem nie serwowali mi alkoholu.
– Tajne przez poufne! – odparłam ze złośliwym uśmieszkiem.
– Bądź ostrożna w tych gierkach. – ostrzegł cichym głosem – Jeśli sprawiłaś, że Król Piekła stał przez parę sekund zaskoczony twoimi słowami, to naprawdę mam nadzieję, że jesteś w stanie dostarczyć to co powiedziałaś.
Roześmiałam się, zwracając na nas uwagę paru gości. Śmiałam się przez długą chwilę. Oczy mi zwilgotniały a brzuch zaczął boleć.
– Adam. – parsknęłam ostatni raz, a potem nachyliłam się do jego ucha – Kiedyś trafisz na kobietę, która na ważnym przyjęciu nie będzie miała na sobie bielizny... – poklepałam go po piersi tak samo jak wcześniej Giovanniego – Zaskoczy cię to w ten sam sposób.
Zabrałam swój kieliszek i odeszłam w stronę przyszłego męża. Dopiero jak Giovani objął mnie ramieniem, zerknęłam na kuzyna. Wciąż stał przy barze, patrząc na mnie w zamyśleniu. Calabria dotrzymywała mu towarzystwa przez cały wieczór. Miałam szczerą nadzieję, że ta fascynacja starszym facetem jej minie. Mój kuzyn miał w dupie małżeństwo i nawet dla kogoś tak uroczego nie zamierzał tego zmieniać.
Po kolacji nastąpił czas na socjalizację społeczną. Należało przywdziać uśmiech numer dziewięć, z listy najbardziej nieszczerych uśmiechów, i przykleić go sobie na usta. Słuchać jednym uchem i przytakiwać. Nie ja byłam tutaj numerem jeden. Moja rola dzisiejszego wieczoru sprowadzała się do świecenia biustem, kręcenia tyłkiem, niekończących się tańcach i trywialnych rozmowach o mroźnej pogodzie w Chicago! Każdy chciał sobie zapewnić nieco brokatu z gwiazdek na sukni.
Mój kolejny partner nie miał wyczucia rytmu i parę razy nastąpił mi na palce. A potem było jeszcze gorzej. Nie potrafił mnie poprowadzić. Więc udając bezmyślną trzpiotkę, odpowiadałam na jego pytania. To przyjęcie zostawi ludzi z poczuciem, że mam tysiąc dwieście różnych osobowości. O ile oczywiście zaczną między sobą porównywać. Na szczęście piosenka się skończyła. Giovanni odebrał mnie na skraju parkietu.
– Widzę, że niezwykle dobrze sobie radzisz.
– Naprawdę? – zakpiłam z tym samym nieszczerym uśmiechem.
Objął mnie w pasie, a mi nie zostało nic innego jak położyć jedną rękę na jego ramieniu a drugą podać. Po trzech krokach wiedziałam, że nie będzie szansy, żeby prowadziła w tańcu. W końcu! Cały wieczór czekałam na partnera, który mnie poprowadzi!
– Czyżby Harewood był kiepskim tancerzem?
– Następnym razem poproszę, aby mi zrobiono buty z metalowym czubkiem. – powiedziałam cicho.
– Wymasuję ci stopy, jak wrócimy. – niemal wypadłam ze swojej roli na to oświadczenie – Zrelaksuj się i przez te parę minut ciesz tańcem.
– Nie zamierzałeś mi dawać kolejnych rad i ostrzeżeń?
– Nie. – odparł, obracając nas – Musiałem sobie przypomnieć jak pięknie pachniesz. – potarł nosem o moją szyję. Zaśmiałam się, poddając muzyce i prowadzeniu. Pierwszy raz odkąd przyszliśmy, poczułam, że wszystko będzie w porządku.
Parę tańców później strasznie zachciało mi się siku. Jednak ta puszka coli nie była tym, co powinnam wypić przed wyjściem. Wiem, powinnam najpierw poszukać Savio, ale jakoś potrzeba była bardziej nagląca. Co mogło mi się stać w damskim kiblu? Przecież to nie Trójkąt Bermudzki. Dwa noże ukryte w dekolcie dawały mi japońskie poczucie bezpieczeństwa: jako tako. Rozejrzałam się dwa razy, nawet zapytałam ochroniarza, ale wzruszył tylko lekceważąco ramionami. Do diabła! Nikogo nie było pod ręką kiedy był ci potrzebny. Trudno. Najwyżej będą psioczyć.
Miałam dłoń na klamce, gdy doszły mnie głosy ze środka.
– Daj spokój Bea to jakaś małolata! – powiedział prześmiewczo damski glos – I nie jest wcale taka ładna.
– Odpicowali ją na dziś wieczór, ale to tyle. – dodał inny drwiąco.
– Zrobi jej szybko dziecko i wróci do ciebie. – zapewniała pierwsza – To nastolatka! Do tego wychowywali ją na Balearach. Nie może się z tobą równać.
Wyprostowałam się mimowolnie. Co za podłe babsko! Jak śmiała nawet sugerować, że Giovanni wróci do jej łóżka. Biorąc pod uwagę nasze negocjacje? Powodzenia, suko! Będzie ci potrzebne. W życiu nie zobaczysz go już nagiego!
Popchnęłam drzwi, wchodząc śmiało do środka. Trzy brunetki ubrane na czarno poprawiały makijaż.
– Która z was ladacznic właśnie przyznała się do romansu z moim narzeczonym?
– A po co Ci to wiedzieć dziewczynko? – spytała najszczuplejsza z nich. Ona nazwała mnie małolatą. – Liczysz, że nauczy cię tego co on lubi?
– Sama się dowiem. – odparłam zimno.
Ta, która trzymała szminkę w ręku w końcu się odezwała
– Patrząc na ciebie, nie dziwię się, że dwie noce temu miałam go w łóżku do północy. – a więc to była kochanka Giovanniego, Beatrice. Zasiała w moim umyśle ziarno podejrzenia, bo rzeczywiście wrócił po północy, przyłapał mnie i chłopaków na grze w pokera. Dokładnie na ogrywaniu ich w pokera. Odprowadzając mnie do pokoju, oświadczył, że jak znów złapie mnie na oszukiwaniu, zostanę ukarana. Pocałował mnie na dobranoc, zostawiając w korytarzu.
Zaśmiałam się kpiąco.
– A to ciekawe. – postukałam palcem po ustach – Tak mi się wydawało, że czułam od niego tanie perfumy, ale – podeszłam bliżej, zaciągając się zapachem. Z szokiem na twarzy patrzyła, co robię. – Nie, to nie były twoje. Najwidoczniej ktoś po tobie musiał poprawić. – zerknęłam na jej dłoń – Jesteś wdową? – nie odpowiedziała, patrząc na mnie teraz z lekceważeniem. Wrzuciła szminkę do torebki. – Jestem pewna, że w twoim wieku kobieta powinna mieć męża. Nie godzi się, żebyś była wolna, skoro możesz rodzić nam nowych żołnierzy. Jak tylko tu skończę, zapytam męża, który z tych oblechów na sali jest najbardziej zboczony i brutalny. – weszłam do kabiny i zamknęłam za sobą drzwi – Przygotuj się na zemstę w stylu nastoletniej dziewczynki wychowanej na Balearach. Będziesz tego faceta niedługo nazywać mężem.
– Nie ośmielisz się! – warknęła, uderzając pięścią w drzwi kabiny.
– Chcesz się założyć? – spytałam, załatwiając swoją potrzebę.
– Jesteś nikim.
– Za chwilę będę panią Vitielli i tron będzie mój, tak samo jak on.
– I co go powstrzyma przed bywaniem w moim łóżku? – zaśmiała się. Zaczynałam się wkurwiać. Poprawiłam ubranie.
– Jest wiele sposobów, żeby się pozbyć ciebie i wszystkich innych dziwek twojego pokroju. – oznajmiłam, popychając energicznie drzwi. Nie zdążyła się odsunąć i krawędź uderzyła ją w nos. Wrzasnęła, jakbym jej wyrwała te sztuczne kudły. UPS! Wcale nie było mi przykro. Krew trysnęła, znacząc czarną sukienkę mokrą plamą. Bea cofnęła się o krok. Podeszłam do umywalki.
– Co ty zrobiłaś? – wyszeptała ta, która do tej pory milczała.
– Ty suko! – zawyła Beatrice – Poskarżę się na ciebie.
– Bądź pewna, że nazwiesz mnie: małolatą, nastolatką albo suką. Bez tego nie będzie efektu.
Bea zrobiła krok w moją stronę. Natychmiast wyciągnęłam, ukryte pod kopertowym stanikiem sukni, ostrzem. Uniosłam wyzywająco brwi. Wszystkie trzy wyglądały na przerażone. Chowając nóż, wyszłam. Oczywiście moja mała eskapada do toalety nie uszła czujnemu oku ochrony. Savio i Silvio czekali już na mnie. W końcu się znaleźli. Alleluja!
– Savio. – skinęłam głową szefowi ochrony Giovanniego – Beatrice wymaga, żeby ktoś odwiózł ją do domu! – rzuciłam rozkazującym lodowatym tonem – Powinieneś wiedzieć, jak ma na nazwisko i gdzie mieszka, w końcu jest kochanką mojego przyszłego męża. Rozkwasiła sobie nos. Była tak podekscytowana wiadomością o zbliżających się zaślubinach z najgorszym prostakiem i oblechem jakiego znajdę na tym przyjęciu, że nie zauważyła, że wychodzę z kabiny i wpadła na drzwi.
Nie czekając na jego reakcję, odeszłam w stronę sali balowej. Zatrzymałam się w progu, rozglądając, gdzie jest mój przyszły małżonek. Rozmawiał całkiem niedaleko z jakimś starszym dystyngowanym jegomościem. Skierowałam do nich kroki. Dopiero będąc bliżej, rozpoznałam jedną z pięciu głów rodzin. Przygotowałam się mentalnie na to, że Giovanni mnie dotknie, a jeszcze czterdzieści osiem godzin temu posuwał w łóżku Beatrice. Spięłam się lekko, uśmiechając uprzejmie do nich obu.
– Don Moretti. – uprzejmie pochyliłam głowę.
– Mariano, poznaj moją przyszłą żonę Mariannę.
– To zaszczyt. – wyciągnęłam do niego dłoń.
– Nie musisz mnie tytułować kochanie. – oznajmił ciepło.
Wdaliśmy się w niezobowiązującą rozmowę. Cały czas byłam napięta jak struna i nieco rozkojarzona rewelacjami łazienkowymi. Uwierzyłam bezkrytycznie Giovanniemu, ale jak widać, to ja okazałam się idiotką. Wziął mnie do łóżka i jednocześnie posuwał swoją kochankę. Grałam swoją rolę perfekcyjnie i do końca. Jedyne czego teraz pragnęłam to zostać sama. W samochodzie panowała cisza. On nie włączył radia, a ja po godzinach mówienia błogosławiłam fakt, że jedynym dźwiękiem był stłumiony szum ulicy. Bolały mnie mięśnie twarzy od ciągłego uśmiechania się. Wpatrywałam się w oświetlone miasto migające za oknem.
– O co chodzi? – spytał w połowie drogi.
– Jestem zmęczona. – odparłam wymijająco.
– To skutek. A przyczyna?
– To był długi wieczór.
– Długo zamierzasz mnie zbywać? – jego głos był nadzwyczaj spokojny – Puls ci skoczył tak, że widzę jak ta mała żyłka na twojej szyi podskakuje.
– To wszystko mnie stresuje? – nie dawałam za wygraną.
Staliśmy pod światłami. Wybijał nieznany mi rytm palcami na kierownicy.
– Zastanawiasz się, czy Savio mi doniósł, że rozkwasiłaś nos Beatrice?
Odwróciłam się do niego gwałtownie. Zmrużyłam oczy i zacisnęłam usta. Co za kabel. Ale czego się spodziewałam? Lojalności? W końcu nie pracował dla mnie a dla niego. Nie był mi nic winny.
– Nie, zastanawiam się, czy trzecia eklerka, którą zjadłam po kryjomu, mi nie zaszkodzi i o ile muszę wydłużyć mój poranny bieg, żeby mi nie poszła w tyłek, bo niestety, ale nadmiarowe kalorie nie chcą iść w cycki. – znów zrobiłam to co przez cały wieczór. Grałam dzielną i nie do pobicia. Przed mężczyzną, z którym nie chciałam mieć żadnych sekretów.
– Co zrobiła ci Beatrice?
Wróciłam do obserwowania miasta. A więc będzie jej bronił. Wszystko jasne! Jaka ja byłam naiwna. Moje małżeństwo skończyło się, zanim się zaczęło, bo jestem naiwną nastolatką wychowaną na Balearach! O ja naiwna! Może myślał, że będzie mógł nas posuwać obie w tajemnicy?
– Nic. – odparłam znudzonym tonem, jakbym zupełnie nie była zainteresowana tym tematem – Znalazła się w złej chwili o złym czasie.
– Rozumiem.
Zacisnęłam dłoń, wbijając paznokcie w skórę siedziska fotela.
– Czy powinnam ją przeprosić? – pytanie wymsknęło mi się niemal mimowolnie.
Zanim odpowiedział, zadzwonił telefon. Savio.
– Byłoby lepiej, żebyś tu przyjechał. Dostała histerii i nie mogę jej uspokoić.
Zamknęłam oczy. Poprawiłam się niespokojnie na siedzeniu. Taka byłam dorosła, że miałam ochotę wyskoczyć z tego samochodu podczas jazdy, byle tylko nie słuchać tej rozmowy!
– Wracam właśnie z Marianną z przyjęcia.
Po drugiej stronie nastała cisza.
– Beatrice chce złożyć skargę o napaść. Ma dwóch świadków.
– Przydupasów! – wycedziłam pod nosem.
– Zajmę się tym, ale nie teraz.
– Tak samo jak dwie noce temu?! – dodałam głośniej, niż powinnam.
– Zobaczę, co da się zrobić w międzyczasie. Jest naprawdę wściekła. – Savio nie bawił się w subtelności
– Zadzwonię do ciebie, jak dojadę do domu. – rozłączył rozmowę.
Zaczęłam oddychać szybciej. Adrenalina i strach rozlały się po moich żyłach. Świetnie. Tego właśnie potrzebowałam. Kara! Dwa dni przed ślubem. Ciekawe czy zostawi mi ślady. Znając jego reputację, pewnie wie, jak to zrobić, żeby nikt niczego nie zauważył. A jednak ta jebana eklerka pójdzie mi w dupę, bo po laniu pewnie nie będę w stanie biegać. Szczerze wątpiłam, by skończyło się to inaczej.
– Gdzie odpłynęłaś?
Było mi już wszystko jedno.
– Zastanawiałam się, czy nauczyli cię bić tak, żebyś nie zostawiał śladów. Przydałoby się, bo w końcu za dwa dni nasz ślub. Potem już nikogo nie będzie dziwić jeśli będę chodzić posiniaczona. – widziałam w odbiciu szyby, że zacisnął wargi w wąską kreskę – Spokojnie, nie musisz się śpieszyć. Możesz pojechać, uspokoić kochankę, a potem wrócić i zająć się moją karą. Nie mam nic przeciwko. Poczekam. Nie zrobi mi to żadnej różnicy.
Łza spłynęła mi po policzku. Może jednak byłam dzieciakiem, któremu daleko było do rozgrywek ze starszymi i bardziej doświadczonymi kobietami.
– Co dokładnie powiedziała ci Beatrice?
– Cokolwiek powiedziała, musi być prawdą. – odparłam beznamiętnie.
Szarpnął za kierownicę, a mnie bujnęło w fotelu. Przekroczył dwa pasy, ledwo mieszcząc się między samochodami. Inni kierowcy nie szczędzili nam dźwięku klaksonów. Zjechał na zatoczkę serwisową, gwałtownie hamując. Włączył światła awaryjne i odwrócił się w fotelu w moją stronę.
– Zacznij się zachowywać jak dorosła kobieta!
– Nie jestem dorosła! – wycedziłam – Jestem nastolatką! – zła spłynęła po policzku – Jestem małolatą wychowaną gdzieś na końcu świata i nigdy jej nie dorównam. Bo przecież o to chodzi, prawda? Zapłodnisz mnie czym prędzej i będziesz mógł dalej chodzić na dziwki. – kolejna łza popłynęła za pierwszą – Albo jednocześnie będziesz nas ruchał obie, jak dwa dni temu...
Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej, bo ujął moją twarz w swoje ogromne dłonie i pocałował, uprzednio szepcząc nagląco: skończ pierdolić, kurwa! Nie zostawił mi czasu na myślenie. Jego język zmuszał do walki o dominację. W końcu westchnęłam poddając się. Gładził mnie czule po karku. Zaczęło się agresywnie, a skończyło spokojnie i niemal łagodnie. Natal tkwiłam w rozkosznym zawieszeniu.
– Popatrz na mnie. – poprosił – Jeśli masz problem z kimkolwiek, przychodzisz do mnie. Nie robisz publicznych awantur, nie kłócisz się w kiblu. Uśmiechasz się i odchodzisz. Rozumiesz?
Chciałam się odwrócić, ale nie pozwolił.
– Powiedziała, że byłeś u niej dwa dni temu.
– Byłem.
Podbiłam mu ręce, jak nauczył mnie Adam i odsunęłam najdalej, jak się dało. Wtopiłam się w drzwi. Uciekłabym, gdybym mogła.
– Marianna. – westchnął z irytacją.
– W porządku. – wydusiłam z siebie – Rozumiem.
– Nic nie rozumiesz.
– Rozumiem. Chcesz mieć ciastko i zjeść ciastko.
Oparł się o środkową konsolę, która nas teraz dzieliła.
– Poszedłem tam, żeby to wszystko zakończyć.
– Rychło w czas Marychno. – fuknęłam.
– Masz rację! – przyznał – Powinienem to zrobić wcześniej z szacunku do ciebie, ale nie zrobiłem. Byłem zajęty a ona wygodna.
– Nie krępuj się, po co pozbawiać się podstawowych wygód.– ironizowałam – Mnie ukarzesz, ją wyruchasz. Wilk syty i owca cała.
Wrócił na swoje miejsce i przypiął się pasami. Dalszą drogę aż do domu spędziliśmy w przerażającej ciszy. Jakby ktoś umarł. Dusiłam się swoją narastającą wściekłością. Wyrzucałam sobie w głowie od idiotek. Jak tylko auto się zatrzymało, nie czekałam, aż pomoże mi wysiąść. Uciekłam z samochodu. Ze złością pchnęłam drzwi wejściowe. Z nieprzyjemnym dźwiękiem stuknęły o ścianę. Skopałam szpilki z nóg. Zatrzymały się na cokole. Tupałam, jak na małoletniego dzikusa przystało. Ujęłam sukienkę w dłoń, żeby się nie potknąć. Postawiłam stopę na pierwszym stopniu schodów, kiedy doszedł mnie rozkazujący głos Giovanniego.
– Do gabinetu!
Odwróciłam się powoli. Adam i Patrick wyłonili się z salonu. Obaj zlustrowali mnie wzrokiem. I nie bardzo podobało im się to, co widzieli.
– A więc jednak kara pierwsza? – wycedziłam przez ściśnięte wściekłością gardło.
Brwi Adama podjechały do góry. Skrzyżował ramiona na piersi. Wiedziałam, że nie pozwoli Giovanniemu mnie dotknąć.
– Co się stało? – spytał Adam, patrząc na mojego przyszłego męża.
– Do gabinetu Marianna. W tej chwili.
– Nie bój się Adam, ojciec świetnie przygotował mnie do wszystkich kar! – powiedziałam, robiąc pierwszy krok w stronę miejsca przyszłej kaźni.
– A ja mu tego zakazałem. – dodał Patrick.
– Jakby to miało powstrzymać ojca. – przyznałam gorzko. Adam ściągnął brwi.
– Myślałem, że przestał.
– Nie! – zaprzeczyłam – To ja przestałam Wam o tym mówić i zaczęłam to znosić z godnością. A poza tym wiesz, ojciec wie jak to robić, żeby nie zostawiać śladów.
– Ja pierdolę! – warknął, biorąc się pod boki.
– Szkoda, że nie byłeś taki do przodu przez ostatnie dwa lata. – dodałam, robiąc kolejne dwa kroki. Byłam teraz już odwrócona do nich wszystkich plecami.
– Co się stało? – Pytanie Patricka nie było skierowane do mnie, ale musiałam mieć ostatnie słowo. Dusiłam się złością i nie obchodziły mnie konsekwencje! Doszło mnie głośne westchnięcie Giovanniego.
– Niczego nie żałuję! – niemal krzyknęłam.
Tupiąc piętami, przemierzałam korytarz wiodący do gabinetu. Trzasnęłam drzwiami o ścianę, zostawiając je otwarte. Usiadłam na fotelu przed biurkiem. Patrick wszedł pierwszy za nim Adam a na końcu Giovanni, który bardzo delikatnie zamknął drzwi.
Adam ukucnął przede mną. Spotkaliśmy się wzrokiem. Widziałam w tle, że Giovanni siada na krześle po drugiej stronie biurka.
– Ona jest wciąż nasza. – przypomniał Patrick.
Prychnęłam na te słowa. Gówno prawda.
– Co się stało? – Adam oparł się łokciami o moje kolana, żeby nie stracić równowagi – Co zrobiłaś?
Jego miękki głos nieco ostudził moją złość.
– Jest wściekły, bo przypadkiem rozkwasiłam nos jego kochance. – zgodnie z oczekiwaniami brwi mojego rozmówcy powędrowały do góry. Rzucił spojrzenie przez ramię na Givanniego. Nie odważyłam się zrobić tego samego. – To był wypadek. – zaczęłam się tłumaczyć – Poszłam siku. Pod drzwiami usłyszałam rozmowę trzech kobiet. – skubałam rąbek ozdobnej szarfy – Jedna z nich twierdziła, że jestem tylko jakąś małolatą, wychowaną Bóg wie gdzie, więc nie stanowię żadnej konkurencji. Druga dodała, że jestem tylko odpicowaną nastolatką. Więc zrobi mi dziecko, bo taki ma obowiązek i wróci na stare śmiecie. – westchnęłam – Powiedziałam, że powinna sobie znaleźć męża, a gdybym mogła wybierać, wybrałabym dla niej najgorszego oblecha na sali. Zaczęła walić w drzwi kabiny. Jak z niej wychodziłam stała za blisko. Uderzyłam ją drzwiami. Szkoda, że nie stała bliżej. – wymamrotałam ledwo słyszalnie. Adam się uśmiechnął lekko, ale jego oczy były ostrzegawcze. – Savio czekał na mnie na korytarzu. Poprosiłam go, żeby zajął się kochanką męża, bo rozkwasiła sobie nos. Wróciłam na salę i udawałam, że wszystko w porządku. Koniec.
Adam pogłaskał mnie po głowie i podniósł się. Moi kuzyni i Giovanni prowadzili jakiś rodzaj niewerbalnej rozmowy. I tak żaden z nich nie będzie mi w stanie pomóc. Pierścionek na mojej dłoni i fakt, że za dwa dni będę jego legalną żoną, dawały mu prawo rozporządzania moim losem. Nienawidziłam tego jak przedmiotowo traktowano kobiety. Przez chwilę łudziłam się, że może być inaczej.
– Miejmy to już za sobą. – powiedziałam z rezygnacją – Wolałabym, żebyście obaj wyszli. Już wystarczy upokorzeń.
Patrick westchnął i pokręcił z rezygnacją głową.
– Mam nadzieję, że wiesz, co robisz. – rzucił Giovanniemu i wyszedł razem z Adamem.
Podniosłam się i stanęłam przed biurkiem. Przełknęłam ciężko ślinę.
– Czy chociaż raz odkąd opuściliśmy przyjęcie wspomniałem, że zamierzam cię ukarać?
– Ale to zamierzasz zrobić? – opowiedziałam pytaniem na pytanie. Ojca zawsze to wkurwiało. Pokiwał na mnie palcem. Stanęłam tuż obok niego. Ściskałam w dłoniach materiał sukienki. Zrobiłam jeszcze krok, żeby stanąć w zasięgu jego ręki. – Jestem gotowa. – kolejne kłamstwo!
Powinien sięgnąć teraz do paska spodni. Zamiast tego jego dłoń złapała mnie za nadgarstek. Szarpnął mnie do siebie. Straciłam równowagę, ale dzięki jego refleksowi w końcowym rezultacie usiadłam mu na kolanach. Jedna ręka oplotła mnie w pasie, a druga objęła policzek.
– Nie jesteś gotowa. – zaprzeczył, wpatrując się w moje oczy – Jesteś przerażona. Do tego stopnia, wierzysz, że zostaniesz ukarana, że jeszcze usiłujesz mnie antagonizować. Go big or go home? – Spięłam się. Doskonale wiedział, co robiłam. – Zaczęłaś od lekceważenia całej sytuacji, mówiąc o eklerce, usiłowałaś odwrócić kota ogonem i zrzucić winę na mnie. Kiedy to nie zadziałało, zasugerowałaś, że potrafisz znieść kary, więc może bez sensu cię karać, skoro nauczka pójdzie w las. – jego kciuk obrysowywał linię szczeki. Puls wystrzelił mi do góry. Zamiast się go bać, zaczynałam być podniecona. Jakie to wszystko było popieprzone. – A na końcu doszłaś do wniosku, że skoro i tak zostaniesz ukarana, spróbujesz mnie wkurwić najbardziej jak się da. I to wszystko niepotrzebnie.
Niepotrzebnie? Rozchyliłam usta w zaskoczeniu. Dostrzegłam w jego wzroku miękkość i czułość. A powinna być tam złość i chęć dominacji. I to nieuchwytne coś, co zawsze towarzyszyło ojcu. Coś jakby satysfakcja z oczekiwania na wymierzenie kary. Ekscytacja oczekiwania?
Przytulił moją głowę do swojego ramienia. Zamarłam, nie rozumiejąc, co się dzieje. Pogłaskał mnie po policzku, ale nadal nie czułam się przekonana. Poczeka, aż się zrelaksuję, a potem mnie uderzy? Czy byłby aż tak okrutny? To jakaś gra? Jego obłędny zapach zaatakował moje zmysły. Wzięłam kilka głębokich oddechów, delektując się zapachem whisky, cygar i mężczyzny. Ciężki, lekko słodkawy zapach uderzał mi do głowy i pomagał się rozluźnić.
– Założyłaś błędnie, że jesteś mniej ważna niż moja była kochanka.
– Spotkałeś się z nią dwa dni temu i wróciłeś do domu przed północą. – wyszeptałam.
– Dwa dni temu – odparł miękko, pieszcząc kciukiem płatek mojego ucha – łagodziłem konflikt w Hell's Den między jednym z moich ludzi a narwanym kolesiem z lokalnej Bratvy. Beatrice była wściekła, kiedy zerwałem z nią dzień przed twoim przylotem. Uważa, że skoro żenię się z dzieckiem, potrzebuję kobiety, żeby mnie zaspokoić. – znów cała się napięłam. Musnął ustami moje czoło. – Wysłała mi SMS, że ma coś mojego i czy wolę odebrać to osobiście, czy ma to wysłać mojej przyszłej żonie. I teraz najważniejsze. – odchylił mnie tak, żebyśmy spotkali się wzrokiem – Jesteś najważniejszą osobą po mnie w tej rodzinie. Nikomu nie wolno cię obrażać. Twój wiek nie ma tu nic do rzeczy. Nie potrzebuję kochanki. Gdyby nie Savio zabiłbym ją dwa dni temu. Myślałem, że mój pokaz siły powstrzyma ją przed idiotycznymi zachowaniami, ale najwyraźniej byłem zbyt łagodny.
– Ohh. – wyrwało mi się na wydechu.
– Uznałaś, że chcę cię ukarać.
Wtuliłam twarz w jego szyję. Otuliła mnie uspokajająca mieszanka zapachowa Giovanniego.
– Ojciec by tak zrobił. – wyszeptałam.
– Twój ojciec nie miał prawa cię karać, odkąd skończyłaś piętnaście lat. Czyli od momentu podpisania kontraktu.
– Chyba nikt mu tego nie powiedział.
Znów odchylił mnie do tyłu.
– Patrick się tym zajmie na moje polecenie. Musisz mi zacząć ufać Marianno. – skarcił mnie.
– To nie jest takie proste. – w moich oczach pojawiły się łzy.
– Jest. Nie ma między nami miejsca na nadinterpretację. Graj sobie do znudzenia, gdy jesteśmy między ludźmi, ale jak zostajemy sami: bezwzględnie żądam – podkreślił z mocą – twojej szczerości. Nie wymijających odpowiedzi o eklerce. Wolałbym: rozwaliłam jej nos, bo mnie wkurwiła. Tyle by wystarczyło. A ja zawsze stoję po twojej stronie
– Zawsze? – spytałam z powątpiewaniem.
– Tak, zawsze! – zapewnił – Umówmy się na coś. Na naszym przyjęciu weselnym oboje będziemy mieli już na palcach obrączki. Jeśli coś cię zaniepokoi, będziesz chciała mi coś powiedzieć, zostać ze mną sam na sam, złap mnie za dłoń i zacznij się bawić moją obrączką. Dotknij jej, przesuń po niej palcem. Będzie to znak, dla mnie, że jestem ci natychmiast potrzebny.
Wtuliłam się w niego, usiłując złapać jak najwięcej jego energii.
- A jeśli będę się chciała uwolnić od czyjegoś towarzystwa?
- To zacznij oplatać palcami nadgarstek prawej dłoni. Chcesz więcej sygnałów? – spytał, a ja tylko pocałowałam go w szyję – Jeśli zobaczysz mnie patrzącego na ciebie i pocierającego brodę, będzie o znaczyć, że pytam, czy wszystko z tobą w porządku i czy potrzebujesz pomocy. Kiedy podpieram brodę palcami i puknę wskazującym w usta, to ostrzeżenie, że nie podoba mi się twoje zachowanie. Stuknięcie w zegarek, to nic innego jak masz minutę, żeby stanąć przy moim boku.
- Czy ja mogę zrobić to samo?
- Zacznij się bawić naszyjnikiem lub zawieszką na szyi, a będę wiedział, że nie podoba ci się moje zachowanie. Dotknij kolczyka. Będzie to znak, że chcesz wracać do domu.
Ciekawe czy to ma tylko działać w zagrożeniu?
- Nawet jeśli wszystko będzie ok, a będę chciała iść do domu, bo na przykład mam ochotę na długą i namiętną rundę seksu?
Zaśmiał się cicho.
- Zawłaszcza wtedy. – odparł, zamykając dłoń na piersi – Jeśli z jakiegoś powodu nie będziemy mogli wyjść, powiem Ci o tym.
Westchnęłam głęboko, przesuwając ustami po jego szyi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro